Ach, ten biały ekran… Fay Wray w „King Kongu”, wikipedia.org

Ach, ten biały ekran…

W latach 30. XX w. we Lwowie ukazywał się „Ilustrowany Dziennik Lwowski” z wymownym podtytułem „Teatr i film”. Było to pismo wydawane nakładem Spółki Wydawniczej „Dziennik Lwowski’, drukowane w drukarni „Dziennika Polskiego” we Lwowie przy ulicy Cichej 5. Redaktorami naczelnymi pisma byli Roman Dragan i J. Ellenberg. Przeglądnijmy czym żyła X Muza w czerwcu – lipcu 1928 r.

Okazuje się, że od chwili wynalazku braci Lumiére biały ekran stał się konkurencją dla sceny teatralnej. Pisano o tym w artykule „Współzawodnictwo”.

Współzawodnictwo między dramatyczną formą kompozycji literackiej i filmem, a w dalszem następstwie między teatrem a kinem zaostrza się z dnia na dzień, nabiera coraz wyrazistszych znamion otwartego konfliktu, zmierzającego do ostatecznej rozgrywki, która – oczywiście – z konieczności wcześniej lub później przyjść musi. Jednakowoż decydujące będzie zwycięstwo niecałkowitego, niezupełnego oddziaływania i zniekształconych wrażeń, jako jedynego, niezawodnego probierza wartości danej podniety. Najgłówniejszą przyczyną, paraliżującą wszechstronny wpływ filmu na widza, jest bezbarwność obrazów i niemożność zgodnego zespolenia. Są one usterką mniejszą, której choćby nie całkowite usunięcie, lecz w każdym razie znaczne ograniczenie, jest kwestją tylko kapitału, t. j. wybudowania przestrzennej sceny i wykonania precyzyjnego aparatu. Znaczenie widowisk świetlnych zależą w znacznej mierze od wypełnienia, względnie usunięcia pewnych braków, któremi są ciasnota ekranu i wyczerpujące dla oka drgania fantomu świetlnego oraz połączenia z niemi żywego dźwięku mowy ludzkiej.

Ale wspomniane niedomagania są niczem w porównaniu z ogromnemi trudnościami, które będzie musiał pokonać teatr, jeśli zechce się pokusić o przelicytowanie groźnego konkurenta. Dramat sceniczny rozporządza dowolnie kolorami oraz dźwiękiem artykułowanym i na tem polu prześciga film o poważny dystans, za to jest zamknięty nie zmienną linją przestrzeni świetlnej, lecz materjalną granicą, wskutek czego w stopniu wyższym podlega prawu bryłowatości i w akcji nigdy nie może rozwinąć takiego tempa, jakie najlepiej odpowiadałoby psychologji niecierpliwego podniecenia i modernistycznemu gustowi na wyścig żyjącego nowożytnego widza.

Oczywiście! — i ten problem od dawna usiłują rozwikłać najpoważniejsi reżyserzy i teatrologowie — w nowszych czasach z pomocą tak zwanej „sceny rotacyjnej”. Sprawnie obsługująca scena rotacyjna ułatwiłaby przyspieszenie akcji nie tylko w obrębie całości, lecz także w zakresie poszczególnych aktów i scen utworu dramatycznego. W ślad za przebudową sceny przyszłaby zmiana techniki dramatycznej, umożliwiająca wplatanie przestrzennie i czasowo odległych scen epizodycznych, czasem koniecznie potrzebnych dla uwypuklania zasadniczych rysów całości, o których obecnie wspomina się tylko marginesowo w komentarzach dialogowych, lub przemyca się je paljatywnemi środkami w „scenach kotarowych”.

Garry Cooper – takim zapamiętały go miliony, quadcinema.com

Czy teatr nabierze wnet rozmachu i nadrobi opóźnienie, czy też pozostanie w tyle z rezygnacją — rozstrzygnie przyszłość.

