Józef Nowakowski – organista katedry lwowskiej (1894–1990) Józef Nowakowski

Józef Nowakowski – organista katedry lwowskiej (1894–1990)

26 marca przypada 130. rocznica urodzin Józefa Nowakowskiego, wieloletniego organisty katedry lwowskiej. Do ostatnich miesięcy pracowitego i długiego, bo stuletniego bez mała życia, z którego aż 70 lat poświęcił katedrze, codziennie, z podziwu godną wytrwałością – i bez zadyszki! – pokonywał 22 stopnie, wiodące na chór. Elegancki, pełen godności w ruchach, opanowany, z nutką rezerwy w relacjach międzyludzkich, a jednocześnie po lwowsku pogodny i nie stroniący od żartów– takim Go zapamiętałam. Grał na tym samym, wspaniałym instrumencie Jana Śliwińskiego, który po ponad trzech latach renowacji już wkrótce – miejmy nadzieję – znów zabrzmi. Wszak brzmiał dotychczas nieprzerwanie, dając lwowianom nadzieje na przetrwanie podczas obu wojen światowych i tak jak grający na nim pan Nowakowski stał się symbolem trwałości i niezmienności w obliczu wyroków historii.

Dziś, z perspektywy czasu postrzegamy Józefa Nowakowskiego nie tylko jako wybitnego muzyka, ale i męża opatrznościowego, któremu przyszło odegrać kluczową rolę w jednym z najbardziej dramatycznych momentów w dziejach naszej prastarej świątyni, pamiętającej czasy kazimierzowskie i wsławionej ślubami króla Jana Kazimierza. Mimo swych licznych, niezaprzeczalnych zasług pozostaje on nadal postacią mało znaną. W dotychczasowych publikacjach dotyczących historii Kościoła rzymskokatolickiego za żelazną kurtyną wspominany jest sporadycznie, a w polskiej literaturze muzykologicznej jest zupełnie nieobecny. Zarówno rocznica urodzin, jak też przypadająca 11 kwietnia trzydziesta czwarta rocznica śmierci, skłaniają do bardziej wnikliwego przyjrzenia się tej niezwykłej postaci, której winni jesteśmy wdzięczność i pamięć.

Dzieciństwo na Podolu i lwowskie studia

Józef Nowakowski urodził się 26 marca 1894 roku w miejscowości Dobropole, położonej pomiędzy Buczaczem a Trembowlą, w rodzinie rolnika. Na ziemi podolskiej upłynęło jego dzieciństwo. Był najstarszym z czworga dzieci Wiktora Nowakowskiego i Tekli z Kalińskich. Muzykalność, nieprzeciętny słuch muzyczny małego Józia ujawniły się już w tamtym czasie, podczas zabaw z rówieśnikami. Od wczesnych lat marzył o zawodzie organisty i wbrew radom ojca, który przestrzegał go przed obraniem tak niepewnej drogi życiowej, w wieku około piętnastu lat udał się do stołecznego wówczas Lwowa, aby uczyć się gry na organach. Dokonał takiego samego słusznego wyboru, co wielu innych przed nim, podobnie jak on pochodzących z bogatych w talenty małych, urokliwych podolskich miejscowości, jak np. wybitna, światowej sławy śpiewaczka Marcelina Sembrich-Kochańska, rodem z pobliskiego Wiśniowczyka – postanowił wiernie podążać za głosem powołania i realizować swoje pasje pomimo wszelkich życiowych przeciwności. W 1911 roku podjął studia w Konserwatorium GalicyjskiegoTowarzystwa Muzycznego (GTM) we Lwowie, które swą nową siedzibę miało już wtedy w pięknym secesyjnym gmachu nieopodal katedry, przy ul. Chorążczyzna (obecnie jest to gmach Filharmonii przy ul. Skoryka). Gry organowej uczył go dyrektor tej instytucji, znany zaszczytnie kompozytor Mieczysław Sołtys. Naukę zasad muzyki, solfeżu, harmonii, kontrapunktu, śpiewu chóralnego i solowego pobierał u Stanisława Niewiadomskiego, „lwowskiego Moniuszki”, kompozytora wielu lubianych powszechnie pieśni, w tym powstałych w czasach wielkiej wojny, nawiązujących do tradycji ułańskiej. a do dziś chętnie śpiewanych „Maków” („Hej, dziewczyno, hej, niebogo, jakieś wojsko pędzi drogą”) do słów Kornela Makuszyńskiego. Warto zaznaczyć, że obydwaj wychowawcy przyszłego organisty katedralnego byli wychowankami Karola Mikulego, ucznia Fryderyka Chopina, a więc niejako artystycznymi wnukami najwybitniejszego polskiego kompozytora. O postępach w nauce młodego Nowakowskiego możemy sądzić na podstawie zachowanych „Sprawozdań Wydziału Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznegowe Lwowie” za rok szkolny 1911/1912 i 1912/1913. Sprawozdania komisji egzaminacyjnych świadczą, że ze wszystkich przedmiotów uzyskiwał wyłącznie bardzo dobre stopnie. Jako przedmioty zasadnicze obrał sobie organy i solfeż solowy. Nie zaniedbując nauki, jedocześnie zdobywał kolejne doświadczenia w praktyce zawodowej: był pomocnikiem organistów w różnych kościołach lwowskich, również w katedrze. Już wówczas, zastępując ich w obowiązkach, samodzielnie grał podczas Mszy świętych i nabożeństw.

