Jak przekuć upadek w sukces MOSCOW, RUSSIA - FEBRUARY 5, 2021: Russia's Foreign Minister Sergei Lavrov (L) and Josep Borrell, EU High Representative for Foreign Affairs and Security Policy, give a press conference following their meeting at the Reception House. Russian Ministry of Foreign Affairs/TASS /gazeta.ru

Jak przekuć upadek w sukces

W dniach 4–6 lutego z wizytą w Moskwie przebywał przedstawiciel UE ds. wspólnej polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Josep Borrell. Była to pierwsza wizyta dyplomatyczna na takim szczeblu od 2017 r., kiedy to do Rosji udała się Federica Mogherini, a jednak to, co było przedmiotem rozmów obu polityków, zeszło w medialnych relacjach na plan drugi. Dużo ważniejsza stała się sposobność do podjęcia krytyki Borrella, a w ślad za nim Unii Europejskiej.

Z polskich doniesień na ten temat wynikało, że „kompromitacja” i „upokorzenie” szefa unijnej dyplomacji, „powrót z pustymi i poobijanymi rękami” czy „pasztet”, w jaki wpakowała się Bruksela, mogły być powodem do radości i osobistym zwycięstwem Polaków. Już za sprawą samych tytułów artykułów dziennikarze konsekwentnie kreowali opinię, jakoby moskiewskie spotkanie było dyplomatyczną katastrofą. PAP donosiła, że „Wizyta Borrella w Rosji kończy się gorzej, niż przewidywali najwięksi pesymiści”. Zarówno po prawej, jak i lewej stronie medialnej sceny przytaczano równie negatywne, co polskie, oceny zachodnich publicystów i z pewną satysfakcją zauważano, że „Polscy europosłowie apelują o dymisję szefa unijnej dyplomacji”. W krótkim czasie pod wnioskiem w tej sprawie, przygotowanym przez estońskiego europosła Riho Terrasa, złożyło podpisy ponad 70 eurodeputowanych, przy czym zarówno posłowie PiS, jak i ugrupowań opozycyjnych, wykazali w tej sprawie zadziwiającą jednomyślność. Powołując się na domniemane „lekceważenie zbrodni reżimu Putina na przeciwnikach politycznych” przez Borrella politycy zdawali się nie zauważać, że jakiekolwiek rozmowy z lekceważącymi prawa człowieka Chinami nikogo nie oburzają. Pominęli też fakt, że choć zarzucają dyplomacie iż nie spotkał się z Nawalnym, to jak sam mówił został pozbawiony takiej możliwości, a jego zespół pozostawał „w stałym kontakcie z adwokatami uwięzionego opozycjonisty”. Złożył natomiast hołd Borysowi Niemcowowi, zamordowanemu w 2015 r., co wydawało się nie do końca satysfakcjonować żurnalistów.

Można było zauważyć, że polskim ekspertom, politykom i autorom prasowych doniesień jest niezwykle blisko do samego Ławrowa, który, jak oświadczył, nie traktuje UE jako równorzędnego i wiarygodnego partnera. Należy jednak podkreślić, że wygłaszając taką opinię Rosjanin buduje pożądany przezeń wizerunek własnego państwa, podczas gdy Polacy nieświadomie zdają się wspierać rosyjską narrację, zarazem próbując przekonać wszystkich wokół, że w ich interesie leży osłabianie pozycji Kremla na arenie międzynarodowej.

Borrell był przedstawiany jako polityk słaby, nieudolny, nieprzygotowany do rozmów w Moskwie i nie można wykluczyć, że rzeczywiście nie docenił przeciwnika, który, jak to ma w zwyczaju, zagrał niezupełnie czysto, a przede wszystkim grał na własnym podwórku. Jakże bowiem symboliczne stało się wydalenie z Rosji dyplomatów Szwecji, Polski i Niemiec podczas wizyty szefa unijnej dyplomacji. Krok ten został zinterpretowany jako porażka szefa unijnej dyplomacji, co skrzętnie podchwycili i komentatorzy, i politycy nie zauważając, że tym samym dali się wykorzystać Moskwie. Rosja nie musiała stawiać Borrella w negatywnym świetle, rzucać pod jego adresem żadnych oskarżeń – zrobili to za nią obywatele państw Unii Europejskiej.

Wydawało się, że niewiele brakowało, aby przyznać rację Siergiejowi Ławrowowi, który podkreślał, że jeśli relacje między Brukselą a Moskwą są złe, to nie jest temu winien Kreml. Ławrow przypominał o sankcjach unijnych nałożonych na Rosję i wskazywał, że trudno w tej sytuacji mówić, aby Bruksela była gotowa na ustępstwa wobec Moskwy, podczas gdy ta pragnie się porozumieć i współpracować w określonych obszarach. Zachód ukazał jako dwulicowy, stosujący podwójne standardy w zakresie wolności słowa, a zarzuty w sprawie Nawalnego ocenił jako bezzasadne. Można przy tym zauważyć, że były to opinie adresowane raczej do zachodniego, niż rosyjskiego odbiorcy, tym bardziej, że tamtejsze media nie poświęciły wizycie Borrella większej uwagi. Jeśli już wspominano o prowadzonych rozmowach, to akcentując złe strony Unii Europejskiej i (dość oczywistą w tym kontekście) roztropność rosyjskiej dyplomacji, potrafiącej postawić na pragmatyzm i gotowej rozmawiać z niedemokratycznymi zachodnimi państwami. Osobne miejsce poświęcono przy tym wydaleniu unijnych dyplomatów kreśląc obszernie tło tej decyzji – mieli oni brać udział w demonstracjach poparcia dla Nawalnego, podczas gdy obserwacja takich wydarzeń należy do obowiązków dyplomaty. Po takiej lekturze Rosjanie mieli być przekonani, że Kreml nie będzie podejmował decyzji pod dyktando Zachodu, a gotowość do budowy przedmiotowych stosunków ma de facto oznaczać gotowość UE do ustępstw.

