Wykład gościa zza oceanu

Wykład gościa zza oceanu

Profesor John Stanley Micgiel jest historykiem, politologiem, dyrektorem Warsaw East European Conterfence na Uniwersytecie Warszawskim, stały visiting profesor Studium Europy Wschodniej tegoż Uniwersytetu. Prelegent wygłosił referat pt. „Polityka zagraniczna prezydenta Donalda Trumpa” jako gość Spotkań Ossolińskich we Lwowie.

Było to 78 Spotkanie, zorganizowane przez dwie poważne instytucje naukowe – Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu i Lwowską Narodową Bibliotekę Naukową Ukrainy im. W. Stefanyka. Spotkania odbywają się pod patronatem Konsulatu Generalnego RP we Lwowie.

W przemówieniu wstępnym Wasyl Fersztej, dyrektor generalny LNBNU, powiedział, że na Spotkania już po raz drugi zaproszono amerykańskiego gościa, co też świadczy o rozszerzeniu granic ukraińsko-polskiej współpracy naukowej. Spotkania Ossolińskie mają nie tylko historię, zasługującą na uwagę, ale też dalszą perspektywę. Temat, który zaprezentował amerykański profesor, jest nie tylko interesujący, ale też bardzo ważny dla USA i dla całego świata, dla Ukrainy również. Politykę prezydenta Trumpa i USA omawiają i komentują nie tylko poważne instytucje, politycy i naukowcy, ale całe społeczeństwo ukraińskie. Rozmowy o polityce i stosunkach ukraińsko-amerykańskich omawiane są w Radzie Najwyższej i na kuchni przez bardzo szerokie kręgi Ukraińców. Prof. John Stanley Micgiel był już w 1992 r. na Ukrainie i teraz może porównać, jak się zmieniło nasze państwo i nasi ludzie. Prywatnie Profesor powiedział, że jest znacznie lepiej, a będzie jeszcze lepiej.

Pełnomocnik we Lwowie ZNO we Wrocławiu Wiktoria Malicka zaprezentowała zebranym na sali dokonania naukowe amerykańskiego uczonego, podkreśliła, że on dobrze zna historię Europy Środkowo-Wschodniej i wyróżnia się głęboką naukową analizą procesów politycznych, które mają miejsce w tym regionie. Pani Malicka mówiła po ukraińsku, zaś prelegent bardzo dobrą polszczyzną.

Wasyl Fersztej i Wiktoria Malicka (Fot. Jurij Smirnow)

Prof. John Stanley Micgiel urodził się w Holyoke (Massachusetts, USA). Jest absolwentem wydziału stosunków międzynarodowych Columbia University (1977). Na wydziale historycznym tegoż uniwersytetu w 1992 r. obronił pracę doktorską. W latach 1990-2013 – wykładowca na tymże uniwersytecie. Od 2007 r. stale współpracuje ze Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Autor ponad 200 publikacji, redaktor  i współredaktor 10 książek, wśród których „Transformacje lat 1989-1999: Triumf czy tragedia?” (2000), „Polska polityka wschodnia – eseje” (2007). W latach 1994-2010 prof. Micgiel pełnił funkcję dyrektora Instytutu Europy Środkowo-Wschodniej na Uniwersytecie Columbia; w latach 2014-2016 – prezes i dyrektor generalny Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku. Uhonorowany jest wśród innych nagród Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2011). Profesor ma też polskie korzenie, w dzieciństwie uczęszczał do polskiej szkoły sobotniej w rodzinnym mieście.

W swoim wykładzie powiedział, że polityka wewnętrzna i zewnętrzna prezydenta Trumpa są nierozerwalne w swoim znaczeniu dla narodu amerykańskiego, jak również dla całego świata. Co więcej, prezydent dobrze rozumie, że jego wybór na drugą kadencję zależy w pierwszej kolejności od wewnętrznej sytuacji w USA. Dziennikarze i społeczeństwo uważnie obserwują co prezydent mówił, co obiecał podczas kampanii wyborczej, a co robi i jak robi. Coś z obiecanego wykonał, i część tego będzie miała długi efekt w USA, są to między innymi jego propozycje przy mianowaniu nowych sędziów Sądu Najwyższego, którzy będą jeszcze długo pracować. Zwykłych Amerykanów interesują podatki. Podczas kampanii prezydenckiej Trump powiedział, że obywatele płacą za dużo podatków, trzeba płacić mniej. Obecnie kompanie i korporacje będą płacić 21%, a płaciły 45%. To oznacza, że różnica będzie przeznaczona na nowe inwestycje w działalność, na modernizację, na organizację nowych miejsc pracy.

