Bitwa pod Batohem

Bitwa pod Batohem

Ukraińska moneta jubileuszowa wydana w 2002 roku z okazji 350. rocznicy bitwy (Fot. pl.wikipedia.org)

Przyjemski, doświadczony oficer, radził zmniejszyć obóz i okopać się w nim z samą tylko piechotą i artylerią. Górę wzięła ambicja hetmana, który zdecydował się pozostać w obozie i walczyć, jednocześnie nie zmniejszając jego rozmiaru. Wywołało to dodatkowe niezadowolenie wśród wojska, widzącego nieudolność dowódcy. Nie wiadomo dokładnie, czy Polacy już się orientowali jakimi siłami dysponuje Chmielnicki i gdzie się znajduje. Najprawdopodobniej nie, bo hetman Kalinowski wcześniej popełnił kolejny błąd – nie zrobił rozpoznania.

2 czerwca 1652 rozpoczął się kolejny dzień walk. Sytuacja była następująca: tyłów obozu bronił Zygmunt Przyjemski z regimentami cudzoziemskimi, zaś czoła hetman Kalinowski z częścią piechoty i jazdą. W dalszym ciągu panowała niesubordynacja części jazdy – trudno dziś dokładnie określić ilość zbuntowanych chorągwi. Prawdopodobnie hetman Kalinowski liczył, że i te wojska przyłączą się do bitwy wobec ataku wroga. Jednak część armii myślała już tylko o ucieczce. Tyły obozu zostały zaatakowane przez Kozaków, czoło zaś przez Tatarów. Sytuacja musiała być na tyłach dramatyczna, bo Przyjemski wysłał prośbę do Kalinowskiego o pomoc, ten jednak nie mógł jej przysłać, bo sam był w trudnej sytuacji.

W dodatku artyleria polska nie mogła prowadzić ognia, gdyż raziłaby własne oddziały jazdy. Prawdopodobnie wtedy hetman Kalinowski wydał tragiczną decyzję: nakazał piechocie cudzoziemskiej otwarcie ognia do zbuntowanych jednostek celem przywrócenia porządku. Istnieją przesłanki sugerujące, że buntownicy chcieli wydać Kalinowskiego Kozakom w zamian za wolność.

Hetman schronił się w otoczeniu piechoty. Nie wiadomo dokładnie czy doszło do bratobójczych walk na dużą skalę. Z pewnością jednak z powstałego zamieszania skorzystali Kozacy, którzy przystąpili do generalnego szturmu. Hetman został w tej fazie bitwy ranny i zastąpił go Marek Sobieski. Sytuacja była dramatyczna.

Dodatkowo w obozie wybuchł pożar (zapaliły się stogi siana). Zacięty opór stawiały regimenty cudzoziemskie pod dowództwem Przyjemskiego, ale zostały zamknięte pomiędzy pożarem a Kozakami, którymi na tym odcinku prawdopodobnie dowodził Tymofiej Chmielnicki, syn Bohdana. Prawdopodobne jest, że wówczas hetman Kalinowski walczący na czele obozu przeciwko Tatarom, próbował wyrwać się z obozu w otoczeniu części doborowej piechoty. Wtedy dotarła do niego wiadomość, że w lesie za obozem Tatarzy pojmali jego syna Samuela. Próba odbicia syna skończyła się śmiercią hetmana. Podobno zginął walcząc dzielnie jak podają źródła. Niemniej jednak nie umniejsza to jego licznych błędów i winy za krwawą porażkę pod Batohem.

Masakra jeńców
Po bitwie Chmielnicki, zapłaciwszy sowity okup Nuradinowi, kazał w dniach 3–4 czerwca wymordować polskich jeńców. Miał to być rzekomo odwet za porażkę Chmielnickiego pod Beresteczkiem sprzed roku, choć hetmanowi kozackiemu szło o coś więcej: odzyskanie prestiżu, nieco ostatnio nadszarpniętego, wśród kozaczyzny, a także powstrzymanie armii Tatarów, którzy mając w ręku cennych jeńców udaliby się spiesznie na Krym.

Niezależnie od przyczyn, pod Batohem doszło do masakry bezbronnych, a w jej trakcie zginęło prawdopodobnie 3500 doborowych żołnierzy. Liczbę ocalałych z pogromu szacuje się na około 1500-2000. Wśród ofiar znaleźli się Samuel Kalinowski – syn hetmana, Zygmunt Przyjemski – generał artylerii koronnej i pisarz polny koronny, Jan Odrzywolski – kasztelan czernihowski, Marek Sobieski – brat Jana przyszłego króla, Niepokojczycki, Górka i wielu innych.

Ciało starego hetmana odnaleziono po bitwie w lesie, a głowę jego, zatkniętą na włóczni, obnoszono po zwycięskim obozie. Ocaleli nieliczni, w tym Krzysztof Korycki, Krzysztof Grodzicki i Stanisław Druszkiewicz, których Tatarzy ukryli w swoich namiotach. Bitwa pod Batohem miała przełomowe znaczenie, zniszczenie najlepszych oddziałów armii koronnej pozwoliło Chmielnickiemu przejść do ofensywy i w rezultacie – do oderwania części Ukrainy od Rzeczypospolitej.

Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 10 (158) 29 maja – 14 czerwca 2012

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X