Świat kobiety z lat 30.

Świat kobiety z lat 30.

Obecnie panie mają do dyspozycji całą masę różnorodnych pism, które doradzą im dosłownie na każdy temat. Jak kwestia kobieca podejmowana była w prasie lat 30?

Wiek Nowy, periodyk niezwykle we Lwowie popularny, każdej środy zamieszczał specjalną rubrykę „Wiek Kobiety”. Oto kilka informacji dla naszych czytelniczek (i nie tylko), z których mogą skorzystać i dziś.

Topem wiadomości dla pań, jak i dziś, była moda. Może niektóre rady „trącą myszką”, ale są to rekomendacje jak powinna wyglądać kobieta elegancka – a ta zawsze powinna być taką.

Z dziedziny mody. Któżby jeszcze przed kilku miesiącami przypuszczał, że bluzka tak prędko uzyska znowu ulubione swoje „stanowisko” w dziedzinie mody! Nawet znawczynie powątpiewały, czy będzie można ją lansować, ze względu na to, iż grozi to zepsuciem linii sylwety. Bluzka przecina linię, wnosząc coś niepokojącego. Spódnica i bluzka nie tworzą dobrej figury. Linia bioder występuje wydatnie, figura wygląda skrócona.

Ale rok 1930 stoi pod znakiem kostiumu, a kostium składa się ze spódnicy i żakietu; do spódnicy zaś trzeba nosić bluzkę. Bluzkę dostosować należy do jakości kostiumu. Jeśli to kostium sportowy, a więc i bluzka musi być sportowa z płótna, sztucznego jedwabiu, zapięta pod szyją krawatem. Do strojniejszego kostiumu na po południe można już wziąć bluzkę z jedwabiu, crepe satin, toile. Co do kolorów, to należy dobierać bluzkę w odcieniu materiału, z którego uszyty jest kostium. Można też nosić białą bluzkę do kostiumu, zwłaszcza czarnego, lub granatowego. Sportowe bluzki ładnie także wyglądają z materiału w pasy. Sportowe bluzki o formie koszulkowej mają swoje zwolenniczki. Lecz przyznać trzeba, że ta forma nie jest zachwycająca.

Dla młodych dziewcząt można przystroić i woalową ciemną suknią plastronem z piki lub wełnianej georgetty w kolorze jasnym. Plastron taki jest twarzowy, a ponieważ ubiera się go osobno, łatwo daje się wyprać.

Zbliża się lato, więc pora na odkrywanie fragmentów ciała (w tamtych latach czyniono to bardziej dyskretnie).

Dobierz sobie strój na lato. Kobieta inteligentna powinna o tym pamiętać, że należy zastosować się w sposobie ubierania do pory dnia i do okoliczności. Ile razy spotykam na ulicy w porze przedpołudniowej, zaraz z rana, kobietę ubraną w czarną suknię z crepe satin, lub crepe de chine, uszytą według wszelkich reguł toalety wieczorowej, doznaję uczucia niesmaku. Tak samo uważam to za coś w bardzo złym guście, jeśli na letnisku, w jakiejś wsi, gdzie spaceruje się po wertepach, lub po zakurzonym gościńcu, kobiety ubierają na taką pieszą wędrówkę jedwabne, ogoniaste suknie. Pieszy spacer czy za miasto, lub na wycieczce w letnisku, to sport. I trzeba się ubrać sportowo. Obuwie powinno być mocne (jakże śmiesznie wygląda się na wycieczce w górach, gdy nogi tkwią w cienkich, luksusowych pantofelkach na francuskim obcasie!). Sportowe obuwie na niskim obcasie, oto co jest niemal sine qua non i warunkuje elegancję podczas wycieczki i dalekich spacerów.

