Jak to w Jaremczu było. Czyli mniej emocji, więcej merytorycznych wystąpień

Polsko-ukraińska konferencja w Jaremczu odbyła się po raz jedenasty. Formuła spotkań polsko-ukraińskich jednak nie wyczerpała się, a uczestnicy byli zgodni co do tego, że tegoroczna edycja była wyjątkowo udana. Pojawiły się po raz pierwszy nowe inicjatywy.

W Jaremczu w tym roku odbyły się cztery duże panele: Geopolityczny wymiar, w tym wymiar bezpieczeństwa międzynarodowego dialogu pomiędzy Polską a Ukrainą, Polityka pamięci Polski i Ukrainy i jej wpływ na stosunki dwustronne, Intensyfikacja stosunków między Polską a Ukrainą w sferze gospodarczej – droga do realnego partnerstwa strategicznego i współpraca Ukrainy i Polski w przeciwdziałaniu zewnętrznym i wewnętrznym zagrożeniom. Ponadto odbyło się spotkanie Forum Polsko-Ukraińskiego.

Jakie Międzymorze? Z kim i przeciw komu?
W czasie dotychczasowych edycji konferencji najwięcej dyskusji było wokół kwestii historycznych. W tym roku najwięcej ich było w sekcji poświęconej geopolityce. Jerzy Lubach, reżyser i dziennikarz, omówił kwestię Międzymorza i Trójmorza, zarysowując tło historyczne:

– Międzymorze to jest idea o wiele szersza, niż Trójmorze która została zapoczątkowana w roku 1920, w czasie gdy Piłsudski z Petlurą negocjowali jeszcze wspólnie umowę. Jednocześnie Tutus Filipowicz, bliski współpracownik Piłsudskiego z pełną, nieprawdopodobnie mocną delegacją dyplomatyczną udał się na Kaukaz. W czasie, gdy szła już ofensywa na Kaukaz, zdążył podpisać sojusz polityczny i wojskowy z Gruzją i pojechał dokładnie w tym samym celu do Azerbejdżanu.

Międzymorze to jest ogromna, geopolityczna idea, która ogarnia nie tylko tę dwunastkę, która ma wspólne interesy. Międzymorze zakłada ideę szerszą, niż Unia Europejska. Jest tym, do czego i Ukraina i Polska powinny dążyć. Musimy być przygotowani na rozpad Unii. Trójmorze, które jest w zalążku, jest dobrą alternatywą i świadczy dobrze o myśleniu pragmatycznym przywódców tych krajów i dlatego uważam, że wkrótce Ukraina stanie się pełnoprawnym członkiem Międzymorza.

Zdaniem Lubacha, mankamentem projektów łączących północ z południem, takich jak Via Carpatia czy Via Baltica, jest to, że mają one ominąć Ukrainę. Prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych zakwestionowała stanowisko Lubacha, że Trójmorze nie idące w kierunku Międzymorza, tzn. nie poszerzone o Ukrainę, nie będzie miało sensu. Trójmorze jest projektem infrastrukturowo-energetycznym. Ma wzmocnić Unię Europejską i ma połączyć północ z południem. Polskę i Ukrainę, zdaniem Leguckiej, powinny łączyć umowy i współpraca bilateralna.

Robert Czyżewski, prezes Fundacji Wolność i Demokracja, zwrócił uwagę na pękniecie, które coraz bardziej zarysowuje się w świecie Zachodu, co przekłada się na ewentualny wybór Ukrainy:

– Dramat polega na tym, że już nie ma jednego portu, do którego Ukraina może przybić, a dwa. Jeden nazywa się Angela Merkel, a drugi Donald Trump. Widać już teraz, że obydwa porty wzajemnie się nienawidzą.

Wasyl Rasewycz z Muzeum Historii Miejskiej we Lwowie ocenił Trójmorze nie jako plan wzmacniający Unię Europejską, a skierowany przeciw niej samej, który może stać się w przyszłości zaczątkiem „unijnego separatyzmu”. Tymczasem, zdaniem historyka, najważniejszą siłą, na której powinna opierać się Ukraina, która jest w stanie de facto wojny z Rosją, jest Unia Europejska. W tak trudnej sytuacji Ukraina nie powinna decydować się na przystępowanie do takich przedsięwzięć, które w rezultacie mogą osłabić UE.

Ukraina nie ma lepszego sojusznika niż Polska
Jewhen Mahda zwrócił uwagę na to, że świat po 2014 roku nie będzie już taki, jak do tej pory. Obecna wojna Rosji z Ukrainą nie została ogłoszona, a zatem pokój też nie będzie podpisany. Komponenty zwycięstwa Ukrainy to wstęp do NATO lub do Unii Europejskiej, czyli ostateczne opuszczenie tzw. Ruskiego Miru.

