Jak pobudzić gospodarkę ukraińską

Gospodarka i ekonomika każdego kraju są ściśle zależne od polityki i postępujących procesów geopolitycznych występujących w regionie czy na międzynarodowych rynkach finansowych – i Ukraina nie jest wyjątkiem. Konstelacja zależności i uwarunkowań zewnętrznych geopolityki wspomaga lub też spowalnia postępujące przemiany i rozwój kraju, niestety obecny układ tych zależności nie jest korzystny dla Ukrainy.

Gospodarka ukraińska praktycznie od uzyskania niepodległości przez ten kraj przez cały czas jest poddawana gwałtownym wstrząsom. W pierwszym okresie, czyli do końca XX wieku, następował jej rozpad i oligarchizacja majątku narodowego, swoją szansę miał każdy, kto był urzędnikiem, politykiem czy kto pracował w organach bezpieczeństwa. Ludzie ci znali powiązania mechanizmów decyzyjnych, byli ze sobą związani towarzysko lub mieli wiedzę o sobie nie zawsze wygodną, która była pożądanym towarem na rynku prywatyzacyjnym. Ponieważ nie było wzorców cywilizowanych przemian czy też prywatyzacji, proces ten postępował w sposób nieokiełznany, żeby nie powiedzieć dziki i grabieżczy. Tak oto powstały fortuny w większości ludzi byłej władzy, których wiedza o mechanizmach ekonomicznych gospodarki była skąpa. Początek XXI wieku to proces prywatyzacji resztek majątku i umacnianie się nowej elity finansowej z koneksjami politycznymi na swoich pozycjach i tworzenie się nowej elity politycznej na bazie zawłaszczonej gospodarki narodowej. Ukraina jest klasycznym przykładem, jak polityka wkroczyła w gospodarkę, silnie ją sobie podporządkowując. Jest to odwrotność mechanizmu, w którym politycy starają się być daleko od gospodarki, aby uniknąć podejrzenia o nepotyzm czy czerpanie korzyści.

Gospodarka ukraińska, silnie uzależniona od powiązań politycznych i gospodarczych z Rosją, a w dodatku przestarzała, poza kilkoma dziedzinami, nie miała na starcie szans na szybki rozwój. Kapitał zagraniczny, poza nielicznymi wyjątkami, nie był skłonny do podjęcia ryzyka inwestowania w tym kraju ze względu na niestabilność polityczną czy osławioną już korupcję. Mam wrażenie, że uwłaszczeni na majątku narodowym byli tak zajęci sobą i walką o wpływy, że nie zauważyli, że gospodarka nie jest w stagnacji, ale wręcz się pogrąża. To, co zostało zawłaszczone, jakoś funkcjonuje, choć coraz słabiej z powodu braku innowacyjności i nowych technologii, a to, co pozostało, to ruina, której nikt nie chce. Międzynarodowy Fundusz Walutowy oraz Bank Światowy od 2003 roku rekomendowały Ukrainie główne kierunki reform, które należy przeprowadzić, od tego uzależniały przyznawanie kapitału Ukrainie; działając w dobrej wierze, wielokrotnie, pod naciskiem polityków Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych Ameryki, łagodziły kryteria przyznawania kredytów, ponieważ Ukraina była dla Zachodu ważna politycznie jako przeciwwaga czy może bufor w Europie Wschodniej. Niestety ta szansa została zmarnowana, około 23 mld USD przyznanych w latach 90. Ukrainie do dzisiaj nie zostało spłaconych, gospodarka na tym niewiele skorzystała, pieniądze rozpłynęły się w kieszeniach polityków. Główne reformy gospodarki ukraińskiej, takie jak: reforma sądownictwa, frontalna walka ze wszechobecną korupcją, reforma emerytalna czy wolny obrót ziemią, do dzisiaj nie zostały wdrożone [poza nieśmiałym, po wielu oporach, stworzeniem ustawy o powołaniu Sądu Antykorupcyjnego] i nie zostały do dzisiaj rozpoczęte. Na powyższe i inne zaniechania nakłada się niekorzystna demografia, kurczenie się populacji, wydłużenie długości życia czy też masowa emigracja, szczególnie ludzi młodych w wieku do 35 lat, otwarcie deklarujących w 70% brak chęci powrotu do własnego kraju właśnie z powodu braku reform i wynikających z tego braku perspektyw własnego rozwoju. Jest to smutne, lecz prawdziwe. Być może kiedy politycy zaczną poważnie myśleć propaństwowo i zmieni się klimat wobec własnego społeczeństwa na bardziej przyjazny i przejrzysty, ci, którzy teraz pracują i uczą się za granicą systematycznych reguł cywilizowanego rozwoju, powrócą i staną się wartością dla własnego kraju. Z perspektywy ostatnich 20. lat grzech zaniechania i prywaty polityków okazał się zgubny dla rozwoju kraju, który w tej chwili jest bardzo trudno pobudzić do rozwoju. Bardzo trudne będzie odzyskanie kapitału zaufania przez polityków w społeczeństwie. Na Ukrainie już nikt nikomu nie wierzy, tak się kończy festiwal populizmu i niespełnionych obietnic, społeczeństwo popadło w zobojętnienie lub letarg, z którego trudno go będzie obudzić. Takie działania polityczne i ich efekty społeczne niech będą przestrogą dla innych, igranie z własnym społeczeństwem nigdy nie uchodzi bezkarnie.

