Jak powiązać Wschód z Zachodem

Jak powiązać Wschód z Zachodem

Kiedy w rozmowach o polityce ukraińskiej pojawia się próba jej podsumowania, to wszelkiej maści specjaliści lubują się w przekonywaniu społeczeństw, że wszystko jest na jak najlepszej drodze do zbliżenia z Zachodem.

 

Nawet, gdy podkreślamy, że dla parafowania i podpisania umowy stowarzyszeniowej pomiędzy Ukrainą a Unią Europejską przeszkodą jest przetrzymywanie w więzieniu Julii Tymoszenko, to nikt oficjalnie nie zastanawia się, czy Kijów w ogóle chce taką umowę wprowadzić w życie. Zakładamy, przyjmując zachodnią optykę, że jest to celem wszelkich działań polityków i nie bierzemy pod uwagę tego, że może Ukraińcom wcale do integracji z Zachodem nie jest spieszno.

 

Nie potrafimy często przyjąć do wiadomości ani tego, że Kijów może mimo wszystko czuć bliższe więzy z Rosją, ani tego, że może mieć własny pomysł na realizację zagranicznej polityki. Jakbyśmy nie widzieli, że nad Dnieprem nie spieszno do zmiany przepisów prawnych, reformy administracyjnej czy terytorialnej, korupcja kwitnie w najlepsze, inwestorzy zagraniczni stronią od tego kraju, a już pojawiające się głosy, iż październikowe wybory do Rady Najwyższej mogą zostać sfałszowane, także nie wróżyłyby najlepiej ukraińskiej demokracji i zacieśnieniu więzi z Europą Zachodnią. Pod warunkiem, że przesłanki takie są racjonalne – w kraju, w którym nie ma faktycznie opozycji, trudno zakładać, że nagle Partii Regionów wyrośnie znacząca konkurencja. Ikona dotychczasowej, Julia Tymoszenko, nie namaściła swojego następcy. Natalia Korolewska nie została zaakceptowana przez społeczeństwo, a z czeluści więziennej celi byłej premier będzie trudno wygrać cokolwiek.

Coraz wyraźniej widać to, czego od lat nie przyjmują do wiadomości entuzjaści relacji pomiędzy Polską a Ukrainą – mianowicie wzajemne niezrozumienie. Perspektywy warszawska i kijowska są w wielu aspektach rozbieżne i nie chodzi tu tylko o spojrzenie na wspólną historię. To, że dla Polaków, którzy nigdy w tak znacznym stopniu jak Ukraińcy nie byli ekonomicznie zależni od Moskwy, wybór euroatlantycki był naturalny, nie oznacza bowiem, że podobnie jest w przypadku naszych sąsiadów.

Pozostając wciąż w orbicie wpływów Kremla, uzależnieni od dostaw rosyjskiego gazu i współpracy gospodarczej, nie oferujący produktów atrakcyjnych dla mieszkańców państw unijnych, są oni skazani niejako na utrzymywanie co najmniej poprawnych relacji z Rosją, bądź na wspomniane i przypominane już od lat 90. XX wieku, poszukiwanie trzeciej drogi rozwoju. Gdyby Polacy wreszcie przyswoili tę wiedzę, prawdopodobnie łatwiej byłoby im prowadzić konsekwentną i co najważniejsze, efektywną politykę wobec Ukrainy. A przede wszystkim, opartą na nowoczesnym myśleniu i aktywizacji młodego pokolenia, które niedługo przecież będzie tworzyć ukraińską rzeczywistość.

Być może przyjęcie dokumentu końcowego XVIII plenarnego posiedzenia Komitetu Współpracy Parlamentarnej między Ukrainą i UE niesie nadzieję, że wreszcie nastąpi przełom w tej dziedzinie. Zapis o utworzeniu Uniwersytetu Partnerstwa Wschodniego może faktycznie sprawić, że i nad Wisłą, i Dnieprem wyrosną kadry przyszłych urzędników, jacy z powodzeniem będą koordynować dwustronną politykę i przede wszystkim będą rozumieć potrzeby zarówno własnego narodu, jak i mentalność sąsiedniego kraju. Edukacja czy kultura – to dziedziny, które są traktowane wręcz po macoszemu i którym nie poświęca się wciąż należytej uwagi w kontekście dwustronnych stosunków, nie traktuje się ich w sposób kompleksowy.

Poszczególne projekty, realizowane na przykład przez uczelnie wyższe, nie stanowią części większego zamysłu, podobnie jak praca ośrodków kulturalnych. Oczywiście, można przyjąć, że w dobie wolności i demokracji nierealne jest narzucenie odgórnie pewnych rozwiązań, lecz być może stworzenie atrakcyjnych koncepcji i sposobów ich finansowania w większym stopniu zachęciłoby osoby odpowiedzialne za poszczególne inicjatywy do koordynacji swoich zamysłów.

Być może doczekalibyśmy się chociażby regulacji prawnych, na bazie których uczeni z obydwu państw nie musieliby przechodzić skomplikowanej procedury uznawania tytułów i stopni naukowych, dzięki czemu mogliby z większym zaangażowaniem podejmować współpracę. Także same ośrodki naukowe, pozostawione bez wsparcia ze strony władz państwowych, nie są w stanie efektywnie realizować zamierzeń, a przedsięwzięcia kulturalne, popularne są raczej w wąskich kręgach, nie niosąc za sobą popularyzacji dorobku sąsiedniego narodu.

Czy jednak Uniwersytet Partnerstwa Wschodniego nie pozostanie martwym zapisem, skoro obecnie tak niska jest świadomość właśnie konieczności przewartościowania za-sad wzajemnej współpracy? Jeśli jego twórcy będą próbowali bazować na wzorach, jakie zupełnie nie sprawdziły się w ciągu minionych kilkunastu lat, nie będziemy mieli nad czym się rozwodzić. Uniwersytet albo nie powstanie, albo nie będzie działał. Jeśli natomiast uda się po obu stronach granicy wyłuskać osoby, które w sposób nowoczesny postrzegają stosunki polsko-ukraińskie i tych ludzi zaangażować do współdziałania, istnieją realne szanse, że w perspektywie kilku lat Ukraina rzeczywiście znajdzie się bliżej Europy Zachodniej, niż ma to miejsce obecnie.

A społeczeństwa krajów, które obejmuje swym zasięgiem Partnerstwo Wschodnie, będą miały chociażby świadomość tego czym partnerstwo to jest, bo jak dotąd mało który przeciętny Kowalski zdaje sobie sprawę z tego, że ono w ogóle istnieje. Iluzoryczność kontaktów pomiędzy Europą wschodnią a zachodnią może nareszcie odejdzie do lamusa.

Agnieszka Sawicz
Tekst ukazał się w nr 4 (152), 28 lutego – 15 marca 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X