Kampanię czas zacząć zdjęcie 5.ua/fotogalereja

Kampanię czas zacząć

3 lutego 2021 r., prezydent Wołodymyr Zełenski zablokował na okres pięciu lat działalność prorosyjskich kanałów telewizyjnych NewsOne, ZIK i 112 Україна. Na mocy dekretu wprowadził także sankcje Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wobec deputowanego prorosyjskiej frakcji Platforma Opozycyjna – Za życie Tarasa Kozaka, blisko związanego z osobą Wiktora Medwedczuka. Jak się przypuszcza, to właśnie kum Władimira Putina jest faktycznym właścicielem trzech prorosyjskich kanałów, formalnie należących do Kozaka, które obecnie przestały nadawać, ale pozostały dostępne w serwisie internetowym YouTube. Także na Medwedczuka i jego żonę, Oksanę Marczenko, nałożone zostały sankcje i rozpoczęto wobec obojga śledztwo w sprawie wspierania terroryzmu.

Rzeczniczka prezydenta Ukrainy Julia Mendel poinformowała, że powodem takiej decyzji było finansowanie zamkniętych programów przez Rosję, ale nie wszyscy dali wiarę temu oświadczeniu. Pojawiły się oskarżenia o zamach na wolność słowa, a sam Kozak stwierdził, że zarzuty wobec niego są kłamliwe, czego potwierdzeniem będzie zapewne brak publikacji wyników prowadzonych śledztw, gdyż zostałyby one z miejsca podważone przez ukraińskie sądy i Europejski Trybunał Praw Człowieka. Wiktor Medwedczuk z kolei przekonuje, że to USA wymusiły na Ukrainie takie działania, a Zełenski dąży do ustanowienia dyktatury i nie realizuje wyborczych obietnic, wśród których było poszanowanie różnorodności językowej i wolności słowa. Równocześnie poinformowano o zamiarach Platformy Opozycyjnej – Za życie, chcącej postawić głowę państwa w stan oskarżenia i wszcząć procedurę impeachmentu.

Rosja sięgnęła w tym czasie do sprawdzonej już metody zrównywania niewygodnych polityków z nacjonalistami, a jeszcze lepiej – z radykałami. Tamtejsi dziennikarze postawili pytanie, czy Zełenski poprze wezwanie do przywrócenia Banderze tytułu „Bohatera Ukrainy”, gdyż z takim apelem do prezydenta i parlamentu zwróciła się Lwowska Rada Obwodowa. Jeśli zestawić tę sugestię z doniesieniami o naruszaniu przez Kijów prawa międzynarodowego, zaczyna wyłaniać się obraz kraju w którym panuje anarchia, a politycy realizują partykularne interesy kosztem wolności obywateli. I nie ma tu żadnego znaczenia fakt, że większość Ukraińców uważa, iż sporne kanały odbiegają od standardów, które powinny obowiązywać dziennikarzy, gdyż próżno szukać w nich obiektywnych treści.

Pojawiają się jednak wątpliwości, czy aby na pewno troska o zapewnienie obywatelom dostępu do rzetelnej informacji i zarazem walka z rosyjską propagandą są jedynymi celami, jakie przyświecały Zełenskiemu i jego otoczeniu. Nie jest to przecież sprawa nowa, a kontrowersyjne programy działały bez przeszkód od lat. Czy powodem są rozgrywki między oligarchami, z Ihorem Kołomojskim w tle? Czy może raczej jest to początek przygotowań do wyborów, w których obecnie urzędujący prezydent wcale nie jest faworytem? Co prawda w sondażu wyborczym przeprowadzonym przez Kijowski Międzynarodowy Instytut Socjologii Zełenski wciąż zajmuje pierwsze miejsce wśród potencjalnych kandydatów na fotel prezydenta, ale zdobywa zaledwie 19,8% głosów. Różnica między Zełenskim a drugim w stawce Petrem Poroszenką wynosi tylko 4,2%, przy czym badacze zakładają błąd statystyczny rzędu 3,1%.

Dalej plasują się Julia Tymoszenko i Jurij Bojko, zdobywając odpowiednio 11,8% i 11% poparcia. Za nimi są Ihor Smieszko (8,9% głosów) i Wiktor Medwedczuk, cieszący się zaufaniem 7,5% respondentów. I choć oligarcha zamyka tę stawkę to można zakładać, że gdyby miał okazję prowadzić kampanię wyborczą z wykorzystaniem będących w jego posiadaniu kanałów, mógłby okazać się poważnym zagrożeniem dla Zełenskiego.

Medwedczuk, podobnie jak Bojko, należy do Platformy Opozycyjnej – Za życie. Sympatię wobec tego ugrupowania deklaruje 20,7% Ukraińców i jest to niezwykle ważny wskaźnik, gdyż Słudze Narodu ufa zaledwie 11,2% obywateli. Pomiędzy tymi siłami znajdują się Europejska Solidarność Poroszenki (15,3%) i Batkiwszczyna (12,6%). Jednak to Medwedczuk i Bojko łącznie mogą liczyć na 18,5% głosów osób deklarujących udział w wyborach prezydenckich. Co więcej, badania wskazują, że gdyby w drugiej turze znaleźli się Bojko i Poroszenko to wygrałby pierwszy z nich. Nie wiadomo niestety, jak rozkładałyby się sympatie, gdyby doszło do starcia reprezentanta Platformy Opozycyjnej z obecnie urzędującą głową państwa, ale można przypuszczać, że wynik nie byłby wcale korzystny dla Zełenskiego. Tym bardziej, że jak zawsze pojawią się kandydaci mniej istotni czy techniczni, tacy, którzy oddadzą swoje głosy jednemu z liderów – także temu prorosyjskiemu.

