Baćka odejdź! Białoruś się przebudziła

W Mińsku odbył się wielki marsz przeciwników Aleksandra Łukaszenki. Niektóre media oceniają liczbę protestujących nawet na pół miliona ludzi. Protesty odbyły się też w innych miastach Białorusi.

Protesty rozlały się na liczne miasta Białorusi. Prawdziwe barwy biało-czerwono-białe, które poza opozycją zostały zapomniane na Białorusi przez ostanie lata, pojawiły się w całym kraju. W niektórych miastach brakuje białego i czerwonego materiału. W Mińsku wznoszono okrzyki pod adresem Łukaszenki „Odejdź!” i „Wypuść ich!”, a także „Nie wybaczymy” i „Niech żyje Białoruś!”. Przy budynku KGB rozbrzmiewało hasło „Łukaszenka do więźniarki”.

W tym samym czasie w Homlu trwał pogrzeb Aleksandra Wichora, 25-letniej ofiary agresji milicji. Wichor fatalnego dnia szedł na randkę. Został porwany do więźniarki z ulicy, gdzie przetrzymywano go kilka godzin. W wyniku przetrzymywania dostał ataku serca. Zmarł w szpitalu. Matka zmarłego mówiła, że nie pokazano jej ciała syna

Białoruskie wybory z innym finałem niż zwykle
W 2020 roku nie oczekiwano niczego nowego, lecz jak zwykle – politycznej neutralizacji najgroźniejszych przeciwników politycznych, i pozostawienia tzw. „kandydatów technicznych”, czyli osób, które nic nie znaczą i niczego nie zmienią, ale stworzą namiastkę demokratyczności Białorusi. W przededniu wyborów z zarzutami korupcji do aresztu trafił prezes banku Wiktor Babaryka. Walery Capkała, jeden z dwóch polityków niedopuszczonych do sierpniowych wyborów prezydenckich na Białorusi wyjechał z kraju. Wraz z dziećmi przebywa w Moskwie. Siarhija Cichanouskiego, blogera, obwiniono w zamachu na ustrój konstytucyjny państwa. Tak na arenę najpoważniejszych kandydatów wyszła jego żona Swiatłana Cichanouska, czyli po prostu pani Ciechanowska. Nie wiem dlaczego niektóre media w Polsce i na Ukrainie piszą Tichanouska). Obok niej do pomocy stanęły Weranika Capkała, która pozostała na Białorusi i Maryja Kalesnikawa, koordynatorka sztabu Babaryki. Trzy kobiety postanowiły dokonać na Białorusi rewolucji.

Cichanouska, jak podano, „gospodyni domowa” (jak taka osoba może rządzić tak wspaniałym krajem jak Białoruś?!), zaczęła zbierać na wiecach przedwyborczych po 60–70 i więcej tysięcy ludzi. Byli to ludzie, którzy przychodzili tu spontanicznie, wierząc w możliwość zmiany. W odróżnieniu od „wielotysięcznych” przedwyborczych spotkań samego Łukaszenki, na które spędzano aparat administracyjny i urzędniczy. Tego baćka już nie mógł ukryć i zamieść pod dywan. Musiał zgodzić się z rejestracją jej jako kandydatki na prezydenta. Ale stale utrudniał jej działania przez blokowanie wieców, aresztowania na nich i innym zastraszaniu jej zwolenników i dziennikarzy prawdziwie relacjonujących wydarzenia.

Termin wyborów – 9 sierpnia – jednak się zbliżał. Do Łukaszenki apelowali prezydenci Rzeczypospolitej i Litwy.

– Wzywamy do powstrzymania się od przemocy i do respektowania podstawowych wolności, praw człowieka i obywatela, w tym praw mniejszości narodowych i wolności słowa – oświadczyli prezydenci Andrzej Duda i Gitanas Nauseda. Wyrazili wiarę, że najlepszą metodę zapewnienia rozwoju społecznego i dyskusji na temat reform i działań politycznych stanowi dialog.

W niedzielę 9 sierpnia przed lokalami wyborczymi od rana ustawiały się długie kolejki. Nie tylko w Mińsku, Grodnie czy Witebsku. W stolicach innych państw przed ambasadami również stały setki Białorusinów, pragnących oddać swój głos na wybranego kandydata. W Kijowie wśród oczekujących zaczęły się protesty z powodu zbyt długiego obsługiwania jednej osoby. Do zebranych wyszedł ambasador, powołał się na zasady kwarantanny obowiązujące na Ukrainie i o godz. 20:00 zamknął lokal wyborczy przed nosem wielu chętnych przegłosować. Tak było i w innych państwach.

Po zamknięciu lokali prawie natychmiast opublikowano szokujące dane exit poll (których właściwie należało się spodziewać): frekwencja ponad 84 proc., Łukaszenko zdobył 80 proc. głosów, a Cichanouska – 10 proc. Reszta się nie liczyła. I tu cierpliwość tłumów się skończyła. Ludzie mieli dość tak oczywistego oszustwa. Wyszli na ulice i zaczęły się masowe protesty, strajki po zakładach pracy, manifestacje.

