Gorzko-słodki smak wolności

„Krew i ziemia, o ukraińskiej rewolucji” to licząca prawie 340 stron książka trafiająca do szerokiego grona odbiorców: wartko napisana, ścisła pod względem faktografii.

Pozycja obowiązkowa dla każdego, kto chciałby zrozumieć rozpalający polskie media konflikt o to czy i jak pomóc Ukrainie i pytanie o rolę Polski w tym regionie w ogóle.

Tytuł nawiązuje do kolorów czerwonego i czarnego: flagi kojarzonej z działalnością Ukraińskiej Powstańczej Armii. Autor odnosząc się do powstańczej symboliki dzieli w ten sposób książkę na dwie części: bezpośrednio związaną z Majdanem (krew) i z Ukrainą jako krajem będącym w stanie rewolucji (ziemia). Pierwsza część ma bardziej charakter relacji dziennikarskiej, druga to podróże po kraju, którym towarzyszą pytania o teraźniejszość i przyszłość Ukrainy.

Ciekawy wydaje się dobór miejscowości, które autor odwiedził pisząc swoją książkę: od zachodniej, przez Zakarpacie, po centralną i wschodnią część kraju, włącznie ze zbuntowanymi regionami i proklamowanymi przez nie republikami.

Mucha używa narracji w pierwszej osobie, mówi o tym co widział, jak to zrozumiał. Wartki styl miesza się z językiem wypowiedzi prasowych. To dodaje wrażenia obiektywności: unika generalnych sądów, mówiąc o swoich odczuciach, a jednocześnie pozostaje dziennikarzem – sprawozdawcą.

Autor miejscami stosuje zabieg stylistyczny, polegający na trójdzielnej konstrukcji tekstu wyróżnionej graficznie za pomocą szarych ramek. Początek historii bierze się tu z jakiegoś przełomowego wydarzenia. Wtrącenia te raz służą za komentarz do jakiegoś wydarzenia, gdzie indziej tworząc rozbudowaną informację uzupełniającą.

O książce Wojciecha Muchy można powiedzieć, że dzięki niej ukraińska rewolucja trafi pod strzechy i do wyobraźni większości czytelników. Ze swoim kolorytem, raptownością i do pewnego stopnia także rutyną wywołaną frustrującym czekaniem na reakcję zachodniego świata, o którym autor pisze z dozą cynizmu. Książka osadzona jest podczas i wokół rewolucji na Majdanie. Nie brak w niej jednak własnych spostrzeżeń, opisów trudu podróży czy spotkań przy wódce. Autor dzieli się z czytelnikiem opowieściami o życiu ludzi, które mimo rewolucji i wojny, nie przestało się toczyć swoim zwykłym torem.

Jest tu karuzela nastrojów i towarzyszące temu zniecierpliwienie, pogłębiająca się rozbieżność między działaniami wyłonionych na Majdanie władz a protestującymi. Jest również Wołyń i Bandera, którego kult w Polsce budzi słuszne oburzenie, na Ukrainie temat co najmniej mało znany lub bagatelizowany, odkładany na bliżej nieokreślone „kiedyś”. To samo robi autor książki, który stara się zrozumieć Ukraińców: „Herojam sława wkurza do bólu, jak każda nieznajomość podstawowych faktów z historii. Słusznie. To jednak temat na inną godzinę niż ta” (str. 85).

Mucha portretuje chaos informacyjny, niepewność i gniew ludzi zgromadzonych na Placu Niezależności, przemoc władzy wobec obywateli. Nie stroniąc też od opisu gestów przyjaźni i solidarności, ciepłych gestów pośród trzaskającego mrozem kijowskiego Majdanu.

„Krew” czyta się jak emocjonującą rozgrywkę między rządzącymi i rządzonymi w grze o wszystko. „Ziemia” z kolei oddaje realizm miejscowości nieogarniętych rewolucją czy wojną. Tu życie toczy się wedle swojego ustalonego rytmu, wokół nierozstrzygniętych dyskusji na temat tego czym jest ukraiński nacjonalizm i tego jak odnosić się do problemu ludobójstwa na Wołyniu. Choć akcja już nie jest tak wartka, to jednak w odniesieniu do sytuacji w całym kraju, dodaje książce realizmu rozkładając we właściwy sposób proporcje zaangażowania i obojętności wobec nadchodzących zmian. Pokazuje też jak bardzo splątana może być ukraińska tożsamość narodowa.

Krew i ziemia to nie tylko opis wrażeń Wojciecha Muchy. To także suma doświadczeń grona polskich dziennikarzy (grupy kijowskiej), którzy przez kilka, a czasem kilkanaście tygodni razem pracowali i dokumentowali te wydarzenia. Dziś stanowią oni grono rzeczników opowiadających się za szeroką i długofalową pomocą Ukrainie.

Należy również wspomnieć iż autor książki to zagorzały kibic oraz dziennikarz. Przedstawiciel tych grup, których cechą charakterystyczną są kolejno wartości narodowe oraz umiejętność zachowania dystansu potrzebnego do opisu rzeczywistości. To też znajduje odbicie w jego książce. Książce napisanej przez osobę, która dopiero z wybuchem konfliktu na Ukrainie przyjechała i zaczęła poznawać kraj ogarnięty rewolucją, a potem wojną. I pod tym względem robi ona wrażenie imponującej, a przy tym dobrze napisanej i ścisłej pod względem faktów.

Kamila Zacharuk
Tekst ukazał się w nr 3 (223) za 17-26 lutego 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X