Okazuje się, że kino też nie miało słodko. Wszędzie kasa, kasa, a gdzie kasa – tam podatki i „Krytyczny okres dla kin”. Ale będzie też i o stronie moralnej…

Piszemy o krytycznym okresie i dlatego także, jak corocznie tak i teraz wskutek sezonowej choroby ogórkowej chudną trochę kasy kinowe. Tak, to prawda! — lecz oprócz tego istnieją inne jeszcze powody zaniepokojenia i złego humoru przemysłowców z pod znaku dziesiątej muzy. Koszmarem, który im zatruwa wiarę w przyszłość, jest okrutny, nielitościwy, żarłoczny i nieustępliwy moloch podatkowy. I niewątpliwie w najbliższych miesiącach powinna przyjść jakaś gruntownie przemyślana, do warunków gospodarczych państwa racjonalnie przystosowana, reforma systemu podatkowego od widowisk świetlnych.

Czynniki rządowe zapowiedziały już nawet taką rewizję, rozumiejąc dobrze, że dotychczasowy wymiar podatku jest rzeczywiście za wysoki. Że rozwiązanie tej pilnej sprawy pójdzie w kierunku obniżenia podatku, to nie ulega wątpliwości — zresztą zupełnie słusznie; lękamy się tylko, czy moralności publicznej i kulturze umysłowej ogółu nie przyniesie więcej szkody niż pożytku ujednostajnienie obniżonego podatku dla wszystkich kin i dla wszelkiej choćby cenzuralnej produkcji filmowej.

Musimy przecież pamiętać o tem, że film jest nie tylko idealnym środkiem wymiany i popularyzowania wszelakich zdobyczy naukowych, kulturalnych i cywilizacyjnych, lecz także widowiskiem, które działa bardzo silnie na ludzką wyobraźnię, kształtuje ją, nastawia w pewnym kierunku tęsknoty, wzmaga pobudliwość i urabia odpowiednio mentalność. I o ile jest wskazane popieranie i odciążanie przedsiębiorstw kinowych, aspirujących artystycznie, respektujących wartości moralne państwowe, społeczne i ogólnoludzkie — o tyle znów skutecznemi środkami należałoby je ograniczać, gdy się stają czynnikiem defetyzmu, rozkładu, zdziczenia, rozstroju i nihilistycznej abnegacji. Sama cenzura nie wystarcza, gdyż istnieje zbyt dużo sposobów zmylenia czujności cenzorskiej i przyzwoitego zamaskowania najszkodliwszych intencyj. Film, gloryfikujący genjalnych złoczyńców, poczuciu obyczajności i surowości policyjnej czy prokuratorskiej, złoży w ofierze kilka moralizujących napisów, a nawet głowy przestępców w ad hoc skonstruowanem „moralnem” zakończeniu, lecz te piękne nauki pozostają bez żadnego wpływu, natomiast z obrazów przemawiający kult brutalnej siły, przewrotnej zręczności rozpala młode głowy, roznamiętnia serca. I w każdem większem środowisku obok teatrów świetlnych, z pewnością pożytecznych, istnieją przedsiębiorstwa czysto spekulacyjne lub zgoła szkodliwe. Dlatego też właśnie przy wymiarze podatku należałoby traktować kina indywidualnie i te, które niosą zdrowe posłannictwo, powinno się uprzywilejować w stosunku do innych: spekulatywnych lub narkotyzująco działających.

Na razie wstrzymujemy się od definitywnych wniosków, odnoszących się do lokalnych stosunków lwowskich; obecnie gromadzimy notatki i dane statystyczne, ilustrujące wartość wydajności poszczególnych filmów i w stosownym czasie podamy próbę zaszeregowania kin lwowskich według skali użyteczności, artyzmu i poziomu moralnego.

Obraz czarno-biały zaczynał powoli odchodzić, jak znikło kino nieme, a na jego miejsce wszedł kolejny wynalazek zza oceanu. Artykuł „O filmie kolorowym” o perspektywach kina barwnego i nie tylko…

