Końska emerytura (legendy i anegdoty)

Końska emerytura (legendy i anegdoty)

Dorożka z Nieświeża... czyżby ciągnął ją stary, frontowy wyjadacz? Weteran wojny z bolszewikiem? (Fot. z Ilustrowanego Kuryera Codziennego)Emerytka, która miała pecha…
Pierwsza klacz Drugiej Rzeczpospolitej urodziła się w Małopolsce, w Czaplach Małych, w majątku Ludwika Popiela. Właściciel podarował ją I Brygadzie Legionów Polskich, a konkretnie jej dowódcy, Józefowi Piłsudskiemu. Przez lata była jego ukochanym koniem, przeszła z nim resztę szlaku I Brygady i nosiła go przy wszystkich ważniejszych okazjach. W Polsce każdy wiedział co to za koń ta Kasztanka. Dumnie kroczyła na każdej paradzie, podnosząc z gracją kopytka w czterech skarpetkach. Bardzo była z siebie zadowolona, kiedy na jej grzbiecie Marszałek wjeżdżał do Kielc. Potem w bojach już raczej nie uczestniczyła i huku bolszewickich armat nie słuchała. Mieszkała sobie spokojnie w koszarach ułanów w Mińsku, gdzie żyła jak przysłowiowy pączek w maśle. Dotrwałaby pewnie do zasłużonej emerytury, tylko od czasu do czasu paradując i defilując z Piłsudskim na grzbiecie, gdyby nie pewna feralna podróż.

Z okazji dziewiątej rocznicy odzyskania niepodległości, 11 listopada 1927 roku miała się odbyć defilada w Warszawie. Ale jak to tak? Bez Kasztanki? Gabinet wojskowy Ministra Spraw Wojskowych zarządził doprowadzenie klaczy do stolicy. Ktoś pozbawiony wyobraźni wsadził 3 listopada biedną Kasztankę do wagonu kolejowego i wyprawił do Warszawy – bez żadnego nadzoru w trakcie podróży! Po drodze klacz doznała wielu urazów tak, że nie mogła opuścić wagonu o własnych siłach, ani nawet się podnieść.

Przeniesiono ją do koszar i tam próbowano jeszcze odratować, niestety bezskutecznie. Nie pomogli nawet wezwani na pomoc z Warszawy dodatkowi dwaj weterynarze. 22 listopada Kasztanka odeszła do krainy wiecznie zielonych pastwisk.

Nieważne jak dobre byłyby podróbki, oryginał był tylko jeden
Ta historia ma też ciąg dalszy. Skóra klaczy została zdjęta, wypchana i postawiona w Belwederze (Kasztanka swą obecnością ozdabiała korytarze Belwederu aż do 1935 roku). Resztę szczątków pierwszej klaczy Rzeczypospolitej zakopano w parku koszar 7. Pułku Ułanów i przywalono kamieniem z napisem: „Tu leży Kasztanka, ulubiona klacz bojowa Marszałka Piłsudskiego”.

Kiedy jej słynny właściciel żegnał się ze światem, Kasztanka była martwa już od dobrych kilku lat. Mimo to tak mocno kojarzono ją z Piłsudskim, że pogrzeb Marszałka nie mógł się odbyć bez niej odprowadzającej wolnym i dostojnym krokiem kondukt żałobny. Kasztankę… podrobiono. Za trumną Piłsudskiego dwóch oficerów prowadziło konia udającego osławioną klaczkę, tej samej maści, ale z tylko trzema białymi skarpetkami.

Opracowane na podstawie
P. Jaźwiński, Oficerowie i dżentelmeni. Życie prywatne i służbowe kawalerzystów Drugiej Rzeczpospolitej, Erica, Warszawa 2011

Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 23-24 (171-172) 14 grudnia – 14 stycznia

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X