Wymazywanie wspomnień, czyli jak zostać agentem upload.wikimedia.org/wikipedia/commons

Wymazywanie wspomnień, czyli jak zostać agentem

Nie jest trudno zostać zagranicznym agentem posiadając obywatelstwo rosyjskie, będąc członkiem tamtejszej organizacji non-profit, stowarzyszenia publicznego lub pracując dla mediów. Wystarczy być zaangażowanym w działalność polityczną i otrzymać wsparcie finansowe z zagranicy, choćby nieświadomie. Nie jest wymagane sprzedawanie tajnych informacji, współpraca z obcą siatką wywiadowczą, czerpanie korzyści materialnych z faktu bycia zwerbowanym. Za to konieczne jest bycie niewygodnym dla Kremla i to w zasadzie warunek najważniejszy.

Status zagranicznego agenta w FR reguluje ustawa przyjęta w lipcu 2012 r., która otworzyła drogę do stosowania na szeroką skalę środków policyjnych, administracyjnych czy kar finansowych, mających utrudnić bądź uniemożliwić działalność organizacji społecznych. Są one oskarżane o prowadzenie działań mających na celu zmianę polityki państwowej, ale też o niewłaściwe kształtowanie opinii publicznej oraz przyjmowanie „pieniędzy i innego mienia od obcych państw, organizacji międzynarodowych i zagranicznych, cudzoziemców i bezpaństwowców”. Pretekstem dla nałożenia kary finansowej może być fakt otrzymania przez instytucję nagrody międzynarodowej, także wtedy, gdy odmówiłaby przyjęcia wyróżnienia. Ustawa nie wspomina przy tym, co zrobić, jeśli środki z zagranicy wpłynęły na konto bez wiedzy i zaangażowania jego właściciela, albo przelew był skutkiem prowokacji, chociażby ze strony władz państwowych, które chcą nam zrujnować reputację.

Przyjęto natomiast, że „zagraniczni agenci” muszą być zarejestrowani w Ministerstwie Sprawiedliwości i mają obowiązek wskazywać swój status we wszystkich publikacjach w mediach i Internecie. Tak, jak robi to Memoriał, informując na oficjalnej stronie internetowej, że „4 października 2016 r. rosyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości uznało Międzynarodowy Memoriał za organizację pełniącą funkcję agenta zagranicznego. Memoriał zaskarżył decyzję ministerstwa do sądów”.

Jak można przypuszczać, skarga w tej sprawie była czystą formalnością, bo trudno zakładać, że bezstronny wymiar sprawiedliwości uczciwie rozpatrzy pozew. Tym bardziej, że prokuratura jest zainteresowana delegalizacją Memoriału. I to nie po raz pierwszy.

13 października 2014 r. rosyjskie ministerstwo sprawiedliwości wystąpiło do sądu o likwidację stowarzyszenia pod zarzutem m.in. niedopełnienia procedur rejestracyjnych, pomijając fakt, że Memoriał działa zgodnie z prawem od 1992 r. Decyzja ta spotkała się z potępieniem Parlamentu Europejskiego, który przyjął Rezolucję w tej sprawie. W jej treści potępiono wniosek o zamknięcie Memoriału, „zdecydowanie sprzeciwiającego się rosyjskiej agresji na Ukrainie i krytykującego tę agresję, apelując do prezydenta Władimira Putina, by położył jej kres”. Przypomniano przy tym, że organizacja już została zmuszona zamknąć biuro w Czeczenii po zamordowaniu Natalii Estemirowej, badającej przypadki porwań i zabójstw, a w Petersburgu nakazano zakończyć działalność ośrodka walki z dyskryminacją, który pracował m.in. na rzecz praw „rosyjskich Romów, imigrantów zarobkowych z Azji Środkowej i Kaukazu oraz etnicznych Tatarów mieszkających na Krymie”.

