Wielkanoc 1912 Prima Aprilis w 1 Pułku Szwoleżerów. Czyszczenie butów. NAC

Wielkanoc 1912

Dziś pragnę przedstawić naszym Czytelnikom atmosferę świąt Wielkanocnych w prasie lwowskiej w 1912 r. Dlaczego? Ponieważ przed 1939 r. te święta wypadały na dzień 31 marca – jak w tym roku – tylko dwukrotnie: w 1901 i 1912 r.

29 marca zakończyła się przedświąteczna sesja parlamentu we Wiedniu i posłowie udali się na przerwę świąteczną, o czym czytamy w rubryce „Ostatnie wiadomości”:

Wiedeń, dnia 29 marca.

W chwili, kiedy te słowa piszemy – godz. 10 wieczorem – posiedzenie Izby jeszcze w pełnym toku. Po długich naradach udało się konwentowi seniorów doprowadzić wreszcie do porozumienia w sprawie porządku dziennego. W następstwie tego stało się możliwe zakończyć dziś sesyę przedświąteczną. Wobec tego posiedzenie potrwa prawdopodobnie aż do północy…

Reportaż z obrad rozciągnął się na kolejne 3,5 strony gazety.

Natomiast w rubryce „Z kraju” donoszono:

Rewolta w przemyskiem gimnazjum ruskiem

Przemyśl. Obecnie wyszedł na jaw powód owej tak szybkiej zgody dyrektora ruskiego gimnazyum na zaniechanie nauki w klasach, nie biorących udziału w strajku. Mianowicie uczniowie demonstrujący na zamku, wysłuchawszy tam kilku podburzających przemówień, udali się do miasta i przed zakładem filialnym urządzili bardzo hałaśliwą demonstracyę. Demonstranci usiłowali wyważyć główną bramę, wiodącą do zakładu filialnego, gdzie się tymczasem odbywała nauka, a gdy im się to nie udało, obeszli budynek boczną uliczką i wszedłszy przez dziedziniec, wyważyli drzwi do korytarza. Znalazłszy się na korytarzu, zajęli groźną postawę wobec profesorów tak, iż kierownik filii musiał zagrozić im wezwaniem policyi. Jednego z profesorów powitali demonstranci okrzykami: „Na hak z nim!”. Dopiero wówczas zawiadomiony o tych awanturach dyrektor zakładu głównego Aliksiewicz wydał nakaz rozpuszczenia tych klas, które udziału w strajku nie brały.

Dalsza kontynuacja protestów przekształciła się w strajk szkolnictwa ruskiego.

Uczniowie gimnazjum w pracowni modelarskiej. NAC

W tejże rubryce czytamy felieton niejakiego Lb:

Egzemplarze recenzyjne wiosny

Wiosna jest jak dobry księgarz: zanim corocznie puści swe nowalie w świat, zanim wyjdą z pod prasy mokre jeszcze promienie słońca, zefirek i białe bazie drzew – wiosna rozsyła najprzód egzemplarze recenzyjne i na okaz. Więc motylki, chrabąszcze i primulae wędrują, tak, jakby były – grafomanami, po redakcyach, zwiastując wiosnę i proszą o przychylne o niej wzmianki. (Dawniej za nieomylny znak zbliżania się wiosny uważano epidemię sonetów i wierszy wiosennych – dziś nie należą one już do znaków szczególnych, albowiem poeci piszą je przez cały rok).

Dopiero po wzmiankach i bezpłatnej reklamie wiosna puszcza cały swój nakład na rynek przyrody. Egzemplarze recenzyjne rozesłano tego roku już dawno: „pierwsze motylki” roznoszono jeszcze przed tygodniem po redakcyach, sakramentalne, recenzyjne bociany już przed trzema dniami przelatywały nad Lwowem – a wiosny nie ma…

Wiosno! Oto ci umieszczam już piątą wzmiankę bezpłatną – przestań wreszcie kaprysić!

Do wieści świątecznych „Gazeta Poranna” 31 marca opublikowała materiał, skąd się wziął Prima aprilis:

Prima aprilis!

Zwyczaj „okłamywania bliźnich” pochodzić ma z Francyi. Tak przynajmniej mówi legenda. Miał to być przeżytek zamierzchłych obyczajów celtyckich, albo też reminiscencya odgrywanych na wiosnę komedyi na tle życia Chrystusa, posyłanego od Annasza do Kaifasza, od Piłata do Heroda.

