Łucznictwo jest popularne we Lwowie Waleria i Antoni Gonczarowy (Fot. Alina Wozijan)

Łucznictwo jest popularne we Lwowie

Kontynuujemy opowieść o młodej generacji lwowskiego łucznictwa.

Tym razem opowiemy o osiągnięciach rodzeństwa Walerii i Antoniego Gonczarowych, uczniów klasy 9 szkoły im. św. Marii Magdaleny. Podczas naszej rozmowy mówi wyłącznie Waleria, a brat Antek uprzejmie oddaje pierwszeństwo siostrze i tylko podpowiada lub potwierdza jej słowa.

Kiedy zainteresowaliście się łucznictwem?
Mieliśmy po 9 lat, a pierwszym zaczął strzelać z łuku nasz tato, i od razu zabrał ze sobą Antka. A ja wzięłam do rąk łuk pół roku później. Strzelaliśmy około dwóch lat, potem mieliśmy przerwę. W 2014 roku ja powróciłam jako pierwsza. Już w maju wstępowałam na mistrzostwach Europy. Nasza drużyna zdobyła tam drugie miejsce. To były moje pierwsze zawody. A brat powrócił do treningów w środku lata. Mamy teraz po 15 lat, urodziliśmy się z bratem w odstępie 15 minut.

A tato zaczął strzelać dopiero w starszym wieku?
Tak, nie trenował wcześniej. Strzela dla własnej przyjemności.

Z jakiego łuku strzelacie?
Z bloczkowego.

Nie próbowaliście strzelania z łuku klasycznego?
Strzelałam najpierw z pół roku na trenażerze podobnym do łuku klasycznego i po tym przeszłam od razu na bloczkowy.

Czy starcza Ci by siły utrzymywać łuk?
Nie bardzo. Ciężko jest naciągać po 150 razy dziennie około 23-25 kilogramów.

Treningi są codziennie?
Po 2-3 godziny dziennie każdego dnia, w niedzielę też.

Nie jest to sport wyczynowy, ale na pewno trenuje skupienie?
Pomaga w trenowaniu skupienia. Lekcje zdążamy odrobić. Ale gdy jesteśmy na zawodach, musimy opuszczać lekcje, nadrobić program pomaga nam pani dyrektor Marta Markunina. Staramy się znaleźć czas i na sport, i na naukę.

Gdzie się odbywają treningi?
W Towarzystwie Sportowym Dynamo. Pomieszczenie do treningów jest nieduże, ma 18 metrów. Na długi dystans strzelamy latem na otwartym powietrzu. Trenuje nas Konstanty Szkolny. Jesteśmy w drużynie z Marią Szkolną, uczennicą szkoły nr 24 im. Marii Konopnickiej we Lwowie, jeździmy razem na zawody. Wśród uczniów dwóch szkół polskich we Lwowie strzelanie z łuku bloczkowego trenują trzy osoby. Z klasycznego łuku strzela uczennica naszej szkoły Aleksandra Komarowa.

Jak układa się wasz zwykły dzień?
Jesteśmy w tej chwili w 9 klasie. Siedem, niekiedy osiem lekcji. Mamy też dodatkowe zajęcia z angielskiego i niemieckiego. Potem jedziemy na trening. Przyzwyczailiśmy się że wracamy do domu późno. Odrabiamy lekcje wieczorem. Nie mamy czasu na spacery, ale wytrzymujemy. Uprawianie sportu samo w sobie jest bardzo interesujące i pomocne w życiu. Panuje atmosfera przyjaźni, jeździmy po całym świecie, można przy okazji wiele interesujących rzeczy zobaczyć. Sport pomaga też wyćwiczyć nawyki planowania i porządkowania dnia, bo trzeba zdążyć wszystko.

A jak mama traktuje wasze zafascynowanie tą dziedziną sportu?
Mama w swoim czasie trenowała gimnastykę artystyczną, więc nie bardzo jej się podoba, że córka strzela z łuku. Ale już się przyzwyczaiła. Bardzo lubimy wyjazdy na zawody, zwłaszcza w okresie letnim. W tym roku wyjeżdżamy na Mistrzostwa Świata do Stanów Zjednoczonych. Mistrzostwa Europy odbywały się w Słowenii, byliśmy też na Open Berlin w Niemczech.

Waleria i Antoni Gonczarowy (Fot. Alina Wozijan)

Czy na zawody jeździcie zawsze razem? Jak się układa współzawodnictwo pomiędzy bratem a siostrą? Kto ma lepsze wyniki?
Bywa różnie. Antek miał bardzo dobre wyniki, np. na zawodach w Polsce. A mi wtedy nie udało się skupić. A na Mistrzostwach Europy Antek strzelał gorzej ode mnie. Różnie się zdarza. Mamy też miksy drużynowe, wówczas ja stoję razem z bratem, strzelamy razem i staramy się jeden drugiego wyciągnąć. Czasem kłócimy się, jak to siostra z bratem, ale zawsze wspieramy siebie nawzajem.

Alina Wozijan
Tekst ukazał się w nr 7 (227) za 18–30 kwietnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X