Lwowskie sensację. Rosyjskie szpiedzy-kobiety Baron von Struve

Lwowskie sensację. Rosyjskie szpiedzy-kobiety

W XX wieku w historii wywiadów różnych krajów europejskich kobiety-szpiedzy odegrały rolę bardzo znaczącą jak również spektakularną. Przypomnijmy sobie choćby imię Maty Hari, właściwie Margareth Geetruide McLeod z domu Zelle, holenderskiej tancerki egzotycznej, która pracowała w czasach Wielkiej Wojny dla wywiadu niemieckiego (a faktycznie jako agent podwójny dla wywiadów Niemiec i Francji). Podczas II wojny światowej zabłysła gwiazda wybitnej polskiej agentki Krystyny hr. Skarbek, pięknej arystokratki , pracującej dla brytyjskiej tajnej służby Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE), wywiadowczyni Sekret Intelligence Service (SIS), również agentki wywiadu brytyjskiego Haliny Szymańskiej, córki wiceministra sprawiedliwości II RP Juliana Siennickiego, żony generała Antoniego Szymańskiego, a po wojnie generała Kazimierza Wiśniowskiego.

Kobiety znajdowały liczne sposoby zdobywania ekskluzywnej informacji wywiadowczej, znajdowały podejście do najbardziej nieprzekupnych oficerów i generałów przeciwnika. Na przykład, Halina Szymańska była znana ze swoich kontaktów z niemieckim admirałem Wilhelmem Canarisem, szefem niemieckiego wywiadu wojskowego Abwehry, co zaowocowało niezwykle cenną informacją, zdobytą dla brytyjskiej Sekret Intelligence Service i amerykańskiego wywiadu OSS w Europie na czele z Allenem Dullesem.

W przeddzień Wielkiej wojny służby wywiadowcze Imperium Rosyjskiego również aktywnie wykorzystywały umiejętności agentek-kobiet. Carska Ochrana werbowała agentek na miejscu w Galicji, również wysyłała z terenów Imperium Rosyjskiego, zwłaszcza z Kijowa i Warszawy. Wywiad rosyjski najwięcej interesowała informacja strategiczna, dyslokacja garnizonów wojskowych we Lwowie, Przemyślu, Kołomyi. W latach 1910–1914 policja austriacka aresztowała kilka rosyjskich szpiegów-kobiet. Śledztwo i procesy sądowe odbywały się we Lwowie i nawet szeroka publiczność mogła poznać metody zdobywania przez nich cennych materiałów wywiadowczych. Niektóre z nich miały nie tylko sensacyjny, lecz wprost skandaliczny charakter. Agentki-kobiety działały zarówno same, jak i w grupie innych szpiegów, nieraz kierując taką grupą.

Rosyjski szpieg Irena Trąpczyńska

Obszerne relacje i komentarze na temat procesów szpiegowskich oraz rezultatów śledztwa podawała prasa lwowska i krakowska. W lipcu 1911 roku tygodnik „Nowości ilustrowane” donosił o aresztowaniu w Przemyślu niejakiej panny Ireny Trąpczyńskiej, „podejrzanej o szpiegostwo wojskowe na rzecz jednego z sąsiednich państw”. Łatwo było domyślić się, że chodziło o sąsiada ze wschodu, mianowicie o Imperium Rosyjskie. Twierdza Przemyśl była najważniejszym punktem strategicznym w całej Galicji i szpiedzy rosyjscy starali się zdobyć interesującą sztab generalny informację wojskową, dotyczącą m.in. budownictwa fortów i ich uzbrojenia, wyposażenia, liczby i składu garnizonów. Szpiegów interesowały również nowo zbudowane linie kolejowe, łączące Przemyśl ze Lwowem, Krakowem, Węgrami. Jak wyjaśniono w toku śledztwa, Irena Trąpczyńska miała zadanie zdobyć informację o artyleryjskim uzbrojeniu fortyfikacji przemyskich i zrobić w miarę możliwości ich zdjęcia. Była to młoda, około dwadzieścia pięciu lat licząca niezamężna panna, „dość przystojna i łatwo dostępna”, która przybyła z Warszawy i zamieszkała w hotelu „Victoria”, gdzie wpisała się jako studentka uniwersytetu zurychskiego, córka inżyniera. Jako sposób utrzymania podawała udzielanie lekcji prywatnych, zwłaszcza uczniom gimnazjów przemyskich. Już za kilka tygodni funkcjonariuszy policji zastanowił fakt, że rzekoma panna nauczycielka przyjmowała nie uczniów, lecz wyłącznie oficerów i podoficerów artylerii garnizonu przemyskiego. Z czasem panna Trąpczyńska wynajęła prywatne mieszkanie, ale kontyngent jej klientów nie zmienił się. Policja podejrzewała, że chodziło nie tylko o stosunki miłosne, lecz o „wydobycie pewnych tajemnic wojskowych”. Tymczasem do policji zwrócił się pewien artylerzysta, który donosił o zainteresowaniu Trąpczyńskiej sekretami uzbrojenia fortów. Przeprowadzono w jej mieszkaniu rewizje i znaleziono mapy, plany i szkice odnoszące się do fortyfikacji twierdzy Przemyśl, ponadto kilka aparatów fotograficznych, z których jeden bardzo kosztowny. Trąpczyńską aresztowano i odstawiono do więzienia śledczego we Lwowie.