Niewykluczone przy tym, że Bruksela może zostać zmuszona do współpracy z Rosją chociażby w kwestii szczepionki przeciw wirusowi COVID-19. Byłby to ogromny sukces Moskwy, a zarazem kolejna porażka Polski. Postrzegając to, co rosyjskie jako z gruntu podejrzane i złe, Warszawie trudno byłoby zaakceptować możliwość kupna medykamentu, choć UE wydała decyzję o przyjęciu wniosku o jego rejestrację. Rosyjski Fundusz Inwestycji Bezpośrednich złożył do Europejskiej Agencji Leków (EMA) wniosek o udział w konsultacjach naukowych dotyczących szczepionki Sputnik V w dniu 22 października 2020 r., a rozmowy takie odbyły się 19 stycznia 2021 r. Wcześniej świat obiegła informacja, że prestiżowe brytyjskie pismo „Lancet” opublikowało wyniki ostatniej fazy testów klinicznych wskazujące na bezpieczeństwo preparatu i skuteczność rzędu 91,6%.

Potencjalne wprowadzenie szczepionki Sputnik V na rynki unijne spowodowałoby prawdopodobnie nasilenie antyrosyjskiej retoryki w polskich mediach, ale zarazem retoryki antyunijnej. I ten drugi punkt widzenia byłby znacznie ważniejszy, bo do niechęci wobec Rosji jesteśmy niejako przyzwyczajeni. Ukazanie Unii Europejskiej jako koniunkturalisty, gotowej zaprzedać duszę diabłu, wiązałoby się natomiast ze wskazaniem wątpliwości co do zasadności polskiej obecności w jej strukturach. Byłby to ogromny sukces Kremla, który nie tylko zyska na prestiżu, zarobi okrągłe sumy na sprzedaży Sputnika V, ale też kolejny raz wpłynie na kształtowanie negatywnego wizerunku UE w kraju, który staje się jej coraz słabszym ogniwem. Niezależnie od tego jak głośno polscy politycy przekonują o niedorzeczności wizji „polexitu”, to poparcie dla członkostwa w UE nieznacznie, ale maleje. Wg badań CBOS w kwietniu 2019 r. wynosiło ono 91% i było określane mianem rekordowego. W marcu 2020 r. podawano, że było to 89%, różnica zatem niewielka i w granicach błędu statystycznego, ale już w listopadzie tego samego roku sondaż IBRiS wskazywał, że w UE chciałoby pozostać 81,1% pytanych. Ponadto wypowiedzi polityków i dziennikarzy konsekwentnie podsycają negatywną atmosferę wokół Brukseli, czego najlepszym przykładem podróż Borrella do Moskwy.

Wydaje się, że kolejny raz dajemy się ograć Rosji. Pokazujemy Borrella jako osobę słabą, podczas gdy w naszym interesie byłoby wyeksponowanie jego mocnych punktów. Jakby tego było mało, interpretujemy wydalenie polskiego dyplomaty jako dowód na rosnące znaczenie Warszawy w polityce międzynarodowej. O tym, że może na Kremlu chcą, abyśmy tak myśleli i popełniali dalsze błędy nie w relacjach z Rosją, bo te niemalże nie istnieją, ale w kontaktach z unijnymi partnerami, chyba nikt nie pomyślał. Podobnie jak o tym, że nawet, jeśli uznaliśmy rozmowy z Ławrowem za porażkę, to w ich trakcie Borrell nie zaprezentował w Moskwie stanowiska Warszawy, gdyż ta żadnego nie miała. Może w przyszłości zamiast psioczyć na nieudolność unijnej dyplomacji skupmy się na budowaniu swojej strategii, opartej nie na mrzonkach i złudzeniach, ale na solidnych fundamentach wiedzy, umiejętności, kompetencji.

Agnieszka Sawicz

Tekst ukazał się w nr 3-4 (367-368), 19 lutego – 15 marca 2021

Prof. dr hab. Agnieszka Sawicz pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z Kurierem Galicyjskim współpracuje od 2009 r. Zajmuje się historią współczesnej Ukrainy, polityką rosyjską i z pasją śledzi wszelkie fałszywe informacje. Lubi irlandzką muzykę, gorzką czekoladę i górskie wyprawy. Od 2013 r. jest też etatową wiedźmą, autorką ukazujących się w wirtualnej przestrzeni „Zapisków Wiedźmy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X