Jan Bogumił Rosen – życie i twórczość. Część 7

Jan Bogumił Rosen – życie i twórczość. Część 7

Na dzieła Rosena był popyt wśród bardzo wielu amatorów – wszystkie obrazy i szkice pozostające jego własnością rozchwytano w ciągu paru dni. Prasa warszawska żywo komentowała wystawę i omawiała obrazy na niej wystawione. „Kurjer warszawski”, „Świat”, „Kurjer poranny”, „Tydzień polski”, „Tygodnik ilustrowany” umieściły artykuły poświęcone dorobkowi artystycznemu jubilata. „Kurjer poranny”, na przykład, pisał: „Jan Rosen występuje jako jakaś wizjonersko-apostolska postać, mająca jedno wielkie, tak olbrzymie umiłowanie, że potrafiło mu wypełnić z górą pół wieku pracy. Tym umiłowaniem jest wojsko polskie… Obrazy Rosena to nie wyłączny cel jego życia, to nie kres dążeń, to raczej środek do celu, który mu przyświecał całe życie, będąc bodźcem w półwiekowej pracy artysty-obywatela. Malarskie owoce jego pracy – to dorobek artysty zgromadzony na wystawie jubileuszowej w Zachęcie. Obywatelski – to dzisiejszy zwycięski nie malowany żołnierz polski”.

Historyk sztuki i artysta-malarz W. Husarski, który od lat śledził twórczość J. Rosena, bardzo trafnie podsumował: „Jeżeli za cechę zasadniczą istotnej realizacji artystycznej uznamy współmierność między zamierzeniem artysty a środkami wykonania, to zaliczymy tym samym Jana Rosena do artystów naszych, którzy osiągnęli pod tym względem największą niewątpliwie pełnię i harmonię. Zakres zainteresowań artystycznych, warunki techniczne, rodzaj i kierunek studiów, temperament – wszystko to połączyło się u tego artysty w sposób tak wyjątkowo szczęśliwy, że dzieła, z tych danych powstałe, stanowią organiczną niejako całość, w której nic odjąć i nic dodać nie można bez naruszenia ich harmonii”.

W „Kurjerze warszawskim” wtórował im krytyk sztuki Witold Bunikiewicz: „Z sal Zachęty powiał dech historii i zaleciało wspomnienie tych smutnych lat, gdy… każdy skrawek polskiego munduru napełniał duszę wiarą i nadzieją w jutro. Tym wzrokiem bieli i amarantu żyło szereg pokoleń różnych w ideałach i odmiennych w czynach, ale zawsze jednakowo wsłuchanych w echa tętentów końskich spod Somosierry, Lipska czy Grochowa. Więc sztuka tych czasów… na dnie swej pieśni ukrywała akord dobrze znajomy duszom polskim, dzwoniący jak falset w koncertach. Jan Rosen silniej niż kto inny uderzył w ton sentymentu, który do tej jeszcze pory dzwoni nieprzebrzmiałą mocą, bo na imię mu: żołnierz polski. Rosen pozostał nieodmiennym romantykiem, wbrew rozsądkowi swoich czasów i ich logice. Jego myśl twórczą nie zabiło ani przekleństwo pozytywizmu, ani realistyczno-merkantylny pogląd na sprawy ducha i sztuki. Jedno tylko bogactwo wyniósł artysta: głęboką znajomość swego kunsztu i wielką wiedzę historyczną. Gruntowność i ścisłość historyczna – oto metoda Rosena”.

Rząd Polski zwrócił specjalną uwagę na „Rewię na placu Saskim”. Obraz włączono na listę dzieł sztuki podlegających w pierwszej kolejności restytuowaniu i powrotu z Rosji. Jesienią 1923 roku „Rewię” wilgotną, w wielu miejscach pofałdowaną, dotkniętą grzybkiem odzyskano i przywieziono do Warszawy. Niezbędną konserwację i zabezpieczenie przed dalszym zniszczeniem przeprowadził znany konserwator prof. Jan Rutkowski. Jan Rosen osobiście uzupełnił zniszczone fragmenty, domalował tło. Po tych zabiegach obraz pokazano na wystawie w Zachęcie. 25 maja 1924 roku „Wiadomości literackie” relacjonowały: „W dolnych salach Zachęty Warszawa podziwia przywiezione niedawno z Rosji płótno Jana Rosena „Rewia na placu Saskim”. Obraz znakomitego batalisty szlachetny w tonie i kompozycji, owiany niezwykłym urokiem historycznym, nie przestaje ściągać tłumów publiczności.” Po wystawie rząd Polski postanowił umieścić „Rewię…” w wielkiej sali Najwyższej Rady Wojennej. Niestety, obraz nie zachował się do naszych dni – spłonął podczas bombardowań Warszawy we wrześniu 1939 roku.

