Dworzec w Stanisławowie Iwanofrankiwski dworzec dziś (archiwum autora)

Dworzec w Stanisławowie

W 1865 roku rozpoczęto budowę linii kolejowej Lwów – Czerniowce. Na jej trasie leżał Stanisławów, wobec tego wynikła kwestia budowy tu dworca kolejowego.

Pałac w stylu mauretańskim
Interesujące jest to, że pierwotnie trasa miała przebiegać przez Tyśmienicę, ale właściciele tych terenów nie chcieli sprzedawać swojej ziemi kompanii budującej kolej. Bardziej ustępliwi okazali się ich stanisławowscy koledzy, którzy bez wahania przekazywali grunta pod mającą powstać trasę. Dlatego właśnie kolej przebiegła przez nasze miasto, co dało mu impuls do intensywnego rozwoju gospodarczego. A Tyśmienica pozostała na zawsze rolniczym zapleczem Stanisławowa.

W mieście nie było fachowców od kolei, dlatego inżynierów sprowadzono z austriackiej części imperium. Osiedli oni w okolicy dzisiejszej ulicy Kijowskiej, tworząc niemiecką kolonię. Do tej pory okolice ulic Bandery-Kijowskiej popularnie w mieście określane są jako „Kolonia”, chociaż już dawno nikt tam nie rozmawia po niemiecku.

W 1866 roku ukończono budowę dworca. Nazwisko architekta pozostaje nieznane, ale są pewne przesłanki, że mógł to być Ludwik Wierzbicki. Budynek powstał w mauretańskim (arabskim) stylu i w czymś przypominał wschodnie pałace z bajek „1001 nocy”. Do dziś zachowały się na peronie żeliwne wsporniki, na których widnieje data „1866”. Te słupki mają już ponad 150 lat.

Stary dworzec przypominał pałac z arabskich bajek (widokówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego)

1 września 1866 roku na peron stanisławowskiego dworca wtoczył się pierwszy pociąg relacji Lwów-Czerniowce, który zatrzymał się tu na 47 minut. Na peronie spotykały skład pierwsze osobistości miasta, orkiestra i tłumy mieszkańców. Gości podjęto śniadaniem, a potem pociąg potoczył się do Kołomyi.

Należy tu podkreślić, że nasze miasto uzyskało połączenie kolejowe ze światem wcześniej niż takie centra jak Charków (1869) czy Kijów (1870).

W 1880 roku przejazdem do Kołomyi na stanisławowskim dworcu zatrzymywał się cesarz Austrii Franciszek Józef I. Obejrzał pomieszczenia dworcowe, wysłuchał relacji burmistrza Ignacego Kamińskiego, po czym wsiadł do pociągu i pojechał dalej. Jak odnotowała ówczesna prasa – cesarz był zadowolony z tego, co zobaczył. W 1888 roku na dworcu otwarto wspaniałe poczekalnie i restaurację.

W 1894 roku powstaje Stanisławowska Dyrekcja Kolei, której pierwszym dyrektorem zostaje Ludwik Wierzbicki. W tym czasie miasto buduje wspaniały gmach Dyrekcji, który obecnie zajmuje gmach główny Akademii Medycznej. 13 stycznia 1897 roku dworzec zostaje oświetlony światłem elektrycznym. Na dworcu ustawiono 50 lamp łukowych na wysokich masztach, a dodatkowych 60 – w samych zabudowaniach dworca. Był to pierwszy obiekt w mieście, który przeszedł z oświetlenia gazowego na elektryczne. Oświetlenie wykonała słynna niemiecka firma Siemens&Halske, znana obecnie ze swych telefonów komórkowych.

Pod patronatem skrzydlatej bogini
Rozwój kolejnictwa, zwiększenie ilości pociągów i pasażerów zmusił władze Dyrekcji Kolei do modernizacji i rozbudowy dworca. Dlatego w 1904 roku architekt wiedeński Ernst Baudisch przebudował dworzec w stylu modernistycznego renesansu. W ciągu lat 1906–1908 dworzec znacznie rozbudowano, dobudowując po obu stronach piętrowe i dwupiętrowe cokoły. Część centralną nakryto kopułą, na której szczycie stała figura skrzydlatej bogini Famy (nie przetrwała II wojny światowej). Po lewej od dworca dobudowano budynek poczty, a dalej z lewej strony wybudowano tunel pod torami – na dzisiejszą ul. Wowczyniecką. Po tej rekonstrukcji długość fasady osiągnęła 200 m.

Po rozbudowie z 1908 roku kolejowy pałac stał się o wiele dłuższy (widokówka z kolekcji Zenowija Żerebeckiego)

W czasie I wojny światowej, gdy miasto przechodziło z rąk do rąk, stacja kolejowa Stanisławów ciągle funkcjonowała. Pod koniec wojny wycofujące się wojska rosyjskie podpaliły jednak lewe skrzydło dworca, które częściowo wypaliło się, ale zostało odbudowane po powrocie Austriaków. Do prac budowlanych wykorzystano rosyjskich jeńców wojennych. 1 listopada 1918 roku wojska ukraińskie bez jednego strzału zajęły dworzec.