Jakby tego było mało, Ukraina została wciągnięta w pełzającą wojnę sprokurowaną przez imperialnego sąsiada. Cztery lata działań wojennych na wschodzie Ukrainy i aneksja Krymu jest znacznym obciążeniem dla gospodarki i budżetu kraju. To jest dodatkowe brzemię, które musi udźwignąć kraj, aby mógł dalej istnieć. Ta niepotrzebna wojna kosztowała już życie ponad 10 tysięcy Ukraińców i trudną do określenia ilość nieszczęść ludzkich.

Przedstawione powyżej uwarunkowania powodują, że inwestorzy zagraniczni nie ustawiają się w kolejce, aby inwestować, pobudzić gospodarkę ukraińską, stworzyć nowe miejsca pracy czy wnieść nowe technologie, tak potrzebne gospodarce. Stara zasada inwestorów głosi: pieniądz lubi ciszę, transparentność i poszanowanie prawa, a tego oni na razie nie znajdują. Tak więc poza Chińczykami i nielicznymi inwestycjami Arabów czy niezbyt dużych firm z Unii Europejskiej, lokujących kapitał w przetwórstwo i rolnictwo, brak perspektyw zmiany tego niekorzystnego trendu. Politycy, nie reformując kraju, powinni mieć świadomość, że wpędzają go w marazm i stagnację, a zaniechania z ich winy mają takie skutki.

Sytuacja gospodarcza Ukrainy dodatkowo komplikowana jest przez działania niektórych polityków państw graniczących z Ukrainą, marzących o restauracji czy rewindykacji swoich dawnych obszarów posiadania. Działania wschodniego sąsiada Ukrainy można jeszcze zrozumieć [co wcale go nie tłumaczy], bo on miał zawsze ambicje imperialne, jeżeli jednak są to inni, jest to działanie groźne, a wręcz niebezpieczne dla Europy. W dobie wzmacniania potencjału zbrojeniowego Rosji, labilności Trumpa, wojny handlowej i w związku z tym trudnych do określenia perspektyw dalszego rozwoju gospodarczego świata, takie inicjatywy to nieodpowiedzialność w imię własnych małych ambicyjek, które wręcz mogą doprowadzić do konfliktu zbrojnego na dużą skalę.

Włodzimierz Bartkowiak
Tekst ukazał się w nr 17 (309) 18-27 września 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X