Czasy wojenne

Miał 20 lat, gdy wybuchła pierwsza wojna światowa. Wkrótce po jej rozpoczęciu, gdy konserwatorium lwowskie ewakuowane zostało częściowo do Wiednia, a tam jego filią zorganizowaną dla licznych uchodźców kierował prof. Stanisław Niewiadomski, w grudniu 1914 roku dyrektor instytucji we Lwowie Mieczysław Sołtys wystawił świadectwo, potwierdzające, że Józef Nowakowski „odbył studia gry organowej, harmonii, kontrapunktu, dyrygowania, solfeżu solowego w Konserwatorium Galicyjskiego Towarzystwa Muzycznego i może bardzo dobrze spełniać obowiązki organisty, prowadzić chór kościelny i dzięki znajomości gruntownej metody śpiewu solowego kształcić także z powodzeniem śpiewaków solistów”. (Kserokopia powyższego świadectwa, opatrzona podpisem dyr. Sołtysa, jest w zbiorach p. Bronisława Pacana). Już w 1915 roku, kiedy Włochy przystąpiły do wojny po stronie państw Ententy, 21-letni Nowakowski trafił na cztery lata na front włoski, gdzie brał udział w dwóch ofensywach i dostał się do niewoli. Następnie zaciągnął się jako ochotnik, pełniąc służbę w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku w 51 pułku piechoty Strzelców Kresowych.

Józef Nowakowski z żoną Wandą przed gmachem Muzeum Przemysłu Artystycznego we Lwowie

Początki pracy w katedrze lwowskiej. Okres międzywojenny (1920–1939)

Po pięcioletniej wojennej tułaczce Nowakowski powrócił do Lwowa. 1 grudnia 1920 roku został organistą w katedrze lwowskiej. Funkcję tę pełnił nieprzerwanie przez 70 następnych lat, aż do śmierci. W chwili jej objęcia miał lat 26 i za sobą spory już bagaż doświadczeń życiowych i zawodowych, a także świadomość odpowiedzialności, jaka ciążyła na nim chociażby ze względu na format i dokonania poprzedników.

