Z życia studentek wszechnicy lwowskiej Gmach główny Uniwersytetu Lwowskiego

Z życia studentek wszechnicy lwowskiej

Więc wybaczcie: kochać tylko rodzinę i cztery ściany domu, w oderwaniu od społeczności narodowej i ludzkiej, to rzecz za mała w stosunku do nieskończoności duszy człowieczej, a więc i duszy kobiecej – takie lub podobne myśli krążyły zapewne w głowach grupy młodych lwowskich studentek początku XX w. A choć Maria Dulębianka skarżyła się, że studentki – jako żywioł młody i postępowy powinnyby zrozumieć potrzebę walki o prawa swej płci i gorący wziąć w niej udział… Tymczasem obserwujemy u nich brak głębszego zainteresowania, to jednak nie do końca miała w tym rację. Były przecież wśród nich umysły „buntownicze”. Dzisiaj o jednej z nich.

Eliza (z lewej) i Herta, siostry Soblówny

Eliza Soblówna, a właściwie Elżbieta – używała imienia Eliza być może ze względu na osobę swojego ideału, Elizy Orzeszkowej – wychowywała się w lwowskiej zamożnej rodzinie mieszkającej przy ul. Kopernika. Obydwoje rodzice Elizy byli rodowitymi lwowianami, choć część swojego dorosłego życia spędzili poza rodzinnym miastem. Ojciec, Norbert (Naftali – imię zmienił w latach późniejszych), syn lwowskiego kupca, absolwent Wydziału Filozoficznego na uniwersytecie lwowskim, seminarzysta prof. Ksawerego Liske, obroniwszy w 1881 r. na uniwersytecie wiedeńskim pracę doktorską z zakresu germanistyki (praca do tej pory wznawiana drukiem), znalazł zatrudnienie w jednym z towarzystw ubezpieczeniowych i wspinał się po kolejnych stopniach urzędniczej kariery – najpierw w Wiedniu, potem w Pradze. Do Lwowa wrócił w 1905 r., nominowany na stanowisko dyrektora lwowskiej filii „Asscurazioni Generali. Eliza – urodzona w Kralovskich Vinohradach na obrzeżach Pragi – była osóbką rezolutną i energiczną. Może cechy te odziedziczyła po matce, Marii Teresie Falkowicz, znanej w praskim środowisku mieszczańskim z charytatywnej działalności? Uczyła się znakomicie i z odznaczeniem ukończyła w 1907 r. Prywatne Gimnazjum Żeńskie Zofii Strzałkowskiej. Była jedną z 32 uczennic zdających egzamin dojrzałości organizowany po raz pierwszy przez tę szkołę, do tej pory bowiem dziewczęta składały maturę w C.K. Gimnazjum Męskim im. Franciszka Józefa. W tym samym roku zapisała się na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Lwowskiego i… z entuzjazmem rzuciła się w wir coraz żywszego ruchu emancypacyjnego studentek lwowskiej wszechnicy.