Tym samym Parlament Europejski wyraźnie wskazywał, jak niepożądaną działalność z punktu widzenia władz Federacji Rosyjskiej prowadzi stowarzyszenie, które już od 1987 r. zajmuje się nie tylko badaniami historycznymi, w tym archiwizacją świadectw i dokumentów dotyczących zsyłek i uwięzień, ale też działa na rzecz obrony praw człowieka i obywatela. Memoriał został założony przez grupę dysydentów, chcących stworzyć w Moskwie centrum pamięci ofiar stalinowskich represji, w skład którego wchodziłyby muzeum, archiwum i biblioteka. Z czasem zaczęły powstawać odrębne grupy w poszczególnych republikach radzieckich – ukraińska 4 marca 1989 r. Jej inicjatorem były republikańskie związki Kinematografistów, Pisarzy i Ukraiński Fundusz Kultury, a jako cel wskazywano przywrócenie i uwiecznienie pamięci ludzi, którzy byli więzieni i represjonowani przez władze.

Przez kolejne dziesięciolecia kontynuowano tę misję, rozpoczętą w czasach gorbaczowowskiej jawności i przebudowy. Jej zakończenie przez Władimira Putina byłoby symbolicznym zamknięciem okresu demokratyzacji państwa.

Obecnie prokuratura, którą trudno jest posądzać o niezależność wobec Kremla, kolejny raz podjęła kroki mające utrudnić działanie Memoriału. Co prawda w polskich mediach pojawiają się artykuły mówiące o delegalizacji całej struktury, ale należy podkreślić, że jest to uproszczenie. Memoriał tworzy obecnie ponad pięćdziesiąt niezależnych podmiotów, a zarzuty skierowane są przeciwko dwóm: Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Memoriał oraz Ośrodkowi Praw Człowieka. Prócz oskarżenia o ukrywanie statusu organizacji pozarządowej pełniącej funkcję zagranicznego agenta, prokuratura zarzuca naruszenie przepisów o ochronie dzieci oraz usprawiedliwianie ekstremizmu i terroryzmu.

Tę ostatnią kwestię można stosunkowo łatwo wyjaśnić, gdyż Memoriał prowadzi rejestr rosyjskich więźniów politycznych, co może być pretekstem do stwierdzenia, że działacze identyfikują się z poglądami wskazanych w tym wykazie osób. Z drugiej strony każdorazowo uzupełniając spis o nowe nazwisko oświadcza się, iż zaliczenie tej osoby do grona osób represjonowanych przez władzę nie jest tożsame z akceptacją jej działań czy przekonań, ale ten argument może okazać się w sądzie niewystarczający.

Podobnie trudne może być wykazanie, że pominięcie oznaczenia publikacji Memoriału jako wytworzonych przez „zagranicznego agenta” nie było celowym zabiegiem, ponadto zostało już obłożone karą grzywny, która została zapłacona. To zaniechanie stało się bowiem przyczyną oskarżenia stowarzyszenia o brak ochrony dzieci i młodzieży przed szkodliwością rozpowszechnianych materiałów.

Wydaje się przy tym, że „bardziej zasadna” byłaby narracja wskazująca, że to treść programów historycznych sygnowanych przez Memoriał jest niewłaściwa dla młodych ludzi, ale być może wymiar sprawiedliwości nie chce zwracać na nie uwagi obywateli. Uznanie niedopełnienia formalności przez Memoriał za dowód na systematyczne łamanie ustawy jest bezpieczniejsze z punktu widzenia władz, niż zasugerowanie Rosjanom istnienia niewygodnych publikacji.

W schyłkowym okresie Związku Radzieckiego wskazywanie na zbrodnie rządzących, łamanie praw człowieka, okrucieństwo reżimu było wręcz pożądane przez władze, które na fali gorbaczowowskich reform mogły ukazać siebie w korzystnym świetle, a na pewno postawić się w opozycji do oprawców stalinowskiego reżimu czy ich równie nieludzkich następców. Obecnie Kreml prawdopodobnie nie ma interesu w tym, aby przypominać obywatelom, że elity mogą popełniać błędy i nie przestrzegają prawa, a przynajmniej tak ocenia tę sytuację wielu komentatorów. Z drugiej strony trudno przypuszczać, aby specjaliści od wizerunku, czy może raczej propagandy, nie byli świadomi tego, że jakikolwiek ruch wokół Memoriału spowoduje zwiększone zainteresowanie jego działalnością i utwierdzi przeciwników Putina w przekonaniu o postępującym demontażu demokracji w Rosji. Oczywiście przy założeniu, że faktycznie, wskazywanie na błędy poprzedników nie tylko skutkować będzie tworzeniem analogii do obecnej sytuacji w kraju, ale też przełoży się na kształtowanie postaw obywatelskich i wzrost świadomości Rosjan.

