„Lwowski Tesla”, który nie podbił świata Reklama firmy Rychnowskiego

„Lwowski Tesla”, który nie podbił świata

„Lwowskim Teslą” nazywają inżyniera Franciszka Dionizego de Velehrad Rychnowskiego (1850–1929), człowieka, który był pewien, że odkrył jedną z tajemnic wszechświata, opracował teorię życia wiecznego i metodę przedłużenia młodości. On też próbował podważyć teorię grawitacji samego Izaaka Newtona. To wszystko wytworzyło mu reputację dziwaka, pomylonego, otoczyło jego imię skandalicznymi wydarzeniami, a także stale przysparzało mu nowych wrogów. Pod koniec swego długiego życia był bardziej podobny do „mnicha z góry Atos” i pacjenta zakładu kulparkowskiego jednocześnie. Dziwnie wyglądał w tłumie ludzi na lwowskiej ulicy.

Franciszek Rychnowski

W nekrologach na jego śmierć czasopisma galicyjskie pisały o nim jako o postaci oryginalnej, popularnej w pewnych kołach, zasłużonym inżynierze i wynalazcy. „Słowo Polskie” nazwało go „nestorem lwowskich inżynierów, który życie swoje poświęcił wynalazkom, z których ostatni fluid zainteresował świat lekarski”.

Inne czasopismo charakteryzowało go jako człowieka cichego, pracowitego, który dni i noce spędzał w swej pracowni, zajęty rozmaitymi eksperymentami, które jednak nie doczekały się praktycznego zastosowania. Ten człowiek przez całe życie trzymał w ścisłej tajemnicy swoje najważniejsze wynalazki. Nic dziwnego, że „Gazeta Lwowska” już w dzień jego pogrzebu pytała: „czy spadkobiorcy śp. Rychnowskiego znają tajniki jego wynalazków?”. Niedługo potem okazało się, że nie znają i prowadzone, a nawet opisane przez niego eksperymenty nikt nie może powtórzyć po dzień dzisiejszy. W tytułach innych artykułów o nim czytamy: „Sensacyjna tajemnica lwowskiego wynalazcy”, czy też „Franciszek Rychnowski – lwowianin”, który „zmaterializował elektryczność”. Opinię o nim za życia, w chwili śmierci i obecnie są często sprzeczne ze sobą. O tym pisała jeszcze w 1929 roku „Gazeta Poranna”: „Rychnowski cieszył się w pewnych kołach niezwykłą popularnością i uznaniem. Inne natomiast koła występowały wobec niego bardzo krytycznie”.

Kimże był ów „lwowski Tesla”, człowiek pełen sekretów i tajemnic, niesamowitych wynalazków i idei? Najlepiej o tym opowiada życiorys spisany przez niego własnoręcznie w 1929 roku niedługo przed śmiercią. Urodził się na Morawach w polskiej rodzinie szlacheckiej. Był absolwentem Politechniki Wiedeńskiej, otrzymał wykształcenie w dziedzinie elektrotechniki, kalorymetrii, mechaniki. Pasjonowała go również fototechnika. W 1876 roku przyjechał po raz pierwszy do Lwowa „z poczuciem i odwagą pioniera przemysłu i wiedzy”. Założył firmę do robót mechanicznych i elektrotechnicznych. Ogromne wrażenie zrobiła na nim światowa wystawa w Paryżu. Od tego czasu zajmował się wyłącznie elektrotechniką. Jeszcze w drodze z Paryża do Lwowa sporządził szkice i rysunki do zbudowania dużej dynamo-elektrycznej maszyny i oddał je w Krakowie do fabryki Petersteina. Na wystawie w Paryżu przedstawił też swoje wynalazki, za które otrzymał nagrodę – wielki srebrny medal wystawy i złoty medal francuskiej Akademie Nationale, a także nagrodę od austriackiego c.k. Ministerstwa Przemysłu i Handlu. We Lwowie osiągnął wysoką pozycję zawodową dzięki projektowaniu i wykonaniu oświetlenia nowego gmachu Sejmu Galicyjskiego. Z sukcesem wykonywał liczne zamówienia z zakresu elektrotechniki oraz wentylacji i ciepłownictwa. Zarobił duże pieniądze, kupił kamienicę przy ul. Chorążczyzna 15. We Lwowie osiągnął „renomeé i zaufanie publicznych odbiorców”. Otrzymał też 10 austriackich, 10 węgierskich i 1 niemiecki patentów. Król rumuński Karol I zlecił Rychnowskiemu wykonanie ogrzewania i oświetlenia elektrycznego w zamku królewskim Peleş w Sinaia. Król odznaczył go złotym medalem zasługi Serviciu Credinciosu.