Pomysłowi i wiecznie przedsiębiorczy Amerykanie mają olbrzymie zasługi, jeśli chodzi o oryginalność w technice filmowej i o zniżenie się do rzeczywistego życia na ulicy. W tej pogoni za rzeczywistością życia sięgnęli Amerykanie po zagadnienie firnu barwnego. Ostatniemi czasy rozegrała się na łamach prasy filmowej amerykańskiej walna bitwa o filmy kolorowe. Krótko mówiąc zwyciężyła teza, że należy produkować filmy barwne, jako bardziej do życia zbliżone. Jednak stanowisko większości krytyków amerykańskich było bardziej teoretyczne, aniżeli życiowe, gdyż nie uwzględniało psychologji ludzkiej, a co zatem idzie, stanowisko to nie wytrzyma próby życia. Wyjątkowo jednak pomyślnie barwność została zastosowana do filmu „Czarny Pirat”. Jeśli jednak wnikniemy głębiej w przyczyny, które spowodowały, że „Czarny Pirat” tak wielkie wszędzie osiągnął sukcesy, to zrozumiemy, że nie spowodowała tego sama „barwność” filmu, a tylko współdziałało tutaj kilka czynników, z których najważniejszym jest owiana szczerym romantyzmem epoka piratów i żaglowych statków.

Któż jeśli nie Napoleon romantyzmu — Byron, wypowiedział się w cudnych strofach „Korsarza”. Zrozumiałe jest, że film, oparty na epokach dawnych, kiedy to noszono zachwycająco barwne i grające tęczą szaty, taki film bardzo słusznie będzie liczył na długotrwałe powodzenie. Równie chętnie każdy obejrzy film, poświęcony wyłącznie piękności natury, rozumiejąc, że chcąc oddać piękno wschodu słońca w górach, musimy to utrzymać w odpowiednich barwach. Rzecz jednak całkiem się zmienia, kiedy chodzi o filmy zwykłe, filmy z życia współczesnego i dlatego śmiem twierdzić, że filmy kolorowe nie opanują świata. Zdaniem mojem filmy kolorowe nie będą miały powodzenia, gdyby nawet pod względem technicznym były doskonałością.

W roku 1912 towarzystwo „Pathe Freres” przysłało pewnej firmie amerykańskiej kilka wspaniałych krótkich kolorowych filmów, które osiągnęły szczyt powodzenia. I oto wielkie wytwórnie filmowe zaczęły szybko naśladować „Pathe Freres”. Wkrótce jednak wytwórnie te zaczęły otrzymywać telegramy od kin następującej treści: „Proszę nam więcej kolorowych filmów nie nadsyłać, bowiem nie budzą już zainteresowania”. Gdy się o tem dowiedziano, zastanowiono się poważnie nad przyczyną deprecjacji tych filmów i zaczęto pilnie śledzić każdy film kolorowy, zwracać uwagę na harmonję barw. W końcu reżyserzy doszli do wniosku, że przyczyną braku ich popularności było podłoże czysto psychologiczne. Po pierwsze każdy rodzaj sztuki musi przede wszystkiem przemówić do naszej wyobraźni, jeśli jednak nie przemawia — to nie jest sztuką. Gdy jesteśmy w kinematografie, zdajemy sobie dokładnie sprawę, że są to tylko fotografje, rzucone na ekran i uruchomione, jednak gdy zapominamy o tem wszystkiem, wtedy działa tylko nasza wyobraźnia, ale gdy artyści nagle zaczęliby do nas przemawiać, gdy działać by musiał jeszcze jeden zmysł — słuch, wtedy złudzenie prysłoby. Gdy orkiestra stara się naśladować niektóre naturalne dźwięki, jak na przykład: tłuczenie szkła, przewrócenie się krzesła, znowu efekt zepsuty. Naśladowania takie, jak strzały na wojnie, bicie w bęben, świst wiatru, potęgują jeszcze wrażenie, lecz gdy przekraczają granicę i starają się naśladować śmiech, płacz, świst, wtedy wyobraźnia nasza „kuleje”, a efekt jest śmieszny.

Tak samo dzieje się z barwami. Efekty barwne są idealne dla obrazów fantastycznych, alegorji, lub dla takich filmów jak „Peter Pan”, „Złodziej z Bagdadu”, lecz przeciętny dramat lub sztuka, daje więcej wrażenia w barwach zwykłych, dlatego, że kolory przekraczają nieuchwytną linję demarkacyjną między światem realnym a fantazją, i udzielają zbyt mało miejsca wyobraźni.

