Dialog w działaniu

Spotkania, Spotkania i… już po Spotkaniach. Niedzielnym rankiem 22 września w Jaremczu zakończyły się trzydniowe „XII Polsko-Ukraińskie Spotkania Przyszłość, Współczesność, Przeszłość”. W tym roku ich tradycyjną już nazwę sprecyzowano podtytułem „Nowe Wyzwania – Prognozy rozwoju stosunków polsko-ukraińskich”.

Tak też i było – ponad 140 osób, naukowców, dziennikarzy, przedstawicieli fundacji i organizacji pozarządowych, działaczy społecznych, twórców i wielu innych dziedzin powiązanych, mających wpływ, diagnozujących współczesność i przewidujących przyszłość polsko-ukraińskich stosunków spotkało się, głosiło swoje tezy, dyskutowało, wymieniało poglądy, uwagi i idee.

Organizatorzy (Gazeta Kurier Galicyjski, Przykarpacki Narodowy Uniwersytet im. Wasyla Stefanyka, Instytut Politycznych i Etniczno-Narodowych Badań im. I. F. Kurasa, Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego) kolejnością wymienionych w nazwie „Spotkań” elementów – „Przyszłość, Teraźniejszość, Przeszłość” – niejako zdefiniowali ich wagę. Bezsprzecznie najważniejsza jest przyszłość. Jednak, co chyba oczywiste, nie sposób o niej myśleć i rozmawiać bez zdiagnozowania teraźniejszości, a ta z kolei w przeszłości ma swoje korzenie. Dlatego chociaż na „Spotkaniach” była obecna i ważna historia, to nie ona determinowała ich tematykę i przebieg. Mimo iż część „Spotkań” zajęły oceny dnia dzisiejszego, to chociaż dla biegu „spotkań” były one istotne, nie były jednak najważniejsze. Przyszłość, przyszłość, przyszłość…

Nie chcę opisywać kolejnych paneli dyskusyjnych, wystąpień uczestników, dyskusji, spotkań i poruszanych tematów. Tym wszystkim, jeszcze w czasie trwania „Spotkań”, zajmowali się profesjonaliści, w tym dziennikarze przezacnego Kuriera Galicyjskiego i robią to nadal. W sieciach społecznościowych, na internetowym portalu Kuriera i w wielu innych „internetowych miejscach” można przeczytać, obejrzeć, wysłuchać ich relacji. Z każdym dniem pojawiają się nowe filmy ze „Spotkań”, nowe relacje, wywiady, nowe oceny. Serdecznie zapraszam, by się z nimi zapoznać i z pełnym przekonaniem zapewniam, że warto to uczynić! Ja tymczasem, nie odważywszy się konkurować z fachowcami, postanowiłem postarać się przekazać czytelnikom unikalną atmosferę na „Spotkaniach” panującą.

Wbrew temu co można sądzić po niektórych ze „Spotkań” zdjęciach, a przyszło mi już czytać opinię o przebiegu „Spotkań” powstałą jedynie na podstawie obejrzenia kilku z nich(!), „Spotkania” nie są imprezą „towarzystwa wzajemnej adoracji”. Tak, wszyscy się uśmiechają, ściskają sobie dłonie, dyskutują, siedzą przy wspólnych stołach – równocześnie jednak są to bardzo różni ludzie, wywodzący się z różnych środowisk, różnych ugrupowań i wyznający bardzo różne wizje przyszłości oraz stawiający różne, niekiedy przeciwstawne oceny teraźniejszości i przeszłości. Właśnie to, że tak różnych ludzi udało się organizatorom „Spotkań” zgromadzić w jednym miejscu i w jednym czasie – uważam za jeden z sukcesów.

Przecież wielu polskich i ukraińskich uczestników „Spotkań” spotyka się ze sobą „w realnym życiu” jedynie na tychże „Spotkaniach” właśnie! Prawda, znają się wzajemnie, dyskutują spierają, krytykują… tyle, że niejako „korespondencyjnie” – przy pomocy prasy, telewizji, internetu. Tymczasem, śmiem twierdzić, taka „zdalna” forma prowadzenia dyskusji najczęściej nie sprzyja kulturze i rzeczowości tejże. Bariera, którą tworzy klawiatura komputera, mikrofon, kamera, odległość, niemożność wyjaśnienia szczegółów i nieporozumień sprzyja konfliktogennemu wyrażaniu opinii, wplataniu złośliwości, wpadaniu w logiczno-słowne pułapki. Kiedy dwóch adwersarzy staje ze sobą „twarzą w twarz”, to dyskusja, chociaż ta sama, jest zupełnie inna. Wiem, sprawdziłem.

Już o tym pisałem w poprzednim felietonie, ale pragnę przypomnieć – dyskusje, spory i podziały mają miejsce nie tylko wzdłuż polsko-ukraińskiej linii. Na „Spotkania”, tak z Polski jak i z Ukrainy, przyjeżdżają reprezentanci różnych, czasami wojujących ze sobą (na rodzimym gruncie) środowisk. Zagłębiać się w szczegóły nie zamierzam i zauważę tylko, że dla wielu gości z Polski to jedna z nielicznych okazji by „na żywo” wymienić poglądy z innymi polskimi gośćmi. To samo dotyczy gości ukraińskich. I chociaż to są polsko-ukraińskie spotkania, to rozmowy nie tylko o polsko-ukraińskich sprawach się toczą.

