Kościół Wniebowzięcia NMP w Jazłowcu odkrywa swoje tajemnice Wnętrze kościoła, fot. Dmytro Poluchowycz

Kościół Wniebowzięcia NMP w Jazłowcu odkrywa swoje tajemnice

Nowy Kurier Galicyjski już drukował materiał o odnalezieniu unikalnych napisów w kościele Wniebowzięcia NMP w Jazłowcu. Znalezisko jest unikatowe, bo niektóre napisy pochodzą z XVI-XVIII wieków. Przyrównać je można do współczesnych graffiti. Są to wydrapane w tynku sentencje lub po postu imiona i nazwiska pewnych osób. Wcześniej podobne napisy odnajdywano w cerkwiach okresu książęcego. Kościół w Jazłowcu jest pierwszą świątynią katolicką z taką ilością napisów – jest ich tu około 300–400.

fot. Dmytro Poluchowycz

Jak wyjaśnił swego czasu jeden z najlepszych specjalistów na Ukrainie w kwestii średniowieczno-renesansowych napisów, doktor historii, wicedyrektor Narodowego rezerwatu „Sofia Kijowska” Wiaczesław Kornijenko, większość napisów tego rodzaju z XVI-XVIII wieków odnajdywanych na murach świątyń, jest dziełem rąk polskiej i ukraińskiej szlachty: „Przeważnie są to napisy rodowych nazwisk, imion, czasami zawierają datę odwiedzin świątyni – w odróżnieniu od tradycyjnych dla nas „Tu był Wasia”. W tamtych czasach osoba w taki sposób podkreślała swe osobiste nawiedzenie świątyni, udział w pielgrzymce lub gdy do świątyni przywożono stosowne relikwie. Dawało to uczucie pewności, że modlitwy w tym czasie zostaną wysłuchane, a prośby spełnione”.

Oprócz tego, według mniemania w czasach średniowieczno-renesansowych i wczesno barokowych, dowolny napis na murze świątyni automatycznie zostawał uświęcony przez samo święte miejsce, gdzie go wykonano, umieszczenie zaś na nim własnego imienia i nazwiska miało zapewnić powodzenie w życiu i działaniach. Podpis na murze domu Bożego odgrywał rolę pewnego talizmanu. Tak więc, wydrapywanie swoich nazwisk wewnątrz murów świątyni było zjawiskiem popularnym, ba – nawet masowym.

fot. Dmytro Poluchowycz

Dziś te podpisy są rzadkim świadectwem przeszłości. Przyczyna jest prosta – są pokryte kolejnymi warstwami tynków kolejnych rekonstrukcji, modernizacji i przebudowy świątyni lub po prostu zniszczone przez kataklizmy dziejowe.

fot. Dmytro Poluchowycz

Zazwyczaj tego rodzaju znaleziska są dokonywane podczas generalnych prac konserwatorskich, jak miało to miejsce w Sofii Kijowskiej. Zostały odkryte, gdy zaczęto odsłaniać oryginalne freski spod warstw późniejszych. Szereg napisów wyjawiono również podczas prac konserwatorskich w kaplicy zamkowej na zamku w Lublinie. Te datowane są XV wiekiem i znajdowały się pod kolejnymi warstwami tynku. Stąd większość tych napisów jest obecnie niewidoczna dla oka ludzkiego.

W przypadku kościoła Wniebowzięcia NMP w Jazłowcu swoją rolę odegrało wieloletnie opuszczenie tej świątyni. Początkowo zawalił się dach, następnie sklepienie. A dalej wskutek czynników atmosferycznych zaczęły odpadać kolejne warstwy tynku, aż nareszcie odkrył się samoczynnie tynk z setkami wydrapanych rysunków i napisów, powstałych przed setkami lat. Najstarszy napis sięga 1590 roku, a „najmłodszy” – początków XIX wieku. Wiaczesław Kornijenko planował przeprowadzić w tym roku szerokie badania w tym kościele, ale na przeszkodzie stanęła wojna.

– Taki kompleks jest ważnym źródłem, ukazującym realne przemieszczanie się ludności w Rzeczypospolitej i łączy je z konkretnym punktem geograficznym – wyjaśnia Wiaczesław. – Czasami te napisy zaznaczają imiona członków rodziny (szlacheckich lub mieszczańskich), o których nie wspominają kroniki. Podkreślają one popularność tej lub innej świątyni w pewnym okresie czasu pod względem aktywności pielgrzymowania.

Badania tego rodzaju zabytków często sprawiają miłe niespodzianki. Na przykład – podpisy znanych postaci historycznych. Nigdy nie należy wątpić, że uda się odnaleźć tekst, rzucający nowe światło na wydarzenia historyczne lub uzupełniający już znane fakty.

Tak właśnie stało się w Jazłowcu.

Tym razem niespodziewanie trafiłem tu na długo i zrobiłem szereg zdjęć nowych napisów. Jeden z nich zwrócił moją uwagę dość dużymi i wyraźnymi literami, ale przede wszystkim datą – 1591. Następnie zechciałem odszukać jakieś ogólnie dostępne wiadomości o autorze podpisu – Stanisławie Strzemeckim, który przed ponad 400 laty zostawił tu swój autograf.

