Huculskie rogi odtrąbią zwycięstwo fot. Roman Bortejczuk

Huculskie rogi odtrąbią zwycięstwo

Pomimo wojny artyści ludowi z Huculszczyzny nadal produkują swe oryginalne dzieła. Roman Bortejczuk, rzeźbiarz z Krzywopola, tworzy drewniane rogi – instrumenty muzyczne, od wieków wykorzystywane w górach podczas świąt Bożego Narodzenia. O sekretach dawnej sztuki mistrz opowiedział dziennikarce „Nowego Kuriera Galicyjskiego”.

fot. Roman Bortejczuk

– Od dzieciństwa lubiłem muzykę. W szkole grałem w orkiestrze dętej, sam zrobiłem gitarę elektryczną, na której grano w szkolnym zespole – opowiada Roman. Jednak zawodem artysty jest rzeźba. Rzeźbić zaczął już w wieku 6 lat. Z czasem ukończył wydział obróbki drewna w Kosowskim Liceum sztuki ludowej i pracował w zawodzie w Kosowie. W 1984 roku został członkiem Stowarzyszenia artystów Ukrainy, a z czasem – prezesem organizacji społecznej „Stowarzyszenie artystów i mistrzów sztuki użytkowej Werchowyny”, mieszczącej się w lokalnym muzeum krajoznawczym.

– Gdy postanowiłem tworzyć rogi, to w ten sposób połączyłem muzykę i sztukę – kontynuuje Roman i dodaje, że rogów używano w Karpatach już od końca XVIII wieku. –Znane są trzy rodzaje rogów: pastuszy, kolędniczy i dziecięcy. Pastuszego używali pasterze, od wieków wypasający owce na połoninach. Dźwiękiem rogu ostrzegali towarzyszy o niebezpieczeństwie – o wilczych stadach czy wałęsających się niedźwiedziach. Korzystali nie z drewnianych instrumentów, lecz rogów wołów, bo Huculi tych zwierząt mieli pod dostatkiem. Teraz w Karpatach wołów jest bardzo mało.

Rogi kolędnicze wykorzystywano w czasie świat zimowych – podczas tzw. „kolędy”. Mężczyźni chodząc z kolędą używali rogów i trombit. Takie grupy kolędników nazywano „partiami” – liczyły one 9–12 rogów oraz 1-3 trombity. Dęli w rogi pod krzyżami i przy cerkwiach, na początek i na zakończenie kolędy. Trzykrotnie trąbiono w róg przed wejściem do każdej chaty. Dziecięce rogi są mniejsze i grali na nich mali kolędnicy.

fot. Roman Bortejczuk

– Aby zrobić róg, trzeba najpierw wybrać drzewo – wyjaśnia mistrz. – Tworzę rogi z korzeni, z sosny, olchy, brzozy, jaworu. Bardzo ładny dźwięk ma róg z korzenia drzewa, rosnącego spod kamieni. A jeśli w to drzewo uderzy piorun, to jego dźwięk będzie bardziej bogaty, głośny, można powiedzieć, idealny – mówi Roman Bortejczuk.

fot. Roman Bortejczuk

Wybrane korzenie artysta wycina, suszy przez kilka miesięcy – od 2 do 12. Następnie drewno okorowuje, i rozcina korzeń na pół. Z każdej połówki wybiera środek tak, aby grubość ścianek nie przewyższała 3 mm. Następnie nasącza drewno żywicą i łączy połówki, oplatając je brzozowym łykiem. Łyko artysta zbiera na wiosnę, gdy drzewo puszcza soki. Paski przed opleceniem rogu wygotowuje.

Następnie mistrz wykonuje ustnik, przez który się dmie – przeważnie jest ze śliwy lub jaworu. W ustniku ważny jest otwór, który należy wykonać pod pewnym kątem. Novum mistrza są dwie zawleczki na rogu, przez które można przewlec pasek i zawiesić go na ramieniu. Zazwyczaj rogi mają długość 70-100 cm, średnicę u wylotu 10 cm i 3 cm przy ustniku. Dziecięce instrumenty są zazwyczaj długości od 50 do 55 cm. Dźwięczny róg w górach słychać na odległość 50–75 km.

Największym marzeniem artysty jest jak najszybsze zwycięstwo nad wrogiem. Wówczas będzie wielkie święto, na którym na pewno zabrzmią trombity i rogi – rogi zwycięstwa!

Sabina Różycka

X