Suknia powinna być prosta, równa brzegiem, krótka z materiału lekkiego, wygodna, niekrępująca ruchów. Na letnisku nosi się głową odkrytą, by włosy miały przewiew i skóra na głowie mogła swobodnie oddychać, (bo oddychamy także skórą, nie tylko płucami). Niektóre panie zaprowadziły na letnisku zwyczaj nie noszenia pończoch. Nie powiem, żeby to było estetyczne. Trzeba mieć nieskazitelnie pięknie uformowane nogi, wypielęgnowane starannie, by nie stracić na tej modzie. Zdaje mi się również, że właśnie podczas dalekich spacerów i właśnie nasza noga powinna być przez pończochę chroniona od kurzu i zadraśnięć. Nawet ukłócia komarów są rzadsze, bo naga nóżka przyciąga je prędzej (dobrze jest mieć w torebce flaszeczkę z amoniakiem i trochę waty, by od razu posmarować ukąszone miejsce).

Do pieszej wędrówki w nizinach, gdzie dróżki są kamieniste, a czasem wspinać się trzeba po pagórkach, najstosowniej ubrać się w lekką suknię ze sztucznego jedwabiu, satynki, woalu, kreponu, lub markizety.

Na plaży. Wszakże już teraz w wielu domach każda panna przygotowuje garderobę na lato, a więc pomyśleć też trzeba o strojach kąpielowych i o kostiumie kąpielowym choćby się tylko miało wyjechać nad Dniestr lub Dunajec. Kąpiele słoneczne i powietrzne uznane zostały za coś koniecznego dla zdrowia, więc gdziekolwiek by się pojechało na wywczasy letnie, trzeba przygotować kostium kąpielowy i wszystko zresztą, co potrzebno jest na plaży.

Plaża jest nie tylko nad morzem. Urządza ją nad rzekami także, a już od pań zależy jak chcą być ubrane, gdy wygrzewają się do słońca i patrzą na nią oczy jej przyjaciółek i znajomych. Dawniej wystarczyło mieć kostium kąpielowy, jakiś najzwyklejszy trykot i płaszcz kąpielowy z epongeu. W obecnych czasach wyrafinowanego smaku, obmyśla się strój kąpielowy w ten sposób, aby kobieta ładnie w tym stroju wyglądała. Wszakże tu nie o samą kąpiel chodzi. Godzinami całymi wysiaduje się na plaży. Tutaj zawiera się znajomości, flirtuje, bawi, tańczy. A więc trzeba być tu ładnie wystrojoną.

Nad morzem noszone są na plaży w rannych godzinach piżamy. Kostiumy są barwne, wzorzyste, o zdecydowanych deseniach, a wybiera się taki materiał, w którym jest najbardziej do twarzy. Forma zaś musi być taka, aby pozostawiała swobodę ruchów, zakrywała mankamenty budowy ciała, a wydobywała to, co uwydatnić może urodę. Przede wszystkim zaś powinno się wyglądać szykownie w kostiumie kąpielowym.

Do spaceru po plaży nosi się bajecznie kolorowe parasolki dobierając je z tego samego materiału, co piżama, lub kostium. Ładnie to wygląda, gdy torebka i parasolka są z tego samego materiału.

Wiadomo, że słońce nie zawsze służy cerze, a od czegóż są wspaniałe kremy?

Jak w lecie zachować delikatną cerę? Tajemnica ta znana jest uczestnikom Konkursu wiosennego firmy „NEIGE DE FLEURS!”

Ze zbliżającym się latem, gdy promienie słoneczne zaczynają coraz natarczywiej atakować cerę, zabiegi kosmetyczne winny być tym staranniejsze, aby zabezpieczyć urodę przed szkodami. Wszak jesteśmy w przededniu wyjazdów w góry lub na plażę, gdzie będzie można najwięcej pozostawać na świeżym powietrzu. Przy wszystkich korzyściach takiego zbliżenia się do natury, nie możemy jednak zapominać o tym niebezpieczeństwie, jakiem grozi cerze zmienność wpływów atmosferycznych. Uchronić nas przed nim może tylko wypróbowany krem do pielęgnacji twarzy i rąk.

Nic dziwnego zatem, że obecnie wzmaga się zapotrzebowanie niezrównanego preparatu kosmetycznego, jakim jest krem „Kwiat Śnieżny” – „Neige de FIeurs“, który jak wiadomo, został uznany przez powagi fachowe za najlepszy środek do wydelikacenia cery a zarazem uchronienia jej przed niekorzystnymi wpływami. Wartości kremu „Kwiat Śnieżny” dowodzą ponad wszelką możliwość medale złote, otrzymane przez firmę „Neige de Fleurs” na Wystawach Międzynarodowych, m.in. w Lieges i w Paryżu. Kremu tego używa nawet sama Zofia Batycka.

