Była kiedyś w Żółkwi ulica… Żółkiew końca XX w.

Była kiedyś w Żółkwi ulica…

Miastom sens i urodę nadają ludzie. I nie chodzi tu li tylko o architektów czy budowniczych, ich wiedzę, zdolności, wizje artystyczne, lecz o tych, którzy tworzą historię miasta. Wielu pozostawia w nim swój trwały ślad. Jednych wspomina się często, pisze ich biografie, nazywa ich imieniem place i ulice; inni pozostają jedynie w pamięci rodziny…

Ul. Lwowska w Żółkwi

Był rok 1924, pogodny dzień – sobota 21 czerwca. Tego dnia Żółkiew była świadkiem niezwykłej dość uroczystości w dziejach miasta: tymczasowy zarząd miasta nadał nestorowi miejscowych lekarzy, dyrektorowi szpitala powszechnego dr. Karolowi Muszkietowi w uznaniu jego 50-letniej znojnej i owocnej pracy społecznej jako lekarza, ordynatora i długoletniego radnego miejskiego honorowe obywatelstwo i nazwał ulicę Szpitalną jego nazwiskiem. Sala obrad Rady miejskiej zapełniła się w samo południe tego dnia gośćmi – przedstawicielami miejscowych władz, duchowieństwem obu obrządków, przedstawicielami pułku stacjonującego w mieście, członkami Rady Przybocznej Tymczasowego Zarządu Miasta, przedstawicielami organizacji społecznych i zboru izraelickiego. Do jubilata przemówił komisarz rządu p. Stanisław Gorecki, na koniec wręczając mu okazały dyplom honorowego obywatela – zaprojektowany przez Rudolfa Mękickiego, kustosza Muzeum Narodowego im. Jana III Sobieskiego, w ozdobnej oprawie wykonanej przez zakład introligatorski Aleksandra Semkowicza ze Lwowa. Przemawiali też radca Sawicki w imieniu Sokoła i Organizacji Narodowej oraz p. S. Zimmels w imieniu zboru izraelickiego. Wielce wzruszony jubilat – znany w mieście ze swej skromności – dziękował za uznanie i zaszczyt. Następnie cała zgromadzona publiczność udała się na ulicę Szpitalną, gdzie nastąpiło uroczyste odsłonięcie tablicy z nazwą „Ulica Dr. Karola Muszkieta”. Ponoć później dr Muszkiet – znany i ze swego humoru – zwykł był mawiać z przekąsem: Przedtem Żydzi wylewali nocniki na Lwowską, a teraz wylewają je na Doktora Muszkieta. Nie była to okazała ulica, zresztą i sam szpital nie był budynkiem okazałym.

Przyjechał Karol Józef Muszkiet do Żółkwi w 1874 r., mianowany przez Wydział Krajowy na lekarza ordynującego, i zapuścił korzenie. Zjechał z kuframi i rodziną – z co dopiero poślubioną małżonką Jadwigą Anną z Machniewiczów i teściową Leopoldyną z Kozłowskich Machniewiczową, wdową po oficjaliście dóbr leżajskich Janie. Karol i Jadwiga poznali się w Krakowie. On młody, 28-letni doktor nauk medycznych, w tym czasie już „magister położnictwa” a od 2 lat asystent prof. Lucjana Rydla w klinice okulistycznej Uniwersytetu Jagiellońskiego; ona – świeżo upieczona absolwentka Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego w Krakowie. Ślubowali sobie przed ołtarzem w kościele pw. św. Szczepana w Krakowie. W rok później, już w Żółkwi, przyszedł na świat ich pierworodny – Stanisław, a potem kolejno Jadwiga i Karol. Rodzina Muszkietów zamieszkała w domu przy ul. Lwowskiej 25. Przez 11 lat wsparciem i  doświadczeniem dla pani domu była jej matka – Leopoldyna Machniewiczowa. Pani Leopoldyna szybko dała się też poznać z jak najlepszej strony żółkiewskiej społeczności i gdy zmarła w grudniu 1885 roku, wspominana była jako „niewiasta wielkiej pracy i chlubnych cnót domowych”. Częstym gościem w domu pp. Muszkietów był młodszy brat Jadwigi – uzdolniony student krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, uczeń Jana Matejki, Franciszek Jan Machniewicz, a jako że w tamtych czasach mieszkał jeszcze kątem na terenie szkoły, zapisując się w 1883 roku na studia w monachijskiej Akademie der Bildenden Künste na kurs do prof. Aleksandra Wagnera, podał adres w Żółkwi przy ul. Lwowskiej jako swój domowy. Franciszek przyjeżdżał tu na dłuższe pobyty, utrwalając swym ołówkiem i pędzlem zapewne nie jeden z żółkiewskich zakątków. Ot, choćby cerkiew pw. św. Trójcy – akwarelę, którą zakupiło Towarzystwo Sztuk Pięknych w Krakowie, przeznaczając potem na loterię organizowaną dla swych członków w marcu 1891 r. w salach wystawienniczych w Sukiennicach. Szczęśliwym posiadaczem akwareli został nieznany z nazwiska jeden z członków Towarzystwa, mieszkaniec Lwowa, który zakupił los o numerze 5165…