Rosyjsko-ukraiński konflikt po 2014 roku stał się katalizatorem zmian w stosunkach międzynarodowych. Rosja czyni zamach na demokratyczne procedury na całym świecie. To stwarza wyzwania, na które trzeba dać niesymetryczną, ale stanowczą odpowiedź. Rezultatem agresji Rosji na Ukrainę jest systematyczne przekształcenie się Ukrainy z przedmiotu w podmiot międzynarodowej polityki. Mahda użył obrazowego porównania do meczu piłki nożnej. Ukraina przestała już być piłką, którą grają inni w czasie meczu, ale nie jest jeszcze pełnoprawnym zawodnikiem, w tej chwili jest chłopcem podającym piłkę piłkarzom.

Jak zaznaczył Mahda, Ukraina nie ma lepszego sojusznika niż Polska. Tymczasem historia choroby naszych relacji leży w Moskwie i została tam w pełni przeanalizowana i przyswojona. To nie tylko historia „wołyńskiej tragedii”, ona sięga daleko w przeszłość. Moskwa przypomina lekarza, który leczy dwóch pacjentów, zderzając ich głowami.

Ukraina przeprowadza decentralizację i spogląda na polskie doświadczenie. Ukrainie jest potrzebna deoligarchizacja, a z tym problemem w takiej skali Polska nie ma do czynienia. Trzecim ważnym czynnikiem jest utworzenie narodu obywatelskiego, nieopartego na kwestii etnicznej. W tej kwestii Polska nie może być przykładem, bo opiera się na innym modelu.

Komu zostawić historię?
Co roku w Jaremczu padają postulaty, gdzie jest miejsce historii w relacjach Polski i Ukrainy. Modelem często zalecanym dla ich uzdrowienia jest zasada „zostawmy historię historykom”. Prof. Bohdan Hud’ z Uniwersytetu Iwana Franki we Lwowie dowcipnie zauważył, że fizyka jest dyscypliną zarezerwowaną dla fizyków, chemia dla chemików, a historią ciągle chcą się zajmować nie historycy. Prof. Stanisław Stępień, dyrektor Południowo-Wschodniego Instytutu Naukowego, oznajmił, że sytuacje konfliktowe, takie jak rzeź wołyńska, muszą być badane do znudzenia. Pomijanie ich w debacie się zemści, ponieważ jakiś drobny szczegół, drugorzędny czynnik odnaleziony może stać się przyczyną kolejnego kryzysu. Nie wolno pomijać jakichś faktów tylko dlatego, że nas dzielą.

Robert Czyżewski zaznaczył, że hasło „zostawmy historię historykom” może być niebezpieczne:

– Historia jest też elementem polityki wewnętrznej. Jeżeli wyborca w Polsce ma się godzić na bliskie relacje z Ukrainą, to on się przygląda, co Ukraina robi ze swoją historią i vice versa – Ukraińcom to też nie będzie obojętne. Wolałbym zamiast hasła „zapomnijmy o historii”, znaleźć takie elementy historii, które będą dla obydwu demokratycznych społeczeństw akceptowalne. W społeczeństwach demokratycznych, gdy turyści jeżdżą – czy to pomnik Bandery, czy nieuporządkowany pomnik w Sahryniu, to wszystko będzie jątrzyło.

Polityka pamięci
Wasyl Rasewycz zauważył, że w Polsce i na Ukrainie historia jest instrumentalizowana. Na przykład za każdym razem, gdy zbliżają się kampanie wyborcze, na pierwszy plan wysuwają się kwestie historyczne:

– Polityka pamięci w sytuacji Ukrainy jest wyzwaniem, bo wymaga pogodzenia ze sobą różnych pamięci, które bywają niejednokrotnie antagonistyczne; nie można wykluczać całych regionów z ich pamięcią. Historia, która jest w podręcznikach, jest pochodną sowieckiej nauki historii walki klasowej, gdzie zamiast klas występuje naród. II wojna światowa zaczęła się dla Ukraińców 1 września 1939 roku, gdy 108 tysięcy zostało zmobilizowanych do wojska polskiego, tymczasem w opracowaniach czytamy o tym, z kim prowadziła rozmowy OUN, z czego wynika, że sojusznikiem Ukraińców była III Rzesza.

Co się tyczy Polski, to obecna polityka pamięci przedstawia Polaków jako wyłącznie ofiary, a wszyscy sąsiedzi powinni przeprosić za swoje winy. Zresztą ta cecha charakteryzuje również stronę ukraińską.