Tematem nr 2 były Rady kulinarne. Wiadomo, że „do serca mężczyzny…” itd. Ale te przepisy nic nie straciły na aktualności. Odrębną zaletą Wieku Nowego było publikowanie krótkich menu na każdy dzień tygodnia (dla tych z pań, co nie miały własnego pomysłu i wyobraźni).

Pierogi jabłczane. 25 dkg kartofli ugotować po wymyciu w łupinach, potem obrać z łupin i zmielić. Do tego dodać 20 dkg mąki pszennej, trochę soli, 2 dkg cukru, pół paczki proszku Oetkera, trochę soku cytrynowego, lub pomarańczowego i trochę zmielonej skórki cytrynowej. To wszystko wymiesić na ciasto i rozwałkować. Z tego rozwałkowanego ciasta wykrawać dość duże czworograniaste kawałki i nadziewać je utartymi jabłkami przygotowanymi w misce i wymieszanymi z cukrem. (Można pokropić też rumem). Rogi kwadratów zalepiać, jak przy innych pierogach, najlepiej zalepiać zapędzlowawszy końce roztłuczonym żółtkiem. Pierogi te smaży się na wrzącym maśle na kolor jasno brązowy, a wyjąwszy z rynki posypuje miałkim cukrem i podaje ciepłe.

Szegedyński gulasz. 25 dkg w drobną kostkę pokrajanej cebuli wysmażyć z masłem. do tego dodać w kostkę pokrajane mięso wieprzowe (pół kilograma). Posypać solą, papryką i pieprzem, wymieszać to i kłaść do rynki warstwą po połowie 25 dkg mięsa i 25 dkg kapusty kiszonej, dodać trochę tłuszczu, podlać kwaśną śmietaną (4 łyżki). Po 2 godzinach, gdy się to udynstuje, (bywa, że potrzeba na to 1 i pół tylko godz.), dodać pokrajane w talarki surowe kartofle i niech razem się już to dogotuje. Na ostatku dla lepszego smaku dodać trochę soku cytrynowego i cukru.

Budyń ze szpinaku robi się w ten sposób, że szpinak ugotowany, odcedzony i posiekany miesza się z bułką, maczaną w mleku. (Wycisnąć z mleka i zmielić lub rozetrzeć) dodając 2 łyżki śmietany, dwa żółtka, 4 dkg masła, 4 dkg tartej bułki, trochę soli i pieprzu, to wszystko wymieszać następnie z pianą dwu białek i do wysmarowanej formy budyniowej najpierw nałożyć warstwę niesłodkiego, upieczonego ciasta omletowego, pokrajanego „w paluszki”, potem warstwę szpinaku, potem warstwę drobno pokrajanej szynki, znowu warstwę szpinaku, a na wierzchu znowu owe „paluszki” oblać łyżką (stołową) roztopionego masła, nakryć i zamknąć formę i gotować w parze trzy kwadranse.

Obiady na cały tydzień
Niedziela. Zupa szczawiowa z ryżem, kotlety cielęce z sałatą głowiastą, pierogi jabłczane.
Poniedziałek. Zupa grochowa z grzankami, szpinak z jajami i puree z kartofli, kompot rabarbarowy i kruche ciastka.
Wtorek. Zupa ziemniaczana, pierogi z kartoflami i serem, szpinak z przesmażonymi bułeczkami.
Czwartek. Barszcz, pieczeń wieprzowa, kapusta i kartofle, omlet.
Piątek. Kapuśniak, knedle, szpinak jako budyń.
Sobota. Rosół, sztuka mięsa z sosem i kartofle, ryż ze śmietaną. (Smacznego!)

