Wspólnie w walce z trudnościami… Arcybiskup metropolita lwowski Bolesław Twardowski poświęca kamień węgielny pod kościół w Zimnej Wodzie (NAC)

Wspólnie w walce z trudnościami…

„Lwowskie wiadomości parafialne”, tygodnik poświęcony życiu religijnemu m. Lwowa, w pierwszych numerach stycznia 1929 roku wiele miejsca poświęcił zadaniom, które czekają na lwowskich katolików w nadchodzącym roku.

Oprócz wytycznych moralnych w każdym numerze poświęcono miejsce na opis wydarzeń aktualnych ze sfery polityki i życia międzynarodowego, wiadomości lwowskich i innych materiałów, które cieszyły się zainteresowaniem mieszkańców miasta. Czasopismo ukazywało się w niedzielę – tak, żeby po wyjściu z kościoła można było nabyć świeży numer „Wiadomości”. Proszę zwrócić uwagę, jak wiele tematów nie utraciło aktualności również dziś.

Proszę wczytać się w ten artykuł redakcyjny – pasuje jak ulał do naszych czasów…

Co nas czeka w roku 1929?
Każdy człowiek połączony jest silnemi węzłami z rozmaitemi zadaniami życia i zależnie od tego różne układa plany na przyszłość. Raz myśli o najbliższym roku jako ojciec, raz jako człowiek pewnego zawodu, to znów jako członek jakiejś organizacji czy stronnictwa. W każdym kierunku chce czegoś dokonać, to więcej, to mniej, zależnie od wielkości ciężaru, jaki wziął na siebie. Tu ograniczy się tylko do wpłacania wkładki, tam posunie się do intenzywnej pracy, a we wszystkiem trzymał będzie silne wodze w swem ręku, by okoliczności nie rzucały nim i jego czynami jak zeschłym liściem.

Tak samo musimy określić swe plany na rok 1929 jako katolicy. Wziąć nam trzeba pod uwagę siebie, jako jednostkę, która ma przez to zbliżyć się do Boga: wziąć nam trzeba pod uwagę siebie, jako żywą cząstkę społeczeństwa katolickiego, jako cząstkę Kościoła katolickiego. Co każdy z osobna ma osiągnąć w roku 1929, to już jest rzecz jego własnej myśli, jego stanu duszy i o tem pisać nie możemy.

„Lwowskie Wiadomości Parafjalne” chcą poruszyć to, co jest w związku z planami naszego X Arcybiskupa Bolesława Twardowskiego i potrzebą chwili. Życzeniem X. Arcybiskupa jest walka z niemoralnością. Niemoralność stała się czemś tak nagminnem, iż ukazuje się już jako groźne zagadnienie społeczne i narodowe z wszystkiemi następstwami. Pędzimy naoślep z przerażająca lekkomyślnością. Musimy się z tego otrząsnąć.

W końcu zważyć nam trzeba to zawstydzające zjawisko, że tak bezkarnie pozwalamy afiszować się wszelkiemu zepsuciu. Nie czujemy się, my katolicy, siłą, choć nas jest wielu, bo nie mamy łączności, łączności moralnej. Jesteśmy piaskiem, który nawet dzieci depcą bezkarnie i rozrzucają na wszystkie strony, narzucając swą wolę, postępując bezkarnie, wbrew naszej woli w sprawach ważkich. Ta łączność jest czymś koniecznem. Objąć musi cały Lwów, każdą ulicę, każdy dom. Kółeczka wzajemnej adoracji, gromadki dobrodziejów i przyjaciół, rzesze pobożnych popychadeł nie stanowią wartości i niczego nie przeprowadzą, żadnego zła nie zwalczą. A my musimy stoczyć zwycięską walkę.

Arcybiskup metropolita lwowski Bolesław Twardowski poświęca kamień węgielny pod kościół w Zimnej Wodzie (NAC)

Dalej Aleksander Buczko rozważa znaczenie rodziny i małżeństwa – analogia z ogłoszonym w Kościele 2019 Rokiem Rodziny.

