Wobec kataklizmu. Kazimierz Wierzyński na emigracji Józef Piłsudski i dwóch innych żołnierzy na tle wagonów pociągu, Radom, 1920-1935 (ze zbiorów Muzeum Niepodległości)

Wobec kataklizmu. Kazimierz Wierzyński na emigracji

Rozmowa Anny Gordijewskiej z Mariuszem Olbromskim, literatem i muzealnikiem, animatorem działań kulturalnych.

W poprzednim naszym dialogu rozmawialiśmy o fenomenie twórczości Kazimierza Wierzyńskiego w okresie międzywojennym. O jego błyskotliwym debiucie, tomiku „Wiosna i wino”, który ukazał się pod literacką kuratelą Leopolda Staffa w 1919 roku i był wielkim sukcesem młodego twórcy. O jego postawie patriotycznej, o próbie włączenia się do walki o niepodległość w Legionach, a później o jego zdecydowanym zaangażowaniu i udziale w wojnie polsko-bolszewickiej. No i o następnych książkach, sukcesach literackich w skali międzynarodowej, pracach w redagowaniu dzienników. O współtworzeniu grupy poetyckiej Skamander. A jak potoczyły się losy poety w okresie II wojny światowej? I później.
Zanim odpowiem na pytanie, trzeba zauważyć, że poeta pod koniec lat trzydziestych miał poczucie nadchodzącego kataklizmu, czemu dał wyraz – między innymi – pisząc na kilka dni przed wybuchem II wojny dramatyczny wiersz „Wstążka z Warszawianki”. Ukazał się on 1 września 1939 roku równocześnie w poczytnych i prestiżowych „Wiadomościach Literackich” oraz w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym”. Był wizyjnym opisem pożogi, a zarazem wezwaniem do oporu. Pada w nim sformułowanie: „Że tym tylko się żyje, za co się umiera”. Bogaty w wielkie i różnorodne dokonania literackie okres dwudziestolecia międzywojennego kończył Wierzyński wierszami patriotycznymi. Trzeba też podkreślić, że początek 1939 roku był dla poety bardzo pomyślny. Jak wspominałem, w naszej poprzedniej rozmowie, w kwietniu 1939 roku został przyjęty do Polskiej Akademii Literatury. Zdołał ukończyć i złożyć w wydawnictwie Mortkowicza nowy tom poezji „Noc prowansalska”, będący pokłosiem podróży po Europie Zachodniej. Książka, niestety, nie została już wydana i co gorsza nie zachowała się, choć niektóre wiersze znalazły się później w jego następnych tomach poetyckich, już na emigracji. W kraju przed wojną cieszył się ogromną popularnością wśród czytelników, zdobył też sobie szacunek swoją postawą obywatelską.

No właśnie, ale we wrześniu udał się na emigrację….
Z pewnością bardzo trudną i złożoną pod względem bytowym i psychologicznym. Po latach, w felietonach nadawanych przez Radio Wolna Europa – które później zostały spisane i ogłoszone jako „Pamiętnik Poety” – wspominał, że na emigracji przenosił się z miejsca na miejsce ponad 60 razy. Każdy, kto miał przeprowadzkę w życiu choćby 2–3 razy – wie, co to znaczy. Wierzyński po wojnie nigdy do kraju nie przyjechał. Nie miał najmniejszych złudzeń, co do tego, że Polska w Jałcie została przez aliantów zdradzona, a komunizm jest dla nas, po zakończeniu działań wojennych w 1945 roku, dalszą, wyniszczającą niewolą. Dawał temu przejmujący wyraz w swych różnorodnych i często wybitnych utworach i w tej postawie trwał niezłomny. Wrzesień 1939 roku oznaczał dla niego pożegnanie z ojczyzną, choć nigdy z niej w sensie duchowym nie wyjechał. Czerpał bowiem z niej nadal twórczo i dla niej pracował z największym poświęceniem. Po wybuchu wojny wobec ciągłych bombardowań przez hitlerowców Warszawy, razem z żoną Haliną opuścili stolicę 12 września i wyjechali do Lwowa. Sześć dni później, wobec pogarszającej się gwałtownie sytuacji militarnej, wyruszyli ze Lwowa, w gronie znajomych, między innymi z Marianem Hemarem, w kierunku granicy z Rumunią. Przekroczyli ją w Kutach 18 września, a więc w dzień po wkroczeniu na tereny wschodniej Rzeczypospolitej sowietów. Następnie przez Jugosławię i Włochy przybyli do Paryża, gdzie poeta włączył się od razu w budowanie życia kulturalnego polskiej diaspory. Następnie, w 1940 roku, przez Hiszpanię, Portugalię udali się do Brazylii, do Rio de Janeiro. Mimo tej sytuacji zdołał wydać w Nicei, w Oficynie Samuela Tyszkiewicza tom „Barbakan Warszawski”.

