Tajemnicza polska pieśń

Tajemnicza polska pieśń

Pierwszy przekład poezji Franciszka Karpińskiego na język ukraiński

Pierwszym utworem Franciszka Karpińskiego, który przetłumaczono już w pierwszej połowie XIX wieku na język ukraiński, był liryk „Do Justyny. Tęskność na wiosnę”. Historia tegoż przekładu jest niebanalna i z tego też względu zasługuje na szczególną uwagę.

W 1850 roku we lwowskim czasopiśmie „Zorja Hałyćka” pisarz i działacz społeczny, greckokatolicki duchowny Iwan Naumowycz opublikował wiersz pt. „Верніться пісні родимі”, które odnalazł wśród zapisków przyjaciela znanego poety zachodnioukraińskiego Markijana Szaszkiewicza (zm. 1843 roku) – Iwana Bulwynśkoho. Nauмowycz był przekonany, że ów utwór Bulwynśkyj przepisał od ojca Hawryszkiewicza, gdy przebywał u niego w Nowej Wsi.

Opublikowanie wiersza wywołało w środowisku ukraińskich literaturoznawców burzliwą polemikę; kwestią sporną było pochodzenie utworu. Konkluzją owych dyskusji było stwierdzenie, iż liryk o tak wysokich walorach artystycznych nie mógł wyjść spod pióra Bulwynśkiego, będącego bardzo przeciętnym poetą. Wołodymyr Kocowśkyj, który współpracował ze lwowskim czasopismem „Zorja”, a także dokonywał redakcji poezji M. Szaszkiewicza oraz analizował jego utwory, postawił hipotezę, że jest to oryginalne dzieło samego Szaszkiewicza. W jednym ze swoich artykułów „Zhadka literaturna” – „wspomnienie literackie” – Kocowśkyj napisał: „…Oto na zakończenie zamieszczamy mało znany wiersz Szaszkiewycza zatytułowany Верніться пісні родимi,” dodał jednak: „powstały zapewne według tekstu polskiego”.

Zagadkowy utwór oraz historia jego powstania zainteresowały znanego ukraińskiego filologa Kyryłę Studyńskiego, który w książce „Geneza poetycznych(!) utworów Markijana Szaszkiewicza” dowiódł, że nie jest to wiersz autorstwa Szaszkiewicza, lecz przekład popularnej sielanki i snuł przypuszczenie, że owego przekładu dokonano według wydania Wacława z Oleska „Pieśni polskie i ruskie ludu galicyjskiego”, w którym utwór Karpińskiego figuruje jako zapis pieśni ludowej. Jednakże praca ta, z jakichś trudnych do wyjaśnienia przyczyn, nie była znana w kręgach ukraińskich badaczy kultury, o czym dodatkowo świadczy fakt, iż nawet w 1906 roku redaktor Omelan Partyckij przypisuje autorstwo wiersza „Верніться пісні родимі!” Bulwynśkiemu, zaznaczając przy tym, oczywiście, że to jego tłumaczenie z języka polskiego. Nie wspominał o spostrzeżeniach Kyryły Studyńskiego także Wasyl Szczurat, który w 1908 roku w artykule „Zahadkowa polśka pisnia w ukraińskomu perekładi” (Zagadkowa polska pieśń w ukraińskim tłumaczeniu) powraca do pytań związanych z powstaniem tegoż utworu.

W. Szczurat, po dokonaniu szczegółowej analizy publikacji Naumowycza, Kocowskiego, Partyckiego, doszedł do wniosku, że nie jest to oryginalny utwór założyciela „Ruśkoji Trijci” („Ruskiej Trójcy”), lecz tłumaczenie utworu polskiego poety – Franciszka Karpińskiego. Aby ustalić genezę przekładu wiersza, W. Szczurat wykonał niezwykle żmudną pracę, wertując – stronica po stronicy – rękopiśmienne śpiewniki mieszkańców Wschodniej Galicji z początku XIX stulecia i znalazł ją pt. „Pieśń mazurska” w zbiórce „Pisni switowyji zebrani czerez Ijerea Ioanna Dronżewśkogo parocha Biłobożnickoho, dnia 25 junia 1857 r. i w archiwum wasyliańskiego klasztoru w Krechowi pt. „Allegorija druga”. Na podstawie charakteru pisma i osobliwości stylu tłumaczenia doszedł do wniosku, że ów zapis powstał dopiero w pierwszym dwudziestoleciu XIX wieku.