Nowy Rok się zaczął…
Pod jakiemiż, że się tak wyrażę, wróżbami zaczął się ten Rok Nowy? Nader niewesoło przedstawiają się możliwości i widoki na ten czasokres. Zewsząd jeży się uciśnienie i zabójcze cienie smutku, spowodowanego przewlekłym kryzysem, oklepanym już a upartym kryzysem… Gdyby to był kryzys jedynie gospodarczy, materjalny, prędzej byłby przełamany. Jest to jednak coś więcej bo jest to przesilenie duchowe, jak wiemy, w które zapadły umysły i charaktery rzesz ludzkich… Jest to nieszczęsne przesilenie ludzkości.

Przy różnych przypominaliśmy okazjach i dziś także przypominamy, że obecny stan ludzkości jest podobny do stanu świata pogańskiego w przededniu narodzin Zbawcy. Podobnie jak wówczas narody zostały podźwignięte i im została wskazana droga do ocalenia, olśniona światłem prawdy Bożej, tak i dziś czuwająca moc zbawcza gotowa jest podźwignąć ludzkość na wyżynę ładu i z uciśnień wybawić, byleby się rzesze ludzkie do dróg Bożych zwróciły. A teraz jeszcze do trosk, jakie nasze serca przepajają, specjalne dołączają się troski, iż się tak wyrażę obywatelskie, doraźne, któremi nie interesować się żaden rzetelny Polak nie może. Mam na myśli sprawy rozmaite z dziedziny gospodarczej, politycznej, społecznej i kulturalnej, o których tu nie sposób rozprawiać, a których każdy domyśleć się może.

Zważmy przytem, iż hasłem szczególniejszem na ten czas jest specjalna troska o podźwignięcie i wzmocnienie powagi i znaczenia rodziny i małżeństwa. Do usilnej zapobiegliwości w tym kierunku zobowiązani jesteśmy zarówno racjami religijnemi, jak też i względami narodowo-państwowemi. Szczególniej też jako jedno z najważniejszych zadań praktycznych i jako jeden z najważniejszych środków staje przed nami sprawa prasy katolickiej. Co czynimy dla rozwoju i propagandy prasy, to, broń Boże, nie jest samą grzecznością; jest to także obowiązek obywatelski i katolicki. Prasa katolicka, pisma i gazety, to są bodaj najważniejsze środki działania w społeczeństwie bo nieraz i w wielu okolicznościach jest to sposób praktycznie w rzeczy samej najważniejszy. Zatem i w tym kierunku niech się ten nowy rok zaznaczy większym postępem. Nie powinniśmy powodować się małodusznością i ślamazarją i iść po płaszczyźnie zaniedbań, ale raźno do czynu ręka w rękę stanąć, aby wspólnemi wysiłkami budować lepszą przyszłość.

Ktoś, ukrywający się pod skrótem „St. M”, analizuje przyczyny tragicznej kondycji narodu polskiego. Tu znów kolejna aktualna analogia…

Nieszczęście Polski: nędza i zbytek
Powiedzmy sobie szczerze; Polska dzisiejsza zaczyna jakby staczać się w dół. Lud u nas przymiera z głodu i grozi mu już zwyrodnienie. Pod względem zdrowotności stoimy w Europie na ostatniem miejscu, a pod względem śmiertelności na pierwszem. Z jednej strony olbrzymie masy nędzarzy, z drugiej gromada opływająca i pogrążona w zbytku. To nie alarm przesadny, to rzeczywistość, którą już podkreślają publicznie nawet niektórzy zwolennicy obecnego rządu. Niedawno w sejmie senator Malski wołał: „Jest u góry kilkudziesięciu tysięcy ludzi, którzy żyją, piją i popuszczają pasa, a obok nich nędza i ciemnota”. A takie zjawisko spotykamy dziś niestety i w innych narodach i państwach. Natomiast, to co nas Polaków specjalnie cechuje i co stanowi nieszczęście szerokich mas społeczeństwa i nędzarzy, i bogaczy to marnotrawstwo zdrowia i pieniędzy.