Na krótko przed objęciem przez Nowakowskiego stanowiska organisty katedralnego odeszli do wieczności dwaj wybitni muzycy polscy, z którymi na chórze katedry zapewne zetknął się jeszcze w okresie studiów w Konserwatorium GTM. W grudniu 1918 roku zmarł w wieku 72 lat otaczany ogromnym szacunkiem Henryk Jarecki, kompozytor wystawionych na lwowskiej scenie oper historycznych, z których jedną poświęcił św. Jadwidze, królowej Polski, ulubiony uczeń Stanisława Moniuszki i z jego polecenia niegdyś długoletni dyrygent Teatru Skarbkowskiego we Lwowie. To dzięki regularnie prezentowanemu przez Jareckiego repertuarowi rodzimemu, który pod wieloma względami przewyższał repertuar opery warszawskiej, teatr lwowski zyskał sławę opery narodowej. Jarecki, będąc synem i wnukiem wybitnych organistów warszawskich, miał szczególne predyspozycje, aby godnie, przez ponad cztery dekady, aż do swej śmierci, w katedrze lwowskiej pełnić funkcję dyrektora muzyki, z którą wiązała się opieka nad stroną muzyczną uroczystych celebracji. Był też cenionym pedagogiem. Naukę u niego pobierał m.in. nieco starszy od Nowakowskiego Zdzisław Jachimecki, lwowianin, w przyszłości twórca pierwszej w Polsce Katedry Muzykologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Ten okres wspominał po wielu latach, w 1937 roku, na łamach „Wieku Nowego”: „Do Jareckiego trafiłem na chórze katedry, gdzie w czasie sumy niedzielnej kierował koncertami kościelnymi. […] Tam więc przy Jareckim, praktykowałem przez kilka lat, pilnie, co niedzieli, a w adwencie nawet po dwa razy, żeby móc sobie powiedzieć, że wiem co to są nuty i co na ich podstawie należy robić, żeby powstawało dzieło muzyczne”.

Cztery miesiące po Jareckim, w kwietniu 1919 roku, zmarł 64-letni Stefan Surzyński, kompozytor, dyrygent i poprzednik Nowakowskiego na stanowisku organisty katedry, wcześniej związany również z katedrą tarnowską. Pochodził on z niezwykle zasłużonej wielkopolskiej rodziny, która dała muzyce polskiej jeszcze dwóch wybitnych twórców: Józefa, księdza, organistę, dyrygenta i muzykologa oraz Mieczysława, wirtuoza organów i kompozytora muzyki organowej. Po prawie dwuletnim okresie od chwili śmierci Surzyńskiego, kiedy to przypadkowi lub doraźnie sprowadzani z innych parafii organiści nie potrafili podołać obowiązkom w katedrze, solidne wykształcenie, niezaprzeczalny talent iumiejętności Nowakowskiego spotkały się z aprobatą decydentów. Tak oto nowo zaangażowany organista zyskał okazję do ściślejszego kontaktu z abp Józefem Bilczewskim, w ciągu trzech ostatnich lat jego posługiwania na lwowskiej stolicy metropolitalnej. Pochwały z ust arcypasterza, wyniesionego dziś do chwały ołtarzy, skierowane pod adresem młodego muzyka, były przez lata przedmiotem chluby dla skromnego z zasady Nowakowskiego.

Prawdopodobnie w 1922 roku Nowakowski objął stanowisko dyrektora trzyletniej szkoły organistowskiej przy katedrze. Pracę w szkole kontynuował do 1939 roku, kształcąc młodzież rekrutującą się z całej Polski, a po likwidacji tej placówki uczył prywatnie. Ostatnim jego uczniem był obecny organista katedry lwowskiej Bronisław Pacan.

21 kwietnia 1924 roku 30-letni Nowakowski zawarł związek małżeński z młodszą o rok Wandą Kropp, pochodzącą prawdopodobnie z Kołomyi, córką Piotra i Konstancji, z domu Korciaszewskiej. Przeżyli wspólnie szczęśliwe 33 lata, mimo iż nie doczekali się potomstwa, aż do śmierci Wandy w 1957 roku. Nieobarczony liczną rodziną Nowakowski przy wsparciu małżonki całą energię mógł skupić na wszechstronnej działalności zawodowej i rozwijaniu talentu muzycznego.