Moje próby pozyskania jakichś wiadomości nie były bezskuteczne. Po pierwsze, napis wykonano bardzo dużymi literami, co wyróżniało go spośród otaczających napisów. Świadczyło to o pozycji autora. Po drugie, Strzemecki, to dość rzadkie nazwisko, w odróżnieniu od imć Kowalskiego, który podpisał się obok. Należy przy tym podkreślić, że takie napisy powstawały całkowicie jawnie i zupełnie legalnie z zezwolenia gospodarzy świątyni, tu – dominikanów, którzy przeznaczyli na nie chór kościoła. Podpisów braciszków jest tu dostatnio.

Moja próba była udaną! Jak się okazało ród szlachecki Strzemeckich pieczętował się herbem „Lubicz” i był dość znany na terenie pow. buczackiego i w samym Jazłowcu. Najbardziej znanym przedstawicielem rodu był Krzysztof Strzemecki (? – 1671), który nawet trafił do Wikipedii, i to nie tylko w wersji polskiej, ale i ukraińskiej. To jego rodowód rzuca nieco światła na napis w świątyni.

Ale najpierw co nieco o panu Krzysztofie.

Krzysztof Strzemecki, jak przystało na prawdziwego szlachcica, poświęcił się obronie ojczyzny. Od młodych lat walczył w chorągwi pancernej hetmana wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego, a następnie w husarskiej. Brał udział w bitwach z Moskwą, Wołochami i w Prusach. W bitwie z Turkami pod Cecorą (1620) nie opuścił swego dowódcy, został ranny i dwa lata przebywał w niewoli. Wróciwszy z niewoli, walczył dalej. Ze znanych czynów bohaterskich pana Krzysztofa odnotowany jest fakt, że w bitwie obronnej o Horodenkę z Tatarami, podczas wypadu osobiście zdobył zielony proporzec wroga. Znana jest tragedia jego matki, Katarzyny Borysławskiej, herbu „Szreniawa”, córki podkomorzego podolskiego Piotra Borysławskiego. Gdy kobieta dostała się do niewoli tatarskiej, pan Krzysztof pojechał na Krym, aby ją wykupić. Niestety, kobieta zmarła i do domu przywiózł jedynie jej szczątki, by spoczęła w ojczystej ziemi. Życie tej postaci było pełne przygód, ale nasza opowieść nie jest o nim.

Do niedawna istniały pewne rozbieżności co do postaci jego ojca. Według świadectwa Stanisława Józefa Duńczewskiego (1701–1767) jego ojcem był Mikołaj Strzemecki, który zginął w „kwiecie wieku z ręki tatarskiej” i pochowany został w Jazłowcu (czyli w samym kościele Wniebowzięcia NPM lub obok niego). Natomiast według herbarza Kacpra Niesielskiego (1682–1744) ojcem Krzysztofa miał być niejaki Jędrzej Strzemecki.

Odnaleziony w kościele napis stawia kropkę w sporze pomiędzy Niesielskim i Duńczewskim w genealogii rodu Strzemeckich, trwającym nie jeden wiek. Biorąc pod uwagę okres powstania napisu – rok 1591 i to, że ród Strzemeckich w Jazłowcu nie był liczny, wnioskujemy, że podpis mógł zostawić jedynie ojciec Krzysztofa. Wobec tego rację miał właśnie jezuita, historyk i badacz genealogii i heraldyki Kasper Niesielski, a nie astronom, matematyk i trochę historyk Stanisław Duńczewski.

Odkrycie to, rzecz jasna, trudno uznać za globalne czy sensacyjne. Jest to jedynie historia niewielkiego szkiełka, które układa się w bezgranicznej mozaice Historii. Bez tego fragmentu nie byłaby pełna.

Z drugiej strony, widzimy, ile może się kryć za zwykłym napisem, wyrytym w murze kościoła. Możemy przypuszczać, że przy bardziej dokładnym i naukowym zbadaniu napisów w tym kościele można dojść do bardziej sensacyjnych odkryć. Tym bardziej, że w Jazłowcu bywało wielu znanych i sławnych osobistości, drapanie zaś swoich imion na ścianach było dobrą tradycją.

Dmytro Poluchowycz

Tekst ukazał się w nr 20 (408), 31 października – 14 listopada 2022

Dmyto Poluchowycz. Za młodu chciał być biologiem i nawet rozpoczął studia na wydziale biologii. Okres studiów przypadał na okres rozpadu ZSRS. Został aktywistą Ukraińskiego Związku Studentów. Brał udział w Rewolucji na Granicie w styczniu 1991 roku. Był jednym z organizatorów grupy studentów, która broniła litewskiego Sejmu. W tym okresie rozpoczął pracę jako dziennikarz. Pierwsze publikacje drukował w antysowieckim drugim obiegu z okresu 1989-90. Pracował w telewizji, w prasie ukraińskiej i zagranicznej. Zainteresowania: historia, krajoznawstwo, podróże.

X