Należy wszakże postawić pytanie, czy Memoriał jest w stanie dotrzeć do środowisk, które dotąd nie były zainteresowane rozliczaniem polityków (dawnych czy współczesnych). Nawet, jeśli wskutek jego działań pojawią się rysy na wyidealizowanym obrazie bohaterskiego narodu, to wątpliwym jest, aby przekaz ten zmienił społeczną świadomość, ukształtowaną na gruncie mitu o wspaniałości carskiej Rosji i potędze państwa – zwycięzcy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.

Każdego roku w Dniu Pamięci Ofiar Represji Politycznych, 30 października, przypomina się o zbrodniach stalinowskich, a równocześnie na przestrzeni lat wzrósł odsetek osób odnoszących się z szacunkiem do samego Stalina – z 27% w 2001 r. do 41% w 2019 r. „Ze strachem” traktowało go zaledwie 5% badanych (spadek z 16%), a „z nienawiścią” tylko 3% Rosjan (w 2001 r. było to 9%). Co więcej, w 2017 r. aż 43% Rosjan uważało, że stalinowskie represje były konieczne, by utrzymać porządek w kraju, a w czerwcu 2021 r. już 60% respondentów deklarowało pozytywny stosunek do generalissimusa. Bez wątpienia jesteśmy świadkami ogromnej zmiany w społeczeństwie rosyjskim, która może skutkować większą akceptacją dla poczynań rządzących – nawet, gdy będą oni łamać prawo i de facto działać na szkodę własnego narodu.

Czy w tej sytuacji konieczne byłoby likwidowanie Memoriału, czyli struktury nie mającej, jak się wydaje, bezpośredniego wpływu na poglądy większości obywateli? Gdyby Rosjanie chcieli rozliczyć radzieckie zbrodnie, nie usprawiedliwialiby równocześnie człowieka, który był odpowiedzialny za śmierć milionów ludzi. Wydaje się, że proces, który budzi sprzeciw autorytetów i polityków na świecie, odroczony do 14 grudnia bieżącego roku, jest raczej elementem gry prowadzonej z Zachodem, niż działaniem obliczonym na potrzeby wewnętrzne.

Przypomnienie Zachodowi o istnieniu Memoriału, wymuszenie jasnych i oczywistych w takiej sytuacji deklaracji poparcia dla jego działalności, skłania do zastanowienia, w jakim miejscu jest dziś naród rosyjski, jakie prezentuje postawy wobec własnej przeszłości, a co za tym idzie, jak może oceniać obecnie rządzących.

Jeśli analizy te będą prowadzić do ponurej konstatacji, że Rosjanie gotowi będą wybaczyć Putinowi każde jego posunięcie, powinny zarazem wywołać refleksję, że Kreml ma dziś otwartą drogę do każdej wojny, nie tylko hybrydowej, a naród usprawiedliwi ofiary. Możliwe, że zamach na instytucję przywracającą pamięć o przeszłości nie ma w tym kontekście większego znaczenia, zwłaszcza, że Rosjanie wcale tej pamięci nie potrzebują w takim kształcie, w jakim wyobrażają to sobie mieszkańcy państw demokratycznych. Może istotniejszy okaże się atak wymierzony w bezpieczeństwo państw, które dziś zastanawiają się co najwyżej, czy Memoriał może działać na emigracji i jak mu w tym pomóc, nie dostrzegając, że przedmiotem ich troski powinno być to, na jak wiele pozwoli swojemu prezydentowi naród rosyjski, pozbawiony wspomnień z czasów Związku Radzieckiego, niezdolny uczyć się na własnych błędach.

Agnieszka Sawicz

Tekst ukazał się w nr 22 (386), 30 listopada – 14 grudnia 2021

Prof. dr hab. Agnieszka Sawicz pracuje na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a z Kurierem Galicyjskim współpracuje od 2009 r. Zajmuje się historią współczesnej Ukrainy, polityką rosyjską i z pasją śledzi wszelkie fałszywe informacje. Lubi irlandzką muzykę, gorzką czekoladę i górskie wyprawy. Od 2013 r. jest też etatową wiedźmą, autorką ukazujących się w wirtualnej przestrzeni „Zapisków Wiedźmy”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X