Co się zmieniło przez 200 lat? – Nic, albo bardzo niewiele

W ramach tegorocznego Polsko-Ukraińskiego Festiwalu Partnerstwa,

6 września w Ukraińskim Teatrze Dla Dzieci i Młodzieży lwowskim widzom został zaprezentowany monodram „Od przodu i od tyłu” w wykonaniu młodego lubelskiego aktora Mateusza Nowaka, według historycznej książki Karola Zbyszewskiego „Niemcewicz od przodu i tyłu”.

Karol Zbyszewski (1904-1990) przygotował tę książkę jako swoją pracę doktorską na Uniwersytecie Warszawskim. została jednak ona odrzucona. Z pewnością, z powodu przekazu treści, ponieważ nie jest to właściwie praca naukowa, a raczej literacka. Autor w sposób ironiczny, satyryczny przedstawia okres najtragiczniejszy w historii Polski – okres rozbiorów i uchwalenia Konstytucji 3 Maja. Przedstawił to poprzez postać Juliana Ursyna Niemcewicza – bezpośredniego uczestnika tych wydarzeń. Właściwie jest to biografia Juliana Ursyna Niemcewicza od momentu jego narodzin do czasu emigracji do Stanów Zjednoczonych. Książka trafiła do czytelników w lutym 1939 roku i od razu wywołała burzę polemik. Pojawiło się ponad 50 recenzji, przeważnie potępiających autora i jego dzieło. Charakter przekazu odbiegał bowiem od przyjętych w tych czasach norm i tradycji. Autor poddał krytyce postać króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Wyśmiewał jego skłonności do wygody, egoizm i polityczną ślepotę. Tak samo ironicznie przedstawił znaczniejsze rody magnackie, ich skłonności do pijaństwa, a także pazerność i rozwiązłość kościelnych hierarchów. Piętnował pieniactwo przekupnych sejmowych reprezentantów narodu, tęgich opojów i zdrajców, walczących o wpływy dla zaspokojenia próżności i nabicia własnej kiesy. Obraz epoki pokazuje katastrofalny upadek moralny elit czasów stanisławowskich. Przedstawia zależność poszczególnych „działaczy” od woli Moskwy i carycy Katarzyny II. Czyżby ten obraz aż nadto przypominał niektórym sytuację w momencie wydania książki? Chyba właśnie stąd były te polemiki.

Sytuację polityczną i atmosferę tamtego okresu po mistrzowsku udało się przedstawić Mateuszowi Nowakowi. Ponad godzinę utrzymywał on uwagę widowni prowadząc swój monolog. Sam jeden, na pustej, udekorowanej na czarno scenie, której jedynymi rekwizytami były: mikrofon, okrągły taboret fortepianowy i pulpit. Sam aktor był ubrany w strój, przypominający krynolinę carycy Katarzyny, który w odpowiednich momentach przemieniał się w strój króla Stanisława Augusta, przepasanego czerwoną szarfą. Pulpit natomiast służył do umieszczenia kart sztuki, które aktor rozrzucał po scenie po wykorzystaniu.Służyły one też jako serwetki do ocierania twarzy lub jako list króla do księcia Józefa Poniatowskiego. W czasie monologu prowadzonego w imieniu Juliana Niemcewicza przed widzami przesunęły się postacie Katarzyny II, Stanisława Augusta Poniatowskiego, Adama Czartoryskiego, Branickiego, Rzewuskiego, Potockich, Kościuszki. Mowa była o ich stosunkach z dworem carskim, ze Stackelbergiem, który rządził Polską jak swym folwarkiem, z Potiomkinem, który podobno organizował przez niejakiego Zabiełłę wybory w Inflantach, podczas których Julian Niemcewicz został wybrany do Sejmu Czteroletniego. Pierwsza i ostatnia sceny przedstawiały ostatnie chwile pobytu Niemcewicza w Twierdzy Pietropałwowskiej w Petersburgu, gdzie został osadzony po wzięciu do niewoli wraz z Kościuszką po bitwie pod Maciejowicami.

Mikrofon na scenie był też atrybutem, za pośrednictwem którego, z efektem pogłosu, przemawiali posłowie w Sejmie. Przemawiali bełkotliwie, niezrozumiale, bez sensu. A jednak, pomimo niesprzyjających układów politycznych, udało się doprowadzić do uchwalenia Konstytucji. Cóż, skoro za chwilę padło ze sceny: „Nawet opierając się na 200 konstytucjach nie uda się stworzyć jednej idealnej…” – mówi Niemcewicz, sam uczestniczący w pracach nad tym dziełem.

Kiedy słuchałem mistrzowskiego wykonania monodramu, na myśl przychodziły mi reportaże z posiedzeń parlamentarnych w Polsce i na Ukrainie. Co się dziś zmieniło? Chyba, pomimo upływu ponad 200 lat – nic. Pozostały układy, stronnictwa, wpływy i sprzedajni posłowie, którzy tak jak w czasach Niemcewicza i dziś dbają jedynie o własna wygodę, majątek i pozycję.

Smutna jest nasza rzeczywistość.

Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 17 (237) 15-28 września 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X