Jak kanwa powieści

Jak kanwa powieści

Na cmentarzu Orląt Lwowskich. Karol trzeci od prawej (2002) (Fot. Albin Przybyłowski)W marcu 1946 roku przymusowo, ze smutkiem, ale też z pewną ulgą opuściliśmy Lwów. Najpierw mieszkaliśmy w Gliwicach, potem w Opolu, a od 1 marca 1948 roku, do tej pory w Nysie. Cały czas pracowałem jako maszynista kolejowy, prowadząc pociągi po całym kraju. W sumie w lokomotywach spędziłem dokładnie 49 lat 1 miesiąc i 25 dni. Kochałem tę pracę i byłem doceniany, wyróżniany różnymi odznaczeniami, mandatem radnego i ławnika. Nysę uważam za drugie po Lwowie rodzinne miasto. Tu wykształciło się troje moich dzieci, tu mam przyjaciół i tutaj chętnie wracałem po francusko-szwajcarskich wizytach u swoich dzieci: Jana, Władysławy i Wiesławy. Cała ta trójka mieszka na stałe we Francji i Szwajcarii, i niestety odwiedza mnie rzadko. Na nyskim cmentarzu spoczywa od 1999 roku moja pierwsza żona Helena. Przez kilka lat żyłem samotnie.  Mimo niezłego zdrowia, wrodzonego optymizmu i licznych przyjaciół smutno staremu człowiekowi co dzień wracać do pustego mieszkania. Na szczęście poznałem Irenę, z którą dwa lata temu ożeniłem się i teraz we dwoje spokojnie cieszymy się każdym dniem. Szkoda tylko, iż dzieciom niezbyt podoba się mój drugi ożenek. Nic jednak na to nie poradzę

Czy te dramatyczne lata spędzone wśród Rosjan we Lwowie i na Syberii nie zaszczepiły u pana niechęci do tego narodu?
Absolutnie nie. Poznałem nieźle Rosjan i uważam, że są to dobrzy ludzie. Oczywiście, jak w każdym narodzie są wśród nich kanalie. Myślę, że Rosjanie nie mieli szczęścia do swojej władzy. Zwłaszcza tej porewolucyjnej, że o stalinizmie nie wspomnę. Ale przecież Stalin nie był Rosjaninem, a raczej wrogiem tego narodu i innych narodowości też. Gdy byłem syberyjskim więźniem, to w łagrze razem z rosyjskim towarzyszami niedoli żyliśmy w dobrej komitywie i wzajemnie wspieraliśmy się. Przed laty postanowiłem synowi pokazać mieszkanie, w którym się urodził. Weszliśmy tam pełni obaw. Okazało się, że niepotrzebnych, bowiem ówczesny gospodarz mego dawnego mieszkania – Rosjanin z żoną Ukrainką, przyjęli nas bardzo serdecznie. Myślę, że żadnego narodu nie można oceniać wyłącznie na podstawie rządzących nim elit politycznych. Kilka razy odwiedziłem Lwów. To moje miasto wygląda coraz lepiej, chociaż całkiem inaczej niż za mojej młodości. Raziły mnie w nim tylko rzesze żebraków i młodych ludzi proszących na ulicach o wsparcie. U nas też są niestety tacy, lecz nie jest ich tylu co we Lwowie.

Jak jest pana recepta na zachowanie dobrej kondycji w tak zacnym wieku?
Trzeba zawsze optymistycznie patrzeć na świat i cieszyć się z każdego dnia. Nie narzekać, a okresy niepowodzeń tłumaczyć sobie, że zawsze może być gorzej. Bardzo ważny, zwłaszcza u ludzi starszych, jest ruch. Ja do tej pory pomagam znajomym w usuwaniu i naprawie różnych usterek hydraulicznych. To dobrowolne zajęcie dodaje mi sił. Jeść i pić powinno się wszystko co się lubi, ale z wielkim umiarem. No, i konieczne jest poczucie humoru, które my Kresowiacy mamy chyba od pokoleń w genach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X