Artykuł w „Kurierze” a poważny przewodnik fot. z archiwum autora

Artykuł w „Kurierze” a poważny przewodnik

Dziennikarze pisząc o innych – o sobie wspominają pobieżnie. Czynią tak, by wyrazić swój stosunek do osoby bądź zjawiska lub podzielić się swymi emocjami. Tym razem mamy rzadki przypadek, gdy autor jest zarazem głównym bohaterem opowieści…

W poprzednim numerze Kuriera Galicyjskiego opublikowany został artykuł, poświęcony muzeum historii-kultury w Malejowcach, które powstało niedawno na terenie kompleksu pałacowo-parkowego, należącego niegdyś do hrabiów Orłowskich. Prawie od razu po napisaniu artykułu historia otrzymała ciąg dalszy.

Przed wysłaniem materiału do redakcji udostępniłem tekst Anastazji Doniec – dyrektor muzeum, autorce oraz spiritus movens powstania wspomnianego muzeum. Poprosiłem o przejrzenie go i poprawienie ewentualnych nieścisłości. Artykuł został zaakceptowany bez zmian, po czym nastąpiła propozycja, której nie mogłem odmówić.

– Chcielibyśmy z okazji Dnia Niepodległości wydać przewodnik po Malejowcach – powiedziała Anastazja. – Czy zechciałby pan ten artykuł przerobić, poszerzyć i dopełnić do rozmiarów pełnego przewodnika. A i zdjęcia ma pan ładne…

Trudno mi było odmówić takiej propozycji.

Oprócz opracowania tekstu musiałem jeszcze raz pojechać do Malejowic, aby zrobić dodatkowe zdjęcia spuścizny hrabiów Orłowskich. Chodziło mi głównie o wieczorne i nocne zdjęcia wodospadu i pieczar. Umyśliłem sobie oświetlić skałę, groty i sam wodospad pochodniami, świecami i latarkami. Oczekiwałem czegoś nadzwyczaj pięknego, bajecznego i wspaniałego.

W tych wieczornych zdjęciach wzięli udział prawie wszyscy pracownicy muzeum. Oświetlali skały ze wszystkich stron. Do pomocy nam przyszła nawet kobyłka Orbita. Niestety ta modelka nie mogła ustać nieruchomo 3-4 sekundy (a tyle potrzeba było do zrobienia dobrego zdjęcia). Więc zdjęcia z kobyłką odpadły. Ale cała reszta spełniła moje oczekiwania – wszystko wyszło faktycznie pięknie i bajecznie.

fot. z archiwum autora

O skale, sztucznym wodospadzie i grotach ciekawy przekaz odnalazła Anastazja.

W dawnych czasach, w epoce, gdy nie było radia i telewizji, a tym bardziej Internetu ze stronami społecznościowymi, ceniono kontakty międzyludzkie. Nie ma nic dziwnego, że kapłan, który odprawiał nabożeństwo w cerkwi nad wodospadem (po zamknięciu klasztoru służyła wiernym jako parafialna) oraz hrabia Ksawery Orłowski (ostatni przed rewolucją właściciel Malejowic) stali się dobrymi przyjaciółmi. W okolicy nie było wielu ludzi wykształconych, z którymi można było w długie jesienne wieczory prowadzić dysputy o życiu.

Rzecz jasna, hrabia Orłowski nie przebywał stale w swoim rodowym gnieździe i wiele podróżował po świecie. Gdy wracał do Malejowic proboszcz od razu dowiadywał się o tym i zapraszał hrabiego w gości w dość oryginalny sposób: zamykał dopływ wody na skałę. Wówczas pan Ksawery szedł „wykupywać” z posuchy główną ozdobę parku. Na wykup składało się kilka flaszek dobrego wina i odpowiednie smakołyki, i z tak wyposażonym koszykiem hrabia maszerował do sąsiada. Gdy już wszystko wypito i zjedzono, i nagadano się do woli, hrabia i kapłan szli nad strumyk, unosili zastawę i odnawiali status quo wodospadu.

Te przekomarzania były swego rodzaju rozrywką zarówno dla hrabiego, jak dla kapłana. Dla tego ostatniego chyba większą, bowiem życie wiejskich proboszczów było dość monotonne. Z wiadomości miał jedynie drobne grzeszki swoich owieczek: ktoś skoczył w hreczkę, ktoś miał chętkę na kumę, a ktoś w czasie postu nażarł się słoniny… Od takiej nudy można było umrzeć. A tu nadarzała się okazja, by poznać najnowsze wydarzenia w szerokim świecie i posłuchać o przygodach hrabiego w podróży.

Prezentacja przewodnika o Malejowcach odbyła się skromnie i kameralnie. Obecni byli pracownicy muzeum z rodzinami oraz przedstawiciele wydawnictwa. Z prasy była jedynie moja skromna osoba – autora przewodnika.

Warto podkreślić, że bez udziału pracownicy muzeum Natalii Jarowej ta książeczka chyba tak szybko nie ujrzałaby światła dziennego. Przejęła ona na siebie wszelkie kłopoty – wybrała najlepsze z kilkuset zdjęć, opatrzyła je podpisami, opracowała układ przewodnika i wiele innych spraw.

Jeżeli sama prezentacja przewodnika była skromna, to program artystyczny z okazji Dnia Niezależności wypadł barwnie i niezwykle (jak na Malejowce). Nadto odpowiadał on całkowicie arystokratycznej atmosferze rodowego gniazda hrabiów Orłowskich: na stopniach pałacu kwartet Chmielnickiego Konserwatorium wykonał wspaniały koncert dzieł kameralnej muzyki klasycznej.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 16 (404), 30 sierpnia – 15 września 2022

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

X