Tradycyjną kulturę ludową, piosenki i tańce Bojków, ich kuchnię i zwyczaje zaprezentowano podczas Święta Karpackiego Lata we wsi Wyszków na pograniczu Bieszczad i Gorganów. Goście z Ukrainy i zza granicy bawili się w uroczysku Kalinowiec, kilka kilometrów od przełęczy Toruńskiej, dzielącej woj. iwanofrankiwskie od Zakarpacia.
Do wsi prowadzi od głównej trasy kilka kilometrów kamienistej, górskiej drogi. Goście pokonali trasę jadąc na quadach, furach, a nawet wierzchem na koniach. Gospodarze nawoływali do uczestniczenia w święcie Bojków. Już przy wjeździe do Kalinowca przy symbolicznej bramie częstowano gości miodowymi nalewką i… hopką.
– To nasza tradycyjna potrawa, proszę się częstować – zaprasza Ksenia Cyganiuk, nakładając do malowanej misy potrawę, przypominającą tłuczone ziemniaki, ale w ciemno-brązowym kolorze. – Jedzcie, a będziecie najedzeni przez cały dzień!
Potrawę przygotowuje się z tłuczonych ziemniaków, zasmażki mącznej, okrasza się bryndzą, skwarkami, a w święta – mięsem. Potrawa jest bardzo sycąca, nie da się zjeść jej dużo. Za to po zjedzeniu można przez cały dzień pracować, jechać na koniu, czy hopać – tańczyć. Stąd nazwa potrawy – hopka.
Do wsi zjechali gospodarze z wiosek Szewczenkowe, Wygoda, Syneczów. Bojkowie zapraszają do spróbowanie swoich dań – podają wino, pierogi z jagodami, nalewki. Bojkowskie przepisy interesują mieszkańców Doniecka, Kijowa, Ługańska, Zakarpacia.
– Odpoczywam tu niedaleko, w Morszynie – mówi Hanna Dolka z Poltawy. – Usłyszałam, że odbywa się tu święto i postanowiłam przyjechać, poznać zwyczaje tych ziem. Widzę, że przytyję tu o kilka kilogramów.
Zbędne kilogramy można zrzucić podczas konnych przejażdżek.
Podczas święta goście mogli przymierzyć stroje ludowe Bojków. – Mężczyźni nosili płócienne białe spodnie, kamizelki, a kapelusze ozdabiali piórami leśnych ptaków i kogutów – wyjaśnia etnograf z Kijowa, Natalia Klasztorna, badacz kultury bojkowskiej. – Kobiety również nosiły odzież z tkanego własnoręcznie płótna, kolorowe spódnice, kolorowe chusty, aksamitne kamizelki i wiele innych ozdób, a każda wioska miała własne wzory.
W różnych zakątkach uroczyska zapraszają do nauki bojkowskich tańców, dojenia owiec czy przygotowania owczego sera. – Dzisiejsza młodzież, szczególnie ta z miasta, szuka nowych wrażeń, chce czegoś niezwykłego – mówi jeden z organizatorów święta Roman Krychowiecki. – Zabaw tu niemało: na siłę, sprawność i roztropność. Goście święta próbowali podnoszenia kamieni i kłód drzewa, biegu w workach.
Gościem święta był starosta powiatu opolskiego Henryk Lakwa. Wspólnie z żoną Klaudią, ubrani w jaskrawe stroje, stylizowane na śląskie, śpiewali dla Bojków polskie piosenki, próbowali miejscowych smakołyków.
– Współpracujemy z okolicami Doliny już od 2006 roku – mówi starosta. – Zaczynaliśmy od współpracy młodzieży, aby na zawsze przełamać stereotypy, które jeszcze są w pamięci starszego pokolenia zarówno na Ukrainie, jak i w Polsce. Szkoliliśmy naszych partnerów w tym, jak poszukiwać koszty na granty z funduszy europejskich. Opowiadaliśmy o ochronie środowiska. Ze swej strony nasi ukraińscy partnerzy przedstawili nam swój system edukacji i pracę służby leśnej, bo teren wokół Doliny w 70% jest terenem leśnym.
Małżonka pana starosty, Klaudia Lakwa, zachwycona jest twórczością dzieci z Doliny. Mówi, że zespół „Bojkowczanka” koncertował w ich powiecie, była też wymiana sportowców, wspólne zawody „Najbardziej cieszy mnie, że możemy pomóc dzieciom z wadami wzroku ze szkoły w Wygodzie – dodaje pani Klaudia. – Przyjeżdżały do Polski. Jeździły po kraju i chociaż prawie lub zupełnie nie widzą, to o mało nie płakały ze szczęścia, że gdzieś wyjechały. Była to dla nich pierwsza prawdziwa przygoda w życiu. Towarzyszyli im w podróży starosta i inni pracownicy starostwa. Dzieci zwiedziły Wrocław, Kraków, Częstochowę”.
Dla dzieci ze szkoły w Wygodzie partnerzy z powiatu opolskiego zakupili podręczniki do nauki języka polskiego, wydane pismem Brajla. Pomysłów na współpracę jest wiele. Za dwa miesiące do Doliny przyjedzie delegacja z powiatu opolskiego, aby podpisać kolejną umowę o współpracy.
Sabina Różycka
Tekst ukazał się w nr 15 (187) 16 – 29 sierpnia 2013