Stanisławowska świątynia sztuki. Część druga: przebudowa Wygląd gmachu teatralnego po odnowieniu fasady, źródło: Biblioteka Narodowa w Warszawie

Stanisławowska świątynia sztuki. Część druga: przebudowa

Wzniesiony w 1891 roku budynek teatru w Stanisławowie wraz z upływem czasu tracił swoją dawną świetność. W efekcie nadmiernego korzystania fasada gmachu wymagała odnowienia, a sala gruntownego remontu.

Przy okazji odgrywanych występów dały o sobie znać również niedociągnięcia, wynikłe podczas jego budowy. Właściciele gmachu z Towarzystwa Muzycznego im. Moniuszki posiadali jednak skromne fundusze, które nie starczały nawet na prowadzenie działalności kulturalnej, a co dopiero mówić o możliwości wykonania wszystkich potrzebnych prac remontowych. Starano się więc skupić choćby tylko na najpilniejszych. Dla przykładu podajmy, że na początku XX wieku odmalowano ściany widowni i wymieniono część zniszczonego dachu.

W końcu Eustachy Bukowski, gospodarz Towarzystwa i śpiewak tenorowy w jednej osobie, wyszedł z inicjatywą przeprowadzenia rekonstrukcji całości gmachu. Niestety wybuch I wojny światowej pokrzyżował ten ambitny plan. W dodatku budynek, podobnie jak wiele innych w Stanisławowie na skutek walk toczonych na terenie miasta, uległ zniszczeniu. Co prawda próbowano łatać powstałe uszkodzenia, ale nie na wiele się to zdało.

Trudno się więc dziwić, że wygląd teatru nie spełniał oczekiwań. „Przypatrzmy się naszej budzie teatralnej. Odrapana, brudna – pisze mieszkaniec Stanisławowa w drugiej połowie lat 20. (podpisany inicjałami Dr M. M.) – często bez okien na rogu ulicy, nie na z dala widnym placu jak to gdzieindziej, czyni raczej wrażenie przeciętnej budy kamienicznej na Żółkiewskiej czy Kazimierzu. A dopiero wejdź do tego «przybytku sztuki» gdzie cię z jednej strony owionie chłód piwniczny, z drugiej woń kloaczna, a zaraz u wstępu widzieć możesz – nie powodując się zbytnio fantazją – co ci wnętrze tego przybytku dać może. O samej sali teatralnej – nie chcę się rozwodzić, zna ją każdy aż nadto dobrze, bo sobie tam albo nogi odmroził, albo, siedząc w pierwszych rzędach, nabawił się przeziębienia”.

Czytając ów opis gmachu, można by dojść do wniosku, że na stanisławowskiej scenie nikt nie chciał występować, a sala świeciła pustkami. Nic bardziej mylnego. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, ruch kulturalny w Stanisławowie znów odżył. Sferą muzyczną zajmowali się „moniuszkowcy”, a teatralną „fredrowcy” – towarzystwo, które działało z przerwami jeszcze przed rokiem 1914. Dodajmy tylko, że dla polskiej społeczności zamieszkałej w grodzie „Rewery” były to dwa ogromnie ważne towarzystwa kulturalne. Ich stosunki po wojnie układały się dosyć dobrze, aż do października 1927 roku, kiedy to Zarząd Towarzystwa teatralnego z powodu zbyt wysokich kosztów opłat, zrezygnował z wynajmu sali na Bielowskiego i występy „fredrowców” przeniesiono do budynku Sokoła ukraińskiego, co – według Ewy Nawrockiej – uderzało w prestiż polskiej sceny.

Fronton nowego gmachu teatralnego według projektu inż. Stanisława Treli, źródło: Kurier Stanisławowski, 1929 nr 481 z 6.X.1929

Mimo to, potrafiono zadbać o interes narodowy, jakim była stanisławowska strażnica słowa polskiego. Skłócone dotychczas towarzystwa wyszły bowiem z inicjatywą, przy aprobacie wojewody stanisławowskiego Aleksandra Morawskiego, zawiązania Komitetu odbudowy gmachu, który utworzono już 6 marca 1928 roku.

Musimy jednak zaznaczyć, że pomysł odmładzania starych murów nie dla wszystkich wydawał się tak samo oczywisty. „Boję się doprawdy, by operacja ta – pisze jeszcze raz Dr. M. M. – nie miała tego samego wyniku, jak wszystkie dotychczasowe operacje odmłodzenia… Byśmy się i tu przy przebudowie obecnej budy teatralnej nie doczekali czegoś podobnego. Ciężki włoży się tu majątek, szmat czasu upłynie, miasto przez parę lat będzie bez sali teatralnej, aż całkiem odwyknie od spektaklów, aż tu, pewnego dnia otworzą się gościnnie wrota ciężkim mozołem i kosztem odnowionego teatru, wejdziemy do wnętrza, by podziwiać odmłodzenie tegoż, a doznamy – boję się – wszelkich rozkoszy uścisku starej, skostniałej, pudrem i szminką obmalowanej panny”. Za to lepszym rozwiązaniem miała być budowa nowego gmachu „ot tak np. na placu Piłsudskiego”. Nikt na szczęście tego pomysłu nie brał poważnie pod uwagę. Przede wszystkim zważywszy na fakt słabej kondycji finansowej.