Od 1 stycznia do 15 maja 1919 roku rząd Zachodnio-Ukraińskiej Republiki Ludowej przebywał w Stanisławowie, a stanisławowski dworzec uważany był za stołeczny. 25 maja 1925 roku podczas walk z Wojskiem Polskim działała sotnia kolejarzy, dowodzona przez Iwana Sijaka, która broniła dworca, co umożliwiło ewakuację Rady ministrów ZURL.

W 1923 roku miał miejsce masowy strajk pracowników kolei, którzy wymagali podwyżek płac. W latach międzywojennych personel kolejowy składał się przeważnie z Polaków, Ukraińcom zaś było trudno znaleźć pracę na kolei.

1 września 1939 roku o godzinie 11:45 lotnictwo niemieckie zbombardowało dworzec i przylegającą do niego infrastrukturę kolejową. Szkód zadano warsztatom kolejowym, zniszczono przejazd w Chraplinie. Za panowania „pierwszych sowietów” i okupacji niemieckiej dworzec był niemym świadkiem wielu tragedii. Stąd regularnie odchodziły składy, którymi miejscową ludność żydowską wywożono do obozu w Bełżcu. W latach 1941–1944 jedna z poczekali była wyłącznie „Nur für Deutsche” – tylko dla Niemców. Przedstawiciele innych narodowości mieli tu wstęp wzbroniony.

Starsi ludzie wspominają, jak latem 1943 roku nad dworcem pojawiło się jakieś „ciało niebieskie” – teraz określane jako UFO – które świeciło i kilka chwil wisiało nad dworcem, potem ruszyło w kierunku rampy i bazy produktów naftowych i tam znikło.

Uciekając, Niemcy usiłowali wysadzić dworzec w powietrze. W podziemia założono materiały wybuchowe i przygotowano się do wybuchu. Mieszkańcy donieśli o tym Armii Czerwonej i starszy lejtnant Simakow przedostawszy się ze swoim oddziałem na dworzec zapobiegł tragedii. Zginął w walce, ale jego bohaterstwo nie zostało zapomniane – w 1945 roku nadano mu tytuł Bohatera Związku Radzieckiego, pośmiertnie.

W walkach zginęli również żołnierze Kornacki i Stepanenko. W dniu następnym zostali pochowani przez pracowników lokomotywowni. Przechodząc pieszą kładką nad torami, można zobaczyć ich zbiorową mogiłę i wieczny ogień.

Od rekonstrukcji do restauracji
Po wojnie dworzec został szybko odnowiony. Teraz z przesiadkami można było dojechać w najbardziej oddalone zakątki Związku Radzieckiego, np. do Władywostoku. Jechało się tam 10 dni.

W okresie Związku Radzieckiego można było stąd dojechać nawet do Władywostoku. Wprawdzie z przesiadkami (archiwum autora)

W latach 60. XX wieku przed dworcem ustawiono czteropiętrowe budynki mieszkalne i w ten sposób utworzono przestrzeń placu przed dworcem. W latach 1970 parowozy zamieniły lokomotywy spalinowe i elektryczne. Aby zachować w pamięci te żelazne konie robocze, na terenie lokomotywowni jako pomnik ustawiono parowóz serii 9P-470.

Podczas kryzysu gospodarczego z początku lat 90. XX wieku i ostrego deficytu paliwa, dyrekcja zadecydowała rozkonserwować część parowozów i wykorzystywać je jako manewrowe.

W 1999 roku przeprowadzono kapitalną restaurację kolejowego pałacu i przylegających do niego zabudowań. 550 pracowników na trzy zmiany pracowało przy zdobieniu wnętrz z wykorzystaniem najnowszych technologii i materiałów budowlanych z gwarancją na 30–40 lat. Odnowiono stare złocenia, olbrzymi żyrandol, plac przed dworcem wyłożono płytami. Na otwarcie odnowionego dworca zawitał prezydent Ukrainy Leonid Kuczma. Już po kilku latach dworzec zaczął się jednak sypać i trzeba było go malować od nowa.

Oprócz prezydenta Kuczmy peron stanisławowskiego dworca gościł wiele wybitnych gości: Mykołę Łysenkę i Mychajłę Hruszewskiego, Iwana Frankę i Salomeę Kruszelnicką, Józefa Piłsudskiego i Symona Petlurę, Aleksandra Kiereńskiego i Wołodymyra Wynnyczenkę…

Otóż, stanisławowski dworzec śmiało można zaliczyć do zabytków historii i kultury i wycieczkę po mieście zaczynać od niego.

Iwan Bondarew
Tekst ukazał się w nr 14 (306) 31 lipca – 16 sierpnia 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X