Praca W. Szczurata, co trzeba wyraźnie podkreślić, ma dużą wartość. Ukraiński literaturoznawca jako pierwszy wskazał drogi, którymi przenikała poezja F. Karpińskiego do szerokich kręgów odbiorców – mieszkańców Wschodniej Galicji, natomiast fakt odnalezienia przezeń wiersza najwybitniejszego przedstawiciela polskiego sentymentalizmu w starych ukraińskich śpiewnikach „był świadectwem bezsprzecznej popularności tej pieśni wśród galicyjskich Ukraińców w pierwszej połowie XIX w.”.

Na zakończenie swego artykułu W. Szczurat przytacza równolegle tekst oryginału utworu oraz tłumaczenie pióra Szaszkiewicza. I właśnie owo zestawienie było najbardziej przekonującym potwierdzeniem tego, że autorem pierwowzoru był polski poeta – Franciszek Karpiński.

Autor tłumaczenia M. Szaszkiewicz, jeden z założycieli (razem z J. Hołowackim i I. Wahilewiczem) oraz ideowy przywódca lwowskiej grupy literackiej „Ruśka Trijcia”, która była dla Wschodniej Galicji w pierwszej połowie XIX wieku zjawiskiem znamionującym narodowo-kulturalne odrodzenie, swoim przekładem jednej z najpiękniejszych sielanek Karpińskiego wydaje się potwierdzać myśl, iż „Tłumaczenie nigdy nie jest obojętne wobec rzeczywistości. Zarówno ono, jak i literatura oryginalna – odpowiada na pytania i potrzeby społeczeństwa. Czas rodzi przedsięwzięcia translatorskie i tłumaczy”.

Nie ma wątpliwości, iż Szaszkiewicza – poetę, który bardzo dobrze znał język polski, zauroczyła artystyczna doskonałość oryginału. Odczuł on, że „ten wiersz pozornie prosty i wdzięczny w rozwijanym konsekwentnie paralelizmie świata wiosennej przyrody i uczuć podmiotu, nawiązujący do wzorów ludowych i paralelizmu, wyszukaną prostotą i gramatycznymi przeważnie rymami, jest w istocie niezwykle kunsztowną konstrukcją liryczną” – i podszedł do tłumaczenia utworu Karpińskiego z ogromną miłością oraz odpowiedzialnością. Jednak mimo szczerych intencji autora – przekład reprezentował tylko ówczesny poziom sztuki translatorskiej.

Tłumaczenie Szaszkiewicza jest jaskrawym przykładem tzw. „romantycznego przekładu”, którego jedną z najważniejszych cech było to, iż tłumacz mógł sobie pozwolić na znaczne odstępstwa od treści zawartych w oryginale. Wiele racji zawiera myśl, iż „dla takiego tłumacza proces odtwarzania to akt twórczy, którego ostatecznym celem jest wytworzenie nie obiektywnie istniejącej realności pierwowzoru, lecz subiektywnie przyswojonego przez tłumacza ideału, ducha” (prof. Pohrebennyk).

Mimo wszystko jednak – miernikiem jakości każdego przekładu zawsze będzie jego spójność i wierność oryginałowi. Szaszkiewicz w swym tłumaczeniu zachowuje tę samą liczbę strof co Karpiński, nie narusza ich struktury wersowej, układ rymów – przeplatany – jest tutaj taki sam, jak w oryginale, także warstwa brzmieniowa pozostaje niezmieniona. Odtworzona zostaje wiernie dynamika pierwowzoru, która… „realizowana jest poprzez wewnętrzne rozłamanie każdej strofy, zarazem jednoczące i przeciwstawiające świat przyrody i sferę uczuć podmiotu” (C. Zgórzelski).

Już tyle razy słońce wracało
I blaskiem swoim dzień szczyci:
A memu światłu cóż to się stało,
Że mi dotychczas nie świeci.

Тілько вже разів сонінько
Ясненькім світлом днину красило:
Но мому світлу щож то ся стало,
Що мені досі не зазоріло.