Obliczenia stwierdzają, że Polak przeciętnie w roku 1927 wydał 24 zł. na alkohol, 19 zł. na tytoń, a tylko 13 zł. na cukier… W jednym tylko 1928 roku Polacy wydali na sam tylko alkohol półtora miljarda złotych, a więc przepili połowę całego budżetu państwowego… Istnieje jakaś straszliwa lekkomyślność i niezaradność wśród naszych rodaków. Biedacy wyrzekają, złorzeczą na wyzysk i biedę, a jednocześnie trwonią bezmyślnie ostatnie grosze na głupstwa. Iluż to jest takich, co ciężko pracują całymi dniami, aby po otrzymanej wypłacie tygodniowej cały zarobek puścić na bezmyślne pijaństwo i hulanki. Ileż jest takich rodzin, które „klepią biedę”, odmawiają sobie i dzieciom najniezbędniejszych potrzeb, żyją w warunkach urągających wszelkim zasadom higjeny, ale gdy przyjdą święta, potrafią wydać od razu wielkie sumy na wódki i smakołyki…

Ten obraz marnotrawstwa musi wstrząsnąć świadomością każdego Polaka, myślącego o przyszłości naszego kraju, a równocześnie z tem napełnia trwogą wzmagający się obraz nędzy. Okazuje się, że stolica nasza jest miastem głodujących. Według danych Ubezpieczalni Społecznej więcej niż połowa wszystkich ubezpieczonych, a więc przeszło 125 tysięcy osób, zarabia poniżej kosztów utrzymania… Jak usunąć tę niedolę mas polskich! Są u nas reformatorzy, którym się wydaje, że dość odebrać bogatym, a dać ubogim, aby uszczęśliwić naród! To wcale nie rozstrzyga sprawy. Trzeba przede wszystkiem ludzi nauczyć rozumnego użytkowania i celowej oszczędności energji i pieniędzy, nie tylko bogaczy, ale i tych biedaków, którzy dziś jęczą pod ciężarem nędzy, a jednocześnie bezmyślnie marnotrawią swe zdrowie i swój grosz ciężko zapracowany.

Polska wsi cicha, wsi spokojna… Mizuń (NAC)

Ale nie wszystko w Polsce jest tak złe. Okazuje się, że może być u nas jak w Skandynawii…

Wieś, gdzie nie kradną
Słyszy się nieraz o szczęśliwych krajach skandynawskich, gdzie niema prawie złodziei (chyba wielcy), gdzie niema zwyczaju zamykać mieszkań na noc, gdzie nie zginie pozostawiony przez zapomnienie pugilares w kawiarni, gdzie publiczność sama zabiera z kiosków gazety, pozostawiając należność (leży tam zwykle talerzyk z „drobnemi”, aby kupujący nie mieli kłopotu z rozmianą). Słyszy się o tych szczęśliwych krajach i mimo woli przychodzi porównanie z tem, co jest u nas. Niedawno podawaliśmy na podstawie statystyk w Polsce, że wśród przestępstw najwięcej jest rozpowszechniona kradzież. I oto dowiadujemy się rzeczy szczególnej. Jak donosi „Kurjer Polski” z ostatnich dni, jest w powiecie kowelskim taka „skandy nawska” wieś. Nazywa się Potasznia. Tam także nie zamyka się mieszkań na noc. Niema złodziei. Jak na nasze stosunki zjawisko szczególne. I to znamienne, że, jak donosi to samo pismo jest to skutek pracy księdza katolickiego Janusza, proboszcza miejscowej parafji, nadzwyczaj szanowanego nie tylko przez katolików. Od czasu sprawowania przez niego duchownych rządów moralność na wsi ogromnie wzrosła, prawie doszła do ideału. Jest to pozornie drobny fakt, ale mówi wiele. Parafja Lisków pod względem społeczno-gospodarczym, a Potasznia pod względem moralnymi – oto dowody, które wykazują, w jakim stopniu na przemianę dobroczynną społeczeństwa może oddziałać kapłan katolicki.

W dziale „Wiadomości Kulturalne” autor L.K. krytykuje inscenizację „Pastorałki” Leona Szillera.

Pastorałka w teatrze lwowskim
W okresie świąt Bożego Narodzenia wystawiono we Lwowie Pastorałkę w inscenizacji L. Szillera. Publiczność nie przyszła zbyt licznie. Ktoś w prasie napisał, że widowisko Szillera nie odpowiada postulatom katolickim, że są w niem pewne braki, a firma Szillera ma dla katolików lwowskich już ustalony charakter. Pewnej niedzieli podczas „rozmaitości teatralnych” w radjo sekretarz Lisiewicz odczytał referacik dyr. Horzycy, który zaatakował katolicyzm lwowski, powiedział, że go nie widzi wcale we Lwowie, że katolicy nie poznali się na wartościach Pastorałki, bo ta „kolenda pochodzi prawdopodobnie z w. XII, tamta jest jeszcze dawniejsza”, bo inscenizował Sziller, bo Pastorałka szła w Warszawie przez kilka tygodni przy pełnej widowni, bo to „jest trzon programu świątecznego”.