Film kolorowy będzie chybionem przedsięwzięciem, a film mówiony będzie niedorzecznością W filmie bezbarwnym otrzymujemy doskonały efekt przez pokazanie nam czerwonego refleksu światła, granatowego zmierzchu srebrnej poświaty księżyca, którego wrażenie potęguje się przez kontrast. Wszystko to budzi nas do marzeń, co każe zapomnieć na chwilę o rzeczywistości, co w nas budzi zachwyt, emocję, — musi być wchłonięte, bo przemawia do naszej wyobraźni. Jeźli nastąpi era filmów kolorowych, to możemy być pewni, że niedługo to potrwa. Barwny film, a potem film mówiony, znajdzie się w niebezpiecznym sąsiedztwie innej Muzy, Muzy dramatu, żywego słowa. A wówczas kto wie, co się z filmem stanie.

Każdy czytelnik był ciekaw, co robią jego ulubieni aktorzy, jakie filmy są kręcone i niebawem ukażą się na ekranie. O tym „Kronika filmowa”:

Nowa para „Idealnych Kochanków”. Po niebywałem wprost powodzeniu, jakiem cieszy się ostatnio w Ameryce film p. t. „Legjon Skazańców”, którego jednym z najwybitniejszych walorów jest nieprzeciętna gra dwojga młodych aktorów Gary Coopera i Fay Wray (Partnerki Emiia Januingsa w filmie „Ulica grzechu”) naczelny dyrektor produkcji „Paramount’u”, Jesse L. Lassy, postanowił, iż aktorzy ci grać będą w całym szeregu filmów razem, i stanowić mają tzw. parę „idealnych kochanków” na wzór Ronalda Colmana i Vilmy Banky

Ha! ha! ha! Tak zatytułował jeden z krytyków nowojorskich swą krytykę o filmie Harolda Lloyda p. t. „Nieboraczek”. W tekście zaś pisał co następuje: Mój synek śmiał się tak bardzo, że balem się, że się zachłyśnie, ale co gorszę, sam śmiałem się do tego stopnia, że straciłem możność uważania na malca”.

Pola Negri w siwej peruce. W ostatnim swym filmie, którego oryginalny tytuł brzmi „Trzej grzesznicy”, ukazuje się Pola Negri w białej peruce, ponieważ treść filmu wymaga, aby główna jego bohaterka w przełomowym momencie akcji osiwiała nagle. Film reżyserowany jest przez Rowlanda V. Lee, którego wspaniale potraktowany „Drut kolczasty” wysunął na czoło młodych reżyserów amerykańskich. Film ten ponadto znamienny jest i pod tym względem, iż poza główną aktorką — Polką i reżyserem Amerykaninem pozostałe role wykonują przeważnie Europejczycy.

Wbrew obiegającym prasę pogłoskom, jakoby Adolphe Menjou zamierzał przenieść się do Europy, zawarł on nowy kontrakt z firmą „Paramount”. Richard Dix, oraz reżyser Josef von Sternberg również odnowili swe kontrakty.

Marie Prevost, wikipedia.org

Maria Prevost, znana publiczności z całego szeregu filmów salonowo erotycznych („Całuj mnie jeszcze”, „Kołowrotek małżeński” etc.) została zaangażowana przez firmę „Paramount” do filmu „The Racket”, w którym grać będzie obok Thomasa Meighana.

 

 

Pola Negri, jak donoszą z Ameryki zamierza wybudować w Los Angelos luksusowy hotel, który posiadać będzie własne lotnisko. Będzie to jedyny dotychczas hotel na świecie, posiadający tego rodzaju urządzenie. Sam budynek ma mieć 6 pięter i zawierać 210 pokojów. Plany projektuje architekt Richard M. Pates jr.

Banalna Apolonia Chałupiec z Lipna i znana wszystkim Pola Negri to ta sama osoba, NACEgzotyka. Bujne życie świata egzotycznego z przyrodą barwną, roześmianą beztrosko w żarliwych promieniach podzwrotnikowego słońca, zawsze pociągało umysły i serca ludzkie. Zwłaszczcza „Wschód”, ów opiewany raj z tysiąca i jednej nocy, jak najczarowniejsza bajka budził zawsze piękne marzenia u młodych i starych. Dlatego też, ile razy pojawi się film, przenoszący nas w niesamowite dziedziny egzotyzmu, zawsze tłumnie pospieszamy, by je oglądać. Filmem, podobnym do „Czanga”, przedstawiającym oryginalne życie afrykańskie, będzie „Wyprawa myśliwska do Abisynji”. Operatorzy, przeszedłszy cały kraj od Djiputi przez Dire-Daua, Horar, AdisAbeba, wzdłuż koryta rzeki Orno, uchwycili mnóstwo scen z dzikiego świata zwierzęcego, które odsłaniają przed wzrokiem widza groźny urok dżungli z jej tajemniczemi, drapieżnemi mieszkańcami.