Laboratorium F. Rychnowskiego

We Lwowie Rychnowski wstąpił do renomowanego Towarzystwa Politechnicznego, ale odmówił objęcia posady profesora na Politechnice Lwowskiej. W całości zagłębił się w konstruowanie nowych maszyn i eksperymenty z elektrycznością. Również wynajduje sposób uzyskania kolorowych fotografii w barwach naturalnych. Była to technika nieznana w Europie. Zrobił kilkaset fotografii Lwowa z przełomu stuleci. Część fotografii do teraz znajduje się w zbiorach Muzeum Historycznego. Niestety w 1918 roku podczas walk o Lwów żołnierze ukraińscy rzucili do jego laboratorium kilka granatów ręcznych i zniszczyli sprzęty do fotografowania.

Wszystkie te osiągnięcia były niepodważalne, a nagrody jak najbardziej zasłużone. Inaczej wyglądała sprawa z licznymi odczytami Rychnowskiego w Towarzystwie Politechnicznym i nie tylko, gdzie wygłaszał daleko idące idee i teorie, które podważały jego autorytet i nawet były powodem skandali naukowych i przysporzyły mu nowych wrogów. Z czasem ukształtowała się o nim opinia dziwaka, a nawet alchemika…

Była jednak najważniejsza ideé fixe, której Rychnowski poświęcił kilka ostatnich dziesięcioleci swego życia. Chodziło o tajemniczy i niezbadany do dziś „eteroid”. Sposób pozyskania „eteroidu” wynalazca przez całe życie utrzymywał w ścisłej tajemnicy, nigdy go nie opatentował. Rychnowskiemu udało się zbudować urządzenia i wykonać szereg doświadczeń, „które wykazały, że ma się do czynienia z dziwaczną, nadzwyczaj subtelną materią, którą można do naczyń uzbierać i przechowywać”. Materia ta była natury metalicznej, zielonkawego koloru, podobna do „żywego srebra”. Doszedł do hipotezy, że „eteroid” jest podstawową formą materii i energii, jest „podstawą nie tylko elektryczności, lecz także światła dziennego, że jest też zasadniczą podstawą chemizmu… Cała żywa dynamika, tak ziemska, jak też wszechświatowa uzasadnia się w istnieniu i czynności tej cudownej materii…”. Tak fantastyczny opis nie mógł przychylić do niego uczonych z Krakowskiej Akademii Umiejętności i Akademii Nauk w Petersburgu, Rzymie, Sztokholmie, Filadelfii, do których wysłał zawiadomienie o swoim odkryciu.

Liczne doświadczenia wykazały jednak, że tajemniczą materię w kształcie zielonkawych kulek Rychnowski naprawdę umiał wyprodukować na swoich urządzeniach. Ale konstrukcja tych maszyn była znana tylko jemu. Są pogłoski, że jedna amerykańska firma proponowała mu 4,5 mln dolarów, ale wynalazca odmówił. Dlaczego? Pozostaje to sekretem. Czy tylko z powodów patriotycznych?

Grób Rychnowskiego na cmentarzu w Krakowie

Uczony sformułował 20 punktów zastosowania „eteroidu” w medycynie dla leczenia różnych chorób. Skonstruował maszynę i przeprowadził eksperymenty w Szpitalu Powszechnym we Lwowie. W 1922 roku otrzymał nawet koncesję rządową od Ministerstwa Zdrowia Publicznego do prowadzenia legalnego punktu leczniczego dla naświetlenia pacjentów „eteroidami”. Wśród różnych efektów naświetlania Rychnowski wymienił „aktywizację powietrza atmosferycznego”, „otrzymanie potęgi życiowej i odporności organizmu przez osoby starszego wieku”, „wyleczenie z gruźlicy”, a nawet skuteczne leczenie nowotworów. Leczenie metodą Rychnowskiego nie było mitem. U niego leczył się m.in. Henryk Sienkiewicz i namiestnik Galicji ks. Eustachy Sanguszko. W latach 20. XX wieku powstało Towarzystwo dla Badania i Eksploatacji Wynalazków inż. Rychnowskiego. Założycielami były znane we Lwowie i Polsce osoby: Stanisław baron Heydel, inż. Edmund Libański, inż. Eugeniusz Porębski, czy też dr Jan Rozwadowski, dyrektor banku, czy Władysław Serwatowski, właściciel dóbr. Rychnowski bardzo szybko rozczarował się w działaniu tego Towarzystwa, które myślało tylko o zyskach, a nie o badaniach naukowych. Uczony przegrał też proces sądowy tej „spółki naukowej” i wycofał się z dalszej współpracy.

Zmarł we Lwowie 4 lipca 1929 roku. Liczne tajemnice i sekrety swoich wynalazków zabrał ze sobą do grobu. Czym był tajemniczy „eteroid” nikt na pewno nie może powiedzieć po dzień dzisiejszy.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 11 (399), 17 – 30 czerwca 2022

X