Podczas śledztwa udowodniono, że Irena Trąpczyńska była zawerbowana carską Ochraną w Warszawie, zaś nigdy nie studiowała w Zurychu.

W grudniu tegoż 1911 roku we Lwowie, Brodach i Krakowie aresztowano dziesięciu szpiegów rosyjskich. Kierował szajką agentów, która działała na terenie całej Galicji, niejaki Filimon Stecyszyn. Osobiście Stecyszyn rezydował w Warszawie pod ochroną carskiej żandarmerii, zaś do Galicji wysyłał swoich agentów, łasych na rosyjskie pieniądze. Niektórych szpiegów werbowano na miejscu, dlatego do Lwowa regularnie wyjeżdżała 19-letnia kochanka Stecyszyna Zofia Kucharzewska. Nie zważając na młody wiek, była już doświadczoną agentką i wykonywała najbardziej odpowiedzialne zadania szpiegowskie we Lwowie, Przemyślu, Kołomyi. Do Galicji wyjeżdżała pod nazwiskiem Zofii Rudzkiej, odpowiednie fałszywe dokumenty dostarczyła carska Ochrana. Ona też dostarczała nielegalnie przez granice znaczne sumy pieniędzy dla opłaty usług szpiegowskich i przekupstwa miejscowych urzędników i innych obywateli austriackich, którzy mieli dostęp do sekretnej informacji. Austriacka żandarmeria zanotowała jej pobyt w Galicji akurat podczas wielkich manewrów wojskowych i nawiązanie kontaktów z oficerami austriackimi. Tygodnik „Nowości ilustrowane” wprost pisał, że Zofia Kucharzewska „grała rolę główną w sprawie szajki Filimona Stecyszyna” i że młoda przystojna warszawianka na usługach Ochrany carskiej znajdowała się w bardzo bliskich stosunkach miłosnych ze Stecyszynem. Reporterzy „Nowości ilustrowanych” dowiedzieli się również, że Filimon Stecyszyn pochodził z Galicji, z przygranicznych Brodów i swego czasu pracował jako urzędnik pocztowy. Posądzony przez władze austriackie o szpiegostwo, uciekł on do Imperium Rosyjskiego i oddał się zupełnie na usługi warszawskiej Ochranie. Zorganizował za rosyjskie pieniądze i przez „specjalnych wysłanników ruch szpiegowski na rzecz Rosji w całej Galicji, a to głównie albo wśród półinteligencji, albo pod-urzędników kolejowych”. Właśnie szpiegostwo na kolei żelaznej było jednym z najważniejszych zadań szpiegów rosyjskich. Wśród aresztowanych agentów był już karany wcześniej za szpiegostwo były urzędnik skarbowy Włodzimierz Wierzbicki, diurnista Wydziału Krajowego we Lwowie Roman Gotz i Zygmunt Drecki. Jednym z najważniejszych agentów był również niejaki Taczanowski, który w swych podróżach „inspekcyjnych” po Galicji przybierał najrozmaitsze nazwiska, ale, jak udowodniło śledztwo, prawdziwe jego nazwisko było Adam Pachuła. Agenci Stecyszyna jeździli po całej Galicji, dostarczali szpiegowskie zadania i instrukcje, wręczali honoraria „od sztuki” i za stałe czynności szpiegowskie, a zdobyte w ten sposób materiały i informacje przewozili do Rosji. Zbierano informacje wojskowe, również polityczne i ekonomiczne. Pachuła-Taczanowski szpiegował we Lwowie także za emigrantami rosyjskimi, studentami politechniki lwowskiej. Doniósł austriackiej policji o działalności szajki Stecyszyna niejaki Włodzimierz Łesiuk, koncepista Dyrekcji Skarbu we Lwowie, który jak się okazało miał nie wyjaśnione bliżej kontakty z Kucharzewską. Rok później ten sam Łesiuk był również aresztowany przez policję, jako kolejny szpieg rosyjski. Dlaczego on pracując na Rosjan, złożył doniesienie na Zofię Kucharzewską, pozostało na zawsze zagadką. Może nie podzielili szpiegowskich pieniędzy, a może wchodziły w grę pewne stosunki miłosne. Zofię Kucharzewską aresztowano we lwowskim hotelu „City”, zaś w następnych dniach w rękach policji okazali się i inni agenci, związani z nią i Stecyszynem.