Jakie były ich dalsze losy?
W 1941 roku Wierzyńscy udali się do Nowego Jorku, gdzie poeta zaczął prowadzić wykłady z dziejów literatury polskiej na letnich kursach Alliance Collage. Ponieważ miał za sobą wieloletnie doświadczenia w redagowaniu prasy, jako utalentowany wydawca zajął się publikowaniem „Tygodniowego Serwisu Literackiego Koła Pisarzy Polskich”. Później periodyk ten ukazywał się jakiś czas pod zmienionym tytułem. W 1943 w miejsce poprzedniego czasopisma zaczął się ukazywać „Tygodnik Polski”. Wierzyński był tego pisma założycielem, stale z tym czasopismem współpracował, aż do jego zamknięcia w 1947 roku. Równocześnie pracował literacko i już w 1941 roku ukazał się w Londynie jego nowy tom poetycki „Ziemia – wilczyca”.

Dlaczego Wierzyńscy udali się właśnie do Stanów Zjednoczonych?
Sądzę, że było kilka powodów. Po pierwsze, mogli się tam czuć bezpiecznie. Po drugie, jak wiadomo, istnieje tam wielomilionowa polska diaspora, więc jako literat i wydawca mógł liczyć na jej zainteresowanie twórczością oraz ewentualne wsparcie. Po trzecie, poeta znał dobrze Stany Zjednoczone z przedwojennej, wielomiesięcznej podróży. Był tym krajem, jego przyrodą i ludźmi zafascynowany. Swoją przedwojenną podróż odbył w 1929 roku. Miał wówczas szereg odczytów i spotkań autorskich, włączył się w akcję propagandową wśród Polonii na rzecz Powszechnej Krajowej Wystawy w Poznaniu. Przemierzył ten cały kraj wzdłuż i wszerz.

Jaka była jego twórczość poetycka z okresu wojny?
W okresie wojny poeta był wyrazicielem uczuć walczącego i cierpiącego narodu. Przeżycia zbiorowe nakładały się na przeżycia osobiste, nie tylko związane z losem emigranta, ale i losem rodziny. W 1944 roku, w powstaniu warszawskim, zginął jego przyrodni brat – Bronisław Wierzyński oraz jego syn Jan, a także bratanica poety Janina Wierzyńska. W tym roku zmarła również matka poety Felicja i ojciec Andrzej.

W okresie wojny poeta napisał wiersze, które złożyły się na pięć zbiorów. Miał świadomość, że rola twórczości uległa zmianie, że ciąży na nim ogromna odpowiedzialność. Wiersze pisane w złożonych, często bardzo trudnych okolicznościach życiowych, mają różne tematy, są pełne emocji, napisane zostały w sposób tradycyjny. Najciekawsze z tych tomów to wspomniany „Ziemia – wilczyca” oraz „Krzyże i miecze”, wydane już w 1946 roku w Nowym Jorku staraniem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W porównaniu do utworów przedwojennych zmienił się podmiot tych wierszy, z indywidualnego na zbiorowy. Poeta „przemawiał” w nich w imieniu zbiorowości polskiej, był orędownikiem wolności, potępiał zbrodnie najeźdźców. Zachęcał do walki, stał się bardem tułaczy, żołnierzy bohatersko walczących. Część z tych utworów ma charakter religijny. „Krzyże i miecze” są wyjątkowym tomem w dorobku poety. Jest on krzykiem niezgody na wynik naszej walki o wolność, obrachunkiem z polityczną zdradą aliantów. Słusznie pisze Anna Nasiłowska, w książce „Wierzyński”, że wiersz „Do sumienia świata” z tego tomu powinien być we wszystkich podręcznikach szkolnych. Poeta oddaje hołd wszystkim tym, którzy zaginęli be wieści na „nieludzkiej ziemi”. Tom zawiera utwór „Msza żałobna w katedrze nowojorskiej”, gdzie czytamy o modlitwie „Za wszystkich z naszego domu”: Polaków, Ukraińców, Żydów.