W sprawie zaś Pastorałki to możemy coś powiedzieć. Publiczność lwowska przez lat kilka nadaremnie domagała się, by teatr w okresie świątecznym wystawił Jasełka, czy Betlejem Polskie Rydla. Wystawiono wreszcie Betlejem, ale zaktualizowane przez Zbierzchowskiego i publiczność całkiem i słusznie powiedziała: „Nie”. Teraz wystawia teatr Pastorałkę, a dyr. Horzyca nazywa ją „trzonem” programu świątecznego. Publiczność już powiedziała o niej swoje słowo, a namowy p. dyr. Horzycy były źle prowadzone i będą bezskuteczne.

W świecie artystycznym są podzielone zdania co do artystycznej wartości inscenizacji Pastorałki. Nieco inaczej, w innym nastroju robiła te rzeczy przed laty „Reduta” Osterwy. Tu są braki, na które zwróciły uwagę nawet dzieci: Dlaczego Aniołowie nie mają skrzydeł? Dlaczego Adam i Ewa są ubrani w liście upięte na tasiemkach i mówią akcentem mazurskim? Dlaczego djabeł jest ubrany po zimowemu? Dlaczego mówi do śmierci, że świecą jej „nagie” kości, kiedy powinien to był powiedzieć do Adama i Ewy, bo właśnie śmierć była ubrana?

Tem bardziej dzisiaj rażą takie sceny, jak źle wystylizowana scena w raju, fatalne „baletowe” nastawienie sceny z Herodem i Trzema Królami. Jeśli w Betlejem Polskiem Rydla, czasowo nam bliższem, już trzeba robić pewne poprawki, to o wiele większe poprawki trzeba zrobić w dawniejszej Pastorałce. A musi je robić fachowiec w całem tego słowa znaczeniu: ktoś gruntownie znający się na sprawach katolickiego teatru. Dziwne jest, że dyrekcja lwowska i reżyserzy lwowscy tak czuli na wszelkiego rodzaju nowości współczesne o bardzo wątpliwej nieraz wartości jako „nowości” i jako „sztuka” wogóle, dotąd nie zainteresowali się nowym teatrem katolickim, nie nawiązali łączności z odpowiednimi czynnikami.

Po prostu musi być coś, co by było także i dla najniższych instynktów, a co zresztą nie było przewidziane przez autorów danych sztuk, czy oper. Może i powinna być łączność między naszym teatrem a publicznością katolicką. Teatr może tu spełnić swoją najszczytniejszą misję, może zaspokoić coraz żywiej odczuwaną wśród katolików potrzebę teatru innego. Katolicy coraz lepiej uświadamiają sobie swoje stanowisko i w takich sprawach, jak dobry i zły teatr. Jeśli dyrekcja zawczasu zda sobie z tego sprawę, to zyska na tem i teatr i dobra sprawa.

Tu rozpijano naród polski (NAC)

Co nie co dla pięknych pań, niekoniecznie katoliczek, doradza Marja Dubanikówna.

Przepis na piękność
Niedawno pewna lekarka wygłosiła przez radjo odczyt dla pań na temat: „Co robić, aby utrzymać piękność i młodzieńczy wygląd?“ W odczycie tym zalecała różne kąpiele, kosmetyki, zioła, maści, a wszystko na deka i gramy. Ja podam prostszy, tańszy i dużo skuteczniejszy przepis na piękność i urodę. Zamiast kupować jakieś tam olejki, gliceryny, mydełka, perfumy i t. d. wystarczy nie wykraczać przeciwko 6 przykazaniu Bożemu, nie chodzić na dancingi, lecz po pracowicie spędzonym dniu wyspać się należycie przez całą noc, potem, wcześnie wstawszy, obmyć się zimną wodą i znowu iść do swego obowiązku. W wolnych chwilach korzystać dużo ze świeżego powietrza, pić wodę źródlaną, a świeża cera będzie na długie lata zagwarantowaną.

