Jestem sobie kominiarczyk

Jestem sobie kominiarczyk

Trwa Rok Oskara Kolberga uchwalony przez Sejm Rzeczpospolitej Polskiej. Imprezy muzyczne, wydawnictwa, konferencje i spotkania w całej Polsce przypominają postać prekursora polskich badań nad kulturą i muzyką ludową w 200. rocznicę jego urodzin. Na łamach Kuriera Galicyjskiego przypominamy kolejny utwór zanotowany przez Oskara Kolberga, jako przykład folkloru lwowskiego.

Lwowskie piosenki – te najpopularniejsze, które znamy i śpiewamy do dziś – pochodzą najczęściej z dwudziestolecia międzywojennego lub sprzed I wojny światowej. Nie oznacza to jednak, że w bardziej odległych czasach Lwów nie miał swego folkloru. Już w XIX w. miasto znane było z rozwiniętego folkloru miejskiego tworzonego w języku polskim. Świadczą o tym choćby notatki sporządzone przez Oskara Kolberga. Przyśpiewki, piosenki, opowieści, anegdoty o ludziach i wydarzeniach we Lwowie powstawały w różnych epokach, miejski folklor rozwijał się głównie na przedmieściach, ze znaną do dziś legendą batiarskiego Łyczakowa. Dzięki miejskim rzemieślnikom, sezonowym robotnikom, miejskim handlarzom, przedstawicielom różnych zawodów związanych z podmiejskimi dzielnicami i śródmieściem folklor lokalny uwiecznił język, którym posługiwali się zwykli mieszkańcy Lwowa i okolic. Historia beztroskiego kominiarczyka zapisana przez Oskara Kolberga wpisuje się w cały nurt opowieści i zwyczajów ludowych związanych z pracą kominiarza i jego atrybutami.

Jestem sobie kominiarczyk,
ludzie sądzą żem ja goły,
a ja sławie te wyrazy,
żem z losu mego wesoły.

Zawsze ze swą miotłą latam,
gdzie są sadze, tam wymiatam;
i królównom i księżniczkom,
i wdowulom i prawiczkom.

A gdy wyjdę na ulicę,
obzieram się na wsze strony,
tu wołają mnie dziewice,
tu mężatki, obce żony,

Tu mnie woła mężateczka,
co niedawno ożeniona:
pójdź, pójdź, podszyj komineczka,
bom bardzo sadzą zniszczona.

Tu mnie woła piękne dziewczę,
ja na inna drogę zbaczam,
idę i do jej kominka
i wycieram jej ochoczo.

Tu mnie woła starowina,
gdzie stuletnie rozpadliny,
i stuletnie zardzewiny,
zmykam, nie chcę drzeć mietliny.

Michał Piekarski
Tekst ukazał się w nr 19 (215) za 21-30 października 2014

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X