Ludobójstwo Ormian

Ludobójstwo Ormian

Wiek negacji zbrodni

Już od 102 lat rodziny ofiar ludobójstwa Ormian bezskutecznie czekają na jakąkolwiek formę sprawiedliwości czy choćby uznanie ich cierpienia przez Turcję. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że państwo tureckie już u schyłku I wojny światowej osądziło sprawców tej okrutnej zbrodni. Co zatem spowodowało, że Ankara konsekwentnie nie ustaje w swojej polityce negacji ludobójstwa?

Szacuje się, że w ciągu kilku lat trwania ludobójczego planu całkowitego usunięcia Ormian z terenów głównie wschodniej Anatolii zostało zamordowanych ponad 1,5 mln ofiar. Najintensywniejsza polityka czystek i deportacji przypadała na lata 1915-1917, choć jak podają niektórzy badacze, nawet do 1923 roku – czyli momentu powstania Republiki Turcji – trwały działania skierowane przeciwko Ormianom, które można objąć terminem ludobójstwa.

Zbrodnia misternie utkana
Zbrodnia była z pewnością bardzo szczegółowo zaplanowana, o czym świadczy przyjęte w 1915 roku przez władze Imperium Osmańskiego prawo pozwalające na deportację ludności ormiańskiej oraz konfiskatę i wywłaszczenie ich majątków. Po przegranej Imperium w I wojnie bałkańskiej, w 1913 roku do władzy w Konstantynopolu doszedł tzw. triumwirat wywodzący się wprost z ruchu młodotureckiego. To właśnie liderzy partii Ittihad, Mehmet Talaat Pasza (wielki wezyr, premier), Enver Pasza i Ahmed Djemal Pasza, wcielali w życie główne przesłanie Młodych Turków „Turcja dla Turków”, którego ofiarą w naturalny sposób stała się ludność ormiańska. Byli oni bowiem tradycyjnie postrzegani jako sojusznicy rosyjskiego cara i piąta kolumna działająca na korzyść Moskwy. Mając na względzie pierwsze porażki armii tureckiej z Rosjanami w trakcie już trwającej I wojny światowej w latach 1914-1915, nie trudno było zatem wzniecić antyormiańskie nastroje w Imperium Osmańskim.

Symboliczną datą rozpoczęcia ludobójstwa Ormian jest 24 kwietnia 1915 roku, kiedy przedstawiciele elity ormiańskiej w Konstantynopolu zostali aresztowani, przewiezieni do Anatolii i zamordowani. I choć następne lata miały okazać się najstraszniejsze dla narodu ormiańskiego przebywającego na terenach tureckich, to jednak nie sposób nie wskazać, że ludność ta od dłuższego czasu postrzegana była jako co najwyżej obywatele drugiej kategorii wielkiego Imperium Osmańskiego. Podpisany w 1878 roku przez sułtana Abdülhamida II Traktat Berliński gwarantował szereg praw i wolności dla mniejszości ormiańskiej, jednak jego główne postanowienia pozostawały w mocy jedynie na papierze. Pogromy Ormian z 1895, 1896 oraz 1909 roku stanowiły zatem krwawe preludium do zakrojonego na szeroką skalę planu dosłownego pozbycia się mniejszości ormiańskiej z obszaru Imperium, zrealizowanego w cieniu zawieruchy Wielkiej Wojny.

Sprawiedliwość zapomniana
Niewątpliwym sukcesem trwającej już od ponad 100 lat polityki Ankary odmawiającej uznania rzezi Ormian jako ludobójstwa (czyli zbrodni, która w prawnym rozumieniu nigdy się nie przedawnia i którą można sądzić bez względu na obywatelstwo osoby sprawcy lub miejsce popełnienia czynu) oraz kwestionującej podawaną przez stronę ormiańską liczbę ofiar, jest praktyczne nieistnienie w międzynarodowej świadomości faktu osądzenia tejże zbrodni przez państwo tureckie w latach 1918–1919.

