Rosyjsko-ukraińska wojna handlowa trwa. Kijów straszy podatkiem dla stacjonującej w Sewastopolu floty.
To kolejna odsłona przepychanki, w której Rosja walczy o udział Kijowa w jej przedsięwzięciach integracyjnych na przestrzeni postsowieckiej. Chodzi m.in. o wejście Ukrainy do unii celnej Rosji, Kazachstanu i Białorusi, a w dalszej perspektywie także do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej.
Rosjanie ciągle nie ustępują Ukraińcom w sprawie obniżki ceny sprzedawanego gazu, która dla Ukrainy nadal jest wyższa niż w niektórych krajach UE. Poza wymuszeniem na Ukrainie udziału w projektach integracyjnych, Kreml chciałby też na przykład przejąć ukraińskie gazociągi.
Ostatnio uznali, że niewystarczającej jakości jest ukraiński ser. Rosjanie zatrzymali na granicy 120 ton ukraińskiego sera, pod pretekstem, że jest w nim za dużo oleju roślinnego. Ukraińcy zaprzeczają i proponują, by sprawę zbadały niezależne instytucje zagraniczne. Aż 80 proc. eksportowanych przez Ukrainę serów trafia właśnie do Rosji, w 2011 r. za kwotę o równowartości 1,1 mld złotych.
Dlatego Kijów chce utrudnić funkcjonowanie Floty Czarnomorskiej stacjonującej w Sewastopolu na Krymie. Zamierza nałożyć podatki na obiekty rosyjskiej floty wykorzystywane w innych celach, niż przewiduje umowa – lub te obiekty odzyskać. Cło ma być nałożone także na rosyjskie towary wwożone do bazy w Sewastopolu.
Sprawa podatków i cła została poruszona podczas wtorkowego spotkania szefów rosyjskiej i ukraińskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa i Kostiantyna Hryszczenki w Niżnim Nowogrodzie. Szczegółów rozmów nie ujawniono. Ponieważ jednak stacjonowanie rosyjskich okrętów na Krymie ma bezpośredni związek z dostawami i ceną rosyjskiego gazu, eksperci uznali to za ruch taktyczny Kijowa.
Sprawa Floty Czarnomorskiej pojawia się wówczas, gdy Ukraina próbuje wywrzeć presję na Rosję. Choć podpisując długoterminowe porozumienie o jej stacjonowaniu, Janukowycz sam ograniczył sobie możliwość manewru. – O wprowadzaniu podatków można mówić, ale wtedy, gdy zakończy się proces inwentaryzacji rosyjskiej floty na Krymie.
Nierozwiązana została także sprawa opłat za stacjonowanie okrętów. W negocjacjach z Rosją Ukraina ma niewielkie pole do popisu, ale przy stanowczej i twardej pozycji ukraińskiego rządu można byłoby ją skłonić do ustępstw – mówi „Rz” Serhij Zgurec, ekspert kijowskiego Centrum Badań Armii, Konwersji i Rozbrojeń.
Zdaniem rosyjskiego analityka wojskowego Aleksandra Golca, Rosjanie pójdą na ustępstwa, bo baza na Krymie po wojnie Rosji z Gruzją w 2008 roku nabrała strategicznego znaczenia. Ukraina nie ma instrumentów gospodarczych, by wywierać presję na Rosję. Ale takim instrumentem z pewnością może być flota na Krymie, kluczowa dla naszych władz – mówi „Rz” Golc.
Tatiana Serwetnyk, Piotr Kościński
15-02-2012