Żarty aprilisowe mają już swą historyę. Zaliczyć do nich należy następującą anegdotkę:

Filip Dobrotliwy, książę Burgundyi, założył się ze swym błaznem Kollingiem, że go wywiedzie w pole w dniu 1. kwietnia 1466 roku. Jeżeliby się to księciu udało, miał błazen stracić głowę, jeżeliby przeciwnie książę padł ofiarą dowcipnego zbytka, miał napełnić Kollingowi dukatami jego czapkę błazeńską. W przeddzień terminu spoili dworacy błazna „do upadłego”, w nocy zaś obudzili go, oświadczając, że przespał termin i ma zostać ścięty…

Zaprowadzili go potem przed ustawiony umyślnie pień i polecili mu na pniu złożyć głowę. Skazaniec ukląkł i oparł głowę na pniu, a kat wzniósł topór i – uderzono błazna po karku kiełbasą. Bez słowa lub jęku opadło na ziemię bezwładne ciało Kollinga…

Przerażony książę rzucił się na swego ulubieńca, niepewny, czy go strach nie zabił. A wtedy wstał Kolling i z prostotą, zdjąwszy czapkę błazeńską, rzekł:

– Zapłać, książę!… – i książę zapłacił.

Oczywista, że i gazeciarskie żarty aprilisowe mają swą przeszłość. Tak doniósł w roku 1835 dziennik nowojorski o wynalezieniu przez Herschla i Brestwera teleskopu, przedstawiającego oglądane przezeń partye ciał niebieskich w naturalnej wielkości. Wiadomość tę przedrukowały pisma nowojorskie, dołączając nawet, co skrzętniejsze, życiorysy wynalazców…

Prima aprilis wyprawiła nam dzisiaj i tegoroczna wiosna. Po wczorajszej wichurze, miotającej się we wściekłej orgii śniegu, gradu i deszczu, wytoczyło się dziś na bezchmurne niebo jasne słońce i pokpiwa sobie z ulic, pełnych jeszcze zimowego błota. Więc magistrat zadbał o swą sławę, wyprawił na miasto całą armię zamiataczy, którzy od samego rana rozczepierzonemi rózgami mioteł tłamszą gęstą, sympatyczną czekoladę i łopatami składają w pagórki, podobne do wielkich, przebrzydłych ropuch.

Zimowa panorama Zakopanego. NAC

2 kwietnia pojawiła się kolejna wzmianka prima aprilisowa:

Księżycowe „Prima Aprilis”

Dziś w nocy, według zapowiedzi astronomicznych, miało się odbyć częściowe zaćmienie księżyca i trwać miało od godz. 10 m. 26 do godz. 12 m. 02 po północy. Astronomom naturalnie musimy wierzyć na słowo, albowiem księżyc dziś w nocy okrył się peleryną z gęstej mgły, a na niebo kazał zaciągnąć chmury, by rozciekawiony plebs ziemski nie cieszył się z zaćmienia jego majestatu.

Wobec czego przechodnie i przygodni astronomowie, którzy sami byli lekko zaćmieni z powodu t. zw. „pierwszego” bezskutecznie szukali na niebie spektaklu. Po północy mgły się nieco rozeszły, ale księżyc zirytowany widocznie despektem, jaki mu urządził cień ziemski, obraził się i nie chciał nawet świecić kwietniowym parom, wałęsającym się po zakątkach stryjskiego parku.

Zaćmienie księżyca, którego nie udało się zaobserwować we Lwowie. Elle.pl

Tyle w Gazecie Porannej i Wieczornej tematyki świątecznej.

Natomiast Gazeta Lwowska ogranicza temat do kilku przepisów dań świątecznych:

Przepisy świąteczne wypróbowane od Nowiny:

Tort serowy znakomity

1 litr doskonałego sera tłustego i nie bardzo wilgotnego utrzeć najlepiej na maszynce, służącej do siekania mięsa, dodać trzy łyżki gęstej, młodej kwaśnej śmietany, poczem przetrzeć przez sito. Następnie trzeć wałkiem w donicy z 1/8 klgr. masła deserowego,1/4 klgr. obranych i jak na masę utłuczonych migdałów, 1/2 klgr. mączki cukrowej, 5 gorzkimi migdałami, laseczką wanilii, skórką obtartą z pół cytryny, kieliszkiem białego rumu i 15 żółtkami, dodając po żółtku w czasie tarcia oraz 2 łyżkami kartoflanej mąki.

Gdy utarte doskonale przynajmniej przez godzinę, dodać trochę obranych rodzynków sułtańskich, skórki pomarańczowej smażonej i cukaty cienko w paseczki pokrajanej, oraz pianę ubitą z 8 białek. Wymieszać to wszystko doskonale i wynieść do zimnego miejsca na kilka godzin, poczem dopiero brać do pieczenia.

Na spód tortownicy, wysmarowanej masłem, ułożyć 3–4 warstwy andrutów przekładanych cienko masą migdałową, dopiero na to nałożyć masę serową; z wierzchu nie smarować jajkiem. Tortownica musi być głęboka, można rant nadsztukować grubym papierem , poczem wstawić na godzinę do miernie gorącego pieca. Wyjmować po pełnem wystygnięciu, poczem pociągnąć konserwą.

