Co zostanie po EURO?

Co zostanie po EURO?

EURO 2012 prawie za nami. Po finałowym meczu w Kijowie przyjdzie czas na podsumowania. Czy kilkuletnia praca przyniosła oczekiwane efekty? Wszak ani reprezentacja Polski, ani Ukrainy nie wyszły nawet z grupy. I po co „jedliśmy tę żabę”? I czy aby zarobiliśmy?

Od podliczeń ekonomicznych rezultatów na pewno nie uciekniemy. Od rozliczeń – co, kto i kiedy dokonał, a co „zawalił” także. Warto jednak spojrzeć na sprawę inaczej. To był impuls – katalizator uruchamiający procesy społeczne. W mojej ocenie, na Ukrainie widać to doskonale.

 

Współczesne „społeczeństwa informatyczne”, mimo pozornej, nieograniczonej otwartości są, tak naprawdę, mentalnie zamknięte. Przypominają oblane oceanem wyspy, na których żyją społeczności niezainteresowane wiedzą o życiu wyspy sąsiedniej. Impuls, taki jak EURO, uruchomił proces wymuszający opuszczenie zwodzonych mostów pomiędzy wyspami. Mogło się wtedy nawet okazać, że na sąsiedniej wyspie żyją wcale nie jednonogie potwory z okiem po środku czoła, ale po prostu ludzie. Do tego, całkiem do nas podobni.

 

Porzucając jednak żarty, trudno o lepszą okazję do przekazania, choć pobieżnej, ale prawdziwej informacji i obalenia podtrzymywanych stereotypów. Ludzie siedzący daleko stąd, przed telewizorami, a przede wszystkim powracający do domu kibice, przywiozą ze sobą wiadomość, że Polska i Ukraina to część tej samej Europy. Wielu Polakom i Ukraińcom pozostanie świadomość, że razem, mimo wszystkich „ale”, można jednak więcej. Może więc warto kontynuować ten proces…

Marcin Romer

Tekst ukazał się w nr 12 (160) 29 czerwca – 16 lipca 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X