Przegląd najbliższych nowości. W najbliższym czasie Lwów będzie miał sposobność oglądać kilka filmów pierwszorzędnej wartości. Wnet zostanie wyświetlony „Huragan”, pełen dramatycznego napięcia, olbrzymich namiętności i nadludzkich poświęceń. Film bardzo ciekawy, jako udała próba kooperacji polskich i zagranicznych artystów. Również polsko-niemieckim filmem będzie „Przedpiekle” Zapolskiej. Jest to niezwykle zajmujący obraz życia pensjonatów żeńskich. Nadto jest zapowiedziany „Drut kolczasty” z Polą Negri, „W sidłach życia” z Lyą de Putti, „Krwawa litera” z Lilianą Gish i wreszcie „Wyprawa myśliwska do Abisynji”.

A jednak doczekał się Lwów swego radia, NAC

Nie tylko kinem żył Lwów. Gdy inne miasta już się radiofonizowały, nad miastem wzrosło zagrożenie, że pozostanie „Lwów bez radiostacji”.

Dobrodziejstwo radja z błyskawiczną szybkością upowszechnia się po całej kuli ziemskiej. Zachód Europy, a szczególnie Ameryka, pokryły się już gęstą siecią stacyj nadawczych o dalekim zasięgu i mają mnóstwo amatorów-odbiorców, korzystających z tego najkulturalniejszego środka, umożliwiającego wszechstronne obcowanie z całym światem. Zamiłowanie do radja budzi się także w Polsce, choć dużo jeszcze na tem polu pozostaje do zdziałania.

Najintenzywniej i w stosunku do reszty Europy najnormalniej rośnie radjoamatorstwo w Poznanskiem, gdy cyfra abonentów dosięga 18 000, na drugiem miejscu stoi Kraków, a na trzeciem Katowice. Jak dotychczas, najbardziej upośledzonym jest Lwów, wraz z ogromną, południowo-wschodnią połacią Rzeczypospolitej; ta część kraju, posiadającego znaczną tradycję kulturalną, rokującą najlepszą przyszłość dla radjoamatorstwa, wskutek braku radjostacji we Lwowie, jest pozbawioną zasięgu detektorowego. Wprawdzie Lwów radjostację ma otrzymać, a nawet poczyniono już pierwsze kroki, jednak wskutek braku potrzebnych kapitałów, dotychczas nie przystąpiono do budowy; a przecież przy dobrej woli i nieznacznej pomocy państwa, zmontowanie stacji nadawczej da się urzeczywistnić.

O artystach z uśmiechem w rubryce „Humor filmowy”.

Rzewna „artystka”. W Hollywood opowiada się następującą historyjkę; Na jednem przyjęciu pewien, szukający przygód snob, w obecności licznych artystów filmowych zachwycał się jakiemś marnem filmem, a szczególnie grą drugorzędnej, nieznanej aktorki.

– Jak ona płacze! – unosił się. Jakżeż czarowną i fascynującą musi być w towarzystwie!

– Owszem – zareplikowała jedna z obecnych gwiazd – jest mdła, bezbarwna i przetłuszczona – nazywa się „miss gliceryna”.

Trafna definicja. Pewną gwiazdę filmową, słynącą z częstych zmian sympatyj sercowych, zapytano raz, jak się zapatruje na miłość.

– Miłość, mimo wszystko jest podobna do złego, rozwlekłego, nudnego obrazu filmowego — zawyrokowała. – Jak to ?! – wybuchło powszechne zdziwienie.

–Tak! – broniła się artystka – bo w miłości, jak w kiepskim filmie, we wszystkich aktach, jota w jotę, powtarza się to samo.

– A jednak miłość, to rzecz piękna – zauważono.

– O ile ma choć dwoje dobrych artystów – dokończyła złośliwie diva.

Została zachowana oryginalna pisownia

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 11 (399), 17 – 30 czerwca 2022

X