W 1924 roku Jan Rosen znów wyjechał za granicę i osiedlił się we Włoszech, gdzie przebywał do 1927 roku. W tym roku zrezygnował z dalszego pobytu we Florencji i wrócił do kraju. Zamieszkał we Lwowie, gdzie już od dwóch lat pracował jego syn Jan Henryk Rosen ozdabiając malowidłami prastare mury Katedry Ormiańskiej. Jan Rosen z żoną zamieszkali przy ul. Ziemiałkowskiego 8 w kamienicy zwanej we Lwowie „hrabskim domem”. Obok z rodziną mieszkał artysta-malarz Franciszek Horodyski – stary przyjaciel Rosena ze studiów monachijskich. Nieco później zamieszkał z rodzicami syn Jan Henryk i młodsza córka Zofia, która obok brata wykonywała w Katedrze Ormiańskiej rzeźbę „Chrystus Dobry Pasterz”. Starsza córka Rosenów – Maria wyszła za mąż za dyplomatę polskiego Jana Wszelaka i mieszkała z nim w Londynie.

Mimo podeszłego wieku Jan Rosen w dalszym ciągu uprawiał malarstwo historyczno-wojskowe, uczestniczył w wystawach we Lwowie i w Warszawie, brał czynny udział w życiu artystycznym. Artysta malował niewielkie obrazy olejne i gwasze, które znajdowały stały popyt wśród amatorów sztuki wojskowej. Tak powstał cykl obrazów „Dzieje jednego ułana” (1926 r.), który składał się z ośmiu gwaszy. Obrazy olejne, mianowicie, „Wywiad” (1924 r.), „Transport amunicji” (1927 r.), „Zasadzka” (1928 r.), „Modlitwa” (1929 r.) przedstawiały artystyczne scenki wojenne, gdzie treść obrazu była już tylko pretekstem do otworzenia ze ścisłością i znajomością rzeczy szczegółów umundurowania i uzbrojenia. Oto treść, na przykład, „Modlitwy”: na drodze leśnej modlą się przed krzyżem dwaj kawalerzyści trzymający konie za trendzle.

W 1930 roku artysta ukończył 76 lat, lecz aktywnie uczestniczył w jubileuszowej wystawie we Lwowie, urządzonej w setną rocznicę powstania listopadowego. Artysta wchodził w skład sekcji wystawowej obywatelskiego komitetu obchodu tejże rocznicy. Na wystawie pokazano dwa jego obrazy, a mianowicie „Epizod spod Stoczka” i „Modlitwa”. W tymże roku obraz J. Rosena „Bitwa pod Stoczkiem” (własność Muzeum Wojska Polskiego) eksponowano na wystawie jubileuszowej w Warszawie.

W 1932 roku warszawska Zachęta zorganizowała kolejną indywidualną wystawę Jana Rosena z okazji 60-lecia jego pracy artystycznej. Na wystawie przedstawiono kilkanaście obrazów ściągniętych z muzeów polskich i 25 mniejszych obrazów z lat 20.–30. Razem wystawa obejmowała 83 dzieła. Ozdobieniem wystawy był portret Jana Rosena z paletą pędzla jego przyjaciela Franciszka Horodyskiego. Wśród szeroko znanych i popularnych obrazów pokazano „Rewię na placu Saskim”, „Po bitwie pod Wagram”, „Szturm do bramy parkowej”, „Generał w podróży”, „Stój”, „Berezyna”, portrety generałów Dwernickiego i Dąbrowskiego (własność hr. M. Sobańskiego). Ministerstwo Spraw Wojskowych przysłało 45 plansz z mundurami wojsk Księstwa Warszawskiego. Do wystawy artysta przygotował serię portretów wybitnych generałów: Bema, Skrzyneckiego, Chłopickiego, Dembińskiego, Zamoyskiego, Kickiego, Chłapowskiego, Dwernickiego. Na wystawie znajdowało się również osiem gwaszy serii „Dzieje jednego ułana”, obrazy „Napoleon” (1928) i „Schoenbrun 1809” (1930).

Prezydent Rzeczypospolitej odznaczył Jana Rosena orderem Polonia Restituta. Był to nie tylko akt uznania twórczych osiągnięć artysty, lecz również jego wkładu w propagowanie idei patriotycznych, w pielęgnowanie tradycji wojska polskiego. TZSP ze swojej strony mianowało Jana Rosena swoim członkiem honorowym.

Wystawa jednak ujawniła fakt, że twórczość Rosena należała już tylko do historii malarstwa polskiego. Krytyka wprost odmawiała artyście miejsca w sztuce XX stulecia. W 1932 roku na plan dalszy odeszły sprawy polityczne, które zajmowały umysły społeczeństwa polskiego przed I wojną światową, dlatego krytyków sztuki mało interesował moment ideowy twórczości Jana Rosena. Natomiast, obrazy jego oceniano wyłączne według ich wartości artystycznej.

Jurij Smirnow

Tekst ukazał się w nr 10 (422), 30 maja – 15 czerwca 2023

X