Poradził sobie tłumacz również z osobliwą „niezwykle śpiewną linią intonacyjną” (Cz. Zgórzelski).

Już się i zboże do góry wzbiło.
I ledwo nie kłos chce wydać!
Całe się pole zazieleniło;
Swojej pszenicy nie widać!

Вже царинонька в бору ся взбила,
Росте і колос буяє швидко.
I ярина ся зазеленіла –
Моєї пшениці не видко, не видко!

Jak widzimy, Szaszkiewicz nie tłumaczy tekstu Karpińśkiego słowo w słowo – mimo to udaje mu się zachować melodyjność i uczuciowość oryginału.

Jednakże niekiedy w procesie „przetwarzania” pierwowzoru tłumacz nie zwraca uwagi na pewne obrazowo-emocjonalne szczegóły, których pominięcie prowadzi do zubożenia języka poetyckiego. I tak pierwszy wers przekładu: „Tilko wże raziw sonińko wstało” traci głębszy podtekst oryginału („Już tyle razy słońce wracało”), który przypomina ludziom, że nie zawsze do każdego słońce może powrócić, że jego powrót oznacza radość i życie. Można przypuszczać, iż na charakter tłumaczenia wpłynęło zainteresowanie Szaszkiewicza ukraińskim folklorem, w którym to słoneczko zazwyczaj „wstawało”. W pewnym stopniu obniża estetyczną wartość przekładu nazbyt częste używanie leksyki deminutywnej, której w ogóle brak w pierwowzorze:

Słońce wracało.
Сонінько встало.
Blaskiem swoim dzień szczyci…
Ясненьким світом днину красить
Zboże do góry wzbiło.
Вже царинонька в гору ся взбила.

Nie udało się Szaszkiewiczowi zachować anafory, która odgrywała bardzo ważną rolę kompozycyjną w tekście Karpińskiego, a ponadto utrzymywała w nim napięcie emocjonalne:

Już tyle razy
Тілько вже рази
Już słowik w sadzie zaczął swe pieśni.
Соловій мило вже щекотає.
Już tyle kwiatów ziemia wydała.
Де поглянь, в землі цвіт прозябає.

Przyczyną rezygnacji z użycia powtórzeń leksykalnych był, jak należy sadzić, skomplikowany dla składni ukraińskiej szyk wyrazów w oryginale.

W trzeciej strofie „ja” liryczne kreśli bardzo sugestywny, emocjonalny obraz, w którym zostaje ukazana potęga miłości, jej zdolność wpływania na cały otaczający bohatera świat. W tłumaczeniu owa poetycka fraza zatraca swój liryczny wymiar: główny punkt ciężkości zostaje tutaj przeniesiony na ćwierkanie ptactwa leśnego: „птичок громада лісна заграла”. I tak skowronek, który pojawia sią w trzeciej strofie u Szaszkiewicza, a którego nie ma u Karpińskiego, to ciekawa i nieprzypadkowa innowacja translatorska. Ukraiński poeta, który urodził się i wychował na wsi, dobrze wiedział, że skowronek śpiewa wysoko nad polami i właśnie to nadaje tłumaczeniu szczególnego rozmachu oraz „przestrzenności”. Należy przypuszczać, że „romantyczna” metoda przekładu dała Szaszkiewiczowi możliwość dość swobodnego operowania stylistycznymi oraz obrazowo-kompozycyjnymi środkami, które wpływały na spoistość wewnętrznej struktury pierwowzoru, gdyż interpretacja tłumacza była zbieżna z zamierzeniami autora i jednocześnie otwierała ona drogi odbioru potencjalnym czytelnikom.

I tak Szaszkiewicz, jako przedstawiciel „romantycznej” szkoły przekładu, jakby zmagał się z autorem; interesuje go bardziej nie oryginał, ale tworzenie jego translatorskich wariantów kombinatornych. Ukraiński tłumacz nie znał pełnego tytułu sielanki Karpińskiego –„ Do Justyny. Tęskność na wiosnę” i dlatego też interpretował ją według innego ideowo-artystycznego klucza, a mianowicie – przystosowując ją do problemów, które stanęły przed generacją młodych ukraińskich romantyków żyjących na początku XIX wieku. Piąta strofa przekładu, na przykład, wyraźnie odbiega od treści oryginału, można ją raczej uznać za wariacje na temat wiersza Karpińskiego:

O wiosno! Pókiż będę cię prosił
Gospodarz zewsząd stroskany?
Jużem dość ziemię łzami urosił:
Wróć mi urodzaj kochany!