W następstwie I wojny światowej rozgorzała żywa dyskusja dotycząca prawnej oceny czynów zbrodniczych popełnianych w czasie Wielkiej Wojny. Traktat Wersalski przewidywał postawienie przed obliczem sprawiedliwości międzynarodowej byłego cesarza niemieckiego, Wilhelma II Hohenzollerna. Wystarczyło jednak, że Holandia, na terytorium której Wilhelm II zbiegł po zakończeniu wojny, nie zgodziła się na wydanie upadłego kajzera, by zapowiadany w Wersalu proces cesarza nawet się nie rozpoczął. W powojennych Niemczech odbyły się tzw. procesy lipskie, jednak ich przebieg oraz ostateczny rezultat (skazano jedynie kilkanaście osób z 890 oskarżonych) zakrawa raczej o kpinę z poczucia sprawiedliwości dla ofiar działań zbrojnych w trakcie I wojny światowej.

Mocarstwa ówczesnego świata dążyły również do osądzenia sprawców ludobójstwa Ormian. Zapowiedziano to w treści Traktatu z Sèvres z 1920 roku, wskazując na konieczność powołania specjalnego międzynarodowego trybunału zdolnego ocenić straszliwą zbrodnię rozgrywającą się w sercu Imperium Osmańskiego. Rozgrywki polityczne pośród państw Ententy nie doprowadziły do wejścia w życie układu z Sèvres, choć jednocześnie udało się przeprowadzić szereg procesów krajowych w odchodzącym powoli do lamusa historii Imperium Osmańskim. Stało się tak dzięki powołanym w grudniu 1918 roku w Konstantynopolu oraz następnie w kilku prowincjach tureckich specjalnym sądom wojskowym, zorientowanym na osądzenie osób odpowiedzialnych za rzeź Ormian. W ich ramach przeprowadzono 63 postępowania, skierowane przeciwko liderom partii Ittihad, ministrom wojennych gabinetów, a także innym centralnym i lokalnym przywódcom tureckim, będących bezpośrednio zaangażowanych w politykę deportacji i eksterminacji ludności ormiańskiej. Odbyły się również procesy triumwiratu, jednak wobec ucieczki Mehmeta Talaata Paszy, Envera Paszy i Ahmeda Djemala Paszy z terytorium tureckiego w listopadzie 1918 roku, wszystkich trzech przywódców ruchu młodotureckiego skazano zaocznie. Wielkiego wezyra, Mehmeta Paszę, sprawiedliwość dopadła jednak ledwie kilka lat później wprost na berlińskiej ulicy. Został on zgładzony przez ormiańskiego zabójcę, którego następnie sąd niemiecki uniewinnił. Ostatnie badania historyków oraz prawników ponadto dowodzą, że przynajmniej trzy postępowania zakończyły się egzekucją skazanych, w tym m.in. gubernatora prowincji Yozgatu, Kemala Beya.

Warto wreszcie wskazać, że dziedzictwo prac wojskowych trybunałów to prawne zdeterminowanie odpowiedzialności przywódców państwa tureckiego za ludobójstwo. I choć termin ten jeszcze nie funkcjonował w prawnym bądź popularnym obiegu na początku lat 20. ubiegłego stulecia, to jednak właśnie tak należy dziś spojrzeć na masowe mordy ludności ormiańskiej, kryjące się za suchymi pojęciami „deportacja” czy „przesiedlenie”. Bez wątpienia, główna przesłanka zbrodni ludobójstwa, tj. celowe wyniszczenie całości lub części danej grupy narodowej lub etnicznej, została spełniona, co też zostało dowiedzione przed sądami w Konstantynopolu i innych miastach tureckich po zakończeniu I wojny światowej.

Turbulencje polityczne, które przetoczyły się przez terytorium tureckie w owym czasie – wojna z Grecją czy okupacja Konstantynopola przez Brytyjczyków, trwająca aż do 1923 roku – wyniosły do władzy grupę tzw. kemalistów, skupionych wokół postaci Mustafy Kemala Atatürka. Nastawiony nacjonalistycznie Atatürk szybko rozwiązał funkcjonujące jeszcze sądy wojskowe w Konstantynopolu (w 1921 roku), przyjmując dwa lata później politykę amnestii obejmującą wszystkich ściganych za rzeź Ormian. Wszystkie wyroki skazujące unieważniono, osoby winne pozwalniano z więzień, a tych, wobec których zdążono wykonać karę śmierci, określono „męczennikami narodu” (jak Kemala Beya). W burzliwych latach 1921-1923 rodziło się nowoczesne państwo tureckie, nazwę Konstantynopol zastąpiono Stambułem i w tej nacjonalistycznej polityce kemalistów nie było miejsca na żadną historyczną winę oraz obciążenie narodu tureckiego. W 1921 roku, kiedy na berlińskiej ulicy padł strzał kończący żywot wielkiego wezyra, Mehmeta Talaata Paszy, w Turcji zapadła głucha cisza, której symbolem stała się trwająca do dziś polityka negacji ludobójstwa Ormian przez władze w Ankarze.