Czy Medweczuk mógłby przejąć ten elektorat? Dziś wydaje się, że nie stanowiłby większego zagrożenia. Ale należy pamiętać, że polityk ten cieszy się ogromną sympatią na Donbasie, gdzie głosowałoby na niego 32,7% respondentów. A jeśli dodać do tego poparcie Władimira Putina, siłę oddziaływania mediów i rosnące niezadowolenie z rządów Zełenskiego może okazać się, że pozornie niezrozumiały w tym momencie ruch prezydenta, kończący nadawanie prorosyjskich kanałów, został wykonany w najlepszej możliwej chwili.

Nie oznacza to oczywiście, że i siły ukraińskie, i Rosja będą się temu biernie przyglądać. Niewykluczone, że w najbliższym czasie staniemy się świadkami nagonki na prezydenta i jego otoczenie, a władze ukraińskie będą coraz częściej pokazywane jako niedemokratyczne. Sposobność ku temu pojawiła się już 23 lutego 2021 r.

Tego dnia sąd w Odessie skazał Serhija Sternenkę na siedem lat i trzy miesiące pozbawienia wolności oraz konfiskatę połowy majątku. Prawnik, działacz organizacji pozarządowej, znany jest ze swojej walki z korupcją i z demaskowania prorosyjskich działań ukraińskich polityków. Jego zaangażowanie sprawiło, że stał się celem zamachów, a podczas jednej z prób zabójstwa śmiertelnie ranił bandytę, za co groziła mu kara więzienia. Nie trafił za kratki tylko dlatego, że sprawą zainteresowali się obrońcy praw człowieka, wywołała też oburzenie społeczeństwa, ale nie oznaczało to, że wymiar sprawiedliwości zapomniał o Sternence. Choć może raczej należałoby tu powiedzieć „wymiar niesprawiedliwości”. Ponownie postawiono mu zarzuty, tym razem porwania tituszki Serhija Szczebrycza, a dodatkowo kradzieży 300 hrywien i nielegalnego posiadania broni (która, jak się okazało, nie była bronią palną, a startową).

Proces Sternenki trudno uznać za sprawiedliwy, a samo zatrzymanie (w sali sądowej) i przeszukania odbyły się z pogwałceniem prawa, przy czym oskarżony nie mógł skontaktować się z adwokatem i obrońcy już wspominają, że sprawa trafi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Na razie na internetowych profilach prawnika pojawił się jego komentarz, w którym pisze o naciskach na sędziego ze strony Ołeha Tatarova z biura prezydenta Ukrainy, prokurator generalnej Iryny Venediktovej i Hennadija Truchanova, mera Odessy. Oraz składa specjalne podziękowania Zełenskiemu.

Sprawa ta stawia ukraińskie władze w bardzo złym świetle i odbiera im prawo występowania w obronie więźniów politycznych na Białorusi czy w Rosji. Nie jest to zresztą pierwszy przypadek tak kontrowersyjnych oskarżeń i wyroku wydanego przez ukraiński sąd – wcześniej poważne wątpliwości wzbudziła sprawa Andrija Antonenki oskarżonego o zabójstwo dziennikarza Pawła Szeremeta. Prawdopodobnie oba procesy staną się symbolami błędów rządzących, bezprawia, korupcji i wyroków zapadających na polityczne zlecenie. Co prawda Zełeński wciąż może próbować wyjść z tej sytuacji z twarzą, zmuszając do dymisji Avakowa i wyciągając konsekwencje wobec osób wymienionych przez Sternenkę, ale nie zmieni to faktu, że i on został przez niego postawiony po tej samej, złej stronie barykady. Po stronie, po której znajduje się też Władimir Putin i skąd bliżej do autorytaryzmu, niż demokracji.

Czy w tym, aby się tam znalazł, pomógł ktoś z Rosji? Czy proces został ukartowany, a wyrok zamówiony nie w Kijowie, nie w Odessie, a w Moskwie? Czy skazanie Sternenki to odpowiedź na uderzenie w Medwedczuka, czy tylko zbieg okoliczności? Dziś jeszcze za wcześnie, by jednoznacznie odpowiedzieć na te pytania, ale czas najwyższy, aby je postawić. Pewne jest, że Ukraińcy już manifestują na ulicach swoje poparcie dla Sternenki, a stąd już tylko krok do protestów przeciw rządzącym. A przecież nie tak dawno inny prezydent stracił władzę za sprawą ulicznych demonstracji, z czego Rosjanie z pewnością wyciągnęli wnioski.

Agnieszka Sawicz

Tekst ukazał się w nr 3-4 (367-368), 19 lutego – 15 marca 2021

Prof. dr hab. Agnieszka Sawicz pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z Kurierem Galicyjskim współpracuje od 2009 r. Zajmuje się historią współczesnej Ukrainy, polityką rosyjską i z pasją śledzi wszelkie fałszywe informacje. Lubi irlandzką muzykę, gorzką czekoladę i górskie wyprawy. Od 2013 r. jest też etatową wiedźmą, autorką ukazujących się w wirtualnej przestrzeni „Zapisków Wiedźmy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X