Na ile rozumiem (nie zapytałem organizatorów), głównymi celami „Spotkań” są dialog, wymiana opinii, ocen, idei. Na „Spotkaniach” właśnie to się dzieje. Wystąpienia, rozmowy, dyskusje, spory, wizje. Także rady. Żeby było jasnym – jest dobrze, ale nie jest doskonale. To znaczy, że pomimo tego, że znamienita większość uczestników jest „otwarta” na wysłuchanie innych, to trafiają się i tacy, dla których istotą „Spotkań” jest nie tyle „spotkanie się” i wymiana poglądów, ile jedynie wygłoszenie swoich tez i deklaracji. Są oni nieliczni (na przeszło 140 gości zaobserwowałem podobne jedynie u 3-4 osób), ale trzeba przyznać, że są i tacy. Co jednak istotne, nawet oni, głoszący swe teorie w stylu „ex cathedra”, robią to zazwyczaj w kulturalnej formie i bez „wycieczek osobistych”. Prawda, tym razem był jeden wyjątek i jeden z panelistów wygłosił opinie „ad personam”, ale to był jeden przypadek, jedno zdanie, w czasie pełnych 3 dni „Spotkań”, w których od godziny 10 rano do godziny 18-19 wieczorem brało udział 140 bardzo różnych osób. Taki stan rzeczy pozwala mi twierdzić, że „Spotkania” są czymś wyjątkowym. W dobie niebywałej brutalizacji wszystkich rodzajów dyskursu, taki styl i taka forma jakie mają miejsce w Jaremczu, może być brana za przykład tego jak się spierać należy. To też jest sukces „Spotkań”.

Na wartość „Spotkań” ma także wpływ to, że każdego roku, oprócz stałego, „pancernego” składu, uczestniczą w nich nowi goście. Tak było i tym razem – na około 140 uczestników, 70 wzięło udział w „Spotkaniach” po raz pierwszy. Z rozmów z organizatorami wiem, że chętnych, by przyjechać do Jaremcza, w tym tych „nowych”, było dużo więcej, ale przyczyny logistyczne (pojemność sal, zakwaterowanie) wymogły ograniczenia. Powyższe świadczy o tym, że „Spotkania”, chociaż nie są gremium decyzyjnym, chociaż są organizowane przez środowiska naukowe, dziennikarskie i organizacje pozarządowe, cieszą się coraz większym szacunkiem i popularnością. Świadczy o tym także analiza jeszcze dwóch faktów. Uczestnictwo w „Spotkaniach” wymaga zarezerwowania sobie dwóch roboczych dni – czwartku i piątku. Do tego, aby dojechać do Jaremczy, potrzebna jest jeszcze środa. W sumie – 3 dni robocze. Teraz trzeba to zestawić z listą uczestników i z tym jakie pełnią funkcję oraz gdzie pracują. Profesorowie, konsulowie, rektorzy, doktorzy, redaktorzy naczelni, prezesi, dyrektorzy (proszę mi wybaczyć, że używam jedynie męskich wariantów tytułów i funkcji – do tych „żeńskich” dopiero się przyzwyczajam). Jeśli oni wszyscy (i one) „wyrwali” ze swojego życia zawodowego aż 3 dni – to „Spotkania” w Jaremczu muszą być dla nich ważne.

Na koniec słów kilka o ważności „Spotkań”. Otóż one są ważne! To prawda, że nie zapadają na nich konkretne decyzje, nie są składane wiążące deklaracje, nie są wygłaszane płomienne odezwy. Prawdą jest także i to, że materiały „Spotkań” nie trafiają pod polskie i ukraińskie „strzechy”, a same „Spotkania” angażują przeważnie naukowców, ekspertów i działaczy zaangażowanych w polsko-ukraińskie życie. Prawdą jest także, iż wiele z podnoszonych problemów nie jest nowych. Wszystko to prawda, tyle że akurat ma ona ze „Spotkaniami” związek bardziej niż „luźny”.

Wszakże celem „Spotkań” wcale nie jest rozwiązywanie polsko-ukraińskich problemów, to nie te kompetencje. Rządy, parlamenty, prezydenci Polski i Ukrainy powołane odpowiednie instytucje, komisje , komitety. To one mają w swoich rękach zarówno instrumenty jak i możliwości by podejmować decyzje o budowie dróg, otwieraniu nowych przejść granicznych, usprawnieniu procedur administracyjnych oraz nadawać kształt oficjalnej polsko-ukraińskiej polityce. „Spotkania”, poprzez uczestniczenie w nich przedstawicieli i doradców tych wielce szanownych instytucji, mają możliwość POŚREDNIEGO wpływania na ich działalność. Mogą wskazywać problemy i definiować ich wagę, mogą doradzać sposoby ich rozwiązania, mogą zwracać uwagę na przeoczone, acz ważne szczegóły, mogą generować idee, wskazywać niebezpieczeństwa. Właśnie z uwagi na wszystko powyższe, pomimo tego, że na „Spotkaniach” nie jest realizowana „wielka polityka”, są one niebywale ważne. Pozwalają na wzajemne poznawanie się, umożliwiają, w mało oficjalnej i przyjaznej atmosferze, wysłuchanie odmiennych opinii, inspirują, wyjaśniają, zwracają uwagę. I to wszystko wynoszą ze sobą ze „Spotkań” ich uczestnicy, by później – mam nadzieję – korzystać z tego w oficjalnym, politycznym, naukowym i dziennikarskim życiu. „Spotkania” dobrze służą Polsce i Ukrainie. Wierzę w to i mam taką nadzieję.

Artur Deska
Tekst ukazał się w nr 18 (334), 30 września – 14 października 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X