Pomnik w Erywaniu upamiętniający Genocyd Ormian (Rita Willaert, na licencji CC BY 2.0, Wikimedia Commons)

Negacja zbrodni
Po zakończeniu II wojny światowej okrojona ze swych historycznych ziem, niewielka Armenia na dobre zacumowała jako jedna ze związkowych republik Związku Radzieckiego. Początkowo Kreml, nie chcąc prowadzić otwarcie polityki antytureckiej, nie godził się na podnoszenie kwestii upamiętniania ofiar ludobójstwa z lat 1915-1917, nie mówiąc już o jakiejkolwiek formie walki o sprawiedliwość. Ta sytuacja zmieniła się nieznacznie po 1952 roku, kiedy Turcja zasiliła szeregi Paktu Północnoatlantyckiego, choć Moskwa wciąż nie popierała jednoznacznie roszczeń ormiańskich.

Dla żyjących w republice radzieckiej Ormian, mogących tylko obserwować swą historyczną górę Ararat, pozostającą wszak na terytorium tureckim, temat ludobójstwa swoich rodaków we wschodniej Anatolii (lub też Armenii Zachodniej, patrząc z perspektywy głównie diaspory ormiańskiej) stawał się coraz bardziej odległy, na co z pewnością wpływała konsekwentna polityka Moskwy. Pamięć o pomordowanych krajanach jednak przetrwała, a momentem przełomowym stała się 50 rocznica ludobójstwa, która w 1965 roku na ulice Erywania wyciągnęła ponad 100 tysięcy demonstrantów, domagających się uznania zbrodni przede wszystkim przez władze na Kremlu. Równolegle, nośnikiem pamięci o strasznych wydarzeniach z doby Wielkiej Wojny stała się rozsiana po całym świecie, niezwykle wpływowa diaspora ormiańska – symbolicznym przykładem jej działalności jest funkcjonowanie narodowej drużyny piłkarskiej Armenii Zachodniej, biorącej udział w mistrzowskich turniejach dla państw i narodów nieuznanych (ostatnio kadra zachodnich Ormian odpadła w ćwierćfinale mistrzostw globu dla nieuznanych, rozgrywających się w czerwcu 2016 roku w Abchazji). W chwili obecnej prawie 30 państw świata uznaje rzeź Ormian jako ludobójstwo, włączając w to zestawienie USA, Rosję, Francję, Niemcy czy Polskę. We wskazanym gronie próżno jednak szukać Turcji.

Począwszy od decyzji Atatürka, Ankara konsekwentnie odmawia nadania przymiotu ludobójstwa wydarzeniom z lat 1915–1917 (czy jak wskazują niektórzy, nawet do 1923 roku). Polityka negacji zbrodni osadzona jest na kilku stałych filarach. Przede wszystkim, Turcja kwestionuje liczbę ofiar rzezi Ormian oraz istnienie systematycznego planu eksterminacji ludności ormiańskiej (wskazując raczej na „spontaniczne” procesy odbywające się na zdegenerowanych przez trwającą wówczas I wojnę światową obszarach Imperium Osmańskiego). Należy jednak wskazać, że wraz z systematycznym powiększaniem się liczby państw uznających ludobójstwo oraz rosnącą świadomością dotyczącą funkcjonowania sądów wojskowych w Konstantynopolu, Ankara od pewnego czasu zaprzęgła armię prawników, którzy na łamach czasopism naukowych, jak i pracy codziennej, kwestionują znaczenie procesów osądzenia sprawców rzezi Ormian z lat 1918–1919.