Redakcja zasypywana była pytaniami czytelniczek. Oto, jakie odpowiedzi drukowano:

Jak przechować futra przez lato? Z nastaniem cieplejszych dni, każda pani, która ma futro, myśli o tym, jakby je przez lato przechować, by się nie uszkodziło. Nasze babcie chowały futra do kufrów. Nowoczesna kobieta uszyje z dużego prześcieradła luźny worek i powiesi futro na prawidłach, w tym worku do szafy, która stoi w przewiewnym miejscu, dość przyciemnionym.

Przed zaszyciem do worka, trzeba futro wytrzepać starannie, by je odkurzyć. Odkurzaczem byłoby najlepiej. Potem z lewej strony podszewkowej przyfastrygować do podszewki małe woreczki papierowe bibulaste, wypełnione antymolowym proszkiem.

Plamy na sukni pod pachami. Najczęściej przepaca się suknie jedwabne. Te plamy należy zwilżyć dobrze watą umaczaną w czystym spirytusie, następnie posypać zaraz na te miejsca sproszkowanego kamienia winnego i nacierać watą, następnie wytrzeć znowu czystą szmateczką, zamoczoną w spirytusie.

Palmy należy z wielką ostrożnością przesadzić. Nigdy co roku, lecz co trzy lub cztery lata. Wazonik wziąć nowy, nasypać na dno trochę porozbijanej porcelany, lub glinianego, starego, stłuczonego naczyńka, najlepiej ze starej doniczki, ziemię wziąć świeżą, tłustą, korzonki wysuszone ostrożnie wyciąć, parę ziarnek żyta dodać do ziemi i ostrożnie palmę przesadzić, biorąc drugą osobę do pomocy dla podtrzymania gałązek, by się nie nadłamały.

Surowy jedwab pierze się w luksie. Woda powinna być letnia. Płukać kilka razy w letniej wodzie, nigdy w zimnej. Dobrze wytrzepać w rękach i rozwiesić do słońca. Prasować na wilgotno.

Wiadomości z życia kobiet w innych państwach były też niezwykle aktualne, bo pokazywały kobietom polskim, co trapi ich rówieśniczki na świecie.

W obronie krótkiej sukni. Pięćset młodych kobiet urządziło demonstracje uliczną w obronie krótkiej sukni. Było to przed paru dniami w Londynie.

Pochód otwierały najmłodsze i najładniejsze girlsy. Wszystkie miały na sobie suknie krótkie do kolan. Damy te, rekrutujące się głównie ze stenotypistek, urzędniczek bankowych i biuralistek, postanowiły coûte que coûte bronić przywilejów krótkiej sukni. Przed pochodem odbył się w Caxtonhall wieczór dyskusyjny na temat: „Krótka, czy długa suknia”. Właściwie nie było dyskusji, bo wszystkie obecne panie oświadczyły się za krótką suknią. Jedynym mówcą contra był krytyk z działu historii sztuki, mister Sandilauds. Wysłuchano jego przemówienia z oziębłą uprzejmością, a choć żadna z pań nie oponowała, krytyk czuł się szczęśliwy, gdy opuścił to zgromadzenie. Główna referentka tego wiecu, posłanka miss Elleu Wilkinson wygłosiła entuzjastyczną apologię krótkiej sukni. Sama wprawdzie przybyła na wiec w długiej sukni wieczorowej, lecz usprawiedliwiła się, że wprost z wiecu, musi się udać na raut, urządzony dla członków parlamentu, a w żadnym magazynie nie można było nabyć krótkiej sukni wieczorowej. Oświadczyła mimo to, że tyranii mody poddać się nie należy i że kobiety pracujące powinny walczyć w obronie krótkiej sukni.

Wiecowniczki wprost z CaxtouhaIl, ruszyły pochodem przez główne ulice, rzęsiście o tej porze oświetlone, a przeszedłszy obok największych magazynów mód, wróciły tą samą drogą, po czym pochód się rozwiązał.

