Jedenastu przyjaciół Mirosława Siczyńskiego Mirosław Siczyński bywał w Białym Domu w Waszyngtonie, zdjęcie ze źródeł internetowych

Jedenastu przyjaciół Mirosława Siczyńskiego

Siczyński miał charakter awanturnika. Gdy wybuchła I wojna światowa, przebywał w dalekiej Szwecji. Miał pracę, jako tako ułożone życie, interesujący krąg znajomości. Wydawać by się mogło – czegóż mu jeszcze potrzeba? Ale nie! Siczyński postanawia jechać do Austrii i zaciągnąć się do Legionu Strzelców Siczowych. To, że jest poszukiwany, absolutnie go nie obchodzi.

Profesor i baron

Szwedzcy przyjaciele dali Mirosławowi dokument dziennikarza wojennego jakiejś szwedzkiej gazety i z fałszywym paszportem ruszył do Austro-Węgier. Po drodze do Wiednia Siczyński wstąpił do Pragi.

Iwan Horbaczewski, pierwszy minister Ukrainiec w rządzie Austro-Węgier, zdjęcie ze źródeł internetowych

Wstąpiłem do profesora Horbaczewskiego – wspominał później.

– Kto z naszych polityków jest mądry we Wiedniu? – zapytałem.

– Nie jest z naszych, ale jest mądrym politykiem – Wasylko – odpowiedział profesor.

Sądząc z tego urywka wspomnień, Siczyński musiał dobrze znać profesora, skoro tak po prostu wstąpił do niego. Iwan Horbaczewski nie był zwykłym profesorem. Pochodził z Ziemi Tarnopolskiej, ukończył Uniwersytet Wiedeński i poświęcił się nauce – chemii. Szybko zdobył autorytet w kołach naukowych. Jako pierwszy syntezował kwas moczowy i udowodnił, że w organizmach żywych powstaje on z kwasów nukleinowych. Zaproponował też nową metodykę określenia ilości azotu w moczu i innych substancjach. Był rektorem Uniwersytetu Karola w Pradze. Opracował i wydał czterotomowy podręcznik z chemii medycznej po czesku. W 1908 roku cesarz mianował go dozgonnym członkiem Izby Panów – wyższej izby austriackiego parlamentu. Po trzech latach został nominowany do nagrody Nobla w dziedzinie fizjologii i medycyny. Niestety, laureatem nie został.

Gdy w 1817 roku rząd austriacki jako pierwszy na świecie utworzył Ministerstwo zdrowia, na jego czele stanął Horbaczewski – został pierwszym ministrem Ukraińcem w historii Austro-Węgier.

Po wojnie został rektorem Ukraińskiego Wolnego Uniwersytetu w Pradze. W proteście przeciwko Wielkiemu Głodowi zrzekł się tytułu akademika Akademii Nauk ZSRR, który został mu nadany w latach 20.

Baron Mykoła Wasylko był czynny w polityce przy różnych władzach, zdjęcie ze źródeł internetowych

Profesor poradził Siczyńskiemu porozmawiać z Mykołą Wasylką. Był to potomek starego rodu szlacheckiego z Bukowiny, chociaż po ukraińsku prawie nie rozmawiał. W wieku 23 lat otrzymał w spadku olbrzymi majątek i w kilka lat przepuścił jego większą część na kobiety, do których miał sentyment. Nie przeszkadzało mu to być równocześnie dobrym mężem i wychowywać czwórkę dzieci.

Aktywnie działał w polityce, był posłem bukowińskiego Sejmu i austriackiego parlamentu. Ponieważ oficjalna pensja była niewielka, dorabiał sobie wątpliwymi interesami pod szyldem „Grecko-Wschodniej Fundacji Cerkiewnej”. Trafił do skandalu w Wiedniu, gdy sprzedał „Wiejskiej Kasie” swój majątek po trzykrotnie zawyżonej cenie. Uniknął sądu jedynie dzięki swoim koneksjom w Wiedniu.

Jednocześnie pomagał swoim ukraińskim wyborcom – przekazywał fundusze na cerkiew, otworzył gimnazjum w Wyżnicy. Uczestniczył w walkach i miał swój udział w podpisaniu pokoju w Brześciu, był pierwszym dyplomatycznym przedstawicielem ZURL w Wiedniu. Potem służył Dyrektorii URL i był ambasadorem w Szwajcarii i Niemczech.