Gdy w lipcu 1908 r. powołano Towarzystwo Polskiego Domu Słuchaczek Szkół Wyższych im. Elizy Orzeszkowej, nie mogło w nim zabraknąć i Elizy, a jako że była jedną z aktywniejszych członkiń, to w kilka lat później, w marcu 1913 r., wybrano ją – już zresztą jako mężatkę – do zarządu Towarzystwa. Towarzystwo choć w dużej mierze skupione na idei wybudowania domu dla studentek, starało się w różny sposób pomagać koleżankom z lwowskiej wszechnicy – udzielając bezprocentowych pożyczek, pośrednicząc w wyszukiwaniu lekcji prywatnych, posad, tanich mieszkań, urządzając pogadanki, zebrania towarzyskie i udzielając informacji w sprawie studiów. Zarządowi Towarzystwa udało się zapewnić swoim członkom również zniżki w miejscach kąpielowych i bezpłatną lub z 50-procentową zniżką pomoc lekarską. Sprawa domu dla studentek była istotną, bowiem w większości były to jednak kobiety niezamożne. Nie mogły liczyć na pomoc stypendialną, gdyż stypendia dla kobiet były nieliczne i niskie. Budowa domu dla studentek wlokła się w nieskończoność – mimo wielokrotnych apeli, zbiórek, poparcia rektora Ludwika Finkla i profesorów uniwersyteckich m.in. prof. Bronisława Dembińskiego i Eugeniusza Romera, petycji do Rady Miejskiej. Magistrat lwowski nie znajdował czasu czy też ochoty, by dopomóc, choćby udzielając grunt pod budynek. Sprawa ciągnęła się latami i jeszcze w latach 20. XX w. nie zaprzestawano wysiłków, by pozyskać odpowiednie fundusze. Wydaje się, że koniec końców do powstania domu dla studentek nie doszło. Pierwszym prezesem Towarzystwa był prof. Józef Kallenbach, następnie prof. dr Bronisław Dembiński; do członków honorowych należał m.in. rektor prof. Adolf Beck, a w skład powołanej w 1913 r. rady nadzorczej wchodzili: księżna Lubomirska, profesorowa Maria Opolska, prof. dr Stanisław Głąbiński, prof. dr Eugeniusz Romer i panna F. (Fanny?) Fleckówna. Towarzystwu patronowała Eliza Orzeszkowa. W swoim liście do studentek, dziękując za przyjęcie na członka honorowego i nadanie przyszłego Domu jej imieniem, pisała: „Szczerość i zapał, które brzmią w Waszych słowach, pożyteczność i piękność rozpoczętego przez Was dzieła, w błyskawicowym ogniu ukazują mi gmach przyszłości. I widzę na frontonie gmachu tego słonecznem złotem wypisane trzy najogromniejsze słowa mowy ludzkiej: Bóg, Ojczyzna i Cnota, a wewnątrz jego słyszę wytrwale rozlegające się hasła pracy i wiedzy, boju ze złem i walki o dobro”.

Romana Pachucka

W 1909 r. studentki uniwersytetu lwowskiego postanowiły odłączyć się od „Czytelni Akademickiej” i założyć własne stowarzyszenie. Szalę goryczy przepełniło pominięcie przez zarząd „Czytelni Akademickiej” ich postulatów w zawiezionym do Wiednia memoriale w sprawie potrzeb Uniwersytetu. Co postanowiły, tego dokonały i – jak donosiła krakowska „Nowa Reforma” – nie pomogła mobilizacja bojówki wszechpolskiej na wiec studentek, ani brutalne i nietaktowne wykluczenie przewodniczącej Kółka Studentek z „Czytelni Akademickiej” jako rzekomo działającej na szkodę towarzystwa oraz oddanie jej pod sąd honorowy. Po latach jedna z działaczek studenckich, Romana Pachucka wspominała dzień powołania Polskiego Zjednoczenia Studentek Wszechnicy Lwowskiej: „Wychodzimy z sali. Koledzy wcześniej ją opuścili. Na długim korytarzu uniwersyteckim ustawili się szeregiem pod ścianami. Oczy pałają gniewem, złością, nienawiścią, w rękach pałki. Idziemy wolno, skupione w szeregu, znów przygotowane na razy koleżeńskie. Ale nie, nie pobili nas, tylko znów zahuczały gwizdy, wycia, walenie i tupot w podłogę lasek, kijów i butów, padło wreszcie kilka zgniłych jaj. Te nam wielkiej szkody ani krzywdy nie wyrządziły. I teraz nie było we mnie lęku, gdy szłyśmy razem wśród dwu rzędów uzbrojonych mężczyzn, niosłam w cichym triumfie egzemplarz uchwalonego statutu i czułam wstyd za tych kolegów, co gwizdem i pałką bronią wstępu swym siostrom i narzeczonym, a później córkom do przybytku wiedzy, do pracy, której tak bardzo kraj nasz potrzebował”.