W ten sposób nie tylko osiągniemy piękność ale i poczynimy znaczne oszczędności. Zamiast wydawać pieniądze na niszczące cerę dancingi, a później na różne kosmetyki, będziemy mogły przy pomocy zaoszczędzonej sumy przyczynić się do złagodzenia panującej dziś nędzy. Dziś niejeden przymiera z głodu, gdy inni po całych nocach hulają i psują sobie cerę, a potem wyrzucają grube pieniądze na jej naprawę. Czy nie lepiej czynić wszystko, co możliwe, by wobec znikomości ciała zabezpieczyć na wieki piękność swej duszy?

Selery jako lekarstwo
Seler jest dobrem lekarstwem na cierpienia reumatyczne. Seler średniej wielkości zalać pół litrem wody i gotować tak, by woda wygotowała się do połowy. Wywar ten pić codziennie rano. Ugotowany seler można użyć do sałatki. Przeciw odmrożeniom jest seler również bardzo dobrym środkiem. Kilka selerów opłukać, nie obierać łupiny i drobno pokrajane zalać niewielką ilością wody. Gotować, tak, by się selery rozgotowały i utworzyły gęstą papkę. W tej selerowej masie zanurzyć odmrożone stopy, czy ręce i trzymać tak długo, aż masa zupełnie wystygnie. Masy powinno być tyle, by dokładnie oblepiała chore miejsca, a ciepłota jej powinna być tak wysoka (gorąca), jak tylko można wytrzymać. Zabieg ten powtarzać codziennie, dopóki cierpienie zupełnie nie ustąpi, co zwykle ma miejsce po kilku dniach leczenia. Masę selerową można schować i odgrzewać, by nie trzeba było codziennie gotować nowych selerów.

W tradycyjnej rubryce satyrycznej Wojtka Plotkarza czytamy…

Wojtek Plotkarz gada…
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Pięknie się kłaniając, dziękuję za życzenia świąteczne. Dobrze, iż już jest po świętach. Nie pytam się Was, jak je spędziliście, ani też Wam opowiadać nie zamyślam o tem, jak ja spędziłem te święta – mniejsza o to. Lepiej o tem nie mówić…

Ale tylko jedno mi się nie podoba, i markotnością napawa: Czemu to u nas wokoło przeinacza się porządek Boży? Świąteczne pienie anielskie głosi: „Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli“, a tymczasem teraz w obecnym ładzie to ludzie złej woli mają i pokój i wszystko, a ludzie nie uznający zła, ludzie woli dobrej ciągle są niepokojeni…

Jest jakaś szkaradna heca w tem wszystkim. Jakiś djabeł wyprawia te harce i jakieś dranie w świecie dziś rej wodzą! Nikt na świecie nie jest w całości świętym. Po części (mniejszej czy większej) z winy wszystkich jest na świecie tak, jak jest, bo Pan Bóg dobrze wie, co robi i dlaczego dzieje się tak a nie inaczej. Nie nasza rzecz zaglądać Jemu w hipotekę. Jakiś niegłupi męczygłowa (filozof!) powiedział o możnych tego świata, że „Deus dereti qult mundum disputationibus eorum”, to jest, że „Bóg zlecił świat ich roztrząsaniom“ czyli wszelakie rozstrzygnięcia (dawszy ludziom rozum i wolę) uzależnił od ludzkich handryczeń. Przecie inaczej być nie może. Ale cóż, kiedy ludzie zamiast iść swoją drogą do porządku i ładu, wolą jak kiepskie stada bydła zbaczać z dróg przykazań Bożych i robić bałagan, gdzie jeno się da!

Otóż z okazji Nowego Roku życzę wszystkim: Daj, Boże, aby było lepiej i jak najlepiej. Daj, Boże, Wam wszystkim, aby znikły Wasze zmartwienia i smutki i wszystkim też Wam i sobie z Wami życzę, aby więcej było wśród nas dobra i pokoju, aby w roku nowym błogosławieństwo Bożego Narodzenia w nas obfitowało jak najwięcej i najskuteczniej. Aby lepiej było, bądźmy przede wszystkiem sami lepsi i wolę Bożą w sobie lepiej odwzorowujmy.