Piotr Kościński z Fundacji Lelewela zadał pytanie, czy nie warto poszukać tematów, które nie dzielą, a przynajmniej dzielą mniej intensywnie. Zwrócił uwagę na to, że w miejscu, gdzie była redakcja największej ukraińskiej gazety w dwudziestoleciu międzywojennym „Diło” nie ma nawet tablicy upamiętniającej. Tyczy się to również siedziby największej partii ukraińskiej w tym okresie UNDO:

– A może warto wspomnieć Wasyla Mudrego i innych polityków UNDO? Popatrzmy na te rzeczy, które być może też nas dzielą, ale dzielą spokojnie?

Jakie zagrożenia?
Dr Kazimierz Wóycicki ze Studium Europy Wschodniej podkreślił niebezpieczeństwa wynikające z istnienia w sieci treści podrzucanych przez Rosję. Jest ona taka silna nie dlatego, że ma atrakcyjną cywilizacyjną ofertę, a dlatego, że buduje alternatywne narracje. Tę opowieść należy zdaniem Wóycickiego rozpoznać i unieszkodliwić. To jest zadanie właśnie dla akademików.

Agnieszka Romaszewska, dyrektor TV Bielsat, podkreśliła niebezpieczeństwa wynikające z rosyjskiej wojny informacyjnej:

– Zagrożenia hybrydowe są fundamentalne dlatego, że w demokratycznych społeczeństwach przekonania ludzi tworzą się poprzez telewizję i Internet.

Dodała, że musimy wyłączyć nasze wewnętrzne sprzeczności, które, co jest symptomatyczne, przenosimy do debaty polsko-ukraińskiej:

– Panowie i Panie, jeżeli będziecie się mieszać nawzajem w swoje awantury polityczne, to bardzo źle wpłynie to na pamięć historyczną – dodała Agnieszka Romaszewska.

Faktyczny stan nie jest wcale zły
Paweł Bobołowicz, korespondent Radia Wnet z Kijowa, zwrócił uwagę na ważne aspekty współpracy polsko-ukraińskiej. W grudniu 2016 roku podpisano umowę między RP a Ukrainą w sprawie wzajemnej współpracy w dziedzinie obronności z 2016 roku. W sierpniu 2015 roku w wyniku upałów w Polsce opada poziom wód, nie ma możliwości chłodzenia bloków energetycznych i w efekcie brakuje energii elektrycznej. Ukraina błyskawicznie podejmuje decyzję o sprzedaży prądu Polsce. Analogicznie w 2018 roku, gdy Rosja zablokowała dostawy gazu na Ukrainę, Polska sprzedała swój gaz.

Paradoksalnie stan relacji polsko-ukraińskich opisał dr Ihor Hurak z uniwersytetu w Iwano-Frankiwsku. Wedle naukowca, jeszcze nigdy nie były one tak złe i jeszcze nigdy nie miały one na koncie tak wiele sukcesów.

Postulaty
– Według mnie największą wartością, jaką wynosimy z tej konferencji, jest to, że podczas obrad, a nie tylko w kuluarach, mówiliśmy o potrzebie, o powzięciu wspólnych kroków celem naprawy, polepszenia, ułożenia stosunków polsko-ukraińskich i zabezpieczenia się przed wpływami z zewnątrz – powiedziała po zakończeniu Spotkań dr Agnieszka Sawicz. – To nie były tylko obrady, podczas których diagnozowaliśmy problemy. Rozmawialiśmy o tym, co dzieje się po stronie polskiej i ukraińskiej w relacjach dwustronnych, ale wszyscy głośno i jednomyślnie mówiliśmy o potrzebie powzięcia bardzo konkretnych kroków celem zapobieżenia pogorszaniu się relacji dwustronnych, wybuchowi potencjalnych konfliktów, być może inspirowanych z zewnątrz, które mogłyby te kontakty osłabić, zniweczyć to, co już osiągnęliśmy, doprowadzić do eskalacji napięcia czy wręcz wrogości pomiędzy dwoma narodami.

W czasie konferencji padły postulaty, których zrealizowanie z pewnością wpłynęłoby korzystnie na stosunki polsko-ukraińskie. Należy do nich pomysł polsko-ukraińskiego banku krwi, który zaproponował konsul Marian Orlikowski. Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski zaproponował między innymi grę komputerową, gdzie zwyciężyć można tylko w sojuszu Polaków i Ukraińców, albo uczczenie pamięci ukraińskich posłów na Sejm II Rzeczpospolitej.

Albert Iwański

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X