{gallery}gallery/2020/wierzynski_publikacje{/gallery}

Kiedy Wierzyński po wojnie pierwszy raz przyjechali do Europy?
W lipcu 1956 roku Wierzyński przyjechał z Ameryki do Londynu, gdzie spotkał się na zjeździe PEN Clubów z zaprzyjaźnioną Marią Dąbrowską, z która utrzymywali kontakty listownie oraz z Janem Parandowskim, najwybitniejszym znawcą kultury antycznej w Polsce. Później, ponownie w 1959 roku Wierzyńscy na kilka lat wyjechali do Europy. I tak do końca życia pisarza krążyli między starym kontynentem a Ameryką. W Europie odwiedzili szereg krajów, robili wycieczki, uczestniczyli w spotkaniach towarzyskich i oficjalnych, ale przede wszystkim poeta intensywnie pracował.

Czy Wierzyński był ceniony przez polską emigrację?
Pisarz swoją twórczością zdobył ogromny autorytet wśród emigrantów. Świadczą o tym, między innymi, nagrody oraz uroczystości jubileuszowe, które zorganizowano, aby go szczególnie uhonorować. W 1954 roku obchodzono jubileusz 35-lecia jego pracy twórczej w Nowym Jorku. Na spotkaniu przemawiali: Jan Lechoń, Józef Wittlin, Oskar Halecki. Został odczytany specjalny list gen. Kazimierza Sosnowskiego, wielu świetnych aktorów recytowało jego wiersze. Podobnie fetowano, z tym, że jeszcze huczniej, także w Nowym Jorku jego 50-lecie pracy literackiej, a rok później specjalne uroczystości zorganizowano w Rzymie. O poezji Wierzyńskiego mówił wówczas Gustaw Herling-Grudziński. W 1950 roku 11 listopada przyznano poecie nagrodę za tom „Krzyże i miecze” ufundowaną przez Polskie Odziały Wartownicze. W uzasadnieniu zwracano uwagę, że książka ta najlepiej wyrażała uczucia Polaków w okresie wojny. W 1953 roku Wierzyński otrzymał Nagrodę Literacką Stowarzyszenia Kombatantów Polskich w Londynie.

Jaka była percepcja jego twórczości w kraju po wojnie?
W kraju był znany przede wszystkim jako współtwórca poetyckiej grupy Skamander, tego nie można było ukryć przy okazji różnego rodzaju opracowań i publikacji. Ale po druku jego emigracyjnych książek kurtyna milczenia zapadła na długo i zapis cenzury na jego utwory trwał dziesiątki lat. I do tej pory twórczość ta w zasadzie nie jest znana szerzej w kraju. Dopiero w latach 70. zaczęły się ukazywać w PRL-u wybory jego poezji, a więc te – jak można przypuszczać – na których publikację zgodziła się cenzura. Pierwszy z nich pod redakcją prof. Marii Dłuskiej „Poezje wybrane. 1951–1964 ukazał się w Krakowie w 1972 roku. Już w czasie rozpadu komunizmu w Polsce w 1990 roku ukazały się w Warszawie „Szkice i portrety literackie” pod redakcją Pawła Kądzieli. Rok później obszerny „Wybór poezji” wraz z wnikliwym i cennym komentarzem opublikował prof. Krzysztof Dybciak w Wydawnictwie Zakładu Narodowego Ossolineum we Wrocławiu. Ale nadal dzieła Wierzyńskiego nie są powszechnie dostępne. Kiedy jesienią ubiegłego roku przygotowywałem sesję naukową o twórcy „Wolności tragicznej” na Dialog Dwóch Kultur, w samym centrum Warszawy nie mogłem znaleźć w największych księgarniach ani jednej jego książki. Sądzę, że w tej sferze jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia.