Fot. Jurij Smirnow

Ale prof. Micgiel powiedział, że on, jako obywatel, jeszcze nie wie, czy nowa forma podatków będzie lepsza dla zwykłych ludzi. Jeżeli okaże się, że zwykły obywatel jest traktowany podatkowo gorzej niż przedtem, to Trump za to zapłaci przy następnych wyborach. Ale na razie Trump ogłosił o nowych podatkach jak o zwycięstwie. Prezydent Trump uważa, że w życiu państwowym jest za dużo regulacji, na przykład przez podpisane porozumienia i traktaty międzypaństwowe. Kontrola ekologii, ochrona parków narodowych itd. Trump obiecuje, że będzie mniej regulacji, że USA wyjdą z niektórych międzynarodowych projektów ekologicznych. Czy też. że korporacje będą mogły szukać gazu czy ropy tam, gdzie było to zakazane z powodów ochrony przyrody. Ale w USA wielkie znaczenie ma polityka poszczególnych stanów. Dlatego problemy ekologii i ochrony przyrody mogą być w każdym stanie traktowane inaczej, niż to proponuje prezydent Trump.

Daleko nie wszyscy w USA są przekonani, że trzeba robić to, o czym Trump mówi. Trump jest konserwatystą. On zupełnie inaczej patrzy na świat, niż to było dotychczas w polityce poprzednich prezydentów. Trump wiele spraw chciałby zmienić wedle swoich poglądów. Może on jednak zmienić ministrów, pracowników poszczególnych departamentów, ale nie system normatywny państwa. Prezydent potrafił zwolnić z pracy w departamencie stanu wiele osób, które pracowały tam całe swoje zawodowe życie. Chce wprowadzić nowych ludzi na stanowiska, również w ambasadach za granicą, ale wygląda to często banalnie i prozaicznie. Zmiany w administracji mają wyraźnie konserwatywny charakter. Na arenie międzynarodowej nowa administracja jest często pewna, że wojsko jest bardziej przydatne niż dyplomacja. Niektórzy pracownicy ambasad szlifowali swoje umiejętności w dyplomacji po 20-30 lat, a teraz są przed wyborem jak pracować dalej. Do niektórych krajów Trump wysyła dyplomatów, którzy nie mają żadnego zawodowego przygotowania.

Tylko 28% ludzi w USA uważa, że prezydent Trump czyni dobrze, reszta – że jednak źle. Generalnie ludzie w wielu krajach patrzą na posunięcia zewnętrznej polityki USA z dezaprobatą. Spada popularność Trumpa również w USA. Liderom państw europejskich podoba się, kiedy przywódcy państw rozmawiają i namawiają partnerów, a nie strzelają i bombardują. Ludzie na całym świecie uważają, że świat ma być bardziej bezpieczny, a tak za prezydentury Trumpa nie jest. Trump widzi świat z pozycji siły. Prezydent Obama odwrotnie, prowadził politykę w systemie „wygramy wszyscy”. Wspólnota międzynarodowa często patrzy na Trumpa jak na polityka niewiarygodnego. Z taką polityką na wyborach 2108 r. do Kongresu i Senatu partia republikańska Trumpa może stracić wiele miejsc i przegrać demokratom. W polityce administracji Trumpa brak tolerancji dla emigrantów, wspólnot mniejszości narodowych. A jednak historia USA to historia liberalnego państwa, które zawsze tolerowało indywidualną kulturę, różne kościoły i religie, grupy etniczne.

Na zakończenie prof. John Stanley Micgiel powiedział, że system międzynarodowy ma działać lepiej, ale we współczesnym świecie nie wszystkie kraje i ich liderzy są w tym zainteresowani. Co do USA, to amerykańskie państwo, amerykańska demokracja, amerykańskie prawo funkcjonują tak, że żadne wybryki polityków nie mogą naruszyć sprawnego funkcjonowania systemu amerykańskich wartości.

Jurij Smirnow
Tekst ukazał się w nr 8 (300) 25 kwietnia – 14 maja 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X