Zjednoczenie z założenia było stowarzyszeniem niezależnym i bezpartyjnym, a za cel przyjęło „rozszerzenie praw polskiej słuchaczki na uniwersytecie i teoretyczne przygotowanie dla przyszłej działalności w walce o prawa kobiet”. Z projektem statutu studentki udały się do Marii Konopnickiej, prosząc równocześnie poetkę o poparcie swoim autorytetem świeżo powstałego towarzystwa. Konopnicka czytała statut wnikliwie, zadając pytania i upewniając się, czy do towarzystwa będą mogły należeć studentki nie tylko narodowości polskiej. „Wyjaśniłyśmy – wspominała Ewelina Żyrkiewicz-Pepłowska, przewodnicząca Koła Student i współzałożycielka „Zjednoczenia” – że statut Towarzystwa zapewnia pierwszeństwo Polkom, nie zamyka jednak wstępu studentkom innej narodowości. Prosiłyśmy też, by raczyła przyjąć godność członka zarządu Towarzystwa, któremu profesor Józef Kallenbach obiecał przewodniczyć. Pani Konopnicka podziękowała, wyjaśniając, że stan zdrowia zmusza ją do częstych wyjazdów za granicę, wskutek czego niewiele by nam tu pomóc mogła. Obiecała jednak, że całym sercem będzie z nami. Rozpytywała jeszcze o warunki studiów i o stosunki koleżeńskie. Cieszyła ją nasza energia, samodzielność i liczenie na własne siły”.

Wejście główne w gmachu Sejmu Lwowskiego, 1882, litografia wg fot. Ed. Trzemeskiego

W lipcu odbyło się organizacyjne walne zgromadzenie Zjednoczenia, a po przerwie wakacyjnej, w listopadzie, inauguracja w sali Towarzystwa Politechnicznego. Nigdy, nawet w najśmielszych naszych marzeniach, nie spodziewałyśmy się tylu dowodów sympatii i zaufania – pisała później Eliza Soblówna w artykule opublikowanym w piśmie „Ster” – Jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości sala była szczelnie zapełniona przybyłymi na inaugurację członkami i gośćmi. W zastępstwie rektora, posła dr. Głąbińskiego, bawiącego z powodu sesji parlamentarnej w Wiedniu, przybył na uroczystość prorektor Mars, zjawili się też profesorowie Bruchnalski, Dybowski, Kallenbach, Kasprowicz, Puzyna, Smoluchowski, Twardowski, przyczyniając się swą obecnością do nadania powagi młodemu towarzystwu.

Winieta lwowskiego wydania pisma „Ster”

Jako pierwsza przemawiała przewodnicząca Ewelina Żyrkiewicz-Pepłowska, kreśląc w podniosłych słowach cel stowarzyszenia, zapewniając o jego bezpartyjności i prosząc koleżanki o współudział w pracy. Maria Stabińska, zastępczyni przewodniczącej, odczytała kilkadziesiąt listów z życzeniami, jakie nadeszły z całej Polski – przeważnie od stowarzyszeń kobiecych i znanych działaczek na polu równouprawnienia kobiet. Były wśród nich serdeczne, długie, dość pompatyczne w tonie, listy od Elizy Orzeszkowej i Marii Konopnickiej. Eliza Orzeszkowa, żałując że nie mogła osobiście wziąć udziału w inauguracji, pisała: „Rozum jest lampą, która świątynię życia ludzkiego oświeca dobroczynnie wówczas tylko, gdy w świątyni są ołtarze. (…) Nad zdobywaniem wiedzy, nad otwieraniem przed sobą dróg samodzielnych przez życie pochodów pracujecie licznie, dzielnie. Dobrze się stało. Ale teraz idźcie dalej, idźcie wyżej jeszcze”. Maria Konopnicka zaś: „Z radością i chlubą witam Polskie Zjednoczenie Studentek wszechnicy lwowskiej. Zjednoczenie – to umiłowanie wspólnego celu. Zjednoczenie – to wierność przyjętemu hasłu. Zjednoczenie – to karność i słowa i czynu. Oto z Waszego zapału, z żaru uczucia, z tęgości pracy i wytrwania, ze wszystkich sił pięknej młodości Waszej – uczyniony jest jasny oręż w wielkich bojach ducha. Otoście stanęły zwartym szeregiem do walki o prawdę i o sprawiedliwość. Zaprzysięgam Cię, młoda Roto, bojowniczko światła, pod sztandar wolności! Wolności ducha, wolności pracy, wolności ojczyzny! A gdy żądacie, iżby głos mój połączył się dziś z Wami – otom jest pośród Was i na porękę jaśniejszego jutra biorę imiona Wasze, aby je zapisać w oddanem Wam sercu”.

