Wernisaże wojennego Lwowa fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Wernisaże wojennego Lwowa

Pomimo alarmów powietrznych i różnych zagrożeń życie artystyczne w mieście nadal trwa. W październiku w lwowskich muzeach i galeriach zaprezentowano szereg wystaw malarzy i rzeźbiarzy.

Nowy dorobek polskich i ukraińskich ikonopisów

„Spotkanie ze Zmartwychwstałym” to tytuł wystawy XIV. Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisów w Nowicy-Wesołej 2022. Z powodu wojny prace zawisły nie jak zwykle w Muzeum Narodowym we Lwowie imienia Andrzeja Szeptyckiego, lecz w galerii „Dzyga” przy ul. Ormiańskiej.

Projekt z udziałem współczesnych artystów z Polski, Ukrainy i Słowacji, tworzących prace o tematyce religijnej, realizowany jest od 2009 roku, a jego celem jest przybliżenie szerokiej publiczności mało znanego, ale żywego i intrygującego malarstwa ikonowego. W trakcie warsztatów odbywają się prezentacje dorobku artystycznego nie tylko uczestników – gośćmi warsztatów byli również artyści, którzy nie mogli wziąć udziału w projekcie – oraz dyskusje. Pomysłodawcy i organizatorzy uważają, że ideą Warsztatów jest stworzenie możliwości spotkania i wspólnej pracy ikonopisów obu kręgów kulturowych, Wschodu i Zachodu. Twórcze spojrzenie na ikonę, zakorzenione w tradycji a zarazem otwarte na współczesne środki artystycznego wyrazu, pozwala odczytywać jej aktualność jako nośnika treści chrześcijańskiej wiary wyrażanej w sposób oryginalny, istotowy, przemawiający także do człowieka dzisiejszego. Warsztaty są okazją do poszukiwań i wzajemnej konfrontacji osobistych doświadczeń twórców ikon wywodzących się z tradycji obu obrządków liturgicznych. Napięcie pomiędzy tradycją, tj. depozytem kanonu ikonograficznego i pragnieniem nadania ikonom znamion osobistego przeżywania ich treści rodzi dzieła ciekawe i otwarte na każdego odbiorcę.

Wcześniej doroczne warsztaty ikonopisów odbywały się w Nowicy, w Polsce. Jeden raz przystankiem dla artystów była Krzyworównia na Huculszczyźnie. W tym roku XIV. edycja Międzynarodowych Warsztatów Ikonopisów odbyła się w dniach 6-17 września w Polsce, w Wesołej, w parafii pod wezwaniem Opatrzności Bożej.

Katarzyna Jakubowska-Krawczyk, Uliana Tomkewycz oraz Mateusz Sora, organizatorzy warsztatów uznali, że jest to miejsce niezwykłe, ponieważ jest miejscem jednej z najważniejszych autorskich realizacji polskiego mistrza ikonopisa Jerzego Nowosielskiego.

– Mieszkaliśmy w domu rekolekcyjnym, gdzie znajdują się polichromie tego artysty – napisali wyżej wspomniani malarze. – Modliliśmy się w wymalowanym przez niego kościele. Naszym gospodarzem była ekumeniczna wspólnota Chemin Neuf. Współorganizatorami tegorocznego pleneru były Pracownia Badań nad Ukraińską Tożsamością (Uniwersytet Warszawski) oraz Katedra Sztuki Sakralnej lwowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Szukając tematu przewodniego dla tego spotkania, myśleliśmy o perspektywie, która rozprasza mroki tragedii, jaka bezpośrednio dotyka naszych ukraińskich przyjaciół. Poczucie bezsilności wobec przemocy, rozpacz i ból były też udziałem uczniów Chrystusa – świadków Jego męczeństwa. Mimo że Chrystus zapowiedział swoje zmartwychwstanie, jedni uczniowie uwierzyli w nie dopiero, gdy zobaczyli pusty grób, inni – gdy spotkali Go osobiście. Przywołujemy to doświadczenie zapisane w relacjach ewangelistów.

Z powodu wojny na Ukrainie do Wesołej nie mogli przyjechać ukraińscy malarze. Przyjechały malarki – żony i siostry tych, którzy bądź są na froncie, bądź czekają na wezwanie do wojska. Niektóre z nich straciły bliskich.

– Mamy nadzieję, że ikony, które powstały w trakcie pleneru, efekty ich pracy i pracy malarzy z Polski pomogą przezwyciężyć poczucie samotności i zagubienia, zbliżą nas do zrozumienia TAJEMNICY, która jest fundamentem chrześcijaństwa – zapewnili artyści.

Etno-opór w galerii „Iconart”

W znajdującej się przy tejże ulicy Ormiańskiej galerii „Iconart” lwowski malarz Jurij Koch zaprezentował jedenaście wybranych prac połączonych wspólną ideą. Wyjaśnił, że dziewczęta w maskach ochronnych pojawiły się na jego obrazach wraz z nadejściem epidemii koronawirusa wiosną 2020 roku. Wcześniej przez kilka lat rozwijał cykl „karnawałowy”, w którym maska jest definiującą istotą stylistyczną. Oczywiście wcale nie podejrzewając nowego zagrożenia XXI wieku.