Śledztwo trwało prawie rok i w październiku 1912 roku dziesięć osób na czele z Zofią Kucharzewską zostało postawionych przed trybunałem karnym we Lwowie. Stecyszyn jednak pozostał w Warszawie i był niedosiężny dla austriackiego wymiaru sprawiedliwości. Wyrok trybunału karnego był niezbyt ciężki dla oskarżonych. Czterech zwolniono wprost na sali rozpraw. Zofia Kucharzewska została skazana na dwa lata więzienia ciężkiego, Adam Pachuła na trzy lata, reszta – na kilka lub kilkanaście miesięcy z wydaleniem następnie z terenów Imperium Austrowęgierskiego.

Jeszcze nie została przekazana do trybunału karnego sprawa szajki Stecyszyna – Kucharzewskiej, jak policja lwowska aresztowała kolejną kobietę – szpiega rosyjskiego pannę Weberównę, która używała też nazwisko Ludmerówna, zaś w hotelu we Lwowie zarejestrowała się jako baronowa von Struve. Tygodnik „Nowości ilustrowane” opublikował z tego powodu artykuł w czerwcu 1912 roku, w którym m.in. czytamy: „Ogromną sensację wywołało we Lwowie aresztowanie pięknej awanturnicy, podającej się za baronową von Struve, narzeczoną rotmistrza żandarmerii z Warszawy, a posądzonej o szpiegostwo na rzecz jednego z mocarstw ościennych. Cała sprawa jest nader tajemniczą i zawiłą, szpiegostwo i miłość splątały się tutaj osobliwie. „Śledztwo ustaliło, że Weberówna urodziła się w 1886 roku w Tarnowie.

Przed kilku laty mieszkała we Lwowie, kręciła się w kołach młodzieży uniwersyteckiej i uczęszczała na wykłady medyczne. Do niej już wtedy przyjeżdżali rozmaici „znajomi szpiedzy” z zagranicy, między innym i baron von Struve, który pochodził ze znanej i wpływowej w Rosji rodziny, był oficerem żandarmerii rosyjskiej, a możliwie i współpracownikiem osławionej Ochrany. Ojciec jego był wysokim urzędnikiem w Warszawie, brat zaś prokuratorem w Petersburgu. Policji udało się również wyjaśnić, że owa młoda i obrotna osoba kilka razy odwiedzała Tarnów, każdego razu w okolicznościach dość podejrzanych. Otóż, jesienią 1911roku bawiła się Weberówna w Tarnowie i zamieszkała wraz z rotmistrzem von Sruve w hotelu, gdzie była zameldowana jako jego żona. Bywała Weberówna w Tarnowie i bez rotmistrza i pod innym nazwiskiem. Policja ustanowiła, że miała ona stosunki z niejakim Beniaminem Gawryłowiczem i innymi tarnowskimi „finansistami”, którzy mieli jej pomóc przy kupnie willi, również „eskontowaniu weksli jakiegoś Radziwiłła i w innych niejasnych pertraktacjach” .Weksle okazały się bardzo podejrzane, możliwe iż sfałszowane, więc oczywiście odmówiono ich przyjęcia do opłaty. Policja lwowska od dłuższego czasu zwróciła baczną uwagę na uczynki rzekomej baronowej von Struve i zatrzymała ją, jak tylko ona po raz kolejny zjawiła się we Lwowie. Aresztowana zaprzeczała stanowczo, że zajmowała się szpiegostwem na rzecz Ochrany warszawskiej i twierdziła, że miała do barona von Struve wyłącznie stosunek romantyczny i chciała wyjść za mąż. Na jej alarmujący telegram przybył z Warszawy rotmistrz von Struve, który potwierdził zeznania narzeczonej i zapewnił o jej niewinności.