Ślub dr. Karola Muszkieta z Jadwigą Machniewiczówną – wpis w Liber copulatorum

Jadwiga Muszkietowa nie podjęła (o ile na tę chwilę wiadomo) pracy jako nauczycielka, zajęła się wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu. Odeszła jednak młodo, w wieku 39 lat, w 1892 roku. Nie doczekała zamążpójścia swojej jedynej córki, Jadwigi z Rudolfem Alznerem, porucznikiem 4 pułku ułanów. Doktor Muszkiet dożył sędziwego wieku jako wdowiec…

Lokalizacja szpitala powszechnego w Żółkwi na planie katastralnym

Istniejący od 1844 roku szpital w Żółkwi, w chwili gdy dr Muszkiet objął w nim posadę lekarza ordynującego, znajdował się w dość opłakanym stanie. Inspektor sanitarny szpitali krajowych dr Jan Stella-Sawicki („pułkownik Struś” w powstaniu styczniowym 1863 r.) w jednym ze swoich sprawozdań pisał: Dwa lata temu (1872) szpital żółkiewski znajdował się w takim opłakanym stanie, że w raporcie moim nie wahałem się powiedzieć, iż pomimo odpowiedniego budynku, nie ma żadnych warunków istnienia jako zakład leczniczy (…) Nie było odpowiedniego lekarza, nie było rządcy, nie było bielizny, sprzętów i narzędzi chirurgicznych, a na utrzymanie chorych nie wystarczała ustanowiona taksa. Dzięki energicznemu zajęciu się Wysokiego Wydziału krajowego dziś szpital ten stał się jednym z najlepszych naszych zakładów leczniczych w Galicji. Mianowano ordynującym zdolnego, pracowitego i sumiennego lekarza; zorganizowano zarząd, poprawiono budynek, zwrócono największą baczność na żywienie, odzież i leczenie chorych, sprawiono potrzebne narzędzia, ulepszono kontrolę i zakład dźwignął się z upadku. Do podniesienia zakładu najwięcej przyczyniło się mianowanie ordynującym lekarzem dra Muszkieta (…) Sława starannego i umiejętnego leczenia chorych w zakładzie, ściągnęła doń cierpiących ze wszystkich stron. (…) Przed dwoma laty szpital nigdy nie miał więcej jak 812 chorych, a dzisiaj już nie jest w stanie pomieścić wszystkich, którzy w nim szukają ratunku lub pomocy.

Jan Stella Sawicki, inspektor szpitalny

Trzeba przy tym wspomnieć, iż szpital postawiono na nogi nie tylko dzięki energii i zapałowi dr. Muszkieta, nie byłoby to możliwe bez wysiłków burmistrza notariusza Antoniego Niementowskiego i jego zastępcy Franciszka Zonera (Zonnera) oraz członka Rady szpitalnej ówczesnego wikarego ks. Izydora Sakowskiego. Wkrótce zapadła decyzja o rozbudowie szpitala. Wiązało się to z utworzeniem oddziału dla obłąkanych i przeniesieniem do żółkiewskiej placówki części chorych z Kulparkowa pod Lwowem. Początkowo wynajęto tuż obok starego szpitala dom za 100 złotych reńskich rocznie, w którym pomieszczono 12 łóżek dla rekonwalescentów po zabiegach chirurgicznych, gmina następnie zaciągnęła pożyczkę (spłacaną z sum wpływających za leczenie) i rozpoczęła w tylnej części ogrodu dotychczasowego szpitala budowę nowego, parterowego budynku docelowo dla 60 chorych, kancelarię i kuchnię szpitalną, mieszkanie rządcy i magazyn. W salach wszędzie czysto, porządnie, wentylacja dobra; obsługa chorych staranna i umiejętna, w składach porządek; wychodki czyste i nie cuchnące; żywienie chorych wyborne; bielizna i sprzęty używane przez syfilitycznych oddzielone od bielizny i sprzętów innych chorych; na strychu urządzone porządne składy na rzeczy chorych; w drewnianym budynku w ogrodzie postawiono piec i urządzono bardzo dobrą pralnię. Jak widać za nowych „rządów” dra Muszkieta szpital prowadzony był wzorowo. Chodziły co prawda pogłoski, że żywienie chorych jest nieodpowiednie, jednak inspekcja ich nie potwierdziła.