Докиж тя весно молити?
Приспій на Галич лучи теплими
І чадам руским верни їх цвіти,
Верни їй пісні родимі!

W ostatniej strofie utworu Karpińskiego nie ma, jak widać, żadnej wzmianki o Haliczu czy też o „rodymij pisni” – języku ojczystym. Bohater liryczny czeka na powrót miłości, jak dobry gospodarz czeka na upragniony urodzaj. U Szaszkiewicza ów fragment nabiera nowego, ideowo-obrazowego, społecznego znaczenia.

W. Szczurat, analizując tłumaczenie, podkreślał, że „autor ukraińskiego przekładu niewolniczo trzymał się oryginału aż do ostatniej strofy. Lecz w ostatniej strofie zdobył się na oryginalność. Może miał pod ręką polski tekst z takim tytułem jak w zapisie Czajkowskiego „Allehorija”, ponieważ przeróbka ostatniej strofy wskazuje na to, że zrozumiał cały oryginał jako alegorię i dał temu swojemu rozumieniu dobitny wyraz w narodowo-patriotycznym duchu swego czasu, w tym duchu, który tak silnie ujawnił się w działalności i poglądach „Rusałki”, a przede wszystkim samego Szaszkiewicza. Ostatnia strofa pieśni podnosi ją ponad poziom przeciętnych tłumaczeń i stawia w rzędzie nowatorskich przeróbek.

Ukraiński badacz literatury wyraził, jak należy sądzić, tymi słowy poglądy na ówczesne strategie i praktyki translatorskie oraz wyeksponował „ukraińskie” brzmienie tego tłumaczenia. Szczuratowi wyraźnie spodobał się ów „ukrainizowany” i „dopełniony” nowymi obrazami wariant przekładu; uznał on także, że tłumacz „zwyciężył” pierwowzór, ponieważ udało mu się bardziej zbliżyć do ideału, aniżeli samemu autorowi.

Ową tendencję do „ukrainizowania” przekładanych utworów, szczególnie w pierwszej połowie XIX wieku należy rozpatrywać w historycznym kontekście. Zjawisko to charakteryzowało się indywidualną logiką, a także – pewnymi prawidłowościami. W pierwszym okresie rozwoju literatury ukraińskiej, a szczególnie na początku XIX w., tłumaczenia tego typu odpowiada duchowi czasu. Poszerzały one horyzonty czytelników, wprowadzały do utworów literackich nowe tematy i idee, nowe obrazy, nowe możliwości w operowaniu słowem poetyckim, przybliżały ukraińskiego czytelnika do światowych standardów estetycznych, sprzyjały jego duchowemu rozwojowi. Ponadto wspomniana tendencja obligowała tłumaczy do tego, aby przekładane przez nich utwory były zrozumiałe dla ukraińskich kręgów czytelniczych, aby owe przekłady były przesiąknięte świeżym narodowym brzmieniem, aby sytuowały potencjalnego czytelnika wewnątrz określonej sytuacji lirycznej.

I tak w ukraińskim tłumaczeniu miłosny wiersz Karpińskiego nabrał szczególnego, patetycznego wydźwięku. Przekład stał się nie tylko apoteozą piękna przyrody, siły uczucia, ale także uwznioślał myśl i serce, urzeczywistniał marzenia o „własnej pieśni”. W tym momencie warto przywołać myśl Tarasa Szewczenki:

Ну що б, здавалося, слова…
Слова та голос – більш нічого.
А серце б’ється – ожива.
Як їх почує! – Знать, од Бога
І голос той, і слова
Ідуть меж люди!….

Sławią one siłę poetyckiego słowa, które nie zna granic, ponieważ właśnie dzięki przekładom staje się wspólną własnością różnych narodów, pozwala im zrozumieć i szanować się nawzajem.

Niestety – po śmierci Szaszkiewicza żaden z ukraińskich tłumaczy w XIX wieku nie próbował przekładać poezji Karpińskiego.

Olga Ciwkacz
Tekst ukazał się w nr 20 (312) 30 października – 15 listopada 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X