Były i listy od Marii Curie-Skłodowskiej, rektora politechniki prof. Bronisława Pawlewskiego (późniejszego członka prezydium lwowskiej „Ligi mężczyzn dla obrony praw kobiet”), prof. Oswalda Balzera, Kazimiery Bujwidowej, Marii Dulębianki… Osobiście życzenia złożył obecny na uroczystości prof. Kallenbach; przemawiały panie: Maria Argasińska z Koła Pań T.S.L, Jadwiga Tomicka z Komitetu Równouprawnienia Kobiet, Adolfina Górzycka z sekcji kobiecej Koła Słowackiego T.S.L: i panna Aleksandrowiczówna. Jako reprezentanci młodzieży akademickiej wystąpili: p. Kittay w imieniu stowarzyszenia „Życia” (założonego w grudniu 1909 r.) oraz p. Pomianowski w imieniu Bratniej Pomocy Słuchaczy Politechniki, wyrażając radość z powodu zorganizowania się słuchaczek w przyszłej wspólnej walce o „prawa ogólnonarodowe i ogólnoludzkie”, zaś prof. Twardowski wygłosił odczyt „Niektóre zagadnienia w kwestii wyższego wykształcenia kobiet”, którego konkluzją Eliza zakończyła swój artykuł w „Sterze”: olbrzymie znaczenie wyższego wykształcenia kobiet polega nie na pracy zarobkowej kobiety, lecz na tym, że kobieta świadoma i wolna potrafi wnieść nowe wartości w życie, stanie się światłą przewodniczką młodych pokoleń, którym utoruje nowe drogi, w szczęśliwą przyszłość prowadzące.

„Ster” – wydanie warszawskie

„Ster” był pismem wcześniej wychodzącym we Lwowie i nadal kierowanym przez tę samą osobę, Paulinę Kuczalską-Reinschmit. We Lwowie nosiło podtytuł „Dwutygodnik dla spraw wychowania i pracy kobiet”, a pisywali do niego m.in. historyk literatury prof. Piotr Chmielowski i Stefan Żeromski. W czasach lwowskich pojawiały się w nim artykuły o treści społecznej, naukowej i pedagogicznej, ale również porady gospodarskie redagowane przez Lucynę Ćwierciakiewiczową i Marię Turzymę, miało też osobny dział literacki. W 1910 r., gdy opublikowano artykuł Elizy, „Ster” nabrał bardziej radykalnego, rzec by można – bojowego charakteru, angażując się w walkę o prawa polityczne i obywatelskie kobiet, a współpracowało z nim całe grono znakomitych działaczek i sympatyków ruchu kobiecego .

Warto przy tej okazji przypomnieć jedną z ciekawych inicjatyw studentek ze Zjednoczenia – powołanie tzw. komisji lekcyjnej. Zadaniem jej było organizowanie i prowadzenie kursów przygotowawczych do matury gimnazjalnej dla absolwentek liceów i seminariów oraz polecanie rodzicom szukających korepetytorek koleżanek „specjalnie w danym kierunku uzdolnionych”. Notabene, Zjednoczenie uważało, iż licea żeńskie – choć są dobrymi placówkami ogólnokształcącymi – niedostatecznie przygotowują do studiów uniwersyteckich i uznawało niezbędną konieczność zakładania rządowych żeńskich gimnazjów realnych i klasycznych. Słano też petycje do Senatu akademickiego o częstsze uwzględnianie kobiet w fundacjach stypendialnych, zazwyczaj pomijanych.

Walka młodych kobiet o równouprawnienie na uczelni była długa: „Wystarczy koleżance na zebraniu akademickim, a nawet prywatnie wymówić słowo: feminizm, równouprawnienie itp., by wzbudzić nieufność lub kpiny. (…) mężczyźni widzą straszne niebezpieczeństwo emancypacji, której tak się okropnie lękają, że nie mogąc z nią uczciwie walczyć, starają się ją przynajmniej ośmieszyć. Wina to nie tylko braku ogólnego wykształcenia, pewnej szerokości poglądów, że tak powiem europejskości naszych kolegów, ale w znacznej części i wina koleżanek, które tak mało się garną do towarzystw mających na celu kwestie i sprawy kobiece jak Dom Studentek im. E. Orzeszkowej, Zjednoczenie Studentek itp., a i tych, które należąc do towarzystw mieszanych i mając codzienny kontakt z kolegami nie starają się wytłumaczyć im ideę równouprawnienia kobiet. Czas by to uczynić!”pisała jedna ze studentek na łamach „Kuriera Lwowskiego” w 1913 r.