Rozpoczynając pracę w katedrze Nowakowski miał do dyspozycji stosunkowo nowy, bo liczący zaledwie dwie dekady (zbudowany w 1899 roku z wykorzystaniem wcześniejszych zastanych elementów), świetny 23-głosowy instrument renomowanej lwowskiej firmy Jana Śliwińskiego. Miał też świadomość zadań i roli, jaką winien spełniać organista, którym ze wszech miar starał się sprostać na przestrzeni całej długoletniej działalności. „Organista musi być przede wszystkim dobrym muzykiem – pisał w 1929 roku w artykule „Uwagi o zawodzie organisty” opublikowanym na łamach poznańskiego periodyku „Muzyka Kościelna”. „Jego produkcje organowe muszą stać na takim poziomie, aby nie stały się dla muzykalniejszej publiczności źródłem słuchowych udręczeń, lub co gorsza, nie odstręczały jej od chodzenia do kościoła. Przeciwnie, rodzaj wykonywanych utworów i sposób ich wykonywania powinien przyczynić się do podniesienia nastroju pobożnego w kościele. Tym samym wymogom musi odpowiadać głos organisty. Organista pozbawiony głosu przynosi raczej szkodę niż pożytek, gdyż staje się niejednokrotnie przedmiotem kpin i objawów wesołości u tych, którzy go słuchają. Organista musi mieć wreszcie pewne kwalifikacje w zakresie szkolenia i prowadzenia chóru kościelnego […]. Poza wyżej wspomnianymi kwalifikacjami w zakresie samej muzyki musi organista posiadać gruntowną znajomość liturgii i kancjonału. Jest on bowiem obok kapłana nieodzownym współwykonawcą całego szeregu obrzędów i ceremonii kościelnych. Z powyższych uwag wynika, ze zawód organistowski wymaga gruntownego wyszkolenia fachowego. Co zatem idzie, organistostwo powinno być traktowane jak każdy inny zawód samodzielny i pod żadnym warunkiem nie powinno zatrudniać ludzi, którzy na tym polu szukać chcą jedynie osobistej przyjemności lub przygodnego sposobu zarobkowania. Sam zresztą charakter tej pracy, jako swojego rodzaju służby bożej, wymaga, aby organista zawód swój traktował jako wyłączny cel swojego życia”. Jakkolwiek życie wprowadzało korekty do tego credo zawodowego Nowakowskiego, ideałom pozostał wierny i nawet w najtrudniejszych warunkach i wbrew przeciwnościom losu dążył do ich urzeczywistnienia.

W zachowanej kronice katedralnej z tamtego okresu (Kronika katedry lwowskiej. Cz. 1 (1923–27) nie znajdujemy nazwiska Nowakowskiego: organista – tak oczywisty i niezbędny uczestnik oprawy liturgii – zawsze pozostaje bohaterem drugiego planu. I chociaż nie figuruje w żadnej z relacji, trudno jednak sobie wyobrazić, by tego „bądź co bądź ważnego kołka w organizmie kościelnym” – jak sam skromnie i dosadnie zarazem określał funkcję organisty – miało zabraknąć w katedrze przy takich okazjach jak np. uroczystości pogrzebowe zmarłego w 1923 roku abpa Józefa Bilczewskiego, ingres jego następcy abpa Bolesława Twardowskiego, czy uroczystości żałobne związane ze sprowadzeniem ze Lwowa do Warszawy szczątków Nieznanego Żołnierza w roku 1925 oraz wielu innych. Jednak już nawet na podstawie pośrednich i niekiedy pobieżnych relacji i wzmianek, czy też informacji zamieszczanych w prasie lwowskiej z tamtego okresu można wyrobić sobie zdanie na temat kwalifikacji i szerokich horyzontów muzycznych organisty katedralnego. Odpowiednich kwalifikacji wymagała przede wszystkim stała współpraca z licznymi lwowskimi chórami, zapraszanymi do katedry na różnego rodzaju uroczystości kościelne czy narodowe. Takie odbyły się np. w 1932 roku w związku z obchodami 60. rocznicy śmierci Stanisława Moniuszki. Uroczysta niedzielna Msza św. 5 czerwca z udziałem Nowakowskiego, podczas której chór: „Lutnia-Macierz” wykonał „Mszę Piotrowińską” Moniuszki, transmitowana była w Radiu z katedry lwowskiej na wszystkie rozgłośnie polskie.