– Kiedy zaczęła się obecna wojna, a ja odkładałem obrazy w bezpieczne miejsce, te oczy dziewcząt powiedziały mi, że są w stanie nie tylko wytrzymać ból i cierpienie związane z epidemią kowidową, ale także odważnie oprzeć się groźbie fizycznego i duchowego wyniszczenia przez epidemię, a raczej – pandemię rasizmu. To zjawisko jest znane Ukraińcom od dawna. W ten sposób pojawiły się nowe postaci mojego malarskiego oporu. Jest to tzw. „jednostka wojskowa” cyklu ARDEKOСH.

Nowe obrazy przedstawiają ukraińskie dziewczęta w strojach ludowych z tych regionów, które najbardziej ucierpiały od rasistowskiej inwazji rosyjskiej. Jedna dziewczyna trzyma Javelin, druga stoi z NLAVem-em, trzecia z inną bronią współczesną.

Jurij Koch mówi, że lubi mitologię i groteskę. Urodził się w 1958 roku we Lwowie. W 1978 roku ukończył Lwowską Szkołę Sztuki Użytkowej imienia Iwana Trusza, w 1986 roku – Ukraiński Instytut Poligraficzny im. Iwana Fedorowa. Od 1986 roku jest stałym uczestnikiem procesu artystycznego Lwowa. Zajmuje się malarstwem, grafiką, plakatem i projektowaniem książek. Zaprojektował ponad 120 książek znanych ukraińskich pisarzy. Uczestniczył w ponad 200 wystawach w 30 krajach. Jego prace zostały nagrodzone dyplomami i medalami ośmiu międzynarodowych wystaw. Został odznaczony Złotym Godłem Lwowa. Autor 18. wystaw indywidualnych na Ukrainie i za granicą. Autor określa swój styl malarski jako „manierę metafizyczną”. Głównym tematem twórczości jest MIASTO w manifestacjach historycznych, erotycznych i ezoterycznych z integralną substancją psychodeliczną – PERSONĄ.

Młodzi mistrzowie rzeźby nowoczesnej

Nie tak dawno kontrowersje w lwowskim środowisku artystycznym i wśród mieszkańców miasta wzbudził pomnik Franza Ksawerego Mozarta powstały w centrum Lwowa na placu Małaniuka. Mamy w naszym mieście zainteresowanie również rzeźbą współczesną. Zobaczyć ją można w Art-Centrum Pawła Gudimowa „Ja Galeria Lwiw”. Swoje prace zaprezentowali tam Wołodymyr Semkiw, Denys Szymański, Wasyl Hrynewycz i Oleksij Abramow.

– Pomysł stworzenia tej wystawy przyszedł do mnie w momencie znajomości z młodymi lwowskimi rzeźbiarzami, których postanowiłem przedstawić jako niezależne zjawisko, powoli kiełkujące wśród absolwentów Lwowskiej Akademii Sztuki – powiedział w rozmowie z Kurierem Paweł Gudimow, właściciel galerii i kurator wystawy. – Oni spróbowali po prostu oderwać się od tak zwanej rzeźby socjalistycznej i realistycznej jako rzemiosła, które powstało od chwili założenia w 1946 roku ówczesnego Instytutu Sztuk Dekoracyjnych i Użytkowych. Zjawisko nowej rzeźby charakteryzuje realizm, obecny w dziełach wszystkich uczestników wystawy. Proste geometryczne kształty, abstrakcyjność czy filozofia instalacji przestrzennych to wciąż rzadkość. Rzeźbiarze myślą w kategoriach tematu, serii i wybierają dokładne, ale tradycyjne materiały. Trudno „zarzucić” autorom komercjalizm, brak innowacyjności, skrępowanie czy odciągnięcie od linii twórczej.

Zdaniem Pawła Gudimowa, wkrótce wraz z pojawieniem się nowych pokoleń artystów i nadejściem epokowych zmian, nastąpi kolejny proces transformacji lwowskiej rzeźby.

– Natomiast na tej wystawie mówi się o rzeźbie dzisiejszej i skupiamy się na pokoleniu, które aktualnie tworzy. Takie wystawy dają rzeźbiarzom możliwość spojrzenia na siebie z boku i w towarzystwie, bycia blisko kolegów, a publiczności – zapoznania się ze zjawiskiem, które może stać się jaskrawe i samowystarczalne w naszej współczesnej sztuce – zaznaczył Gudimow.

Wołodymyr Semkiw pochodzi z rodziny o korzeniach łemkowskich. Z pierwszego zawodu jest prawnikiem, pracował w dużej firmie konsultingowej, jednak dusza tęskniła za czymś innym. Wstąpił do Lwowskiej Akademii Sztuki, gdzie studiował rzeźbę.

– Miałem szczęście, że trafiłem do Gdańska na wymianę studentów – wspomina Wołodymyr Semkiw. – Zaczęliśmy też jeździć na plenery, głównie do Polski. Wśród nauczycieli pamiętam Katarzynę Józefowicz, która uczyła rzeźby ogólnej. Mieliśmy dwa zadania: wyrzeźbić postać i przedstawić projekt koncepcyjny. Mariusz Kulpa prowadził zajęcia z rysunku. Powiedział do mnie: „О! Widzę, że potrafisz rysować, ale zrób coś innego…”.

Akademik znajdował się w centrum starego miasta, ale żeby tam mieszkać, trzeba było za niego zapłacić. Z moim przyjacielem Markiem popracowaliśmy trochę na rusztowaniach podczas renowacji jednego obiektu i zarobiliśmy sobie na pół roku tego akademika. W ogóle byłem wtedy pod wrażeniem wolności. Jak powiedziała ceramiczka Janina Mironowa – u nas uczą robienia, a tam nauczają myślenia.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X