Pogrzeb Marii Konopnickiej

Eliza nawet jeśli nie grała pierwszych skrzypiec w tym jeszcze raczkującym ruchu emancypacyjnym lwowskich studentek, to z pewnością była jedną z aktywniejszych działaczek. Wygłaszała odczyty, m.in. o pedagogicznych i społecznych zaletach dopuszczenia kobiet do zawodu nauczycielskiego czy o studentkach na uniwersytetach zagranicznych. Nie zabrakło jej na żadnym zgromadzeniu kobiet, była też jedną z organizatorek wiecu kobiet, jaki miał się odbyć 17 lipca 1910 r. podczas wiecu grunwaldzkiego w Krakowie; w czasie manifestacji kobiet żądających 4-przymiotnikowego prawa wyborczego bez różnicy płci została wybrana do delegacji udającej się z petycją do marszałka Sejmu i była jedną z przemawiających. Nic więc dziwnego, iż podczas pogrzebu Marii Konopnickiej we Lwowie 11 października 1910 r. była tą, która przemawiała nad grobem poetki w imieniu lwowskich studentek: Nazwałaś nas rotą bojowniczek. Mówiłaś nam: „Zaprzysięgam cię, młoda roto bojowniczek światła pod sztandarem wolności! Wolności ducha, wolności pracy, wolności Ojczyzny! Całym życiem swoim uczyłaś nas, że nie można walczyć samym zapałem; że „za pługiem naszym siać musimy nie mary, lecz czyny”. Wlałaś w nas wiarę w jutro, wzbudziłaś zrozumienie, że nie czekać na nie, lecz wyrwać je życiu przemocą i siłą trzeba. Należałaś do duchów, których udziałem wskazywać drogę innym. Nam pozostaje hasła twe podjąć, „by wolny mógł śpiewać ptak, by ziemia rodzić mogła dla łaknących kłosy, a światło świecić mogło dla pochylonych głów”. Wobec Twej otwartej mogiły przyrzekamy Ci to Pani.

W marcu 1912 r. Eliza wyszła za mąż za Oskara Poellera, dziennikarza, a wkrótce przemysłowca naftowego. W zaproszeniach ślubnych narzeczeni wyrazili prośbę, by zamiast życzeń telegraficznych ofiarowano datki na cele Towarzystwa Domu Studentek im. E. Orzeszkowej. Zapewne też obydwoje już w kilka dni po ślubie uczestniczyli w manifestacji zorganizowanej przez Zjednoczenie Studentek 9 marca w Dniu Kobiet w Pałacu Sportowym przy ul. Zielonej. Czy zamążpójście odmieniło Elizę? Z pewnością – nie. Tak długo jak mieszkała we Lwowie, wspierała czynnie działania Zjednoczenia Studentek i Towarzystwa im. E. Orzeszkowej; stała u boku męża w jego przedsięwzięciach naftowych – to jej Oskar wraz ze wspólnikiem Tadeuszem Smoluchowskim powierzyli prokurę swojej pierwszej spółki naftowej „Galton” a jeden z pierwszych szybów nazwali jej imieniem. Niedługo przed wybuchem I wojny światowej państwo Poellerowie przenieśli się do Wiednia, nadal prowadząc interesy na terenach naftowych w Borysławiu, Faliszówce, Klimkówce, Białobrzegach i choć działalność Oskara w spółkach naftowych trwała do wczesnych lat 30., do Lwowa już nie wrócili. A dalsze losy Elizy? To już zupełnie inna historia.

Anna Kozłowska-Ryś

Tekst ukazał się w nr 8 (420), 28 kwietnia – 15 maja 2023

X