Szkoła żon i matek. Za przykładem Ameryki powstały już w Niemczech szkoły żon i matek. Pierwszą taką szkołą, jest instytut „Heim-Glück” (Domowe szczęście) w Eisenach. Duży to budynek, w słonecznej okolicy, leży u stóp wzgórz Wartburga, na peryferiach miasta. Mieści się tam również schronisko dla matek. Wraz ze swymi nowonarodzonymi dziećmi znaleźć tam mogą opiekę i wypocząć po porodzie. Opłata jest znacznie niższa niż w sanatoriach. To też, gdy ze szpitala lub kliniki położniczej, wydalają położnicę (o ile poród odbył się bez komplikacji) po ośmiu dniach, takie schronisko spełnić może doskonale swe zadanie.

Cały Parter budynku obejmuje sale wykładowe dla kursistek, kuchnię, praczkarnię, oraz inne gospodarskie urządzenia dla praktykujących hospitantek. Hospitantki kursów dla pielęgnowania niemowląt mają tu sposobność nauczyć się praktycznie przewijać i kąpać niemowlę, jak sztucznym sposobem je karmić i „wychowywać”. Wykłady obejmują dość znaczną ilość przedmiotów, a zmierzają do tego jednego celu, by przygotować kursistki do obowiązków żony, gospodyni domu i matki. Największy nacisk kładzie się na to, by nauczyć uczennice, jak mają żyć z ludźmi. Nie jest to łatwa nauka. To, co matka wybaczyła, tego nie przebaczy teściowa. A więc trzeba wiedzieć, jak zachować się wobec rodziny i krewnych męża, wobec przyjaciół jego, wobec znajomych, wobec służby. Towarzyskie zalety żony muszą być znaczne, jeśli i życie ma być zgodne i harmonijne.

Gdyby nasze związki kobiece podjęły inicjatywę do założenia takiej instytucji, przypuszczam, że powodzenie byłoby tu zapewnione. Dla próby można by urządzić „szkołę żon”. Na razie byłyby to tylko kursy wykładowe. Próba może się udać. A rezultaty zależne będą od istotnej wartości włożonej tu sumy pracy.

Porozumienie małżeńskie. Nie wątpię w to, że są małżonkowie, którzy długie życie przeżyli z sobą w zgodnym porozumieniu. Lecz często, aż nadto często, spotykam pary małżeńskie, których pożycie psują nieporozumienia. Atmosfera, wśród której się spotykają codziennie, naładowana jest złością, niechęcią, zniecierpliwieniem. Burza wisi w powietrzu, w takiej atmosferze współżycie staje się niewesołe. A gdy jeszcze dołączy się uporczywe rozpamiętywanie uraz, wzajemna niechęć urasta w górę, której przeskoczyć już nie można.

Dwoje inteligentnych, rozumnych ludzi potrafi się porozumieć i wytworzyć jakieś modus vivendi wspólnego pożycia. Chodzi tylko o to, żeby stworzyć jakąś wspólną platformę. Tylko brak wspólnego zainteresowania może rozbić małżeństwo tak, by nikt tu nie cierpiał. Ale czy już tak źle? – powinna zapytać kobieta. Jeśli sobie powie: nie ma między nami żadnego wspólnego interesu, nic nas nie łączy – wówczas, to prawda, nie tylko ze sobą, ale obok siebie żyć nie można.

Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby w wielu wypadkach aż tak źle było. Najczęściej można przecie osiągnąć jakie takie porozumienie. Instytucja małżeńska nie jest tylko instytucją miłości i wylęgania potomstwa. Małżeństwo, to związek towarzyski o podkładzie społecznym, komórka społeczna. Żona nie jest własnością męża; mąż nie jest własnością żony. Każde jest wolnym człowiekiem i przede wszystkim ślubować sobie winni wierność dwojga druhów, którzy wspólnie chcą przejść przez życie. Gdy łączyć ich będzie wspólny interes, wytrwają obok siebie. Gdy nie będzie się czuło niewoli, nie przyjdzie żadnemu z nich na myśl, by zrywać pęta. Miłość nie trwa w jednakim wciąż napięciu. Nawet najbardziej miłujące się wzajem małżeństwo ostygnie z czasem w swych uczuciach. Wtedy łączyć ich jeszcze mogą dzieci, interes, pozycja socjalna. Chodzi tylko o to, by się mogli wzajem porozumieć.

Opracował Krzysztof Szymański
Tekst ukazał się w nr 11 (231) 16-29 czerwca 2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X