Pewne światło na repertuar organowy, prezentowany przez Nowakowskiego w katedrze w tamtym okresie rzuca notatka, zamieszczona w roku 1926 w wydawanym w Poznaniu miesięczniku „Muzyka Kościelna” autorstwa ks. dra Hieronima Feichta ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego a Paulo. Ten zaliczany obecnie do czołowych polskich muzykologów, wybitny znawca muzyki dawnej od 1919 roku przebywał we Lwowie jako prefekt Arcybiskupiego Małego Seminarium, student, a następnie, w roku akademickim 1925/26, wykładowca na Uniwersytecie Jana Kazimierza. Miał więc możliwość bliższego zapoznania się z praktyką organistowską swego rówieśnika i wśród preferowanych przez niego twórców muzyki organowej wymienił: Jana Sebastiana Bacha, Maxa Regera, Césara Francka oraz współczesnych kompozytorów francuskich: Félixa-Alexandre Guilmanta i Eugène’a Gigouta. Nie omieszkał zaznaczyć, że obecność dwóch ostatnich świadczy o wyraźnych wpływach na ucznia ich wspólnego profesora, Mieczysława Sołtysa, (Feicht studiował pod jego kierunkiem kilka lat później niż Nowakowski), wszak ten niegdyś pod kierunkiem Gigouta zgłębiał w Paryżu grę organową i kontrapunkt. „Jako podręczny materiał do preludiowania” odnotował ks. dr Feicht „cztery tomy Gaussa”, z których korzystał Nowakowski, czyli „Orgelkompositionaus alter undneuer Zeit in 4 Bänden”, wydane przez niemieckiego kompozytora i organistę Ottona Gaussa w 1909 roku w Ratyzbonie. Ponadto zauważył nie tylko wyjątkową pracowitość lwowskiego organisty, ale i pewien rys jego działalności, który będzie cechował go do końca – szczególne przywiązanie i wierność zastanej lokalnej muzycznej tradycji, co znalazło swój wyraz w podsumowującym notatkę stwierdzeniu: „Pan Nowakowski jest organistą istotnie katedralnym!”

Działalność organistowska Nowakowskiego w okresie międzywojennym nie ograniczała się do katedry. Od 1 września 1922 do 30 września 1935 roku był zatrudnionyw Teatrze Wielkim (Operze) we Lwowie jako śpiewak w chórze i organista. Jak wynika z informacji prasowych, również w późniejszych latach poprzedzających wybuch wojny zapraszany był do współpracy. Ówczesna prasa lwowska (m.in. „Lwowskie Wiadomości Muzyczne i Literackie”) dostarcza nam informacji o koncertach, w których brał udział. Tak oto dziewiątego grudnia 1929 roku wykonał partię organową w oratorium „Śluby Jana Kazimierza” Mieczysława Sołtysa, które w Teatrze Miejskim (Operze) z udziałem 500-osobowego chóru poprowadził syn kompozytora, Adam Sołtys w ramach Zjazdu Towarzystw Muzycznych i Śpiewaczych. W roku następnym, jako wykonawca partii organowej, był współtwórcą sukcesu towarzyszącego prezentacji oratorium Arthura Honeggera „Król Dawid”, które okrzyknięto we Lwowie największym wydarzeniem muzycznym sezonu. W dniu 10 maja 1933 roku Józef Nowakowski jako członek komisji kolaudacyjnej wraz z organistą kościoła św. Marii Magdaleny Józefem Rubingerem, dokonał odbioru nowo zbudowanych dla tej świątyni staraniem parafian przez firmę Braci Rieger 71-głosowych organów, porównywalnych co do wielkości z największym na ten czas we Lwowie instrumentem, powstałym niespełna dekadę wcześniej w kościele św. Elżbiety. Zyskiwał coraz większe uznanie nie tylko jako wytrawny ekspert w dziedzinie organów, jako wykonawca muzyki organowej i pedagog, ale też jako orędownik praw i potrzeb grupy społecznej i zawodowej, do której należał. Angażował się w ogólnopolski ruch na rzecz podniesienia poziomu wykształcenia, przygotowania muzycznego i liturgicznego organistów, poprawy ich statusu społecznego i materialnego oraz zapewnienia im świadczeń emerytalnych. Najprawdopodobniej wziął udział w Pierwszym Polskim Kongresie Muzyczno-Liturgicznym w Poznaniu w dniach 10–12 września 1929 roku. Wygłosił opublikowany następnie w „Muzyce Kościelnej” referat „Uwagi o zawodzie organisty”, którego obszerne fragmenty zostały przytoczone powyżej.

Wybuch drugiej wojny światowej spowodował istotne ograniczenia w działalności Józefa Nowakowskiego. Przed dojrzałym organistą stanęły nowe wyzwania, musiał też zmierzyć się z koniecznością funkcjonowania w nowej, powojennej rzeczywistości.

Joanna Pacan-Świetlicka

Tekst ukazał się w nr 6 (442), 26 marca – 15 kwietnia 2024

X