Czasy się zmieniają: Choinka

Czasy się zmieniają: Choinka

U pradziadka w krakowskiem, na Boże Narodzenie, zgodnie ze staro-polskim obyczajem, w kącie izby stał snop zboża. W następnym pokoleniu, u dziadka wieszano pod sufitem ozdobny wieniec z jedliny. Ale już u moich rodziców zawsze była choinka. Na gałązkach wieszaliśmy czerwone jabłuszka i pierniczki nitką przewiązane. Wisiały też podłużne cukierki opakowane w cymfolii, w sklepie nazywane choinkowymi.

Były gwiazdki uplecione z pasków białego papieru, różne ozdóbki klejone z kolorowego, glansowanego papieru, służącego także do zrobienia długiego łańcucha, oplatającego choinkę. Na czubku obowiązywała gwiazda, a pod choinką papierowa szopka. Dekoracji dopełniało kilka bardzo drogich bombek i nieszczęsne świeczki, od których czasem zapalała się firanka, płonęła choinka (jak u mnie w 1938 roku), a bywało, że płonął cały dom. Od kilku lat mamy sztuczną choinkę. Kupiłem dwie sztuki i na jednej zagęściłem gałązki, wprowadzając dodatkowe piętra. Jest teraz zgrabna, gęsta i wysoka, lecz nie pachnie lasem i nie cieszy się uznaniem wnuków.

Co roku wydobywam ją z pudła, by ustawić w pokoju. W pierwszej kolejności oplata się ją łańcuchem lampek elektrycznych (prod. ChRL), potem wiesza mnóstwo kolorowych bombek o przeróżnych kształtach. Czubek, też jest z rodu bombkowego, a na dole jest papierowa karta z wizerunkiem szopki. Na końcu plastikowe drzewko jest oplecione srebrnym plastikowym łańcuchem. Choinka tkwi na swym miejscu do 2 lutego i ku zadowoleniu żony, w przeciwieństwie do prawdziwej, nie gubi igieł, które wymiatało się z kątów przez parę tygodni. Mamy sztuczną choinkę, ale praktyczną, no i najważniejsze, bez obawy o pożar.

Część cyklu: Czasy się zmieniają: Jak było w czasie mojej młodości (1930–1950). Jak jest w czasie mojej starości (2000–201.?)

Bohdan Łyp
Tekst ukazał się w nr nr 1 (149), 13–30 stycznia 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X