Jaki był powojenny dorobek literacki Wierzyńskiego?
Poeta zmarł nagle na atak serca 13 lutego 1969 roku w Londynie. Dziewięć lat później, zgodnie z życzeniem żony, jego prochy spoczęły w Alei Zasłużonych na warszawskich Powązkach. Był twórcą nie tylko niezwykle utalentowanym, ale też bardzo płodnym i pracowitym. Trud ponad pięćdziesięciu lat pracy literackiej sprawił, że jego dorobek jest różnorodny, mógłby obdzielić wielu pisarzy. Tworzył wiersze, opowiadania, wnikliwe recenzje teatralne, przygotowywał odczyty i mowy – później publikowane. Jest autorem książki biograficznej „Życie Chopina” , która zyskała mu ogromny rozgłos i była tłumaczona na wiele języków, m.in. na: francuski, hebrajski, hiszpański, japoński, włoski. Spod jego pióra wyszło aż 22 tomy poezji, z tego 11 tomów powstało na emigracji. Niektóre z nich – jak wspominałem, były wybitne. Skrupulatni badacze obliczyli, że napisał razem ponad 850 wierszy. Wygłaszał też felietony w Radio Wolna Europa, które później złożyły się między innymi na „Pamiętnik Poety”, ogromnie interesujący. Wspomnienia swe zaczyna od Drohobycza, Stryja, od lat szkolnych. W 1966 roku opublikował ogromnie interesujące zbiory esejów „Cygańskim wozem. Miasta, ludzie, książki”, będący jego refleksjami z podróży po Europie oraz tom esejów „Moja prywatna Ameryka”. Spod jego pióra na emigracji wyszło kilkanaście tysięcy listów, z których tylko część do tej pory została opublikowana. Reszta jest w opracowaniu. Mniej więcej połowa tego wielkiego i różnorodnego dorobku powstała na emigracji. I do tej pory w zasadzie nie jest znana szerzej w Polsce. Sytuacja ta powinna ulec radykalnej zmianie. Sądzę, że poeta powinien w przyszłości doczekać się wydania w kraju „Dzieł zbiorowych”, które by mogły przywrócić społeczeństwu jego całą bogatą twórczość, ukazać w pełni jej wielkie znaczenie. W niej bowiem – jak w wielkim zwierciadle – odbija się los walczącego o wolność narodu. Jego książki wydawane w ubiegłych latach na emigracji docierały w kraju do jedynie bardzo wąskiego grona odbiorców. Najczęściej były nielegalnie przemycane. Pamiętam też wydanie w tak zwanym „drugim obiegu” jego tomu poetyckiego „Czarny Polonez”, który czytałem w stanie wojennym we Wrocławiu wraz z gronem wtajemniczonych przyjaciół. Jeśli dzisiaj w kraju mówi się słusznie o pilnej potrzebie prowadzenia polityki historycznej, przypominania o nieznanych kartach historii po 1939 roku, to powinna ona objąć także historię emigracyjnej literatury, a szczególnie dążyć do ukazania społeczeństwu wszystkich dzieł twórcy „Krzyży i mieczy”. Z pewnością pisarz też w pełni sobie zasłużył na ulicę swego imienia w rodzinnym Drohobyczu, także na pomnik lub tablicę.