Kobieta szpieg – Weberówna

Ale sędzia śledczy nie uwierzył złożonym przez nich oświadczeniom i wydał rozkaz aresztowania również barona von Struve. W Tarnowie aresztowano też Gawryłowicza, który jak okazało się „dość często miał nieporozumienia ze sprawiedliwością i był już kilkakrotnie karany”. Sprawa wzbudziła ogromne i niezdrowe zainteresowanie w całej Galicji. Rotmistrz ogłosił, że zamierza wziąć ślub z Weberówną nawet we lwowskim więzieniu. W sprawie aresztowania barona von Struve natychmiast interweniował konsul rosyjski we Lwowie, otóż sędzia śledczy postanowił wypuścić rotmistrza na wolność. Ostatni jednak nie chciał opuścić więzienia bez Weberówny. W sprawie szybkiego ślubu zaszły jednak pewne trudności rzeczy formalnej. „Konferencja Werbówny z baronem von Struve i pastorem ewangelickim, w obecności sędziego Zgóralskiego i obrońcy dra Solańskiego, trwała przeszło godzinę i Weberówna twierdziła, że zapowiedzi ich wyszły w Wiedniu. Pastor jednak oświadczył, że dopóki nie będzie miał świadectw stamtąd i nie otrzyma pozwolenia władz politycznych rosyjskich, nie będzie mógł dać ślubu”. Dalsze dochodzenia sądowe wykazały, że von Struve nie brał udziału w aferach Weberówny i nic o nich nie wiedział. Jej działalność szpiegowska według wersji śledztwa miała raczej charakter polityczny, a nie wojskowy i mogła być wyłączona spod odpowiedzialności kryminalnej. Sędzia śledczy uważał, że w tej sytuacji nie było podstaw dla przekazania sprawy do trybunału karnego. Pozostało tylko oskarżenie w sprawie fałszywego meldowania w hotelach lwowskich i tarnowskich. Baron von Struve był zwolniony z aresztu i oczekiwał na pozytywne rozstrzygnięcie sprawy Weberówny i wyjazd z nią do Warszawy. Tymczasem, w związku z aresztowaniem Gawryłowicza, zgromadzono przeciwko Weberównie nowe zarzuty, tym razem charakteru kryminalnego. Okazało się ,że Weberówna pozostawała „w zażyłym stosunku z owym Gawryłowiczem. Przed kilku tygodniami przyjechała do Tarnowa jako doktor medycyny, zajęła w hotelu dwa pokoje, kazała sobie przydzielić specjalnego kelnera i pokojówkę i opowiadała, że przyjedzie do niej książe Radziwiłł, z którym przeprowadza pewien interes. Równocześnie za pośrednictwem Gawryłowicza starała się eskontować weksle z podpisem Radziwiłła i innych osób z arystokracji. Gdy „interes” się nie udał, wyjechała do Rzeszowa, gdzie przedstawiła się również jako doktor medycyny i kandydatka na dyrektorkę miejscowego szpitala, chciała eskontować te same weksle, a gdy i tam się nie powiodło, ponowiła próby we Lwowie, gdzie prosiła o pośrednictwo inżyniera H., który jednak odmówił. „Policja również dowiedziała się, że Weberówna wyłudziła znaczniejszą sumę pieniędzy od bogatego obywatela pana G., z którym się znała we Lwowie. Gazeta „Słowo Polskie” pisała, że śledztwo najbliższym czasem może ogłosić jeszcze niejedną „sensację” o aferach młodej awanturnicy. Baron von Struve był szokowany i zgorszony sensacyjnymi wiadomościami o przykrym zachowaniu narzeczonej i postanowił zerwać z nią wszystkie stosunki i jak najszybciej wyjechać do Warszawy. Tym razem śledztwo zebrało wystarczające oskarżenia przeciwko Weberównie i Gawryłowiczowi i oboje trafili do więzienia kryminalnego na dłuższe terminy. O dalszych losach pięknej awanturniczki Weberówny nic nie wiadomo.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 19 (407), 18 – 31 października 2022

X