Siczyńskiemu Wasylko nie przypadł do gustu: „Rozumny i chytry – typowy austriacki polityk. Najważniejsze dla niego to grać swoją rolę i prowadzić awanturniczą politykę. Nie posiada żadnej wiodącej idei, żadnego społeczno-historycznego celu. Polityka dla niego jest grą, nawet artystyczną, ale grą. Wasylko był takim arystokratą-karciarzem z pańskimi manierami w polityce. Tacy właśnie politycy doprowadzili Austrię do politycznego grobu”.

Ale baronowi Siczyński się spodobał. Poradził mu, by nie szukał przygód na froncie, lecz by wyjechał do Ameryki. Nawet pomógł mu z papierami.

Na wolnym kontynencie

W USA na Siczyńskiego czekał sąd, bo przybył tam nielegalnie z cudzym paszportem. Ale diaspora przyjęła go jak bohatera, zebrała pieniądze na adwokata. Jesienią 1915 roku Mirosław Siczyński wygrał proces i otrzymał zezwolenie na zamieszkanie w USA. Jednak już wkrótce Siczyński pokłócił się z większością emigrantów i przystał do socjalistów, redagując dla nich partyjne pisma „Robotnik” i „Naród”.

Pierwszy prezydent Czechosłowacji Tomasz Masaryk, zdjęcie ze źródeł internetowych

Jesienią 1918 r. wziął udział w II Ukraińskim Sejmie w Waszyngtonie. Poznał tam Tomasza Masaryka, Słowaka, syna niepiśmiennego woźnicy. Według niesprawdzonej wersji biologicznym ojcem chłopca był sam cesarz Franciszek Józef I. Zamieszkiwał on w pałacu, gdzie matka Masaryka była kucharką. Rodzice chcieli, aby chłopak został kowalem lub ślusarzem, ale ten wyuczył się na… profesora filozofii. Przewód doktorski obronił na temat „Samobójstwo jako zjawisko socjalne”. Odczyty wygłaszał na całym świecie i tak dotarł do USA. Jego małżonka pochodziła z Ameryki. Jej nazwisko panieńskie – Harrig – Masaryk przyjął jako drugie imię.

Masaryk znał się z Iwanem Franką i Lwem Tołstojem, w którego majątku gościł. Często był wybierany do czeskiego lub wiedeńskiego parlamentów. W czasie I wojny światowej zajął antyaustriacką pozycję. Został oskarżony o zdradę państwa i skazany na śmierć. Uciekł z kraju i utworzył Korpus czechosłowacki z jeńców austro-węgierskich. Wśród nich było wielu mieszkańców Galicji.

Wkrótce po jego spotkaniu z Siczyńskim Czechosłowacja ogłosiła niepodległość i Masaryk był jej pierwszym prezydentem. Był bardzo popularny wśród narodu i ludzie nazywali go „ojczulkiem”. Do Ukraińców miał dobry stosunek i zezwolił na otwarcie Ukraińskiego wolnego uniwersytetu w Pradze. Na Zakarpaciu, które wówczas weszło do młodej republiki, z sentymentem wspominają ten okres.

Jako aktywnego działacza Ukraińskiej Federacji Socjalistycznej Partii Ameryki, Siczyńskiego przyjął sam prezydent Wilson. „Przekazał mi memorandum o Galicji – wspomina Siczyński. – Okazało się, że prezydent nie orientuje się w tych sprawach i musiał radzić się z ekspertami”. Chodziło o uznanie niezależności Zachodniej Ukrainy. Polscy dyplomaci okazali się jednak sprytniejsi i Amerykanie poparli Polskę.

28 prezydent USA Thomas Woodrow Wilson, zdjęcie ze źródeł internetowych

Thomas Woodrow Wilson był 28 prezydentem USA. Pod koniec I wojny światowej przyłączył się do wojny przeciwko Niemcom i po zwycięstwie wyprowadził swoje państwo na światowe mocarstwo. W 1919 roku był laureatem Pokojowej Nagrody Nobla, a w następnym roku powołał Ligę Narodów – pierwowzór ONZ.

Siczyński uważnie śledził wydarzenia, które rozgrywały się na Ukrainie, gdzie toczyła się wojna z bolszewikami. Wspólnie z przyjaciółmi postanowił stworzyć biuro propagandy sprawy ukraińskiej. Gdy w 1919 roku do Waszyngtonu z misją dyplomatyczną URL przybył Julian Baczyński, niemówiący po angielsku, Siczyński został jego tłumaczem. Wkrótce jednak wybuchł konflikt. „Baczyński pobierał 5000 dolarów pensji – wspomina Siczyński. – A było to więcej niż amerykańscy ministrowie. Postawiliśmy mu ultimatum, żeby zwrócił pieniądze do kasy. On nasze ultimatum i swoją odpowiedź opublikował w prasie. Działalność Baczyńskiego stała się argumentem w rękach bolszewików przeciwko idei ukraińskiego wyzwolenia i URL”.

