„Tłum i kram” – lwowski jarmark dobroczynny fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

„Tłum i kram” – lwowski jarmark dobroczynny

Od rzeczy zbędnych już w domu do modnych ciuchów, oryginalnej biżuterii, antyków i dzieł sztuki można było nabyć na jarmarku dobroczynnym pt. „Tłum i kram”, który od pięciu lat odbywa się w starej zajezdni tramwajowej we Lwowie. Ostatnio przeprowadzono go w dawnym Kasynie Szlacheckim, obecnie Domu Naukowców, gdzie zbierano środki dla wsparcia żołnierzy ukraińskich.

fot. Konstanty Czawaga / Nowy Kurier Galicyjski

Katarzyna Kowaluk, organizatorka jarmarków, powiedziała dziennikarzowi Kuriera:

– W 2019 roku zorganizowaliśmy nasze pierwsze wydarzenie – wyprzedaż garażową. Zaprosiłyśmy 23 lwowianki i każda przyniosła swoje rzeczy do starej zajezdni tramwajowej. Okazało się, że w kiermaszu wzięło udział tysiąc osób. Nazwę „Tłum i kram” wymyśliłam razem z moją siostrą Darką. Jesteśmy bliźniaczkami. Ten nasz pierwszy kiermasz był charytatywny. Zebrałyśmy 35 tysięcy hrywien na leczenie dziecka naszej koleżanki z klasy. Zorganizowałyśmy kolejne takie targi, a na trzecim pojawili się sprzedawcy, którzy zawodowo zajmują się sprzedażą vintage. W ten sposób wypromowaliśmy się. Dziś mamy jeden z najlepszych targów vintage w Ukrainie. Uczestniczą w nich 44 osoby nie tylko ze Lwowa, ale także z innych miast. Na przykład z Mikołajowa, Czerniowiec, Odessy i Kijowa. Nam jest miło, że ludzie przychodzą do nas, aby się zaprezentować. Jest to też dla nich pewna terapia. Mogą spotkać ciekawych ludzi, porozmawiać z nimi. W tym wojennym czasie potrzebujemy tego wszyscy. Tradycyjnie już zbieramy również fundusze dla naszych wolontariuszy z „Lwowskiego Rycerza”, który zapewnia naszym chłopakom i dziewczętom, wojsku, kopuły antydronowe. Jesteśmy pod wrażeniem, gdyż nie możemy sobie pozwolić na zakup wielu rodzajów broni, ale możemy kupić te kopuły. Ostatnim razem zebraliśmy 250 000 hrywien podczas jarmarku bożonarodzeniowego. Sami byliśmy trochę zaskoczeni. Jesteśmy bardzo dumni i szczęśliwi, że możemy współpracować z „Lwowskim Rycerzem”. Bo kiedy mówimy, że zbieramy pieniądze dla „Lwowskiego Rycerza”, ludzie traktują nas tak, jak byśmy mówili o jakimś apostole.

Andrij Saluk, prezes Towarzystwa Ochrony Zabytków również koordynator inicjatywy wolontariatu „Lwowski Rycerz” prezentował zakupiony za wcześniej zebrane fundusze sprzęt dla ochrony życia ukraińskich żołnierzy.

– Nasi żołnierze walczą na froncie również o sztukę i kulturę – powiedział Andrij Saluk. – I jest bardzo dobrze, gdy sztuka i kultura pomagają naszym żołnierzom. Życie toczy się dalej, ludzie interesują się również antykami, zabytkami i dzieje się to w ten czy inny sposób. Czy nie lepiej, że dzieje się to w tak zorganizowany sposób? Organizatorzy rozumieją, że trwa wojna i niech takie wydarzenia pomagają naszym żołnierzom. Ostatnio, jak już mówiła Kasia, zebrano 250 000 hrywien. Środki te zostały nam przekazane, więc kupiliśmy dwa potężne samochodowe sprzęty do walki elektronicznej (WRE) i udało nam się zmodernizować trzy zestawy WRE poprzedniej generacji. Oznacza to, że co najmniej pięć pojazdów będzie pod taką ochroną. Jest to niezwykle ważne, ponieważ każdy pojazd jest albo jakimś rodzajem sprzętu wojskowego, czołgiem, transporterem opancerzonym lub bojowym wozem piechoty, albo pojazdem transportującym naszych żołnierzy na pozycje bojowe. Albo, nie daj Boże, jeśli są ranni i trzeba ich ewakuować. Te pojazdy również muszą być chronione. Bardzo dobrze, że dbamy o naszych żołnierzy podczas wydarzeń kulturalnych. Zbieramy i wysyłamy sprzęt oraz optykę na front. Kiedy wybuchła wojna, moja koleżanka ze studiów w Krakowie, zadzwoniła do mnie z Polski i zapytała: „Andrij, czego potrzebujesz?”. Potrzebowaliśmy kamer termowizyjnych, których wtedy brakowało. Polacy szybko zebrali fundusze i te kamery przysłali. To była szybka pomoc od naszych polskich przyjaciół, którzy troszczą się o Ukrainę, a najważniejsze, że rozumieją, że jesteśmy na wspólnej linii frontu. Oczywiście Moskwa zawsze będzie szukać luki, aby wbić klin. Będzie szukać sposobów, by nas skłócić. I wiemy z niefortunnych kart historii, że kiedy udało im się nas skłócić, wygrywali. Dlatego musimy trzymać się wspólnej linii i wspólnej linii frontu. Jeśli ulegniemy prowokacjom i prowokatorom, wszyscy przegramy. W takim przypadku wygrywa tylko wróg, a my mamy wspólnego wroga – Rosję – zaznaczył Andrij Saluk.

Konstanty Czawaga

Przez całe życie pracuje jako reporter, jest podróżnikiem i poszukiwaczem ciekawych osobowości do reportaży i wywiadów. Skupiony głównie na tematach związanych z relacjami polsko-ukraińskimi i życiem religijnym. Zamiłowany w Huculszczyźnie i Bukowinie, gdzie ładuje swoje akumulatory.

X