Po długich naradach i dyskusjach przystąpiono wreszcie, w wakacje 1928 roku, do gruntownej przebudowy gmachu. Od strony organizacyjnej nad przedsięwzięciem czuwało wielu specjalistów. A to głównie dzięki rozwadze wspomnianych dwóch towarzystw, które postanowiły połączyć się w jedno, nadając mu nazwę: Teatr im. Moniuszki – Towarzystwo Muzyczno-Dramatyczne w Stanisławowie. Od strony technicznej czuwał zaś architekt miejski inż. Stanisław Trela. Postać niezwykle zasłużona dla miasta. To właśnie jemu Stanisławów zawdzięcza wiele nowoczesnych budowli, czego najlepszym dowodem jest przykuwający wzrok ratusz miejski.

Projekty Treli z powodu braku pieniędzy w kasie magistratu często nie mogły być ukończone zgodnie z ich pierwotnym założeniem. Podobnie było również z gmachem teatralnym. Dlatego zadbano w pierwszej kolejności o jego wnętrze, mając „na oku dwa cele, – racjonalne wykorzystanie miejsca w całym budynku oraz nadanie sali teatralnej odpowiedniego wyglądu”. Roboty inwestycyjne, trwające około roku, ograniczyły się do wielu istotnych zmian, między innymi: wprowadzono nowoczesną wentylację, centralne ogrzewanie i instalację elektryczną. Oprócz tego rozbudowano pomieszczenia, w których znajdowała się kasa, bufet, palarnia, garderoba dla publiczności itd. Widownia utrzymana została w jasnym kolorze, a zużyte krzesła zastąpiono nowymi. „Mimo złego połączenia zapleczy sceny z kabiną elektryków teatr w Stanisławowie – zdaniem Ewy Nawrockiej – należał do najładniejszych i najnowocześniejszych teatrów w Polsce w owym czasie”.

Uroczyste otwarcie stanisławowskiej świątyni sztuki odbyło się, przy zaszczytnej obecności Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Sławomira Czerwińskiego, w dniu 6 października 1929 roku. Poprzedzone zaś zostało nabożeństwem i poświęceniem odmłodzonego obiektu przez proboszcza miejscowej parafii ormiańskiej ks. Franciszka Komusiewicza.

Uroczystość, podobnie jak 38 lat temu zakończenie budowy gmachu, była niezwykle istotnym wydarzeniem. „Społeczeństwo stanisławowskie dokonało naprawdę wielkiego dzieła – świadczy ono dobrze o zrozumieniu przez to społeczeństwo ważności kultury i sztuki dla Państwa i Narodu, a dla rozwoju kresów w szczególności” – powiedział ówczesny wojewoda stanisławowski Bronisław Nakoniecznikow-Klukowski. Z kolei burmistrz Wacław Chowaniec podkreślił, że „wtedy, tak jak dziś, wszyscy, bez względu na narodowość, wyznanie czy też przekonania polityczne zjednoczyli serca swoje w potędze żywego słowa, pieśni i sztuki”. Wszak możliwość wystawiania spektakli w gmachu teatralnym mieli nie tylko Polacy, ale także Żydzi i Ukraińcy, zamieszkujący Stanisławów. Jednak to polska sztuka zadomowiła się tu na stałe. Podczas uroczystości otwarcia przebudowanego gmachu aktorzy z Teatru im. Moniuszki odegrali nieśmiertelną komedię Aleksandra Fredry „Damy i Huzary”.

Przeszło trzy lata później zajęto się odnowieniem fasady budynku, która sprawiała „bardzo przykre i przygnębiające wrażenie”. Zbyt wielkie koszty nie pozwoliły na realizację projektu frontonu według Stanisława Treli, z sześcioma klasycznymi kolumnami i ozdobnym wejściem. Architektura została pozbawiona historycznych dekoracji, ale przybrała za to prostą, kubistyczną formę. We wrześniu 1932 roku, kiedy trwały jeszcze ostatnie prace nad frontonem, prasa donosiła: „z radością stwierdzić musimy fakt, że mamy nareszcie w Stanisławowie gmach teatralny, licujący z godnością miasta wojewódzkiego”.

Minęło już ponad 80 lat, a wygląd gmachu od tego czasu prawie się nie zmienił. Z wyjątkiem jednego: umieszczony niegdyś na frontonie napis „Teatr im. Moniuszki” nie przetrwał II wojny światowej i został zdemontowany. Podobnie zresztą jak inne polskie napisy w Stanisławowie, którego przecież też już nie ma, jego nazwę zamieniono bowiem na Iwano-Frankiwsk. Gmach zaś obecnie zajmuje filharmonia obwodowa, jest on miejscem występów ukraińskich artystów. Nie znaczy to jednak, że brak w nim akcentów polskich. Już od kilku lat, podczas trwania Przeglądu Najnowszych Filmów Polskich mieszkający Polacy w Iwano-Frankiwsku wypełniają po brzegi salę filharmonii, by wysłuchać niezapomnianych melodii filmowych na koncercie organizowanym z okazji Dnia Niepodległości.

Jarosław Krasnodębski
Tekst ukazał się w nr 23-24 (267-268), 16 grudnia – 16 stycznia 2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

X