Czas suflerów

Letnia aura, bądź brak wiary obywateli w realny wpływ na sytuację w kraju sprawiły, że wybory parlamentarne na Ukrainie nie cieszyły się większą popularnością. Do urn udało się zaledwie 49,84% uprawnionych do głosowania, ale to wystarczyło, by w nowej Radzie Najwyższej pojawiło się wiele nowych twarzy, osób, które dotąd nie były związane z wielką polityką.

Według ostatnich danych 323 deputowanych spośród 424 wybranych zasiądzie po raz pierwszy w poselskich ławach. Stanowią one 80,4% parlamentu, lecz nie jest to wynik rekordowy – w 1996 r. po wyborach w Radzie Najwyższej znalazło się 86% nowych osób. Co istotne aż 20% wybranych to kobiety, a w pierwszym składzie było ich zaledwie 3,5%. Czy damski punkt widzenia będzie odbiegał od męskiego i panie wpłyną w decydujący sposób na kształt pracy parlamentu? Trudno dziś to przewidzieć, podobnie jak wielką niewiadomą są intencje, jakie będą przyświecać nowym politykom.

Znaków zapytania jest zresztą więcej. Nie sposób jednoznacznie stwierdzić, czy deputowani będą wdzięczni za możliwość kandydowania z określonej listy, a przez to pozostaną lojalni wobec konkretnego ugrupowania, czy raczej są to zwolennicy reform, którzy będą musieli ponieść kilka porażek zanim uświadomią sobie, że w pojedynkę niczego nie osiągną? A gdy już przyjdzie ten moment refleksji, to czy opowiedzą się po stronie Sługi Narodu, czy też w parlamencie dojdzie do przetasowań i zmian bloków, co mogłoby znacząco wpłynąć na skuteczność poczynań prezydenta i przyszłego rządu? Nie można także wykluczyć, że rozczarowani podziałem sił w RN oligarchowie, którzy, jak się szacuje, utracili znaczące wpływy na ten organ, zechcą zaproponować nowicjuszom wymierne korzyści w zamian za forsowanie ustaw pożytecznych dla biznesu. Jest też wielce prawdopodobne, że część z tych propozycji będzie składana za rosyjskie pieniądze.

Do parlamentu wrócili bowiem Wadym Nowiński, Serhij Lowoczkin czy Wiktor Medwedczuk. Powiązana z dwoma ostatnimi z tych nazwisk prorosyjska Platforma Opozycyjna „Za Życie” wygrała w obwodach donieckim i łuhańskim, a dokładniej w tych ich częściach, które kontroluje Kijów, zdobywając 43 mandaty. Z pewnością politycy nie popełnią już błędów Partii Regionów. Prawdopodobnie będą akcentować nie swoje prokremlowskie sympatie, a postawy antyunijne i antynatowskie. Eurosceptyków na Ukrainie nie brakuje i możliwość przejęcia tej części elektoratu jest niewątpliwie priorytetem dla tych środowisk. Najmniejsze potknięcia Zelenskiego w relacjach z Zachodem będą wykorzystywane dla pozyskiwania zwolenników wschodniego kursu Ukrainy, co nie będzie posunięciem nowym, ale niewątpliwie bardziej niż dotąd przemyślanym. Czy skutecznym? Dotychczas Zelenski jest postacią atrakcyjną nawet dla mieszkańców wschodnich i południowych obwodów Ukrainy, choćby dlatego, że nie odcina się od rosyjskiej spuścizny, którą naznaczonych jest wielu Ukraińców. Mówi po rosyjsku, nie wspomina o ukrainizacji Ukrainy, lecz trudno wyrokować, jak długo będzie mógł rozgrywać tę kartę. Możliwe, że jako aktor dobrze odegra rolę człowieka zawieszonego pomiędzy dwoma ukraińskimi światami oraz między Wschodem a Zachodem. Nie sposób jednak przewidzieć, jak długo ten pomysł będzie realizowany. Dotąd Zelenski porusza się sprawnie mówiąc o potrzebie wparcia ze strony NATO i USA dla działań zbrojnych w Donbasie, jednocześnie deklarując wolę porozumienia z Rosją. Będzie to jeszcze przez pewien czas taktyka atrakcyjna dla części obywateli, ale z drugiej strony napotka silny opór Kremla.

Warto bowiem przypomnieć, że Władimir Putin nie należy do polityków, którzy wygłaszają nieprzemyślane, emocjonalne opinie. Nawet wówczas, gdy jego słowa padają z dala od politycznej sceny. I tak rozmawiając 19 czerwca z reżyserem Oliverem Stone’em prezydent Rosji podkreślił, że jego zdaniem Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród, a odbudowa dobrych stosunków dwustronnych, czy wręcz sojuszu, jest nieunikniona. Nawet, jeśli ukraińskie władze dziś tego nie chcą, to „w końcu zwycięży zdrowy rozsądek”, uważa Putin.

Jest niemal pewne, że rozsądek Sługi Narodu będzie testowany już jesienią. Gdy ukonstytuuje się nowy rząd, a prezydent na dobre rozpocznie swoją pracę, pojawi się okazja do negocjacji w sprawie dostaw gazu, niezwykle istotnych przed nadchodzącą zimą. Kto wie, może Kreml wyciągnie też rękę do zgody ponad Donbasem? Byłoby to niewątpliwie ogromne wyzwanie dla Zelenskiego, który musiałby jednoznacznie określić się w zaproponowanej przez Moskwę grze. Brak gotowości do ustępstw byłby końcem jego kariery, bo przecież pokój i bezpieczeństwo państwa są dziś najważniejsze. Nadmierne ustępstwa podważyłyby z kolei jego wizerunek jako polityka pragnącego poprowadzić Ukrainę do Unii Europejskiej i NATO, a przynajmniej w tę właśnie stronę. Bo przecież rezygnacji z zachodniego kursu oczekiwałaby Rosja, gdyż to najskuteczniejszy sposób na powrót Ukrainy w jej ramiona.

Zełenski i jego Sługa Narodu znajdują się dziś w sytuacji komfortowej i trudnej zarazem. Cokolwiek wydarzy się na Ukrainie będzie winą jednego polityka. Chciałoby się też rzec – również jego zasługą, ale na te, paradoksalnie, będzie trudno zapracować. Pewnym wentylem bezpieczeństwa byłoby scedowanie części odpowiedzialności na premiera i do takiej roli najbardziej predestynowana wydaje się być Julia Tymoszenko, ale trudno dziś uwierzyć, aby Zelenski nie uległ pokusie dzierżenia całości władzy. Będziemy raczej mieć do czynienia z teatrem jednego aktora, choć pewnie istotniejsze, niż on sam, będą nazwiska jego suflerów.

Agnieszka Sawicz
Tekst ukazał się w nr 14 (330) 30 lipca – 15 sierpnia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X