Z Danielem Olbrychskim, aktorem filmowym i teatralnym, rozmawiał Krzysztof Szymański.
Lwowska widownia zna pana głównie z „Trylogii” w reżyserii Jerzego Hoffmana…
A nie z filmów Wajdy?
Bardziej wyrafinowana publiczność również z filmów Wajdy, ale głównie postrzegany jest pan jako Azja, Kmicic i Tuhaj-bej.
Jest to chyba wybór reżysera, że obsadził mnie w tych kolejnych rolach. Jerzy Hoffman widocznie chciał widzieć mnie w tych postaciach.
Jest pan jedynym aktorem, który zagrał we wszystkich trzech filmach Hoffmana.
Tak się złożyło.
Czy trudno było zagrać w tych filmach? O ile wiem, nie korzysta pan z pomocy dublerów, a w tych filmach jest wiele scen jazdy konnej i bitewnych?
Sam jeżdżę konno i sam grałem w tych scenach. Granie takich ról jest trudne, jak wszystko, zresztą, w tym zawodzie.
W chwili obecnej gra pan na scenie Teatru Polskiego w Warszawie?
Gram tu gościnnie Cześnika w „Zemście” Fredry i Wojewodę w „Mazepie” Słowackiego.
Jakie są pana plany twórcze na najbliższą przyszłość? Są związane z filmem czy tylko z teatrem?
Mam propozycję zagrania w filmie amerykańskim, który będzie kręcony w Europie. Ale na razie są to rozmowy wstępne.
Obecnie w teatrze gram w sześciu przedstawieniach: w Teatrze Polskim te role, o których wspomniałem, a jeszcze w Teatrze Szóste Piętro, dyrektorami którego są Michał Żebrowski i Eugeniusz Korin. Jest to prywatny teatr, gram tam role w dwóch sztukach współczesnych Woody Alena „Zagraj to jeszcze raz, Sam” i według powieści, z której Clint Estwood zrobił film „Medison County” (zagrał w nim z Meryl Streep). Obie te sztuki reżyserowała moja żona. W teatrze STU Krzysztofa Jasińskiego w Krakowie również gram w „Zemście” i Króla Lira w sztuce Szekspira, w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego.
Czy jest to trudne grać w jednym czasie w kilku miastach?
Taki mam zawód i dobrze, że jest dużo pracy. Ja to lubię.
Wobec nawału pracy czy ma pan czas na swoje hobby?
Uprawiam różne sporty, jeżdżę konno, na rowerze, boksuję i dużo czytam. Staram się podtrzymywać formę.
Czy w najbliższych planach ma pan wojaże zagraniczne, może wybiera się pan do Lwowa?
Chętnie bym się wyrwał do Lwowa, ale w chwili obecnej nie mam czasu. Europa już jest otwarta – do Wilna jeździmy tak, jak do Białegostoku. Mam nadzieję, że gdy Ukraina też dołączy, to będzie prościej przyjechać i do Lwowa.
Tekst ukazał się w nr 9 (181) 17 – 30 maja 2013
Czytaj także:
Teatr Polski w Teatrze Polskim