Husiatyn po raz kolejny (Fot. Dmytro Paluchowicz)

Husiatyn po raz kolejny

Tak się stało, że w krótkim czasie zabytki tego miasta nad Zbruczem w ten czy inny sposób pojawiały się przy różnych informacyjnych okazjach.

W poprzednich numerach Kuriera pisaliśmy o tym, że dawnemu kościołowi klasztornemu św. Antoniego przywrócono pierwotny wygląd. Prace jeszcze trwają i pomoc jest nadal potrzebna. Oprócz tego, pisaliśmy też o innych zabytkach Ziemi Tarnopolskiej, które władze chcą oddać w dzierżawę. Jest między nimi obronna synagoga w Husiatynie z XVI wieku. Tym razem na topie informacji pojawiła się tutejsza obronna cerkiew św. Onufrego, która liczy sobie około 450 lat. Dokładniej mowa jest o jej proboszczu i parafianach kościoła greckokatolickiego, którzy na oczach niszczą historyczny wizerunek świątyni. Na początku do historycznej „bani” dodali jeszcze cztery mniejsze. Ale tego było im za mało, więc wzięli się za fasadę. Do niej „ni to z gruszki, ni z pietruszki” przylepili „portyk” z jońskimi kolumnami. Oprócz tego zmienili fryz, robiąc go bardziej „uroczystym”. Podobny „styl” widziałem w mołdawskiej wsi Soroki w jej części, zamieszkałej przez Romów. Tam trzy – czteropiętrowe „pałace” wystawione są tak, aby wszystko było „bogate”.

 

(Fot. Dmytro Paluchowicz)

Na te argumenty, że jest to zabytek ogólnonarodowy i jego niszczenie jest karalne, proboszcz i jego owieczki nie zwracają uwagi. Jak również i władze rejonowe i obwodowe, które powinny mieć na uwadze tego rodzaju zabytki, śledzić ich stan i dbać o zachowanie spuścizny architektonicznej. Ale w państwie, gdzie podstawą prawa jest rozmowa telefoniczna z „wpływową osobą” i wypchana koperta z pieniędzmi inne normy nie działają.

Prawdę mówiąc jest to problem daleko nie husiatyński, ale ogólnoukraiński. Z żalem twierdzę, że do tej ignorancji można dopisać dziesiątki, jeżeli nie setki, podobnych przykładów. Dobudówkami zostały zeszpecone historyczne świątynie np. we wsi Peczera w obwodzie winnickim, na chmielniczczyźnie i obwodzie kijowskim. Nie ma co mówić o panującej ogólnie modzie krycia blachą, czy nawet plastikowym sidingiem, zabytkowych drewnianych cerkwi na Bukowinie, Przykarpaciu czy Ziemi Lwowskiej. Ludzie, którzy odwiedzają te świątynie nie wiedzą, lub nie chcą pamiętać, jak przez dziesięciolecia wyglądały ich cerkwie. Gdy tłumaczy się, że pod blachą i plastikiem drewno nie oddycha, a tylko szybciej niszczy się – jedynie opędzają się.

Nie ma w tym nic dziwnego, że na Ukrainie, w porównaniu z Zachodem, zachowało się tak mało zabytków. Ludziom są one po prostu obojętne.

Dmytro Antoniuk
Tekst ukazał się w nr 6 (226) za 31 marca – 16 kwietnia 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X