Jak by można podsumować jego dorobek twórczy pod względem ideowym, filozoficznym i artystycznym.
Jedną z cech jego twórczości była nie tylko dbałość o piękno języka, formy literackiej, ale i komunikatywność utworów, co jest ważne, choć o tym w zasadzie nie piszą krytycy. Wierzyński w zasadzie unikał nowinek awangardy, formalnych poszukiwań, które choć często u nas świetnie wyglądają w pismach teoretycznych, to jednak dużo mniej ciekawie w utworach. Choć jego warsztat poetycki ulegał ciągłym modyfikacjom w okresie wojny, a pod koniec życia odszedł od poetyki skamandrytów, przeszedł na wiersz wolny, to jednak jego utwory nie były nigdy zbyt hermetyczne. Sądzę, że właśnie ta jego cecha twórczości sprawiła, że był ceniony nie tylko przez elity intelektualne, ale przez ogół czytelników, dla których jego książki były dostępne. Przede wszystkim zaś miał poczucie tego, że twórczość jest nie tylko darem i przywilejem, ale że – szczególnie w okresie powojennym – wymaga odpowiedzialności. Jego poezja okresu powojennego zamykała w sobie sens życia jednostkowego, wyrażała jego osobiste dramaty i przeżycia, a zarazem wyrażała silny związek ze zbiorowością. W odróżnieniu od wielu poetów na emigracji Wierzyński był poetą zaangażowanym. Jako twórca nie przestawał być młodym, nie skostniał, był ciągle w drodze, w rozwoju, w poszukiwaniu nowych dróg ekspresji. Jego świat poetycki ulegał nieustannym modyfikacjom, sięgał największej skali napięć. Bohater liryczny jego młodzieńczych wierszy zanurzony jest w cudownym strumieniu życia, pełen jest wiary i radości, życie jest dla niego harmonią natury i historii. W latach dwudziestych ten ton się zmienia. Okres ten przynosi utwory mniej pogodne, niekiedy dramatyczne, ale dominuje w nich powaga i spokój. Okres wojny i powojenny to czas „mrocznej” tonacji. Bohater jego wierszy walczy, doświadcza wielu okrucieństw historii, przeżywa klęskę ojczyzny, mimo wielkiego i bohaterskiego poświęcenia żołnierzy i całego narodu. Klęskę europejskiego humanizmu. A mimo tego, wstrząsany tymi kataklizmami, zachowuje chrześcijański stoicyzm, bo wśród wielu katastrof indywidualnych i zbiorowych, nie traci wiary w sens walki, oporu i moralnego zachowania zasad postępowania. Jak nikt inny Wierzyński potrafił też wyrazić swą dręczącą tęsknotę, nostalgię za krajem, także za swą „małą ojczyzną”. Za Drohobyczem i Ziemią Lwowską, Karpatami. Słusznie we wstępie do wspomnianego „Wyboru poezji” prof. Krzysztof Dybciak pisze, że z tych wojennych i powojennych tomów wyłania się poetycka Księga Pielgrzymstwa Polskiego XX wieku, życia na „ziemi jałowej” wygnania.

Na zakończenie naszej rozmowy o Kazimierzu Wierzyńskim, myślę, że warto przypomnieć refleksje Zbigniewa Herberta o jego twórczości.
Tak, jak najbardziej. W opublikowanym w 1972 roku w „Tygodniku Powszechnym” jako artykuł „O Kazimierzu Wierzyńskim. Zapiski do wspomnień” Herbert pisał tak: „ Był z samej istoty swego temperamentu zaprzeczeniem stereotypu emigranta z politycznej szopki. Wiem, bo go znałem. Była w nim żywa, autentyczna pasja, niezgoda, ale także pilne nasłuchiwanie tego, co dzieje się w kraju, cierpliwa uwaga dla racji odmiennych. Gniew, oburzenie, wstyd – wszystkie formy gorzkiej miłości – ale nigdy obojętność, żółć, czy wyniosłość wieszcza, o które pomawiała go plotka. (..) Poezja Kazimierza Wierzyńskiego nadawała imiona zbiorowemu doświadczeniu. Reagował na zdarzenia istotne. Była kroniką nadziei i rozpaczy, sejsmograficznym zapisem doli narodu (…).

Bardzo dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Anna Gordijewska
Tekst ukazał się w nr 4 (344), 28 lutego – 16 marca 2020

Część 1 rozmowy o Kazimierzu Wierzyńskim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X