ANTARES – przywraca dusze z niebytu fot. Łarysa Borysenko

ANTARES – przywraca dusze z niebytu

Gdy trzeba odnaleźć zaginioną osobę, żyjącą lub martwą, bliscy zwracają się do Pawłogradzkiego kynologicznego oddziału poszukiwawczego ANTARES w obw. dniepropietrowskim. Ośrodek opracował unikalną metodę poszukiwania, która okazała się nadzwyczaj skuteczna i sprawdziła się w praktyce setki razy. Trudną codzienność oddziału w czasie wojny i pomoc organizacji zza granicy przedstawię dziś Czytelnikom „Kuriera Galicyjskiego”.

Mróz, zamieć, silny wiatr, zwalający z nóg. Łapy psów krwawią, ludzie i zwierzęta przemarzli przy pokonywaniu zwałów oblodzonych cegieł, ułamków muru i ostrego zbrojenia betonu wśród rozbitych domów. W takich niezwykle trudnych warunkach tej zimy pracują członkowie Pawłogradzkiego kynologicznego oddziału poszukiwawczego ANTARES. Tak było na początku stycznia, gdy wspólnie z ratownikami i policją wyjechali na tereny rejonu pokrowskiego obw. donieckiego, by zidentyfikować ofiary rosyjskiego ostrzału rakietowego, który miał miejsce 6 stycznia br.

fot. Łarysa Borysenko

Wynik – zginęło 11 cywilów

– Mechanizm naszych prac poszukiwawczych wygląda mniej-więcej tak: gdy psy ANTARESA lub ratownicy odnajdują ciało ofiary, dołączają się śledczy i kryminolodzy z policji – wyjaśnia Aleksandra Hawryłenko, kierownik wydziału prasowego policji donieckiego obwodu. – Prowadzone są oględziny szczątków, pobierany jest materiał biologiczny, by później przy pomocy analizatora genetycznego ANDE 6C zidentyfikować ofiary.

Akcja poszukiwawcza w rej. pokrowskim trwała trzy doby. Żywych ofiar ostrzału nie odnaleziono. W ruinach odszukano ponad setkę fragmentów ludzkich szczątków. Wszystkie zostały zidentyfikowane. Ostrzał rakietowy zabrał życie 11 osób, w tym 5 dzieci. Najmłodsza ofiara miała dopiero trzy latka.

Jak twierdzi kierownik Oddziału poszukiwawczego Łarysa Borysenko, takie wyjazdy w poszukiwaniu żywych lub zmarłych zdarzają się stale. W ubiegłym roku wolontariusze ANTARESA ze swymi pomocnikami przebywali prawie 150 dni w akcjach na terenach całej Ukrainy.

Ratują żyjących, odnajdują zmarłych

Opracowana przed dziesięciu laty przez kynologów oddziału metoda została wielokrotnie sprawdzona w praktyce. Okazała się nadzwyczaj skuteczna. Często wolontariusze z ANTARESA są ostatnią nadzieją, ich zwierzęta są wytresowane na poszukiwanie zarówno ludzi żyjących jak i zmarłych. Potrafią odszukać szczątki dowolnego terminu zalegania.

– Nasz Pawłogradzki kynologiczny oddział poszukiwawczy jest organizacją społeczną, działającą na zasadach wolontariatu – opowiada Łarysa Borysenko, kynolog z 40-letnim stażem. – Założyliśmy go w 2008 r. w celu poszukiwania ludzi, którzy ucierpieli wskutek katastrof środowiska naturalnego. Często trafiały się przypadki, gdy zapraszano nas już za późno i odnajdywaliśmy jedynie nieżyjące ofiary. Wówczas zrozumieliśmy, że nasze psy musimy szkolić bardziej uniwersalnie – tak, by potrafiły odszukać żywych, zmarłych i fragmenty ciał. Każda ofiara powinna zostać odnaleziona i godnie pochowana – to jest szacunek dla zmarłych.