Ten rok miniony był ciężki nielada. Wiele gorzkości w nim doświadczyliśmy. Niech mu tej szczodrości i „dobroci” Pan Bóg nie pamięta i my wszelką gorycz wyrzućmy z pamięci, aby nie zatruwała radości naszej i naszego otoczenia. Na nowo, z nową siłą, z nową też ufnością prowadźmy w tym roku kierat życiowy. Dbajmy o to, aby siebie ulepszać i sprawiedliwości służyć, a wszystko inne zdajmy na Boga. Nie dbajmy o ludzkie uznanie, bo to zawodzi i nic nie znaczy. Umiejmy z godnością i śmiało iść naprzód ponad podłością i załganiem.

Nie dziwcie się, że takie uroczyste są Wojtkowe życzenia, bo tak pogadać przecie muszę raz około Nowego Roku. Czyż mam jeno ciągle hecować i zabawne historje prawić? Przecie wolno mi coś czasem poważnie i od serca Wam nagadać; bez żadnej besztaniny.

Dziękuję za listy; na nie odpowiem: w najbliższotygodniowej gawędzie. Pięknie wszystkim się kłaniam i w roku nowym pomyślności wszelkiej życzę. Ostańcie z Panem Bogiem!

Wasz WOJTEK PLOTKARZ

Pośmiejmy się też z zamieszczonego kącika humoru…

Uczeń.
– Czego nauczyłeś się dzisiaj w szkole, Tadziu?
– Właściwie niczego. Profesor opowiadał o jakimś Jakubie i jego żonie Racheli, ale ja nie słuchałem. Przecież nie znam tych ludzi.

Najpiękniejsza.
– Wczoraj powiedział mi Piotr, że uważa mnie za najpiękniejszą w całem mieście!
– Tak? To samo oświadczył mi w zeszłym roku.
– No, w takim razie gust jego wyszlachetniał…

A ze stałych rubryk mamy:
Może ktoś rozpozna tu swoich krewnych lub znajonych…

Zapowiedzi
(Przedruk wzbroniony).
W parafji św. Antoniego. 1) Wiesław Jankowski, Toruń, i Maria Rozwoda, Kłuszyńska 7. 2) Jan Maślany, Łyczakowska, i Bronisława Sabat, Krzywczyce. 3) Kazimierz Zawidowski, Grottgera, i Stefanja Wojtowicz, Chorążczyzna.

W parafji św. Anny. 1) Edward Białek i Katarzyna Łuszczak, Kr. Jadwigi 16. 2) Władysław Miciak, św. Teresy 2 a, i Ewa Werszner, Wolność 16. 3) Władysław Preiss, Kazimierzowska 30, i Genowefa Masłoń, Lipnica Górna.

W parafji św. Elżbiety. 1) Heinrich Franciszek, Kr. Jadwigi 23, i Rozalja Obara, Boczna Dekerta 10. 2) Dąbrowski Tadeusz, Rawa Ruska, i Helena Wojciechowska, Kulparkowska 26. 3) Hermanowicz Tadeusz, Dekerta 24, i Michalina Cielecka, Rahozy 5.

W parafji św. Marji Magdaleny. 1) Franciszek Pawłowski, Sielska, i Marja Nabożniak, Sykstuska 47. 2) Bronisław Walaszek, Potockiego 101, i Helena Semeniuk, Kętrzyńskiego 110. 3) Józef Garbusiński, Lenartowicza 10, i Zofja Budź, Potockiego 77.

…i reklamę, jako „dźwignię handlu” w tym i katolickiego…

Reklama
Oddział Liturgiczny Tow. Biblioteka Religijna we Lwowie, ul. Rulewskiego 5. – Tel. 283-57 posiada na składzie:

– Modlitewniki dla dzieci i starszych;
– Różańce, medaliki, szkaplerze, krzyżyki;
– Obrazy ścienne w różnych rozmiarach;
– Krzyże ścienne w różnych wielkościach;
– Wielki wybór obrazków do książeczek;
– Świece kościelne.

Wysprzedaź posezonowa wełn, jedwabi w kuponach i resztkach PO CENACH OKAZYJNYCH od 4. XII. do 31. I. 1936 DOM MODY Lwów, plac Marjacki 4. 23–52.

Pasty i proszki do zębów, płukanki do ust, wody do odświeżania powietrza, gałki i sole do kąpieli poleca B. Bohosiewicz 12–27 LWÓW. LEGJONÓW 3. Tel. 221–02 (obok kina „Palace”).

Oryginalna pisownia została zachowana

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 1 (317) 18-31 stycznia 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X