Gen. Iwan Czerniachowski – kto to taki?

„17 września to doskonała okazja, żeby choć w ten sposób uczcić pamięć ofiar sowieckiej agresji z 1939 r.” – wyjaśnia Kazimierz Kiejdo, burmistrz gminy Pieniężno w Polsce.

Kim był generał Armii Czerwonej Iwan Czerniachowski, wie już w Polsce chyba każdy. To kat, odpowiedzialny za likwidację Armii Krajowej na Wileńszczyźnie i podstępne aresztowanie jej dowództwa z płk. Aleksandrem Krzyżanowskim „Wilkiem” na czele. Niedawno władze gminy Pieniężno w Polsce zdecydowały się na rozbiórkę stojącego na terenie gminy pomnika generała, co spotkało się z protestem Ambasady Rosyjskiej w Warszawie.

Wydaje się, że po burzliwych reakcjach dyplomatów, sprawa Czerniachowskiego może już być zamknięta. Niestety nie, nie tak szybko. Przypomnę, że generał jest Ukraińcem, pochodzi z okolic Humania, a 22 lutego 2013 r. Narodowa Akademia Obrony Ukrainy została uhonorowana imieniem „sławnego syna narodu ukraińskiego, dwukrotnego Bohatera Związku Radzieckiego” – cytat z dekretu Janukowycza – generała Iwana Czerniachowskiego.

Wydawało się, że po Rewolucji Godności i wojnie o Donbas Narodowa Akademia Obrony zmieni swojego patrona. Niestety nie. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej nie zakwalifikował Czerniachowskiego do grona tych, których imię oraz pomnik ma zniknąć z ulic i map nowej Ukrainy.

Żołnierze generała Czerniachowskiego byli gwałcicielami i rabusiami cywilów w Prusach Wschodnich, przynajmniej taki wniosek można wysnuć ze wspomnień Leonida Riabiczewa, młodego oficera, który szczegółowo opisał gwałty oraz braki talentów dowódczych Czeniachowskiego i innych radzieckich generałów.

Niestety, ale to nie jedyny przypadek, kiedy ukraiński IPN coś przegapił. Generała Saburowa, który palił wioski w zachodniej Ukrainie i mordował partyzantów z Siczy Poleskiej Tarasa Bulby-Borowcia, też nie ma na liście czerwonych zbrodniarzy.

Polska opinia publiczna bardzo boi się tego, że na Ukrainie gloryfikuje się Banderę, a parlament uchwala ustawę, która uznaje członków OUN i UPA za „bojowników o wolność i niezależność Ukrainy”. Warto przypomnieć, że prezydent Wiktor Juszczenko przyznał tytuł Bohatera Ukrainy Banderze (2010) i Szuchewyczowi (2007). Świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński oraz Parlament Europejski skrytykowali ową decyzję prezydenta Ukrainy. Za czasów prezydenta Janukowycza w 2011 r. Wyższy Administracyjny Sąd Ukrainy unieważnił dekret Juszczenki i pozbawił Banderę oraz Szuchewycza tytułów Bohatera Ukrainy. Wyrok sądu obowiązuje do dziś.

Warto zaznaczyć, że od 1991 r. żadna uczelnia państwowa lub regionalna oraz żadna odznaka nie nosiła imienia Bandery czy Szuchewycza. Także w stolicy Ukrainy nie znajdziemy ulic czy pomników wspomnianych postaci.

Najciekawsza rzecz na sam koniec. Wasyl Telelym z Narodowego Uniwersytetu Obrony Ukrainy im. Iwana Czerniachowskiego oraz rektor-komendant Akademii Obrony Narodowej płk Dariusz Kozerawski uroczyście podpisali memorandum o współpracy między wojskowymi uczelniami wyższymi. Niestety polskie media oraz Ministerstwo Obrony Narodowej wstydliwie milczą o patronie Narodowego Uniwersytetu Obrony Ukrainy. A może nie kojarzą? (!)

Na szczęście, poprzeczkę absurdu w sprawie pomników oraz amnezji historycznej podwyższa Moskwa, gdzie debatują o przywróceniu pomnika Feliksa Dzierżyńskiego na Łubiance.

Eugeniusz Biłonożko
Tekst ukazał się w nr 18 (238) 30 września – 15 października 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X