Ciotka Unrra

Ciotka Unrra

Wojna miała się ku końcowi. 9 listopada 1943 r. w Waszyngtonie powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy – U.N.R.R.A. Paczki, które dostawaliśmy, wydawały się zaczarowane. Unrra stawała się w naszych myślach konkretną kobietą, nie organizacją, czy instytucją. Coraz bardziej wierzyło się w ciotkę Unrrę z Ameryki – wojennego świętego Mikołaja.

 

Niemiecka marmolada

Swoją pierwszą marmoladę znalazłem na opuszczonych przez Wehrmacht niemieckich okopach. Była, jak wszystkie niemieckie marmolady, opakowana w drewnianą skrzynkę, zbitą z cienkich deszczułek i owinięta wewnątrz skrzynki woskowanym papierem. Na wierzchu skrzynki było widać pozostałość etykiety, gdzie stosy kolorowych owoców: jabłek, gruszek, śliwek i winogron obiecywały niebiańskie smaki, które oczekiwały na konsumenta. Tak naprawdę, marmolada robiona była z buraków z dodatkami jakiejś melasy, sacharyny i czegoś tam jeszcze, ale mnie to nie przeszkadzało. Pędziłem do domu, unosząc ciężką skrzynkę, czujnie rozglądając się dokoła, czy nie wypatrzę kogoś, chcącego mi marmoladę odebrać. Marmoladę doniosłem do domu szczęśliwie, ale tam spotkało mnie porażające zaskoczenie. Matka, której w zachwycie pokazałem swoją zdobycz, wydarła się na mnie, jak syrena okrętowa. Tak wrzeszcząc i wypychając mnie z domu kazała natychmiast wyrzucić to niemieckie cholerstwo, tylko dlatego pozostawione przez nich, bo zatrute. Matka mogła mieć rację. Nauczono mnie, że na Niemców zawsze trzeba bardzo uważać, że nie można Niemcom ufać, że po Niemcach należy się spodziewać każdego świństwa.

 

Niemcy na pewno minowali wszystko, co się dało i niejeden, nawet starszy ode nie chłopak, nie mający dość rozwagi, a to cierpiący na nadmiar odwagi, obywał się już bez ręki, kuśtykał na drewnianych szczudłach, albo zgoła wylegiwał się, poskładany z kawałków, na miejscowym cmentarzu. Słyszało się, że Niemcy zatruwali pozostawianą przez siebie żywność, że wiadomości takie różnie były komentowane. Byli tacy, którzy twierdzili, że to lipa, a stary Oleksiewicz umarł nie po zatrutej niemieckiej wódce, a od źle zrobionego bimbru na karbidzie.

 

Marmolada ciążyła mi w rękach. Naprawdę, nie wiedziałem, co powinienem zrobić, więc na wszelki wypadek chowałem ją w naszej komórce, żeby czekała do jakiegoś lepszego czasu. Wyrzucić tyle dobrej marmolady, choćby nawet zatrutej?! – To mi się w głowie nie chciało pomieścić!

 

Jeszcze tej samej nocy zakradłem się do komórki z łyżką i latarką. I nie uwierzycie! Nie otrułem się! Dziwna logika, która kierowała moim postępowaniem, brała się niewątpliwie z okupacyjnego zagłodzenia każdego z nas, które, choć może nie śmiertelne, było jednak czymś bardzo realnym i dokuczliwym. U dzieciaków pomnażało się to dodatkowo ochotą na coś słodkiego. Warto więc było ryzykować dla tej marmolady, bo wtedy nie wyobrażałem sobie niczego bardziej słodkiego, niż taka właśnie, sztuczna niemiecka marmolada. Nikt by mnie wtedy nie przekonał, że gdzieś na świecie są rzeczy tak słodkie i tak smaczne, że czarna buraczana marmolada na melasie jest przy nich zwykłym śmieciem.

 

Powołanie UNRRY

Wojna miała się ku końcowi. Jednak, dopóki jeszcze trwała, nic nie wiedzieliśmy o tym, że już 9 listopada 1943 r. powstała w Waszyngtonie organizacja o nazwie United Nations Relief and Rehabilitation Administration, czyli skrótowo U.N.R.R.A. – Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Pomocy i Odbudowy.

 

Europa i wiele innych części świata były już tak zniszczone trwającą od paru lat wojną, że każdy, kto miał wystarczająco bujną wyobraźnię, już wówczas mógł sobie wyobrazić końcowe zniszczenia wojenne i ogromne problemy, które będą niosły ze sobą po zakończeniu wojny. Ktoś, kto tak myślał, nie rozczarował się. Miasta były zbombardowane, wsie – wysiedlone, spalone i zaminowane, koleje – wysadzone w powietrze, a mosty – zarwane. Setki tysięcy wywiezionych błąkało się po Europie bez nadziei na powrót do domu, nie było pracy, nie było co jeść. Tuż za wojną postępowała jej nieodrodna siostrunia – epidemia. Pomimo odzyskanej wolności, ludzie nadal umierali jak muchy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X