Mazurek – najlepsze ciasto wielkanocne. Wikipedia

Mazurek z pomarańczami

Zrobić kruche ciasto z funta mąki, pół funta masła, ćwierć funta cukru i dwóch jaj. Upiec w lekkim piecu. Utrzeć następnie na tarku 4 cytryny, 4 duże pomarańcze, odłączając starannie pestki, wziąć dwa funty miałkiego cukru, następnie włożywszy to wszystko w rondel, mieszać na ogniu pół godziny, aby zbyteczna wilgoć należycie wyparowała. Masa powinna się dobrze wysadzić, wtedy zaraz po wyjęciu ciasta, z pieca nałożyć ciasto grubo tą masą, nie wstawiając już do pieca. Na wierzchu ubrać skórką pomarańczową smażoną i konfiturami. Mazurek ten jest znakomity i nie ma nic goryczy.

Mazurek makaronikowy z czekoladową pomadką

Funt migdałów ze skórką obetrzeć w ściereczce, poczem posiekać bardzo drobniutko i przesiać przez durszlak. Co nie przejdzie, jeszcze przesiekać, wsypać to w donicę, dodać pół kg mączki cukrowej i wlać 5 całych jaj ubitych, w końcu wsypać 6 dekagramów mąki pszennej grysikowej, doskonale wymieszać, rozciągnąć na opłatku albo andrutach i ułożyć na blasze, posypanej mąką. Następnie wsunąć do pieca miernie gorącego dla upieczenia. Tymczasem wziąć funt utartej czekolady, funt miałkiego cukru, pół litra słodkiej śmietanki i łyżkę masła deserowego i na wolnym ogniu ciągle mieszając, dać się temu zagotować, tak, aby się do połowy wygotowało. Wtedy, gdy się już ciągnie i jest jednolitą masą, zdjąć z ognia i gorące posmarować na upieczone ciasto, a zaraz skrzepnie.

Napoleoński tort

Pół kg bardzo młodego deserowego masła uciera się w donicy na pianę z 10 żółtkami i miałkim cukrem do białości. Następnie włożyć do utartego masła w donicy pół funta obranych migdałów i na masę utłuczonych, pół funta amerykańskich orzechów utartych na tarku, dwie laski utartej wanilii i trzeć razem przez 1 i pół godziny wałkiem. Tymczasem ułożyć 4 do 6 warstw andrutów przekładanych masą migdałową z dodatkiem doskonałego rumu, włożyć to w tortownice i dopiero przełożyć masę na podkład z andrutów, wyrównać, przyłożyć na wierzch andrutem i wynieść do piwnicy na kilka godzin. Chcąc wyjąć, należy przed rozpięciem tortownicy, okrążyć rozgrzanym nożem około rantu, poczem ostrożnie zesunąć na postument; wierzch zaś pociągnąć konserwą cukierkową, a brzegami ubrać cykatą, ładnie wykrawaną.

Tort ten trzymać należy w chłodnem miejscu, gdyż inaczej masa prędko się zestarzeje. Tort ten jest przedziwny w smaku, jeżeli nieprzesłodzony.

Natomiast „Ilustrowany Kurier Codzienny” z dnia 31 marca donosił tylko o „Wiośnie w Zakopanem”:

Wiosna w Zakopanem to rzadkie zjawisko. Czas wyznaczony w kalendarzu na tę poetyczną porę roku przechodzi w Zakopanem zwykle niepostrzeżenie.

Śnieg leży długo, a choć zniknie, często wraca i psuje wrażenie. Drzew liściastych tak mało i tak późno w świeżą, szmaragdowy zieleń się stroją, a smutne smreki tak wciąż jednostajne, że niepodobna dostrzec tego ożywczego, wesołego ruchu wiosny.

W tym roku niezwykle wczesna, piękna i ciepła pogoda dała nam żywsze wiosny wrażenie. Od zimowo śnieżnych gór wieje jeszcze chłodem, ale w powietrzu czuć już jakieś inne miękkie pieszczące tchnienie. Słońce palącymi promieniami szybko wykonuje swoją życiodajną pracę.

Było już nawet tak sucho, że mieliśmy kurz na ulicach. Mimo tak wczesnej wiosny w dniu 23 marca udała się gromada narciarzy krakowskich na trzydniową wycieczkę w góry. Śnieg był dobry – nie uciążliwy dla narciarzy.

Nie ma w tych czasopismach nic o obchodach Świąt Wielkanocnych – święta obchodzili wszyscy i nie dopatrywano się w tym czegoś szczególnego, godnego opisu w prasie.

Została zachowana oryginalna pisownia.

Opracował Krzysztof Szymański

Tekst ukazał się w nr 6 (442), 26 marca – 15 kwietnia 2024

X