Karpackie lodowe krzyże Fot. Sabina Różycka, Mariana Maruk

Karpackie lodowe krzyże

Dzień 19 stycznia – święto Objawienia Pańskiego według kalendarza juliańskiego. Kapłani we wsiach Pokucia i Huculszczyzny święcą wodę w rzekach.

Prawie w każdej wiosce przy rzece, gdzie odprawiane są nabożeństwa, ustawiane są krzyże z lodu. Nawet, gdy nie ma mrozu, to wodę wlewa się w specjalne formy i zamraża, aby zbudować krzyż. W niektórych wioskach huculskich krzyże barwione są sokiem z buraków, dekorowane świecami, suchymi kwiatami i monetami.

Mieszkańcy gór wierzą, że bez lodowego krzyża nie ma święta. Według dawnej tradycji krzyż wycinają w lodzie jedynie mężczyźni. Według etnografa Romana Rybczyna z wioski Bukiwnia w rejonie tłumackim przy tej pracy w umyśle rzeźbiarzy w tej chwili nie powinno być niczego złego: gniewu na sąsiadów, przyjaciół, ani przekleństw. Bo gdy ma coś złego w myślach i na sercu, to w najlepszym przypadku przeziębi się. Dlatego do tej pracy zgłaszają się jedynie poważni, stateczni gospodarze, większość z których posługuje przy obrzędach w cerkwi. Nie pomija się i tych, którzy mają zdolności artystyczne.

– Lód w rzece, z którego wycinany jest krzyż, lub woda, z której zostanie odlany, mają być czyste – twierdzi pan Roman. – Broń Boże, aby w tym miejscu ktoś się utopił, bo wówczas jest to źródło złej siły. Gdyby w takim miejscu wycięto krzyż lub nabrano tam wody, to w czasie nabożeństwa krzyż może pęknąć, roztopić się lub przewrócić.

W wioskach rejonów kołomyjskiego i kosowskiego lód na krzyże zwożą z odległości kilku kilometrów. Do wycinania krzyża i jego lodowej podstawy schodzą się mężczyźni z całej wioski z siekierami i piłami. Pracują przez kilka dni, aby później zadziwić swoim mistrzostwem mieszkańców wsi i przyjeżdżających gości. Jordańskie lodowe krzyże są różnego kształtu: z zaokrąglonymi ramionami, wycinane w ząbki, z charakterystycznym napisem INRI, przezroczyste, matowe i kolorowe. Zdarza się, że po bokach głównego krzyża ustawia się jeszcze dwa mniejsze, a w nich jeszcze lodowe figury. W Wierbiążu Niżnym w rejonie kołomyjskim u stóp krzyża rzeźbiona jest cała szopka z owieczkami, Matką Boską, Jezuskiem, św. Józefem, trzema królami i pastuszkami. Czasami pod krzyżem rzeźbi się cały ołtarz, na którym odbywa się świąteczne nabożeństwo, czasami jest to lodowa kapliczka. Być może nie są to arcydzieła, ale ich twórcy wkładają w swoje dzieło całe serce i szczerą duszę.

Koło takich krzyży odbywa się nabożeństwo, po którym kapłan święci wodę, a następnie wszyscy chętni mogą zanurzyć się w lodowej wodzie. Nie powstrzymuje ich ani zimna woda, ani wartki prąd górskiej rzeki.

– Przed zanurzeniem należy przeżegnać się i trzykrotnie wypowiedzieć „Chrystus chrzci się w rzece Jordan” i szybko zanurzyć się w wodzie. Robić mogą to absolutnie zdrowi lub przygotowani ludzie – mówi Roman Rybczyn. – Ci, którzy nie mogą zanurzyć się w jordańskiej kąpieli, dotykają czołem lodowego jordańskiego krzyża. Ale dokonać tego można już po poświęceniu wody. Przed dotykiem należy się przeżegnać i odmówić modlitwę.

Pobraną po ceremonii święconą wodę ludzie zabierają ze sobą do domów, skrapiają nią swoje domostwa, zwierzęta domowe, ogrody, stajnie, studnie. Dziewczęta kładą do takiej wody różne zioła, przeważnie kalinę lub korale i omywają się nią, aby były zdrowe i piękne.

Sabina Różycka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X