Cichanouska, naturalnie, złożyła protest w Państwowej Komisji Wyborczej. Ale po złożeniu protestu została zaproszona w gmachu PKW na rozmowę z „kompetentnymi organami” i tu ślad po niej i kontakt z nią się urwał. Dopiero po pewnym czasie MSZ Litwy wydało po angielsku oświadczenie, że Cichanouska jest bezpieczna na Litwie. Jak się tam znalazła? Może kiedyś to opowie.

Demonstracje poza Mińskiem objęły również miasta obwodowe (Grodno, Brześć, Mohylew) i rejonowe (m.in. Lidę, Baranowicze, Smorgonie, Osipowicze, Wołkowysk). Na ulice wyszło jednak mniej protestujących – od kilkuset w mniejszych miastach do kilku tysięcy w większych. W Mińsku kilkanaście tysięcy demonstrantów działało w przynajmniej kilku grupach, rozproszonych w różnych dzielnicach miasta. Siły porządkowe szybko zastosowały środki przymusu bezpośredniego, granaty hukowo-błyskowe oraz kule gumowe. Odnotowano także wyraźny wzrost ataków na dziennikarzy, a także nieobserwowany wcześniej wysoki poziom agresji ze strony milicji, zatrzymującej kierowców oraz motocyklistów. Wiele pobić i zatrzymań dotyczyło przypadkowych osób, są również relacje o strzelaniu kulami gumowymi w okna mieszkań oraz w przejeżdżające w pobliżu demonstrantów samochody. Prorządowe media białoruskie twierdzą, że w strajkach biorą udział bezrobotni i elementy kryminalne. Ale media zagraniczne mówią o strajkujących całych zakładach pracy i instytucjach.

Wobec takiej sytuacji Cichanouska zwróciła się do swoich rodaków:

– Myślałam, że cała ta kampania mnie bardzo zahartowała i dodała mi tyle sił, że wytrzymam wszystko. Ale pozostałam tą słabą kobietą, którą byłam od początku. Podjęłam bardzo trudną decyzję, całkiem samodzielnie, ani znajomi, ani sztab czy bliscy nie mieli na to wpływu.

Zaapelowała też o zaprzestanie protestów, bo te jedynie wywołują coraz silniejszy i bardziej brutalny opór dyktatora.

Reakcja zagranicy taka jak zwykle
Co na to świat? Na razie nie mówi jednym głosem, bo są wakacje i każdy z wpływowych polityków pławi się w promieniach słońca nad ciepłym morzem. 27 państw Unii Europejskiej podkreśliło we wspólnie wydanym oświadczeniu w sprawie sytuacji na Białorusi, że wybory w tym kraju nie były ani wolne, ani uczciwe. Są głosy o objęciu Białorusi sankcjami, ale oponenci argumentują, że te całkowicie zwrócą Białoruś w stronę Rosji.

Tymczasem na Białorusi kobiety wynalazły oryginalny akcent protestu – ubierają się w białe stroje i masowo wychodzą na ulice. Jednak represje dalej trwają. Za używanie klaksonu jako symbolu protestu rodzina z pięcioletnim dzieckiem została staranowana w swoim aucie przez opancerzony pojazd policyjny. Dziecko w ciężkim stanie trafiło do szpitala i wymaga operacji. Tysiące aresztowanych przetrzymywanych jest pod gołym niebem na terenach więzień i posterunków policji. Są bici i katowani. Rodzinom nie udziela się o nich żadnej informacji. Pod tymi lokalami stoją tysiące członków ich rodzin, pragnących dowiedzieć się czegokolwiek o losie swoich bliskich.

Swoją mediację pomiędzy rządem i protestującymi zaproponował Kościół. Zwierzchnik Kościoła katolickiego na Białorusi abp Tadeusz Kondrusiewicz zabrał głos w sprawie trwających od niedzieli protestów.

– Dlaczego będąc narodem z tysiącletnią historią chrześcijaństwa dzisiaj zapomnieliśmy o miłości do bliźniego i właściwej nam z dawnych czasów tolerancji dla myślących inaczej? Dlaczego na naszej świętej ziemi powtarza się biblijna historia Kaina, który zabił swojego brata Abla – pisze zwierzchnik Kościoła rzymskokatolickiego na Białorusi.

Ogólnonarodowe protesty na Białorusi rozpoczęły się wieczorem 9 sierpnia po ogłoszeniu przez władze sfałszowanych wyborów. Przez pierwsze dni pokojowych manifestacji milicja, OMON i wojsko zatrzymały do 7000 osób, setki Białorusinów pobito podczas zatrzymania i katowano w aresztach. Są też ofiary śmiertelne brutalności służb. Polski ambasador Artur Michalski wyraził solidarność z represjonowanymi Białorusinami, składając z innymi dyplomatami kwiaty przy stacji metra, gdzie 11 sierpnia w wyniku interwencji milicji zginął uczestnik protestów.

Wojciech Jankowski, Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 15 (355), 18 – 31 sierpnia 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X