Jednocześnie, w swoim wewnętrznym prawie karnym Turcja penalizuje tzw. „pomawianie narodu o popełnienie zbrodni”, które obejmuje również głośne mówienie i domaganie się prawdy na temat ludobójstwa Ormian. Jeden z najsłynniejszych procesów na podstawie wskazanego przepisu tureckiego kodeksu karnego (dziś to art. 301, będący symbolicznym instrumentem politycznych represji w rękach Recepa Tayyipa Erdoğana) został wszczęty przeciwko Orhanowi Pamukowi, zdobywcy literackiej Nagrody Nobla, za wywiad udzielony szwajcarskiemu pismu weekendowemu „Das Magazin”. Pisarz podkreślał w nim odpowiedzialność Turcji za zgładzenie ponad 1 mln ofiar narodowości ormiańskiej w czasie I wojny światowej. Przez względy natury prawno-proceduralnej do ostatecznego skazania Pamuka jednak nie doszło. Inny, zbliżony epizod wiąże się z osobą tureckiego dziennikarza ormiańskiego pochodzenia, Hranta Dinka. Dink, który publicznie nawoływał do uznania przez Ankarę faktu ludobójstwa, został skazany na mocy art. 301 kodeksu karnego Turcji, a następnie zamordowany przez tureckiego nacjonalistę tuż przed wejściem do siedziby gazety „Agos”, której był założycielem i wydawcą.

W chwili obecnej funkcjonuje fundacja imienia Hranta Dinka, która propaguje misję dziennikarza, domagającego się nie tylko prawdy, ale i próbującego stworzyć podwaliny dla rozwoju pozytywnych stosunków między Turcją a Armenią. Bez wątpienia, pomimo istnienia oficjalnej polityki państwa tureckiego, w ciągu ostatnich kilkunastu lat udało się stworzyć kilka ciekawych wspólnych przedsięwzięć ormiańsko-tureckich – jednym z przykładów była, operująca od 2001 roku przez następnych parę lat, tzw. komisja prawdy i pojednania. Stała się ona interesującym miejscem dialogu dla badaczy tematyki rzezi Ormian pochodzących z obu stron granicy (jak i innych państw świata), choć nie udało jej się wpłynąć na kształt polityki Ankary w tej mierze. Dziś powstają także pierwsze ormiańsko-tureckie prace naukowe poświęcone np. wskazanym wojskowym sądom, które osądziły sprawców zbrodni tuz po I wojnie światowej, co należy ocenić tylko pozytywnie.

Na koniec, warto bardzo wyraźnie zaznaczyć, że następstwa uznania ludobójstwa przez Turcję mogą mieć charakter wyłącznie symboliczny. Wiąże się to po pierwsze z faktem, że faktyczni sprawcy ludobójstwa już dawno nie żyją (z czego znaczna część została przecież wcześniej osądzona przez omawiane wojskowe sądy), a prawo karne dotyczy wyłącznie odpowiedzialności jednostki, nie zaś całego państwa. Jedyny stały światowy sąd karny, Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze, ze względu na ograniczenia wynikające z jurysdykcji czasowej (może osądzać zbrodnie począwszy od 1 lipca 2002 roku), z oczywistych powodów również jest wyłączony z możliwości sądowej oceny wydarzeń z lat 1915–1917. Uznanie odpowiedzialności przez Ankarę może rzecz jasna uruchomić ewentualne pytania o konieczność przyznania reparacji dla potomków bezpośrednich ofiar ludobójstwa, jednak mając na uwadze znaczne czasowe oddalenie rzezi Ormian (to już ponad 100 lat) oraz praktyczną niemożność w dotarciu do niezbędnych dokumentów czy dowodów, i ta kwestia pozostałaby raczej w sferze debaty, a nie rzeczywistych działań.

Ormianie już ponad wiek czekają na jakąkolwiek formę – choć symbolicznej – sprawiedliwości, jednak nie zanosi się, że w czasie „konsolidującego” swoją władzę tureckiego prezydenta, Recepa Tayyipa Erdoğana, stan ten ulegnie szybkiej zmianie.

Tomasz Lachowski jest doktorem nauk prawnych i dziennikarzem. Redaktor naczelny portalu „Obserwator Międzynarodowy”.

Tomasz Lachowski
Tekst ukazał się w nr 9-10 (277-278) 23 maja – 15 czerwca 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X