Według Łarysy metodę poszukiwania i wzorce „zapachów śmierci” do tresury psów wolontariusze ANTARESA opracowali sami. Wyniki tresury przewyższyły oczekiwania – kudłaci poszukiwacze nauczyli się odnajdywać zmarłych i fragmenty ciał zalegających nawet przez sto lat. Zdarzały się przypadki, że mądre pieski odnajdywały ludzkie szczątki na głębokości 1,5-2 m. Najlepszy okazał się w tym belgijski owczarek Sparki, którego właścicielką jest Łarysa. Ma na swoim koncie odnalezione 3 osoby żyjące, 150 martwych i fragmentów ciał.

fot. Ludmiła Pryjmaczuk

Po komie i operacji – do pracy

Pawłogradzcy kynolodzy współpracują nie tylko z policją i służbami ratunkowymi. ANTARES jest jedyną w kraju organizacją kynologiczną, która we współpracy ze Sztabem Generalnym ZSU bierze udział w projekcie poszukiwania szczątków ciał poległych żołnierzy. Ekspedycje przebiegają często na terenach ostrzeliwanych przez wroga lub tam gdzie mają miejsce działania bojowe. Są one niebezpieczne i związane z ryzykiem dla życia wolontariuszy i ich futrzastych pomocników.

Podobny przypadek miała sama Łarysa Borysenko. Cudem uszła z życiem po ciężkim zranieniu, przeżytej komie i licznych operacjach. Pokonując ból, rozpacz i depresję po rehabilitacji, ta mężna kobieta odnalazła w sobie siły, by powrócić do ulubionych czynności.

– Było to 26 marca ubiegłego roku, przed 10 miesiącami – wspomina Łarysa. –Nasza grupa poszukiwała w obw. charkowskim ciał poległych, trafiliśmy w pułapkę – granat zdetonował, raniąc trzy osoby i psa Beszę. Byłam najciężej ranna. Gdy oprzytomniałam, nawet nie zdawałam sobie sprawy w jakim jestem stanie, ale przyrzekłam sobie, że powrócę do pracy. Nie przesadzając – było to dzieło mojego życia. To mnie motywowało. Dziś jestem inwalidą 2 grupy. Nadal przechodzę rehabilitację. Jest to bardzo trudne i bolesne, ale już jeżdżę na misje poszukiwawcze.

fot. Łarysa Borysenko

Pieski, podnoszące nastrój

Oprócz działań poszukiwawczych, innym rodzajem działalności oddziału ANTARES jest kynoterapia lub wizyterstwo. Pawłogradzcy kynolodzy ze swymi futrzastymi pomocnikami od 2009 roku działają w centrach rehabilitacji, domach dziecka, szkołach dla dzieci specjalnej troski. Od niedawna są bardzo oczekiwani na oddziale fizycznej i rehabilitacyjnej medycyny szpitala nr 4 w mieście Dnipro. Specjaliści zakładu pomogli Łarysie w jej szybkim powrocie do normalnego życia. Kudłaci asystenci poprawiają nastrój pacjentom oddziału.

– Pieski podobają się, emocje są olbrzymie – dzieli się wrażeniami Wiktoria Parchomenko, pacjentka oddziału. – Darzą nas swą pozytywną energią! Tego właśnie potrzebują pacjenci szpitala – tacy jak my. Ich obecność sprzyja zdrowieniu! Te miłe stworzenia robią wielką sprawę.

Łarysa opowiada jak już od chwili wybuchu wojny ANTARES wsparli przyjaciele zza granicy. Z Niemiec przysłano śpiwory, karimaty i profesjonalny sprzęt poszukiwawczy, obuwie dla piesków przekazano z USA i Słowacji. Nie zapomnieli o nich również przyjaciele z Polski.

– W rozwiązaniu wielu problemów pomogli nam koledzy z Polski – mówi Łarysa Borysenko. – Przekazali nam odzież, obuwie i termobieliznę dla kynologów. Jest to ważne, bo pracujemy w każdych warunkach. Nasze psy otrzymały karmę i sprzęt. Dziękujemy Polakom, że nie pozostawili nas samych w tych trudnych chwilach.

Obecnie oddział poszukiwawczy posiada 10 uniwersalnie wytresowanych psów. Są zdolne do poszukiwania żywych ofiar i ciał zmarłych czy ich fragmentów. Kolejne 5 piesków przechodzi intensywne szkolenia, a 4 są tresowane w poszukiwaniu osób żyjących. Do wizyterstwa przygotowujemy też 10 piesków. Jest to bardzo ważna działalność, więc dalszy rozwój naszego kynologicznego oddziału w Pawłogradzie wciąż trwa.

Ludmiła Pryjmaczuk

Tekst ukazał się w nr 2 (438), 30 stycznia – 15 lutego 2024

X