 

 

Poseł URL Julian Baczyński otrzymywał więcej niż amerykańscy ministrowie, zdjęcie ze źródeł internetowych

Tenże Baczyński był naszym rodakiem z podhajeckiego rejonu na Tarnopolszczyźnie. Był adwokatem i kierował Ukraińską Partią Socjaldemokratyczną. Przystał do ukraińskiej rewolucji i obejmował różne posady w rządach ZURL i URL. Z Waszyngtonu już do domu nie wrócił. Zamieszkał w Wiedniu i Berlinie. Sympatyzował z ZSRR i nawet chciał tam emigrować. Zatrzymano go jednak z zakazaną literaturą i rok spędził w więzieniu. Miał pseudonimy „Smutny” i „Nawiedzony”. Można do tego dodać – „Głupi”, bo w 1933 roku jednak wyjechał do Charkowa, gdzie niebawem aresztowało go OGPU i zginął w obozach.

Smutny koniec

Zakończyła się I wojna światowa i zmagania Ukrainy o niezależność. Europejskie imperia rozpadły się i mapa polityczna zmieniła się kardynalnie. O Siczyńskim zapomniano. Starał się działać w polityce: założył organizację „Obrona Ukrainy”, krytykował dyktatora ZURL Petruszewicza, Petlurę i polonofilów. Ta działalność pieniędzy mu jednak nie przynosiła, a żyć za coś trzeba było.

Mirosław ożenił się i osiadł w miejscowości Rochester. Wykładał w prywatnej szkole, otrzymując 80-100 dol. miesięcznie – zarobek robotnika niewykwalifikowanego – i to nieregularnie. Aby utrzymać rodzinę, jeździł z odczytami do ukraińskich organizacji robotniczych. W 1927 roku do Siczyńskiego przyjechał dziennikarz Mykoła Szapował z Czechosłowacji.

„Na Princeton Street jest mały domek – pisał Szapował. – Jest wiele takich domków robotniczych, ale ten jest mniejszy i bardziej ubogi. Domek jest piętrowy, 3 pokoje i kuchnia. Kuchnia pełni również funkcję jadalni. W domku mieszka 5 osób: pani Batrak i dwóch jej synów – robotników w fabryce, córka – żona towarzysza Siczyńskiego i on.

Gdzież jest jego pokój? Po krętych schodach wchodzimy na strych. Tam, na zwykłym strychu jest pokój jego i jednego ze szwagrów. Sufitu nie ma, sam dach i dwie ściany z cienkich deszczułek. Jedno małe okienko. Pod jedną ze ścian niewielki stolik do pisania, a przy nim jedno krzesło. Pod ścianą wąskie żelazne łóżko, pod drugą ścianą – łóżko szwagra. Cały strych zarzucony był ukraińskimi i angielskimi książkami. Na stole stała maszyna do pisania, a na ścianach – mapy i portrety. Na drucie wisi żarówka bez abażura”.

Z tego opisu Szapowała wieje biedą. Interesujące jest, dlaczego Siczyński spał na strychu ze szwagrem, a nie na parterze z żoną? Na to dziennikarz odpowiedzi nie daje.

Prawdopodobnie brak pieniędzy zmusił Siczyńskiego do zbliżenia się z komunistami. Przypuszczalnie, został nawet zwerbowany przez sowieckie służby specjalne. Siczyński raptem „polubił” bolszewików, stanął na czele Towarzystwa Przyjaźni z ZSRR i jeździł do Połtawy.

Po wojnie dwukrotnie odwiedzał Lwow – w 1959 i 1968. Był przyjmowany bardzo serdecznie, nawet przez pierwszego sekretarza obkomu. Istnieje legenda, że powiedział pierwszemu komuniście obwodu: „A wiecie, hrabia Potocki też siedział w tym gabinecie, i nawet stół stał tak samo”, na co sekretarz aż się zakrztusił.

Zakończył życie w domu starców w Detroit. Syn mieszkał daleko i ojca nie odwiedzał, a jedynie pisał. Miał łóżko w czteroosobowym pokoju, niedosłyszał i niedowidział. Siostry nazywały go „Profesor”.

Wspominał, że w stanisławowskiej „Dąbrowie” karmiono lepiej niż w domu starców. Zmarł 16 marca 1979 roku w wieku 93 lat.

Iwan Bondarew

Tekst ukazał się w nr 24 (388), 27 grudnia 2021 – 17 stycznia 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X