Gorące urodziny dyktatora fot. unsplash.com

Gorące urodziny dyktatora

Kilkaset tysięcy ludzi domagało się odejścia prezydenta w jego 66. urodziny. Łukaszenko znów sięgnął po broń.

Jedni nieśli trumnę z napisem: „tu spoczywa dyktatura”, inni – dużego karalucha, pojawiła się nawet „śmierć z kosą” na szczudłach w towarzystwie uderzających w dzwon „szkieletów”, były też portrety Aleksandra Łukaszenki z napisem „1994–2020” sugerującym zbliżający się koniec jego rządów. Setki tysięcy ludzi w Mińsku i wielu innych miastach kraju postanowiły „uczcić” 66. urodziny Łukaszenki. Kolejna, już trzecia z rzędu, niedziela na Białorusi była dniem ogólnokrajowych protestów. Oprócz znanego już wszystkim hasła „Uchodi!” (odejdź) tłum skandował m.in. „Łukaszenkę do autozaku!” (samochód przewożący aresztowanych).

Co najmniej 4 tys. osób uczestniczyło w Marszu Kobiet, który w sobotę po południu wyruszył z Placu Zwycięstwa w Mińsku. Milicja nie zatrzymywała uczestników ale funkcjonariusze uprzedzali, że akcja jest nielegalna i wzywali do rozejścia się. Kobiety niosły biało-czerwono-białe flagi i kwiaty. Protestowały przeciwko przemocy, domagały się uwolnienia zatrzymanych opozycjonistów oraz wolnych wyborów. Wzdłuż ulicy stały ciężarówki milicyjne. Milicja zablokowała dojście do centrum miasta i nie przepuszczała ludzi.

Na ulicach stolicy pojawiły się też transportery opancerzone oraz bojowe wozy piechoty. Broniły prezydenckiego Pałacu Niepodległości, który już drugą niedzielę z rzędu był otoczony kordonem sił specjalnych. Zresztą w ubiegłą niedzielę białoruski przywódca pojawił się w pałacu z kałasznikowem w ręku, uzbroił też swojego 15-letniego syna Mikołaja, który, o ironio, obchodzi urodziny tego samego dnia co ojciec – 31 sierpnia.

Po narodzinach najmłodszego syna Łukaszenko zmienił w swojej oficjalnej biografii własną datę urodzenia z 30 na 31 sierpnia. Dziesiątki tysięcy ludzi zebranych pod prezydenckim pałacem w niedzielę domagały się spotkania z jubilatem.

– My, Białorusini, mamy prawo spacerować po mieście i nie rozumiemy, dlaczego zagrodzono nam drogę – zwracała się do mundurowych Maria Kolesnikowa, członkini prezydium opozycyjnej Rady Koordynacyjnej ds. pokojowego transferu władzy. Bezskutecznie domagała się, by urzędujący od 1994 roku prezydent „wyszedł na negocjacje z narodem”. Kilka godzin później, gdy większość protestujących pod pałacem schowała się przed burzą, do najodważniejszych wyszedł doradca prezydenta Mikałaj Łatyszonak. Przekonywał, że „Łukaszenko wygrał wybory” i że „pogratulował mu przywódca Xi Jinping”. W tym samym czasie Łukaszenko znów spacerował po dziedzińcu pałacu z kałasznikowem – odpowiednie zdjęcia pojawiły się wieczorem w rosyjskich mediach.

Oficjalnie Łukaszenko nie wprowadzał stanu wojennego, ale coraz bardziej wojskowi są widoczni na ulicach białoruskich miast. Na placu Niepodległości, gdzie początkowo mieli się zebrać protestujący, już w nocy z soboty na niedzielę pojawiły się dziesiątki samochodów wojskowych oraz ciężarówki, które przywiozły drut kolczasty. Władze nie tylko odłączają mobilny internet (czego doświadczyli protestujący w niedzielę), ale zablokowały już również dostęp w sieci do stron ponad 70 niezależnych mediów. Z kraju masowo usuwani są zagraniczni dziennikarze, których najpierw zatrzymywano, a potem pozbawiano akredytacji.

– Dyktatura dokonuje gwałtu na niezależnych mediach. W kioskach już nie ma żadnej niezależnej gazety, bo drukarnie odmawiają ich drukowania. Już czwarty z rzędu numer drukowaliśmy w Moskwie, za darmo rozdajemy cały nakład, a jest to ponad 22 tys. egzemplarzy. Gazetę roznoszą wolontariusze w całym kraju – mówi „Rzeczpospolitej” Iosif Siaredzicz, redaktor naczelny niezależnej gazety „Narodna Wola”. – Rządzący czują się dzisiaj bardzo niepewnie, bo nie można wygrać z prawem. Nie można kłamstwem przekonać niemal 10 milionów Białorusinów. Przelała się krew i represje nie mają granic, ale ludzie wciąż walczą o honor i wolność – dodaje.

Z życzeniami do Aleksandra Łukaszenki w niedzielę zadzwonił Władimir Putin. Odkąd białoruski przywódca 9 sierpnia po raz szósty „wygrał” wybory prezydenckie, z gospodarzem Kremla rozmawiał już sześciokrotnie. Tym razem ustalono, że w najbliższym czasie spotkają się, ale już osobiście. Rozmawiali też o „wzmocnieniu sojuszu białorusko-rosyjskiego oraz poszerzeniu wszechstronnej współpracy”. Kilka dni temu Putin oświadczył, że uznaje wynik wyborów prezydenckich na Białorusi. Oznajmił też, że na prośbę Łukaszenki na terenie Rosji sformowano siły rezerwowe policji, które – jak tłumaczył – wkroczyłyby na Białoruś, gdyby „elementy ekstremistyczne przekroczyły granice i rozpoczęły rozbój”.

– Dyktatorzy zawsze bronią się nawzajem. Moskwa nie może nie wspierać władz w Mińsku, bo tam wiedzą, że jeżeli padnie dyktatura na Białorusi, to następnie padnie w Rosji – mówi Siaredzicz.

Rząd Mateusza Morawieckiego wezwał Rosję do natychmiastowego wycofania się z planów interwencji zbrojnej na Białorusi pod pretekstem przywrócenia tam porządku. Ponadto polskie władze sprzeciwiają się kłamstwom, jakoby dążyły do podziału Białorusi.

Na stanowisko Litwy, która zagroziła zakazem wjazdu na swoje terytorium Łukaszence i najaktywniejszym urzędnikom jego reżimu, oraz na jej i Polski działania zmierzające do nałożenia na Białoruś sankcji Unii Europejskiej, zareagował Łukaszenko. Zapowiedział lustrzane sankcje.

– Teraz pokażemy, co to są sankcje. Jeśli dotąd Polacy i Litwini również przez nas handlowali z Chinami i Rosją, teraz będą latać przez Bałtyk lub Morze Czarne, aby handlować z Rosją i tak dalej – buńczucznie ostrzegł Łukaszenko.

Poinformował też, że polecił już przekierowanie transportu białoruskiego handlu z litewskich portów do innych. „Więc zobaczymy jak będą żyć. 30% litewskiego budżetu pochodzi z transportu naszych ładunków przez Litwę. Czego jeszcze potrzeba? Nażarliście się. Dlatego postawimy do pionu” – pogroził.

źródła: Rusłan Szoszyn, RP.pl., wPolityce, GPCodziennie
Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 16 (356), 1 – 14 września 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X