Jak kanwa powieści

Jak kanwa powieści

Karol Pankiewicz ma 93 lata i jest najstarszym członkiem nyskiego oddziału Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Od 1948 roku mieszka w Nysie. Mimo sędziwego wieku i syberyjskiego epizodu, tryska humorem, jest duszą towarzystwa, które zabawia lwowskimi dowcipami i piosenkami. Miasto przemierza rowerem. Chętnie i z typowo lwowską swadą opowiada o swym długim życiu.

Z Karolem Pankiewiczem rozmawia Albin Przybyłowski z Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich w Nysie.

Gdyby Pana życiorys przedstawić w dużym skrócie jakby mógł brzmieć?
Urodziłem się 23 lutego 1920 roku w Nawarii koło Lwowa.  Już jako młody chłopak marzyłem o tym by zostać maszynistą kolejowym,  chciałem prowadzić parowóz. Warunkiem spełnienia tych marzeń było zdobycie „metalowego” zawodu. Wyuczyłem się więc fachu kowala-plastyka i zatrudniłem w lwowskich warsztatach kolejowych z myślą o zdobyciu wymarzonych uprawnień maszynisty. Niestety wybuchła wojna i we wrześniu 1939 roku, jako młody żołnierz, broniłem Lwowa przed Armią Czerwoną. Szczęśliwie uniknąłem niewoli i nadal pracowałem na kolei. 11 listopada 1942 roku zdałem końcowy egzamin na maszynistę parowozów. Parę dni później ożeniłem się z moją szkolną koleżanką Heleną Kramarzewską, (która niestety już od 13 lat nie żyje) i zamieszkaliśmy we Lwowie przy ulicy Kaniowskiej 11a. Tam w 1943 roku urodził się nasz syn Jan (dr inż. chemii, mieszkający obecnie we Francji – przyp. A. P.). W czasie okupacji Lwowa przez Rosjan, Niemców i znowu Rosjan byłem kolejarzem i myślałem, że szczęśliwie przetrwam wojnę. Niestety nie udało się. W na początku grudnia 1944 rosyjski naczelnik lwowskiej kolei oddelegował mnie i kilku kolegów do Sambora. Tam, podobnie jak we Lwowie, zalegano nam z wynagrodzeniem. Nie mieliśmy po prostu z czego żyć. Ponieważ najlepiej z naszego grona potrafiłem mówić po rosyjsku, koledzy wysłali mnie z powrotem do Lwowa, abym tam u „wierchuszki” kolejowej władzy upomniał się o należne nam wynagrodzenie. Skutek tej mojej wizyty był taki, że w Sylwestra 1944 zostałem w lwowskiej parowozowni aresztowany i osadzony w słynnych Brygidkach. 8 lutego 1945 też w lwowskiej parowozowni odbył się mój proces. Trwał bardzo krótko i zakończył się skazaniem mnie, za rzekomą dezercję z miejsca pracy, na 7 lat obozu pracy gdzieś na Syberii. Sędzina tego wojskowego sądu na pożegnanie powiedziała mi: Dziękujemy za dotychczasową dobrą pracę, ale za to coście przeskrobali musicie odpokutować.

Po tym „procesie” przewieziono mnie już nie do Brygidek, tylko do obozu na trenie byłego żydowskiego getta, skąd 1 marca z pozostałymi aresztantami różnej narodowości, tj. Polakami, Ukraińcami, Niemcami i Rosjanami, wyjechaliśmy towarowymi wagonami na Daleki Wschód. Po 20 dniach podróży wysiedliśmy w obozie pracy Inastroj w miejscowości Inta na terenie republiki Komi.

W tym łagrze przebywało około 1500 więźniów. Polaków, Ukraińców, Gruzinów, Rosjan i innych narodowości. Wszyscy pracowali w kopalni węgla. Miałem szczęście, bowiem jako maszynistę kolejowego nie skierowano mnie do pracy pod ziemią, tylko do obsługi kompresorowni. Do tej „fuchy” udało mi się ściągnąć mego lwowskiego przyjaciela Józka Kisiela i razem jakoś sobie tam radziliśmy. W październiku 1945 roku ogłoszono amnestię dla takich jak ja „dezerterów” i część osadzonych zwolniono. Byłem wśród tych szczęśliwców. Wręczono mi świadectwo zwolnienia i równocześnie nakaz dalszej pracy w tym samym miejscu, czyli praktycznie byłem „wolnym” pracownikiem przymusowym. Postanowiłem wówczas symulować chorobę. Taką wstydliwą. Udało się i pozwolono mi opuścić syberyjska kopalnię. Jako zesłaniec nie mogłem jednak wrócić do Lwowa, tylko do miejscowości odległych od tego miasta minimum 50 km. Po podróży trwającej prawie miesiąc i obfitującej w różne, często dramatyczne przygody (o których można by wiele opowiadać), wreszcie nielegalnie dotarłem na ulicę Kaniowską. Wyglądałem tak, że długo musiałem przekonywać żonę, że ja – to ja, jej mąż, a nie jakiś obcy człowiek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X