Z przyjemnością donoszę Wysokiemu Wydziałowi krajowemu, iż pogłoski te są fałszywe i bez żadnej podstawy. Chorzy garną się do szpitala tak, jak tego nigdy nie było, bo w zakładzie znajdują umiejętne i ludzkie pielęgnowanie i najstaranniejszą opiekę. Obłąkani są utrzymani i żywieni bardzo dobrze, pokarm mają taki sam jak w Kulparkowie; potrawy w kuchni przyrządzają się smacznie, a wszystkie zapasy w spiżarni znalazłem w najlepszym gatunku. Chorzy wyglądają dobrze, są ubrani bardzo czysto i porządnie, lepiej nawet jak w Kulparkowie, gdyż otrzymali nowe kurtki i pantalony z bardzo ładnej i trwałej materji.

A propos wychodków: To dzięki staraniom dr. Muszkieta zastosowano w żółkiewskim szpitalu nowoczesny na owe czasy i wydawało się praktyczny (choć niektórzy mieli co do tego wątpliwości i np. w lwowskim szpitalu powszechnym miano wprowadzić jego modyfikację) system beczkowy typu Heidelberskiego. Ponadto dla zaoszczędzenia wydatków dawano z jego zalecenia wyrabiać niektóre przyrządy chirurgiczne i do opatrywania ran miejscowym rzemieślnikom.

Karol, syn dr. Karola Muszkieta wśród maturzystów C.K. Gimnazjum im. Franciszka Józefa we Lwowie (wł. Jola Lipińska)

W 1919 roku szpital liczył 120 łóżek, z których aż 50 przeznaczonych było dla chorych wenerycznie, jako że problem ten w tym okresie narastał ze względu na szerzącą się prostytucję a co za tym idzie coraz większą liczbę zachorowań zarówno wśród kobiet „lekkich obyczajów” jak i żołnierzy. Austriackie władze wojskowe, jak zauważał dr Muszkiet na łamach wydawanego w Krakowie pisma Krajowego Stowarzyszenia Czerwonego Krzyża „Walka o Zdrowie”, zajmowały się tym przejściowo, nawoływał więc do wprowadzenia ścisłego nadzoru lekarskiego i centralizacji wysiłków. Trudno było bowiem poradzić sobie szpitalom powszechnym, w tym i żółkiewskiemu, z nawałem chorych wenerycznie, ze względu na brak specjalistów oraz urządzeń laboratoryjnych, długi czas leczenia i rekonwalescencji.

Myli się ten, kto pomyśli, iż dr Muszkiet miał na uwadze wyłącznie szpital. Z racji swego zawodu i zajmowanego stanowiska również jako długoletni radny miasta starał się dbać o zdrowie mieszkańców, zwracając m.in. uwagę na jakość wody pitnej i stan wodociągów.

Zachował się dr Muszkiet przez lata we wdzięcznej pamięci pacjentów, którzy jak to w zwyczaju kiedyś bywało, zamieszczali w prasie lokalnej i lwowskiej nie jeden raz podziękowania za niesioną pomoc, ofiarność i skuteczność.

Przed kilku tygodniami zachorował nam 4-letni synek na zapalenie mózgu. Słysząc wiele o znakomitej wiedzy lekarskiej dr. Muszkieta z Żółkwi i o niezwykłej jego gorliwości w leczeniu chorych mu powierzonych, udaliśmy się do niego z całem zaufaniem. Jakoż dr Muszkiet nie tylko że nie odmówił nam swej pomocy, ale z niezmordowaną gorliwością oddawszy się pielęgnowaniu naszego dziecka, po 6ciu nocach przy łożu chorego bezsennie spędzonych z tak ciężkiej choroby szczęśliwie je wyleczył. Podając czyn ten do powszechnej wiadomości spłacamy niniejszem nie tylko dług wdzięczności, któryśmy względem dra Muszkieta zaciągnęli za uratowanie dziecka naszego, ale nadto poczytujemy sobie za obowiązek sumienia złożyć należny hołd pełnej poświęcenia pracy, przechodzącej miarę zwykłych obowiązków, która oby znalazła jak najwięcej naśladowców! – Mierzwica, 21 maja 1876 – Antoni i Paulina Harasowscy.

Inny wyleczony zaś zakończył: by Go Opatrzność w jak najdłuższe lata dla cierpiącej ludzkości zachowała Stanisław Wiktorowicz.

Cmentarz w Żółkwi… Gdzieś tu jest pochowany dr Karol Muszkiet; gdzieś tutaj spoczywa jego małżonka – Jadwiga; to tutaj również znalazła miejsce wiecznego spoczynku teściowa doktora Leopoldyna z Kozłowskich Machniewiczowa. Zbigniew Hauser, autor „Podróży po cmentarzach Ukrainy” w tomie III napisał: Wielu inskrypcji zanotowanych w 1992 r. sześć lat później już nie odnalazłem. Ponieważ jednak do części z inskrypcjami polskimi przylega nowy cmentarz komunalny, należy mieć nadzieję, że przetrwa ona jeszcze przez długi czas.

Nie ma już ulicy dra Karola Muszkieta w Żółkwi… Pozostała tylko w pamięci i w inseratach w przedwojennych gazetach.

Anna Kozłowska-Ryś

Tekst ukazał się w nr 19 (407), 18 – 31 października 2022

X